Reklama

Prawo do szczęścia

Od kilku lat dużo mówi się o problemie alkoholizmu, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, przez co przechodzą dzieci uzależnionych od napojów wysokoprocentowych, co przeżywają, jakie piekło potrafią im zgotować rodzice alkoholicy.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dom bez miłości

Wychowywane w ciągłym strachu, poczuciu niepewności, poniżeniu, braku miłości i biedzie, nie potrafią odnaleźć się w dorosłym życiu. Często powielają błędy rodziców i ich wzorem podążają drogą uzależnień. A tym, którym szczęśliwym trafem udaje się ominąć szpony nałogu, latami próbują odzyskać równowagę wewnętrzną. Taką osobą jest 32-letnia Katarzyna S. Jej ojciec jest alkoholikiem. Podkreśla, że do tej pory nie udało jej się uporać z dramatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Jeszcze jako mała dziewczynka - świadek rodzinnych awantur i kłótni przysięgła sobie, że nigdy nie weźmie alkoholu do ust.. - Mój tato pił odkąd pamiętam. Jedna scena z wczesnego dzieciństwa szczególnie utkwiła mi w pamięci - podczas kłótni rodziców chowałam się za zasłonę w dużym pokoju. Nic z tych awantur nie rozumiałam, ale bałam się tego, co się dzieje w domu, do dziś pamiętam ten strach. Do 6. roku życia byłam jedynaczką, potem urodził się mój brat. Dla mnie to było ciężkie przeżycie, ponieważ wiadomo, kiedy jest się jedynakiem, to rodzice mają trochę więcej czasu dla swej pociechy. Poza tym sześć lat różnicy wieku pomiędzy rodzeństwem, zwłaszcza w takiej rodzinie z problemem alkoholowym, to bardzo dużo… Bardzo chciałam mieć siostrę, ale Pan Bóg chciał inaczej i dał mi brata. Na wieść o tym, po prostu się rozpłakałam - opowiadała mi moja babcia. Dla mojego brata byłam w pewnym sensie mamą, ponieważ to ja ciągle z nim wychodziłam na dwór, ja się nim opiekowałam, bawiłam w piaskownicy. Często sadzałam go do wózka i wyjeżdżaliśmy na stadion, który znajdował się blisko domu. Tam było bezpiecznie i nikt nam niczego nie zabraniał. Obok stadionu znajdowały się hałdy piasku. Przychodziły na nie pobawić się gromady dzieci i często do nich dołączaliśmy. Myślę, że moja mama miała wtedy taką odskocznię od rodzicielstwa. Ale co się wtedy działo w domu, trudno powiedzieć. To matkowanie młodszemu rodzeństwu, a w wielu rodzinach ma ono miejsce, jest czasem bolesnym doświadczeniem, przynajmniej dla mnie takim było. Rodzice zajęci tylko swoimi sprawami i sobą, mieli dla nas bardzo mało czasu. Nikt się nas nie zapytał, czy mamy jakiś problem, czy chcemy o czymś porozmawiać, nie przytulił… Może, jeżeli byliśmy starsi to tak, ale w dzieciństwie to ja tego nie doświadczyłam. Może były takie momenty, ale ich prawie w ogóle nie pamiętam. W rodzinie z problemem alkoholowym brakuje miłości, bo rodzice naprawdę nie okazują jej dziecku. Czas poświęcali nam wtedy, gdy tato był trzeźwy, co się zdarzało niezwykle rzadko…

Reklama

Samotność i choroba

Do 10. roku życia Kasia czuła się niechcianym dzieckiem, nikomu niepotrzebnym. Rodzice pochłonięci awanturami nie mieli dla niej czasu. Sytuacja zmieniła się odrobinę, kiedy zachorowała na padaczkę. Specyfika tej choroby sprawiła, że mama siłą rzeczy musiała poświęcać jej chorej więcej uwagi. - Zachorowałam. Trzeba było ze mną jeździć od lekarza do lekarza, chodzić do neurologa, robić badania. Musiałam zażywać leki, żeby móc normalnie funkcjonować. Nie mogłam się pogodzić z chorobą. Pamiętam, jak kłóciłam się z Panem Bogiem: Panie Boże, dlaczego jestem chora, przecież tatuś jest pijany, nie mamy pieniędzy praktycznie na nic, a ty mi jeszcze dajesz chorobę…? Pamiętam, jakby to było wczoraj, do dziś czuję ten ból… Nie rozumiałam, dlaczego mnie padaczka spotkała, traktowałam ją jak jakąś karę. Od dnia, kiedy zachorowałam, było mi naprawdę bardzo ciężko, bo nie dość, że byłam chora, to jeszcze nie potrafiłam się na niczym innym skupić, zwłaszcza na nauce. Zresztą nauka szła mi bardzo źle. W domu, w którym jest problem z alkoholem, dziecko nie ma spokoju potrzebnego do skoncentrowania się nad zadaniami domowymi. Ja zamiast siedzieć w książkach, odrabiać lekcje i uczyć się, to stawałam w takim miejscu, żeby rodzice mnie nie widzieli i słuchałam, na jaki temat się kłócą. I często byłam tą osobą, która ingerowała: Przestańcie się kłócić! Nie róbcie tego! Jesteście za głośni! Chciałam ich uciszyć, nie rozumiałam, dlaczego cały czas się kłócą. Czasami myślałam, że to może i przeze mnie, że to jest moja wina…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Żeby ojciec przestał pić

Ojciec alkoholik to wielki cień na całym życiu Kasi. Dziś przyznaje, że jej największym marzeniem, ważniejszym nawet od założenia własnej rodziny, jest to, żeby ojciec przestał pić. - To dzieciństwo z pijanym ojcem w tle w dużym stopniu wpływa na psychikę dziecka. Bardzo często dzieci z rodzin alkoholików wpadają w ten sam nałóg, ponieważ nie mają one wzorca rodziny, tylko napatrzą się na to, co się dzieje w domu i stwierdzają, że takie jest życie, że jeżeli można się upić, to tak widocznie ma być i lepiej się człowiek czuje. Ja mam 32 lata i pamiętam, że tato pił od zawsze. Moim jedynym marzeniem na chwilę obecną jest to, żeby on przestał pić. Zawsze lubiłam, kiedy tato był trzeźwy, ponieważ w domu był spokój. Ale rodzice i tak mało zajmowali się wtedy nami, gdyż wychodziły inne problemy. Tyle że wtedy cieszyliśmy się, że w domu będzie można spokojnie odrobić lekcje, czy pobawić się. Zawsze marzyłam, żebyśmy byli razem, szli razem do kościoła, stali w kościele, czy siedzieli razem, jak przykładna rodzina. Tego też nigdy nie doświadczyłam. I do tej pory nie doświadczam, bo jeżeli są święta, to my z mamą idziemy osobno…

W Krucjacie Wyzwolenia Człowieka

Te lata cierpienia, w cieniu ojca alkoholika sprawiły, że znienawidziła alkohol. To on sprawił, że jej życie było jednym wielkim pasmem cierpień. - W dniu I Komunii Świętej postanowiłam: Panie Boże, ja w życiu nie wezmę alkoholu do ust. I tak też zrobiłam - podpisałam Krucjatę Wyzwolenia Człowieka do końca życia. Kiedy widzę osoby spożywające alkohol, to po prostu jest mi ich żal. Alkoholicy krzywdzą swoje dzieci, swoje rodziny. Dziecko wychowane przez pijaka, wiem z doświadczenia, ma niskie poczucie wartości, czuje się gorsze w szkole. Choć za moich czasów chodziło się w fartuszkach, które pomagały ukryć ubogą odzież, to i tak zawsze wszyscy wiedzieli, co jest w którym domu. Czuło się, że jest się tym gorszym, niedowartościowanym. Pamiętam, że zawsze kiedy coś dobrze zrobiłam, chciałam, żeby mnie mama pochwaliła. Teraz zrozumiałam, że coś powinnam robić dla siebie, czegoś się nauczyć, a nie robić coś tylko dla pochwały.

Dorosłe Dzieci Alkoholików

Dziś odcięła się od domu i uwierzyła, że przyszłość może być lepsza. Dzięki spotkaniom DDA, czyli Dorosłych Dzieci Alkoholików, osób, których rodzice nadużywali alkoholu, zrozumiała, że ma prawo do szczęścia jak każdy człowiek. To dzięki ludziom z problemami podobnymi do jej, wreszcie uwierzyła w siebie. - Będąc już dorosłą osobą, zaczęłam szukać pomocy dla siebie, ponieważ zauważyłam, że z wieloma problemami sobie nie radzę. Więc najpierw trafiłam do psychologa, z którym pracowałam 2 i pół roku. Podczas jednej z terapii dowiedziałam się, że istnieje grupa DDA. Prosiłam Boga o pomoc w jej znalezieniu. Trafiłam tam trzy lata temu. Ludzie z tej grupy pozwolili mi zrozumieć, że dzieci z rodzin alkoholowych, które zakładają rodziny, często wybierają takiego partnera, jakiego wzorzec mieli w rodzinie - w tym przypadku alkoholika. Dzięki spotkaniom DDA zrozumiałam też, że ja również mam swoje prawa, cele, które powinnam zrealizować, że muszę zostawić problem mojego taty jemu samemu, ponieważ jeżeli on nie będzie chciał się leczyć, to ja mu nie pomogę, a leczenie na siłę i tak nic nie da. Wiem, że jestem w jakimś sensie współuzależniona, ale muszę się zająć sobą, bo to jest moje życie… Każdy z nas odpowiada za siebie samego. Chcę wyjść za mąż, założyć rodzinę, ale najpierw muszę pozbyć się bagażu moich tragicznych wspomnień, tego, co wydarzyło się w dzieciństwie… Chcę być szczęśliwa i do tego dążę dzięki grupie DDA. Jeżeli słuchają mnie jakieś osoby współuzależnione i dorosłe, to serdecznie zapraszam na te spotkania.
Dzięki tej grupie Kasia zrozumiała, że życie nie kręci się wokół alkoholika, ale przede wszystkim powinna troszczyć się o siebie. - Wierzcie mi, że taka grupa naprawdę człowiekowi pomaga i można zrozumieć, że życie nie kręci się tylko wokół alkoholika, ale także trzeba zadbać o siebie. Po takich spotkaniach naprawdę można dużo się dowiedzieć i dużo w swoim życiu zmienić. Grupa DDA inaczej nazywa się grupą wsparcia, a to jest związane z tym, że wszystkie osoby, które znajdują się w grupie, zachowują anonimowość, nic po za obręb tej grupy nie wychodzi. Przede wszystkim można mówić, można płakać i nikt nie będzie tego krytykować. Czasem wystarczy jak ktoś położy rękę, przytuli, wówczas czuje się, że nie jestem sam. Poza grupą też się spotykamy, rozmawiamy przy herbacie, kawie, rozładowujemy te wszystkie emocje. Bo nie wolno tego nagromadzonego przez lata bólu trzymać w sobie, bo z czasem jest coraz trudniej. Tą grupę uważam za rodzinę, bo to, że teraz mówię te słowa, też zawdzięczam ludziom z grupy.
Mówi się, że alkoholizm jest chorobą. To najbardziej egoistycze schorzenie, bo alkoholik - zdrowy człowiek, który zazwyczaj nie cierpi na żadne schorzenia somatyczne, w centrum zainteresowania całego świata stawia własne ego. I to wokół jego osoby, prowokowanych przez niego awantur kręci się życie całej rodziny. A w rodzinach z problemem alkoholowym najbardziej cierpią dzieci, dlaczego?... Bo alkohol jest ważniejszy niż one…

Spotkania grupy Dzieci Dorosłych Alkoholików mają miejsce w każdy poniedziałek o godz. 17.30 w sali nr 1 w Domu Katechetycznym przy parafii Ojców Saletynów w Rzeszowie

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Lubartów. Powołani do służby

2024-05-05 12:27

Ks. Krzysztof Podstawka

Alumni: Mateusz Budzyński z parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Lubartowie, Karol Kapica z parafii św. Wita w Mełgwi, Bartłomiej Kozioł z parafii Matki Bożej Bolesnej w Kraśniku, Bartosz Starowicz z parafii Matki Bożej Królowej Polski w Krakowie oraz Wojciech Zybała z parafii Wniebowstąpienia Pańskiego w Lubartowie - klerycy 5. roku Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Lublinie, przyjęli święcenia diakonatu z rąk bp. Artura Mizińskiego 4 maja w kościele Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Lubartowie.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Ks. Tadeo z Filipin: na pielgrzymce łagiewnickiej zobaczyłem nadzieję Kościoła

2024-05-05 14:58

[ TEMATY ]

Łagiewniki

Jezus Miłosierny

Małgorzata Pabis

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

Potrzeba miłosierdzia, aby wszelka niesprawiedliwość na świecie znalazła kres w blasku prawdy…

„Na pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia zobaczyłem młodych ludzi, rodziny z dziećmi, nadzieję Kościoła” - mówi ks. Tadeo Timada, filipiński duchowny ze Zgromadzenia Synów Miłości, który uczestniczył po raz pierwszy w bielsko-żywieckiej pielgrzymce do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Przeszła ona po raz 12. z Bielska-Białej do krakowskich Łagiewnik w dniach od 30 kwietnia do 3 maja br. Wzięło w niej udział ponad 1200 osób.

W połowie lat 90. ubiegłego wieku, kiedy to papież Jan Paweł II odwiedził Filipiny, przyszły kapłan obiecał sobie, że przyjedzie do Polski. Dziś ks. Tadeo pracuje jako przełożony we wspólnocie zgromadzenia zakonnego kanosjanów w Padwie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję