Reklama

Niedziela Legnicka

Adopcja Serca

Niedziela legnicka 21/2013, str. 6-7

[ TEMATY ]

misje

adopcja

Archiwum misjonarza

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JOANNA SZUBSTARSKA: - W 2006 r. zainicjował Ojciec projekt Duchowa Adopcja Serca, co to za inicjatywa?

Reklama

O. ZDZISŁAW GRAD: - Nasza inicjatywa opieki nad dziećmi z Madagaskaru ma już swój mały jubileusz, blisko siedem lat. Przyjęliśmy nazwę Misyjnej Adopcji Serca - Missio Misericordiae. Była to odważna próba zrobienia czegoś konkretnego dla potrzebujących dzieci na dalekiej czerwonej wyspie i równocześnie próba włączenia się w misyjną działalność Kościoła. Misja głoszenia Dobrej Nowiny nierozłącznie jest związana z posługą miłości caritas. Nazwa stowarzyszenia mówi wiele za siebie i jednoznacznie określa nasze działanie. Jako inicjator stowarzyszenia odczuwam radość i satysfakcję, że dzięki dobrej woli mieszkańców Grodziska Dolnego i Chałupek Dębniańskich udało się pobudzić i ożywić cały region, otworzyć oczy na misyjny daleki świat. To, że dzieło w ogóle przetrwało, zawdzięczamy ogromnemu wsparciu ks. Jana z parafii z Chałupek, który jest duchowym opiekunem tego dzieła. Projekt się rozwija i nabrał skrzydeł. Kolejny kongres stowarzyszenia w minionym roku w Grodzisku Dolnym, w którym osobiście brałem udział, przebywając na urlopie, na nowo utwierdził mnie i odpowiedzialnych za stowarzyszenie, że warto kontynuować dzieło, bo owoce tej inicjatywy są widoczne zarówno na Madagaskarze, jak i w Polsce. Myślę, że trzeba mówić o tym dwutorowym rozwoju naszego stowarzyszenia. Początkowo - na Madagaskarze. Kilka lat temu rozpoczęliśmy wspieranie pierwszej grupy dzieci malgaskich z diecezji Mananjary na południowo-wschodnim wybrzeżu Madagaskaru, który należy do najbiedniejszych w kraju. Część dzieci pochodziła z miasteczka Mananjary, a część z głębokiego buszu, wiosek i dystryktów, w których pracują misjonarze werbiści. Mam na myśli dystrykt Pangalana, Mahavoky i Vohilava. Niektórym dzieciom nasza pomoc umożliwiła rozpoczęcie kształcenia już od najniższych klas. Dla innych było to wsparcie rodzinnego budżetu, aby dzieci mogły kontynuować naukę. Nasza pomoc nie obejmuje wszystkich wydatków związanych z kształceniem najmłodszych. Towarzyszymy dziecku w jego edukacyjnym rozwoju, ale rodzice też są zobowiązani do partycypacji w tych wydatkach. Po krótkim czasie nasza idea adopcyjna spotkała się z życzliwym odbiorem w innych regionach Polski, także za granicą. Dzięki internetowej stronie www.misje.grodzisko.com wielu zainteresowanych zdobyło informacje i podjęło adopcję konkretnego dziecka. Dziś nasza adopcja obejmuje około tysiąca dzieci z Madagaskaru z diecezji: Mananjary, Antananarivo, Miarinarivo i Ambatondrazaka. Od niedawna mamy także sporą grupę dzieci z Papui-Nowej Gwinei.

- Kto zgłasza się najczęściej do takiej adopcji misyjnej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Nasza inicjatywa zainspirowała innych. Wkrótce obok Missio Misericordiae narodziło się nowe Stowarzyszenie „Człowiek Człowiekowi” z okolic Poznania, które jest z nami związane. Oni również, obok celów charytatywnych w Polsce, podjęli się adopcji kilkudziesięciu dzieci z Madagaskaru, nad którymi sprawuję pieczę. Osoby indywidualne stanowią najliczniejszą grupę rodziców adopcyjnych w naszym stowarzyszeniu. Ale mamy też przypadki, że konkretne grupy związanych ze sobą ludzi podejmują taką pomoc. Mam tu na myśli niektóre szkoły oraz grupy misyjne dzieci czy młodzieży z Polski, a nawet parafie.

- Czy nawiązują się kontakty między osobami i wspólnotami adoptującymi, a konkretnymi dziećmi i szkołami?

Reklama

- Pomoc, jaką ofiarujemy naszym adoptowanym dzieciom, jest najpierw duchowa, a później materialna. Mamy przykłady ogromnej miłości dziecka adoptowanego i rodziny adopcyjnej. Rodzice adopcyjni czują się z dziećmi bardzo związani i traktują nowo przyjęte dziecko, jak nowego członka rodziny. Adopcja dziecka, choćby w wymiarze duchowym, ogromnie otwiera daną osobę czy rodzinę i wnosi namacalne błogosławieństwo. Takich świadectw zebrałem wiele od naszego stowarzyszenia. Zazwyczaj zachęcamy rodziców adopcyjnych do modlitwy, aby rozwojowi dziecka towarzyszyło Boże błogosławieństwo w każdej dziedzinie. Duchowa łączność jest odwzajemniana. Jako odpowiedzialny za adopcję na Madagaskarze, odwiedzam grupy dzieci raz w roku i wówczas organizujemy tzw. święto adopcji, które zakłada wspólną modlitwę dziękczynienia za rodziców adopcyjnych. Przypominamy dzieciom o modlitwie za swoich dobrodziejów. Istnieje realna więź między dziećmi a rodzicami adopcyjnymi. Każdy rodzic ma fotografię konkretnego dziecka. Przynajmniej dwa razy w roku każde dziecko jest zobowiązane do napisania listu do swoich rodziców w Polsce, informując o swoich postępach w nauce. I nie ma znaczenia, że jest on pisany w języku malgaskim czy francuskim. Ten gest wdzięczności i łączności jest wymagany. Chodzi o fakt wychowywania do poczucia wdzięczności. Odnośnie odwiedzin dzieci, to jest to nowa propozycja i jestem na nią otwarty. Każdy, kogo stać na taką podróż, jest mile widziany na Madagaskarze, żeby odwiedzić swoją pociechę na miejscu. Byłoby to piękne spotkanie. Jako stowarzyszenie myślimy nawet o pewnego rodzaju doświadczeniu misyjnym dla młodych, żeby rodzice przyjechali na kilka tygodni lub miesięcy i poznali świat, w którym żyją nasze dzieci. Jak na razie tylko trzy osoby z Grodziska, będące członkami stowarzyszenia, odwiedziły Madagaskar, i oczywiście, dzieci przygotowały dla nich wspaniałe przyjęcie w miasteczku Mananjary.

- Jakie są efekty akcji adopcyjnej? Czy można mówić o owocach akcji także w wymiarze duchowym?

- Nasza działalność adopcyjna obejmuje głównie najmłodsze dzieci, aż do zdobycia matury. Dzisiaj, gdyby rodzice adopcyjni zobaczyli nasze dzieci, to byliby bardzo szczęśliwi, widząc jak urosły po kilku latach, jak się zmieniły, a co najważniejsze - ukończyły szkołę. Matura jest na Madagaskarze wielkim sukcesem. Jeśli rodzice na miejscu są gotowi, to i nasze stowarzyszenie jest gotowe towarzyszyć dziecku, aż do pełnoletności. Mamy wiele dzieci po maturze - to nasz sukces i duma. Zwykle nie podejmujemy się adopcji studentów, z małymi wyjątkami. Zależy to od konkretnego dobrodzieja, czy jest w stanie ofiarować większą kwotę miesięcznie. Dla naszych dzieci taka kwota wynosi minimalnie dwadzieścia złotych miesięcznie. Dla studentów wynosi to od stu złotych w górę. Jeśli będą chętni, to potrzebujących jest wielu. Jak na razie tylko jedna rodzina objęła adopcją dziewczynę, która uczy się pielęgniarstwa. W Antananarivo, gdzie pracuję w parafii, mam pod adopcyjną opieką osiemdziesięcioro dzieci. Od czterech lat widzę, jak te dzieci się zmieniają, jak kwitną. Po pierwsze nie ograniczam się tutaj na miejscu jedynie do szkolnej pomocy. Biedne dzieci z tej dzielnicy, kiedy przygotowują się do sakramentów, są wspomagane przez nas - przy okazji I Komunii św., chrztu św. czy bierzmowania. Pomagamy w zorganizowaniu małego święta, w zakupie stroju, czasami nawet sami aranżujemy dodatkowe spotkania katechetyczne. Widzę, jak ten kontakt dzieci ze mną, z misją, wnosi nową jakość w ich życie, nie tylko intelektualną, ale i duchową. Nasze dzieci są ministrantami i ministrantkami, włączają się także do różnych grup pastoralnych. Inna forma naszej adopcji to wspomaganie rodzinnych powołań do życia zakonnego czy kapłańskiego. Jest to raczej pomoc sporadyczna, ale wspominam o niej, bowiem dzięki naszej pomocy kilkoro dziewcząt i chłopców mogło podjąć się tej drogi życiowej. Mamy już pierwsze nowicjuszki i kleryków malgaskich. Tutaj, na Madagaskarze, nie działam sam. Pomaga mi grupa dorosłych, którzy chętnie podejmują się tej działalności. Ich praca jest pracą wychowawczą. Dzieci podzielone są na grupy i konkretny wychowawca czuwa nad postępem dziecka, informuje nas o problemach konkretnej rodziny. Każde dziecko gromadzi się w swojej grupie. Widać to szczególnie przy okazji naszych corocznych spotkań oraz konkursów pieśni i tańca malgaskiego, tzw. kilalao. To też ważne elementy jednoczące i umacniające dzieci - tzn. udział w zgromadzeniach społecznych. Moimi współpracownikami są trzy siostry misyjne oraz około dziesięciu osób świeckich. To dzięki ich pośrednictwu docieram do najbardziej potrzebujących dzieci serca. Pragnę podziękować wszystkim dobrodziejom, rodzicom adopcyjnym za dar serca okazany naszym malgaskim i nowogwinejskim dzieciom. Serce okazane powraca do nas, choćby po latach. Bóg zapłać!

* * *

O. Zdzisław Grad
werbista, od lat pracuje jako misjonarz na Madagaskarze. Jest autorem audycji misyjnych dla Radia Watykańskiego, także współautorem dwóch filmów o misjach na Madagaskarze. Prowadzi także internetową stronę misyjną

Więcej informacji na ten temat: www.grad.svd-mad.org/index.php

2013-05-21 15:29

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czad czeka na misjonarzy

[ TEMATY ]

misje

pomoc

Archiwum

W Czadzie potrzeba kapłanów, sióstr zakonnych i świeckich wolontariuszy – apeluje biskup tarnowski Andrzej Jeż, który niedawno był w tym kraju.

– Pomoc personalna jest bardzo ważna. Każdą liczbę misjonarzy przyjęliby księża biskupi z tego kraju. Ważą się teraz losy czy będzie to kraj katolicki, czy muzułmański. Jest przewaga muzułmanów, oni tam działają od lat. Kościół katolicki nie ma infrastruktury. W stolicy to są to zazwyczaj wiaty, pod którymi się odprawia Eucharystię – mówił bp Andrzej Jeż.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Dom misjonarek stał się domem dla uchodźców z Ukrainy

2025-10-02 18:49

[ TEMATY ]

uchodźcy

Ukraina

Holandia

siostry misjonarki

Vatican Media

Siostry Najdroższej Krwi dały nadzieję uchodźcom z Ukrainy

Siostry Najdroższej Krwi dały nadzieję uchodźcom z Ukrainy

W czasie, gdy Europa doświadcza spadku powołań, Siostry Najdroższej Krwi w holenderskim Aarle-Rixtel oferują schronienie uciekającym przed wojną, przemieniając zabytkowy klasztor w dom nadziei.

W Aarle-Rixtel, w Holandii, wiekowy zamek, który niegdyś gościł setki sióstr Misjonarek Najdroższej Krwi, dziś daje dach nad głową rodzinom uciekającym przed okropnościami wojny. Miejsce, które dawniej było Domem Macierzystym rozbrzmiewającym modlitwą i hymnami, stało się sanktuarium dla uchodźców szukających bezpieczeństwa i nadziei.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję