Reklama

Wiadomości

Rosja straszy

Niedziela Ogólnopolska 40/2017, str. 16-17

[ TEMATY ]

wojsko

Rosja

Grzegorz Boguszewski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Odbywające się w dniach 14-20 września 2017 r. na poligonach Białorusi i Rosji rosyjskie manewry Zapad 2017, zdaniem wielu komentatorów, były największe od czasu zimnej wojny, w związku z czym nadal budzą spory niepokój, przede wszystkim w krajach naszego regionu. Czy tym razem naprawdę powinniśmy się bać?

ANDRZEJ WILK: – Odpowiem trochę prześmiewczo. Rosja jako kraj cywilizowany, dbający o normy prawa międzynarodowego, które sama przecież współstanowiła – chodzi tu głównie o dokument wiedeński o środkach budowy zaufania i bezpieczeństwa – oczywiście, przestrzega międzynarodowych ustaleń dotyczących liczby żołnierzy mogących brać udział w takich ćwiczeniach oraz powiadamiania o nich...

– Oczywiście, nie przestrzega?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Rosja zachowuje się jak zawsze... Obecne manewry, przynajmniej w wymiarze pokazowym, pod względem zaangażowanych sił i środków niewiele różniły się od poprzednich – ani od tych z 2013 r., ani od tych pierwszych ćwiczeń Zapad z 2009 r. Oczywiście, scenariusze każdych z tych ćwiczeń były zupełnie inne, zależały od aktualnej sytuacji politycznej. 4 lata temu nasz region ogarnęła spora panika, zwłaszcza Łotwa bała się rosyjskiej agresji, ale wtedy też ćwiczono ponoć atak atomowy na Warszawę... I nawet jeśli nie wynikało to z realnego wymiaru szkoleniowego ćwiczeń, to na pewno jak zawsze szło o to, by podsycić napięcie polityczne w Europie.

– Nie taki więc ten rosyjski „niedźwiedź” straszny, jak go malują?

– Moim zdaniem, Rosja dziś nie ma potrzeby pokazywać światu więcej, niż sama chce i niż świat chciałby widzieć.

– Na ćwiczeniach Zapad 2017 nie pokazała zatem – jak to zapowiadano – całej ostrości swoich kłów?

– To oczywiste. Wszystko, co naprawdę ważne, dzieje się albo gdzieś obok tych szumnie zapowiadanych ćwiczeń, albo działo się już wiele miesięcy przed nimi. Ćwiczenia Zapad pod względem wojskowym były tylko wisienką na torcie. Nie były one w wymiarze poligonowym największe – Zapad 2017 odbywał się na 9 poligonach, nie były też najważniejsze spośród wszystkich tegorocznych rosyjskich ćwiczeń na kierunku zachodnim. Z założenia miały być widowiskowe.

– Czym manewry Zapad 2017 różniły się od poprzednich z tej serii?

– W tym roku pojawiła się pewna istotna różnica w ocenie i odbiorze tych spektakularnych demonstracji rosyjskiego potencjału militarnego. Ta różnica zaistniała już po agresji na Ukrainie i zaczęła powoli narastać. Przypomnijmy sobie, że manewry Zapad 2009 nie wywołały większego poruszenia, może poza krajami nadbałtyckimi; nawet Polska nie dostrzegała wtedy rosyjskiego zagrożenia. A przecież już wtedy Rosjanie na Białorusi robili niemal dokładnie to samo, co teraz.

– Tyle że z biegiem lat jednak narasta obawa przed realnością rosyjskiej agresji?

– Tak. Rosjanie powoli osiągają swój cel, coraz skuteczniej straszą, przede wszystkim kraje środkowoeuropejskie, te, które wydostały się ze strefy rosyjskich wpływów. Prowadząc bardzo skuteczną wojnę informacyjną, tworzą w tych krajach atmosferę paniki tylko po to, by potem mówić Zachodowi o bezzasadnej – bo przecież „Rosja nikomu niczym nie groziła” – rusofobicznej histerii panującej w nieodpowiedzialnych krajach nadbałtyckich, na Ukrainie i w Polsce i dziwić się: „Jak wy możecie z nimi rozmawiać, jak możecie traktować ich poważnie!”.

– Stąd chyba ta zbyt już długotrwała pobłażliwość Zachodu dla tego rodzaju „niegroźnych” rosyjskich poczynań?

– Wydaje się, że dopiero w tym roku po raz pierwszy lekki niepokój pojawił się także w krajach zachodniej Europy, a Sojusz Północnoatlantycki po raz pierwszy zaczął wykorzystywać ćwiczenia Zapad do własnych celów propagandowych w wojnie informacyjnej; obserwujemy tu zwłaszcza aktywność nowej ekipy rządzącej w Stanach Zjednoczonych. To przez niemieckie media dotarła wiadomość o zaangażowaniu 100 tys. żołnierzy (zamiast dopuszczalnych prawem międzynarodowym 13 tys.) w tegorocznych rosyjskich manewrach. Ta informacja była najprawdopodobniej rosyjską „wrzutką”... A jeszcze wcześniej szef ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony mówił o 230-240 tys.!

– A to nie byłoby możliwe? Chodziło tylko o straszenie w ramach wojny informacyjnej?

– Wszystko, oczywiście, jest możliwe. Ale, realnie biorąc, Rosjanie, którzy są dość dobrze przygotowani do szybkich działań, nie zdołaliby jednak tak szybko ściągnąć takiej masy wojsk na Białoruś. Ale gdyby wywiad satelitarny potwierdził tak wielkie ruchy wojsk, to wtedy musiałoby to wzbudzić naprawdę poważne zaniepokojenie, obserwowalibyśmy wzmożoną grę dyplomatyczną, panikę w tych kręgach, w których do tej pory nigdy jej nie było. Tak więc na razie mamy do czynienia tylko ze straszeniem europejskiej opinii publicznej. Bo zupełnie czym innym są przygotowania do wojny, które w Rosji rzeczywiście intensywnie trwają, lecz nie są upubliczniane, a czym innym ćwiczenia Zapad, które były tylko jednym z wielu elementów rosyjskich przygotowań militarnych na zachodnim kierunku.

– Rzeczywiście są to już bardzo szeroko zakrojone przygotowania?

– Bez najmniejszej wątpliwości. Rosjanie ewidentnie szykują się do wojny. Analizując rosyjskie ćwiczenia tylko od maja br., mogę ocenić, że wzięło w nich udział ponad 100 tys. żołnierzy wielu różnych rodzajów wojsk, różnych służb, w różnych miejscach, ale wszystkie na kierunku zachodnim, który wydaje się dla Rosji totalnie priorytetowy. Rosjanie od wielu lat intensywnie ćwiczą bez specjalnego rozgłosu. Od 3 lat w armii rosyjskiej są rozwijane nowe jednostki. W latach 2015-17 na całym kierunku zachodnim liczba pułków i brygad zwiększyła się z 13 do 28. Nawet nowa 90. dywizja pancerna (4 pułki), sformowana na Uralu, ma stanowić drugi rzut strategiczny dla europejskiego kierunku zachodniego.

– Inne kierunki przestały się liczyć?

– Wygląda na to, że tak. Żaden tzw. związek taktyczny, czyli np. dywizja lub nawet brygada pancerna zmechanizowana, nie powstał na Dalekim Wschodzie... Tworzone są w okolicach Rostowa nad Donem, Smoleńska, Kurska. Rosjanie ćwiczą dziś wszelkiej maści działania – przyznają się, oczywiście, jedynie do tych obronnych i antyterrorystycznych – jednak na szczeblu strategicznym czy operacyjno-strategicznym ćwiczą wyłącznie działania ofensywne. Dzieje się to od czasu, kiedy wyraźnie skomplikowały się relacje Rosji z Zachodem.

– Ponoć w ciągu ostatnich 3 lat Rosja 3 razy częściej gromadziła swoje siły na manewrach niż NATO...

– To prawda. NATO zaczęło realnie ćwiczyć dopiero po ubiegłorocznym Szczycie w Warszawie. Niemal do dziś to rosyjskie zagrożenie nie jest przez wszystkich członków Sojuszu jednakowo poważnie traktowane. Amerykańscy generałowie – a przynajmniej część z nich – już za Baracka Obamy zagrożenie ze strony Chin przestali uważać za priorytetowe; od ok. 2012 r. bardziej skupiają się na Rosji, która – według oceny ich pamiętających zimną wojnę wojskowych – niebezpiecznie odbudowała swą siłę militarną. Znów dostrzeżono w Rosji potencjalnego przeciwnika.

– Natomiast zachodnioeuropejscy członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego nadal podchodzą sceptycznie do rosyjskiego zagrożenia?

– Tak. No bo zastanówmy się: Jakie sprzeczne interesy z Rosją mają w swoim mniemaniu Włosi, Hiszpanie, Francuzi czy Niemcy? Gdyby jeszcze Ukrainę udało się Rosji wchłonąć bez wojny w Donbasie, to Europa byłaby całkowicie spokojna. Teraz w relacjach Zachodu z Rosją istnieje tylko ta ukraińska „niezręczność” – bo Rosja zachowała się w tej sprawie nie po europejsku, czego polityczne salony Europy nie mogą do końca zignorować, bo po prostu nie wypada i tyle...

– W tej sytuacji kraje naszego regionu muszą coraz poważniej liczyć się z rosyjskim zagrożeniem?

– Potencjalnie tak. Kwestią otwartą pozostaje tylko to, na ile Rosjanie poczują się zmuszeni do użycia siły zbrojnej. Wydaje się, że zachowują się bardzo reaktywnie.

– Co to znaczy?

– Znaczy to, że intensywnie ćwiczą, mają plany użycia wojsk, ale patrząc z perspektywy Kremla, można zakładać, że zostaną one użyte tylko w odruchu jakiejś rozpaczy...

– Tak było z Ukrainą?

– Nam się wydawało, że to zaangażowanie Rosji było absurdalne, bo przecież Ukraina przyciśnięta ewentualnym układem stowarzyszeniowym z UE, zmuszona do spełnienia twardych warunków makroekonomicznych, wcześniej czy później, skruszona, sama rzuciłaby się w „opiekuńcze” ramiona Rosji. Na Kremlu uznano jednakowoż, że taki scenariusz jest zbyt ryzykowny i może doprowadzić do skutecznej emancypacji Ukrainy, jak to się stało choćby z Polską. Na to Rosja nie mogła sobie pozwolić.

– Jednak chyba się przeliczyła?

– Tak, bo w efekcie, zwłaszcza po aneksji Krymu, obudziła pewną – choć niewielką – nieufność Zachodu.

– Przy okazji manewrów Zapad 2017 spekulowano, że może Rosja będzie chciała przerzucić do Donbasu jakieś większe siły...

– Rosyjscy żołnierze, jako elementy ćwiczące w liczbie od kilkuset do kilku tysięcy, są kierowani do Donbasu systematycznie. Rosjanie mogą wjechać nowo formowaną pod Rostowem dywizją w razie potrzeby w ciągu 24-48 godzin, bez zbędnego mówienia o tym, a tym bardziej bez zbędnego straszenia całej środkowoeuropejskiej opinii społecznej. Nie muszą tego robić w świetle reflektorów skierowanych na propagandowe manewry Zapad 2017. Moim zdaniem, można rozważać tu co najwyżej jakiś scenariusz podobny do gruzińskiego z 2008 r., choć uproszczeniem jest mówić, że ówczesne ćwiczenia na Kaukazie przerodziły się w uderzenie na Gruzję.

– A tak nie było?

– Ćwiczenia Kaukaz 2008 zakończyły się na tydzień przed uderzeniem na Gruzję, żołnierzy nie wycofano, jednostki były już po prostu rozwinięte do działań ofensywnych, wkroczyły dopiero – zapewne zgodnie z wcześniejszym planem – po zbrojnej interwencji Gruzji w Osetii Południowej (separatystyczne władze Osetii Południowej dążyły do oderwania się od terytorium Gruzji i uznania Osetii Południowej za część terytorium Federacji Rosyjskiej).

– Tu i teraz tak być nie może? Mówi się o możliwych prowokacjach...

Reklama

– Pewną zagadką jest informacja, że choć właściwe ćwiczenia trwały kilka dni, to jednostki skupione na Białorusi do końca października br. mają wrócić do domu. Nie można więc niczego wykluczyć, ale trzeba zwrócić uwagę na aktualne potrzeby Rosji. Zdaniem wielu analityków, obecnie Rosja nie ma potrzeby, by generować jakiś nowy militarny konflikt.

– A może wojska rosyjskie „pokojowo” po prostu zostaną na Białorusi, 60 km od granicy z Polską?

– Do Białorusi Rosja ma praktycznie stały dostęp i wcale nie musi powiadamiać o tym całego świata w sposób tak widowiskowy, jak by to było obecnie. Wydaje się, że w ocenie Rosji to jeszcze nie jest moment, by pokazywać światu, na co ją stać w walce o wpływy. Teraz, moim zdaniem, jeszcze chodzi tylko o straszenie, o zwrócenie uwagi na rosyjskie możliwości, o kolejne pogrożenie Zachodowi. Może o wymuszenie na Zachodzie jeszcze większej ustępliwości wobec rozległych oczekiwań Kremla? Tym niemniej kraje naszego regionu, w tym Polska, powinny się liczyć z możliwością rosyjskiej agresji i konsekwentnie budować swoją własną siłę obronną.

– Być może Putinowi przed wyborami w 2018 r. przydałaby się jakaś zwycięska wojna, jak aneksja Krymu, po której zyskał bezprzykładnie wielkie społeczne poparcie...

– Liczyłbym na to, że zadowoli się mistrzostwami świata w piłce nożnej, które odbędą się w Moskwie w przyszłym roku...

– Kiedy można zacząć się obawiać, że Rosji chodzi już nie tylko o straszenie?

– Wtedy, kiedy nastąpi wyjątkowe natężenie antyzachodniej propagandy skierowanej do społeczeństwa rosyjskiego. Ta praca u podstaw nad ugruntowywaniem rosyjskiej dumy narodowej trwa nieprzerwanie, ale w momentach krytycznych przybiera szczególnie agresywną formę; w okresie poprzedzającym wojnę gruzińską prezydent Saakaszwili był dzień w dzień na pierwszych stronach gazet przedstawiany jako Hitler, faszysta; tuż przed wojną na Ukrainie podobnie mówiono o protestującej na Majdanie młodzieży, ukraińskich politykach, przypominano niechlubną historię UPA itd. itp.

– Bać się czy się nie bać – oto jest pytanie dla nas. A jakie pytanie stawia sobie Rosja i jakich odpowiedzi dla siebie spodziewa się po tych manewrach?

– Trudno dziś powiedzieć, w jakim stopniu uda się jej tym razem przetestować Zachód, sprawdzić, na ile może sobie pozwolić... Z pewnością po raz pierwszy Rosja spotkała się z widowiskową kontrakcją; równocześnie odbywały się ćwiczenia na Ukrainie z udziałem Amerykanów, w Polsce, w krajach bałtyckich. A na pytanie: „Bać się czy się nie bać” – odpowiadam: „Myśleć”.

Andrzej Wilk, Główny specjalista ds. wojskowych aspektów bezpieczeństwa międzynarodowego Ośrodka Studiów Wschodnich

2017-09-27 10:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szef NATO: to wspaniałe, że lekarze z Warszawy pomagają kolegom z Chicago

[ TEMATY ]

wojsko

lekarz

Chicago

NATO

Life Mental Health / Foter / CC BY

Wspaniale jest widzieć lekarzy wojskowych z Warszawy, którzy zmierzają pomagać kolegom w Chicago - napisał szef NATO Jens Stoltenberg na Twitterze i zamieścił zdjęcie polskiego rządowego samolotu, do którego wsiadają medycy.

"Wspaniale jest widzieć lekarzy wojskowych z Warszawy, którzy zmierzają pomagać kolegom w Chicago. Sojusznicy w NATO wspólnie reagują na COVID19, dzieląc się wiedzą i zasobami na całym świecie. W NATO żaden sojusznik nigdy nie jest sam" - napisał Stoltenberg na Twitterze.

CZYTAJ DALEJ

Święto Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana

[ TEMATY ]

święto

Adobe Stock

Święto Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana obchodzone jest w Polsce od 2013 r. Ma ono przyczynić do świętości życia duchowieństwa oraz być inspiracją do modlitwy o nowe, święte i liczne powołania kapłańskie.

Papież Benedykt XVI zaproponował, żeby do kalendarza liturgicznego wprowadzić nowe święto ku czci Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Jest to odpowiedź Ojca Świętego na postulaty zgłaszane przez różne episkopaty, ale przede wszystkim środowiska zakonne dla upamiętnienia Roku Kapłańskiego, który był obchodzony od 19 czerwca 2009 do 11 czerwca 2010 r. Jest to odpowiedź papieża na potrzebę obchodzenia takiego święta. (Do tej pory w Mszale Rzymskim jest tylko Msza wotywna, którą często kapłani sprawują z okazji pierwszego czwartku miesiąca, gdy w sposób szczególny modlimy się o powołania kapłańskie i dziękujemy Chrystusowi za ustanowienie sakramentu Eucharystii i kapłaństwa).

CZYTAJ DALEJ

Przewodniczący KEP o sprawie ks. Adriana G.: jeśli w procesie zabrakło empatii, bardzo za to przepraszam

2024-05-24 15:00

[ TEMATY ]

abp Tadeusz Wojda SAC

Yt/Archidiecezja Gdańska

Abp Tadeusz Wojda

Abp Tadeusz Wojda

Zapewniam, że postępowanie ws. oskarżanego o molestowanie seksualne ks. Adriana G. prowadzone jest prawidłowo. Jeśli w procesie zabrakło empatii, bardzo za to przepraszam - powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Tadeusz Wojda w nagraniu zamieszczonym na YouTube.

9 maja na portalu Więź ukazał się artykuł: "Czy Ksiądz Biskup mógłby w końcu usłyszeć mój głos? Pytania do abp. Tadeusza Wojdy", w którym poinformowano, że w marcu 2024 r. do Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie wpłynęło oficjalne zawiadomienie w sprawie możliwych zaniedbań metropolity gdańskiego w kwestii wyjaśniania sprawy molestowania seksualnego osoby małoletniej przez księdza z archidiecezji gdańskiej. Sprawę opisała również "Gazeta Wyborcza".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję