Wydaje się dziś rzeczą trudną mówić o patriotyzmie nie popadając w patos albo w cynizm. Zaskakujące jest bowiem, jak skrajne uczucia budzi to słowo, zwłaszcza wśród młodych. Jedni w przypływie młodzieńczego idealizmu gotowi są bronić go do ostatniej kropli krwi. U innych samo jego brzmienie wywołuje na twarzy uśmiech ironii. Dlaczego? Dlatego, że wielu z nas miłość do Ojczyzny kojarzy się głównie z celebrowaniem rocznic, czczeniem bohaterów i obnoszeniem rozmaitych symboli narodowych. A, no i oczywiście nerwowym zaciskaniem kciuków, kiedy na boisko wychodzi polska reprezentacja...
- Żyję w kraju, w którym nie ma dla mnie żadnych perspektyw. Studia niewiele znaczą, praca nie rozwija. Nic mnie tu nie trzyma. No, może tylko mój... pies - powiedział niedawno jeden z moich znajomych studentów. - Cała ta bogoojczyźniana gadka to jedna wielka ściema. Jak dla mnie, tu może być nawet RPA, byle było co wszamać. I żeby jeszcze ktoś doceniał to, co robię - wspomniał inny. - Mama mi mówi, że jestem zakichanym kosmopolitą. A mnie naprawdę wszystko jedno...
Te głosy, choć gorzkie i pełne frustracji, nie powinny budzić oburzenia. Są tylko reakcją na otaczającą rzeczywistość, często pełną fałszu i pustosłowia. Młodzi, lepiej niż ktokolwiek inny, widzą jak tym, którym słowo „Ojczyzna” nie schodzi prawie z ust, zdarza się pogrążać ją przez nieuczciwość, korupcję i interesowność. Ale wielu z nich intuicyjnie i podświadomie rozumie, że patriotyzm ma niewiele wspólnego z zapalaniem zniczy i powtarzaniem pustych frazesów. I doskonale realizuje go w swojej codzienności.
Wśród moich znajomych są osoby zaangażowane mocno w sprawy lokalne. Streetworkerzy, wolontariusze, animatorzy kultury. Pracują z dziećmi z ubogich dzielnic, wspierają swoją pomocą świetlice środowiskowe, organizują zajęcia dodatkowe, korepetycje i warsztaty. Swój wolny czas poświęcają na wyciąganie młodszych kolegów z ich patologicznych środowisk. Chcą dać im szansę na rozwój i normalne życie. Naprawianie świata zaczynają od własnego podwórka...
Są też tacy, którzy poświęcają czas na pielęgnowanie pamięci o przeszłości i w ten sposób oddają Ojczyźnie to, co słuszne. Jednak robią to nie tylko od święta, przy okazji ważnych rocznic, ale przez codzienną pracę. Znakomici młodzi historycy. Pasjonaci, którzy pojmują historię nie jako chaotyczny zbiór faktów, dat i nazwisk, ale jako opowieść o nas wszystkich. Jeden z moich kolegów jeszcze w liceum był na przykład chodzącą encyklopedią wiedzy o Powstaniu Warszawskim. Nie tylko sporo na ten temat czytał, ale uczestniczył również w pracach grupy rekonstrukcyjnej, brał udział w inscenizacjach, spotkaniach ze świadkami... O historii Polski wiedział wiele i widziałam, jak to przekłada na swoje życiowe wybory, na poglądy.
Ważną rolę odgrywają ci młodzi, którzy są jakby „ambasadorami” Polski na zewnątrz. Podróżując, uczestnicząc w wymianach międzynarodowych, czasem emigrując, stają się dla obcokrajowców żywą reklamą naszego kraju. Sposób, w jaki o nim mówią, ich stosunek do tradycji, zwyczajów, języka polskiego - to nasza wizytówka. Najważniejsza jest jednak kultura osobista i sposób bycia. To od nich w dużej mierze zależy, czy słowo „Polska” będzie budziło u innych szacunek i pozytywne odczucia.
Codzienność dostarcza wielu okazji, by zweryfikować swój patriotyzm. Zadaj sobie pytanie, co ty sam możesz w tej sprawie zrobić. Rozejrzyj się najpierw wokół siebie i sprawdź, jakie są problemy środowiska, w którym żyjesz. Może ktoś, kto jest bardzo blisko, potrzebuje akurat twojej pomocy. Możesz zapisać się do organizacji młodzieżowej lub zostać wolontariuszem jakiejś fundacji. Wybór środków zależy od ciebie. Warto też zrobić sobie rachunek sumienia z wiedzy na temat historii własnego kraju czy chociażby miasta. Człowiekiem, który sporo wie, trudniej jest manipulować. A świadomość własnej przeszłości jest jednym z gwarantów dobrych wyborów. I na koniec - staraj się być po prostu dobrym człowiekiem. Czasem to wystarczy.
Zaczęli rok temu. Postanowili sprawdzić, czy mężczyźni w ogóle na coś takiego pójdą. Bez promocji w projekcie uczestniczy dziś 1000 facetów. Codziennie się formują stawiając małe kroki do wielkiego celu. Do świętości. Taki właśnie jest cel DROGI ODWAŻNYCH
W swojej ostatniej adhortacji „Gaudete et exsultate” papież Franciszek ogłasza dobrą nowinę całemu Kościołowi i każdemu z jego członków z osobna: świętość jest dla ciebie! Mężczyzna odruchowo zapyta: jak mam do niej dążyć? Droga Odważnych jest odpowiedzią na to pytanie, o ile wejdzie się na tę drogę w stu procentach. Skąd to wiem? Ze świadectw uczestników.
Szósta niedziela Wielkiego Postu nazywana jest Niedzielą Palmową,
czyli Męki Pańskiej, i rozpoczyna obchody Wielkiego Tygodnia.
W ciągu
wieków otrzymywała różne określenia: Dominica in palmis, Hebdomada
VI die Dominica, Dominica indulgentiae, Dominica Hosanna, Mała Pascha,
Dominica in autentica. Niemniej, była zawsze niedzielą przygotowującą
do Paschy Pana. Liturgia Kościoła wspomina tego dnia uroczysty wjazd
Pana Jezusa do Jerozolimy, o którym mówią wszyscy czterej Ewangeliści (
por. Mt 21, 1-10; Mk 11, 1-11; Łk 19, 29-40; J 12, 12-19), a także
rozważa Jego Mękę.
To właśnie w Niedzielę Palmową ma miejsce obrzęd poświęcenia
palm i uroczysta procesja do kościoła. Zwyczaj święcenia palm pojawił
się ok. VII w. na terenach dzisiejszej Francji. Z kolei procesja
wzięła swój początek z Ziemi Świętej. To właśnie Kościół w Jerozolimie
starał się jak najdokładniej "powtarzać" wydarzenia z życia Pana
Jezusa. W IV w. istniała już procesja z Betanii do Jerozolimy, co
poświadcza Egeria. Według jej wspomnień patriarcha wsiadał na oślicę
i wjeżdżał do Świętego Miasta, zaś zgromadzeni wierni, witając go
w radości i w uniesieniu, ścielili przed nim swoje płaszcze i palmy.
Następnie wszyscy udawali się do bazyliki Anastasis (Zmartwychwstania),
gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Owa procesja rozpowszechniła
się w całym Kościele mniej więcej do XI w. W Rzymie szósta niedziela
Przygotowania Paschalnego była początkowo wyłącznie Niedzielą Męki
Pańskiej, kiedy to uroczyście śpiewano Pasję. Dopiero w IX w. do
liturgii rzymskiej wszedł jerozolimski zwyczaj procesji upamiętniającej
wjazd Pana Jezusa do Jerusalem. Obie tradycje szybko się połączyły,
dając liturgii Niedzieli Palmowej podwójny charakter (wjazd i Męka)
. Przy czym, w różnych Kościołach lokalnych owe procesje przyjmowały
rozmaite formy: biskup szedł piechotą lub jechał na osiołku, niesiono
ozdobiony palmami krzyż, księgę Ewangelii, a nawet i Najświętszy
Sakrament. Pierwszą udokumentowaną wzmiankę o procesji w Niedzielę
Palmową przekazuje nam Teodulf z Orleanu (+ 821). Niektóre też przekazy
zaświadczają, że tego dnia biskupom przysługiwało prawo uwalniania
więźniów (czyżby nawiązanie do gestu Piłata?).
Dzisiaj odnowiona liturgia zaleca, aby wierni w Niedzielę
Męki Pańskiej zgromadzili się przed kościołem (zaleca, nie nakazuje),
gdzie powinno odbyć się poświęcenie palm, odczytanie perykopy ewangelicznej
o wjeździe Pana Jezusa do Jerozolimy i uroczysta procesja do kościoła.
Podczas każdej Mszy św., zgodnie z wielowiekową tradycją czyta się
opis Męki Pańskiej (według relacji Mateusza, Marka lub Łukasza -
Ewangelię św. Jana odczytuje się w Wielki Piątek). W Polsce istniał
kiedyś zwyczaj, że kapłan idący na czele procesji trzykrotnie pukał
do zamkniętych drzwi kościoła, aż mu otworzono. Miało to symbolizować,
iż Męka Zbawiciela na krzyżu otwarła nam bramy nieba. Inne źródła
przekazują, że celebrans uderzał poświęconą palmą leżący na ziemi
w kościele krzyż, po czym unosił go do góry i śpiewał: "Witaj krzyżu,
nadziejo nasza!".
Niegdyś Niedzielę Palmową na naszych ziemiach nazywano
Kwietnią. W Krakowie (od XVI w.) urządzano uroczystą centralną procesję
do kościoła Mariackiego z figurką Pana Jezusa przymocowaną do osiołka.
Oto jak wspomina to Mikołaj Rey: "W Kwietnią kto bagniątka (bazi)
nie połknął, a będowego (dębowego) Chrystusa do miasta nie doprowadził,
to już dusznego zbawienia nie otrzymał (...). Uderzano się także
gałązkami palmowymi (wierzbowymi), by rozkwitająca, pulsująca życiem
wiosny witka udzieliła mocy, siły i nowej młodości". Zresztą do dnia
dzisiejszego najlepszym lekarstwem na wszelkie choroby gardła według
naszych dziadków jest właśnie bazia z poświęconej palmy, którą należy
połknąć. Owe poświęcone palmy zanoszą dziś wierni do domów i zawieszają
najczęściej pod krzyżem. Ma to z jednej strony przypominać zwycięstwo
Chrystusa, a z drugiej wypraszać Boże błogosławieństwo dla domowników.
Popiół zaś z tych palm w następnym roku zostanie poświęcony i użyty
w obrzędzie Środy Popielcowej.
Niedziela Palmowa, czyli Męki Pańskiej, wprowadza nas
coraz bardziej w nastrój Świąt Paschalnych. Kościół zachęca, aby
nie ograniczać się tylko do radosnego wymachiwania palmami i krzyku: "
Hosanna Synowi Dawidowemu!", ale wskazuje drogę jeszcze dalszą -
ku Wieczernikowi, gdzie "chleb z nieba zstąpił". Potem wprowadza
w ciemny ogród Getsemani, pozwala odczuć dramat Jezusa uwięzionego
i opuszczonego, daje zasmakować Jego cierpienie w pretorium Piłata
i odrzucenie przez człowieka. Wreszcie zachęca, aby pójść dalej,
aż na sam szczyt Golgoty i wytrwać do końca. Chrześcijanin nie może
obojętnie przejść wobec wiszącego na krzyżu Chrystusa, musi zostać
do końca, aż się wszystko wypełni... Musi potem pomóc zdjąć Go z
krzyża i mieć odwagę spojrzeć w oczy Matce trzymającej na rękach
ciało Syna, by na końcu wreszcie zatoczyć ciężki kamień na Grób.
A potem już tylko pozostaje mu czekać na tę Wielką Noc... To właśnie
daje nam Wielki Tydzień, rozpoczynający się Niedzielą Palmową. Wejdźmy
zatem uczciwie w Misterium naszego Pana Jezusa Chrystusa...
Co najmniej 34 osoby zginęły, a 117 zostało rannych w Niedzielę Palmową w rosyjskim ataku rakietowym na Sumy na północnym wschodzie Ukrainy. Wojska rosyjskie zaatakowały centrum miasta dwoma rakietami balistycznymi z głowicami kasetowymi. Uderzenie potępili przywódcy m.in. Polski, Unii Europejskiej, Francji, W. Brytanii, Niemiec i Włoch.
Pociski spadły na centrum miasta około godz. 10.15 (godz. 9.15 w Polsce), gdy ludzie m.in. wracali bądź udawali się do cerkwi z okazji Niedzieli Palmowej lub spacerowali po bulwarze w centralnej części miasta.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.