Reklama

GPS na życie

Twarze i maski (2)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rok przed zakończeniem wojny Sartre pisze jeden ze swoich najważniejszych dramatów: „Przy drzwiach zamkniętych”. Troje obcych ludzi zostaje skazanych na swoją obecność, bez przerwy muszą na kogoś patrzeć, ciągle ktoś się na nich gapi i to czyjeś nieustanne spojrzenie zabiera im wolność. Nie mają powiek, nie znają snu, prędzej czy później ktoś odkryje ich najbardziej skrywane sekrety. I to jest piekło - mówi Sartre. „Piekło to inni”.

Jakiś rodzaj schronienia

Maska to jest twarz, która boi się czyjegoś spojrzenia. To jest kryjówka. Nie ma bardziej podstawowego powodu, dla którego udajemy, wdajemy się w gry i rezygnujemy ze szczerości, jak ten jeden: lęk. Czyli to niejasne przeczucie, że jeśli ktoś odkryje prawdę o nas, stanie się coś strasznego. Oczywiście, konformizm i brak własnego zdania, chęć zysku i ugrania czegoś dla siebie, także wspierają nasze udawanie. Ale pod każdym z tych pragnień kryje się jedno: lęk. Udawanie i chowanie się za całym arsenałem masek ma jeden cel: dać poczucie bezpieczeństwa, oddalić zagrożenie, zapewnić święty spokój.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wchodzisz na przykład na spotkanie swojej wspólnoty modlitewnej, charyzmatycznej, studenckiej albo na obiad u rodziców żony. Czujesz, że to miejsce przeżarte jest jakimś konfliktem, atmosfera jest gęsta i nie ma w niej życia. Ale ponieważ wszyscy zachowują się poprawnie, stosują szerokie uśmiechy i nie mają ochoty z tego rezygnować, przyłączasz się do tej gry. Czyli? Umacniasz maskę. Mówiąc językiem terapii: wzmacniasz zachowania obronne. Oczywiście, nie chodzi o to, żeby wyrzucać uczestnikom tej sceny, jakimi są hipokrytami, ponieważ taki atak tylko umocni ich w pozycjach obronnych. Ale najlepsze, co może im się przydarzyć, to dwa odkrycia: po pierwsze, że utknęli w jakiejś pobożnej pozie i że rozwój nastąpi wtedy, kiedy pozwolą sobie zrezygnować z tej maski. Największą szansą dla tej grupy są jej najsłabsi członkowie, czyli ci, którzy nie wytrzymają napięcia i w końcu powiedzą, że jest im trudno. Chyba że wcześniej odejdą. Drugie cenne odkrycie polega na ujawnieniu, że jest coś, czego się wspólnie obawiają. Czego się obawiamy? Najczęściej uczuć. Zwłaszcza dwóch: rozczarowania i odrzucenia.

Reklama

Któryś rodzaj lęku

Czym różni się jedno od drugiego? Człowiek, który boi się odrzucenia, nosi przekonanie, że to w nim jest jakiś feler. Jakaś rysa, jakaś niedoskonałość. Inni prędzej czy później zdemaskują tę słabość i okaże się ona dla nich nie do zniesienia. Odejdą, poczują się urażeni, albo przynajmniej nie będą już tak przyjaźni. Lęk przed odrzuceniem jest jak wyuczone oczekiwanie kary i wpędza w udawanie osoby zawsze zadowolonej i gotowej do ustępstw. Byle nikogo nie urazić, byle się nie narazić. Rezygnują z wyrażania swojego zdania, wszystko zniosą, nie wzniecą buntu. Jakim kosztem? Nie rozwiną swojej samodzielności, staną się przewidywalni, nudni, znerwicowani, bo wypierane potrzeby będą się jednak odkładać jak kamień w brzuchu. Co ich może uratować? Kryzys maski. Jakieś doświadczenie, po którym nie będzie im się chciało dłużej ukrywać złości i tłumić potrzeb. Im dłużej nosili maskę, tym ich wybuch będzie silniejszy i mniej przyjemny dla otoczenia. Ale w tym jest ich ratunek.

Z kolei człowiek, który boi się rozczarowania, nauczył się myśleć, że to inni obciążeni są jakąś trwałą wadą. Owszem, można utrzymywać kontakty z ludźmi, można nawet się oświadczyć, założyć rodzinę albo liczyć na przyjaciół. Ale wszystko do czasu i do pewnego stopnia. Bo ostatecznie liczyć można tylko na siebie i nie ma takiej relacji, która nie przyniosłaby rozczarowania. Taki lęk wpycha na twarz inny rodzaj maski: dystans, chłód, konkretne krótkie zdania, kontakty ograniczone do zawodowych, rozmowy dotyczące tego, co kupić, kazania wyłącznie o tym, jak postępować, a czego unikać. Taka maska, owszem, spełnia swoją rolę, bo mało kto zbliży się do takiej góry lodowej. Ale jej koszt jest ogromny: człowiek nie ma okazji zakosztować przyjemności, jaką daje bliskość, pozbawia się wsparcia ludzi i masę energii marnuje na udawanie, że jest z drewna. Gdzie jest ratunek? Ratunek jest w kryzysie. Czyli w takim doświadczeniu, które pokaże, że o własnych siłach już dalej nie pojedzie. Że potrzebuje innych. Na początek to wystarczy.

Reklama

Konieczny rodzaj odwagi

Co się dzieje, kiedy ludzie odkrywają prawdę o nas? Najczęściej nie dzieje się nic. Bo jakaż to straszna tajemnica może wyjść na jaw? Że jesteśmy zdolni do gniewu, zazdrości albo pożądania, że w przeszłości popełnialiśmy błędy i popełnimy jeszcze niejeden, że puszczają nam nerwy albo jesteśmy niestali? Oto cały sekret ukrywany za maską: jesteśmy niedoskonali, jesteśmy zwyczajni. Najwidoczniej jesteśmy ludźmi. Uff, prawdziwa ulga.

Święty Tomasz z Akwinu pisał osiem wieków temu, że przeciwieństwem lęku (czyli obawy przed jakimś złem) nie jest bezpieczeństwo (czyli uniknięcie zła). Przeciwieństwem lęku jest odwaga, którą rozumiał jako stawianie czoła złu. Ludzie zakładają maski, ponieważ potrzebują ochrony przed doświadczeniem, którego najbardziej się obawiają. Ta wiedza nie musi osłabiać wrażenia, jakie na nas robią: maski irytują, nie budzą zaufania, odpychają. Jednak, żeby się ich pozbyć, konieczny jest pewien rodzaj odwagi, która pozwoli uwierzyć, że nie stanie się nic strasznego, kiedy pokażemy innym prawdziwą twarz. Że świat dopiero wtedy się dla nas zacznie, że dopiero wtedy zacznie się przygoda w ludźmi.

2013-03-11 12:58

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Te ramiona to nie byle co!

Pójdźmy wszyscy do stajenki – i to szybko, póki jeszcze bojownicy pod sztandarami genderyzmu nie wtargnęli tam z nakazem przedefiniowania pojęć, wyrzucenia wszelkich rekwizytów, wskazujących jednoznacznie na rodzaj męski lub żeński, i z ankietą pomagającą prostym pastuszkom w odkryciu swej prawdziwej tożsamości (bo jako ludzie niewykształceni mogą przecież nie zdawać sobie sprawy, jak niszcząca jest dla nich ta cała płeć kulturowa). Po takiej czystce w stajence ostałyby się chyba tylko wołek i osiołek – widzicie, jakie to jednak szczęście, że ubiegłoroczna plotka, mówiąca, że Benedykt XVI wyrzucił zwierzątka z szopki betlejemskiej, okazała się nieprawdziwa?
Ta posępna wizja to był oczywiście żart. Bez obaw! Jestem przekonana, że normalność i zdrowy rozsądek ostatecznie będą górą. Choć prawdą jest też, że im dłużej będziemy bezmyślnie stać i przyglądać się z zakłopotaniem, jak głupota krzykiem i łokciami toruje sobie drogę, tym dłużej przyjdzie nam na zwycięstwo normalności czekać.
Wracając jednak do stajenki – spójrzmy na jakiekolwiek jej przedstawienie: nieważne już nawet czy pędzla wielkiego mistrza, czy z pocztówki. Przeważnie nie za wiele tam rekwizytów, liczba osób i zwierzaków też jest zmienna. Niekiedy nawet autor ogranicza się do namalowania samej Świętej Rodziny i tylko tyle. Lub aż tyle – bo rodzice to akurat wszystko, co takiemu małemu dziecku do szczęścia wystarczy. I okazuje się, że zwykła kartka z życzeniami (choćby nawet kiczowata) może stać się punktem wyjścia do medytacji dla ludzi przekonanych, że dziecko to przede wszystkim wydatki. Tyle osób dziś twierdzi, że nie stać ich na dziecko, ale to oznacza zwykle, że po prostu nie stać ich na zmianę myślenia.
Strzelam teraz, ale chyba się nie pomylę twierdząc, że najwięcej świętych obrazów przedstawia Maryję z Dzieciątkiem. To musi być motyw bardzo poruszający artystów. I w ogóle jest coś w obrazie matki i dziecka, nawet jeśli to współczesna fotografia amatorska. A skoro te obrazki, z których bije ciepło i dobre emocje, tak nas poruszają, to nie ma siły, musi w tym tkwić jakaś głębia.
Niektórzy twierdzą, że aby to zrozumieć, samemu trzeba być rodzicem (w obliczu tak twardej argumentacji strach w ogóle brać się za pisanie o relacjach matka – dziecko). Ale dużo w tym stwierdzeniu przesady. Przecież większość ludzi – poza dziećmi osieroconymi, porzuconymi lub odrzuconymi – od początku zna dotyk, głos, zapach swojej matki. Więcej nawet, relacje te rozwijają się w najlepsze już w życiu płodowym, którego jakość – jak się okazuje – odgrywa całkiem sporą rolę w późniejszym czasie. Uczestniczymy w tym związku od pierwszych chwil swojego istnienia. Potrafimy więc to i owo ogarnąć, prawda?
Tym bardziej, że najwięcej jest tu do ogarnięcia sercem. Od zawsze. Również w niepowtarzalnej historii Maryi i Jezusa. Bóg nic nie ulepszał od momentu, kiedy Maryja powiedziała „tak”, a Duch Święty zstąpił. Dziecko się rozwijało, słuchało głosów, kopało. Później było kołysane, wynoszone na spacer, przytulane. Jezusowi (Bogu-Człowiekowi!) wystarczały ramiona matki – macie pojęcie? Czuł się w nich dobrze i bezpiecznie. Ale, bo też ramiona matki to nie byle co! Pewna lekarka opowiadała w wywiadzie o dwóch szpitalach w Zimbabwe, jeden był dla pacjentów z kasą, drugi dla biedoty. W obu na świat przychodziły wcześniaki. W „lepszym” szpitalu dzieci wkładano do inkubatorów i zapewniano im fachową opiekę. W tym biedniejszym nie było takiego sprzętu, więc dzieci po prostu intubowano i kładziono matkom w ramiona, personel nic więcej nie mógł zrobić. I co? Okazało się, że większość dzieci z drugiego szpitala przeżyła, były też zdrowsze niż te z inkubatorów. Wnioski nasuwają się same. Swoją drogą, czy to nie zachwycające, jak Pan Bóg zatroszczył się o ludzkość?
I już tak zupełnie na koniec – człowiek instynktownie pragnie normalności. Miłości, ciepła i poczucia bezpieczeństwa. Nie trzeba nic w tym zmieniać. Tylko poddać się Boskiemu planowi. Wzorem może być Maryja. Ale też każda inna dobra matka.

CZYTAJ DALEJ

„Napełnił naczynie wodą i zaczął umywać uczniom nogi” (J 13, 5)

Niedziela warszawska 15/2004

[ TEMATY ]

Wielki Tydzień

pl.wikipedia.org

Mistrz Księgi Domowej, "Chrystus myjący nogi apostołom", 1475

Mistrz Księgi Domowej,

1. Wszelkie „umywanie”, „obmywanie się” lub kogoś albo czegoś kojarzy się ściśle z faktem istnienia jakiegoś brudu. Umywanie to akcja mająca na celu właśnie uwolnienie się od tego brudu. I jak o brudzie można mówić w znaczeniu dosłownym i przenośnym, taki też sens posiada czynność obmywania; jest to oczyszczanie się z fizycznego brudu albo akcja symboliczna powodująca uwolnienie się od moralnego zbrukania. To ten ostatni rodzaj obmycia ma na myśli Psalmista, kiedy woła: „Obmyj mnie całego z nieprawości moich i oczyść ze wszystkich moich grzechów …obmyj mnie a stanę się bielszy od śniegu” (Ps 51, 4-9). Wszelkie „bycie brudnym” sprowadza na nas złe, nieprzyjemne samopoczucie, uwolnienie się zaś od owego brudu przez obmycie przynosi wyraźną ulgę.
Biblia mówi wiele razy o obydwu rodzajach zarówno brudu jak i obmycia, czyli oczyszczenia. W rozważaniach niniejszych zajmiemy się obmyciami z brudu w znaczeniu moralnym.

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas w Sosnowcu przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża

2024-03-28 23:35

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

- Kościelne postępowanie w bulwersującej sprawie sprzed miesięcy dobiega końca - powiedział abp Adrian Galbas SAC, administrator apostolski diecezji sosnowieckiej sede vacante. W czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej, którą odprawił w sosnowieckiej bazylice katedralnej, przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża.

- Po podjęciu ostatecznych decyzji, zostanie o nich poinformowana opinia publiczna. Także w sprawie, która w ostatnich dniach spowodowała, że diecezja sosnowiecka znalazła się na czołówkach gazet, jestem zdeterminowany, by wszystko wyjaśnić i adekwatnie zareagować. Proszę przyjąć moje zapewnienie, że nic w tej, jak i w żadnej innej gorszącej sprawie, nie jest i nie będzie zbagatelizowane - powiedział.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję