Uroczystość Wszystkich Świętych kojarzy się nam głównie ze smutkiem. Nawiedzamy groby bliskich zmarłych, stając nad ich mogiłami myślimy o śmierci, przemijaniu. Nostalgii sprzyja dodatkowo smutna, jesienna pogoda. Tymczasem uroczystość Wszystkich Świętych powinna być dniem radosnym. Kościół w tym dniu raduje się niezliczoną rzeszą świętych, którzy oddają Bogu cześć w niebie. I to nie tylko tych świętych, którym Kościół nadał ten piękny tytuł. Ale WSZYSTKICH świętych czyli również tej rzeszy ludzi, którzy są w niebie, choć nie zostali przez Kościół oficjalnie ogłoszenia jako święci. W tym dniu wielu z nas usłyszy z ambony, iż każdy z nas jest powołany do bycia świętym. Z pewnością wiele osób, słysząc takie słowa, pomyśli: „Ja świętym? To niemożliwe. Przecież moje życie daleko odbiega od postawy wielkich świętych. Nie jestem przecież Matką Teresą, która poświęciła całe życie pomocy chorym. Nie potrafiłbym zostawić wszystkiego i żyć w ubóstwie niczym św. Franciszek z Asyżu. Nie jestem Janem Pawłem II, ks. Jerzym Popiełuszką czy Ojcem Pio. To dla mnie za wysoko ustawiona poprzeczka. Świętość to nie dla mnie”. Skąd się bierze takie myślenie? Dlaczego rozumiemy świętość jako przywilej zarezerwowany dla garstki wybranych? Tak bowiem postrzegano ją na przestrzeni wieków.
Reklama
Wraz z pojawieniem się chrześcijaństwa pojawili się pierwsi święci, za których uważano przede wszystkim męczenników ludzi, którzy nie wyparli się wiary nawet w obliczu tortur i śmierci. Św. Szczepan został ukamienowany, św. Gerwazego zatłuczono ołowianymi prętami, św. Bartłomieja obdarto ze skóry i ukrzyżowano, św. Agata zmarła na rozżarzonym węglu zaś św. Wawrzyńca usmażono na rozgrzanych do czerwoności kratach. To tylko niektóre przykłady okrutnych męczeńskich śmierci. Czasem śmierć męczeńska ponosiły osoby nawrócone na chrześcijaństwo, lecz nie przyjęły jeszcze chrztu. Dlatego też męczeństwo nazywano chrztem krwi i stawiano go na równi z normalnym chrztem (wywoływało te same skutki). Męczenników czczono jako świętych (nie było oficjalnych kanonizacji). Nad ich grobami wznoszono kościoły, uroczyście obchodzono rocznice ich śmierci. W 313 r. Cesarz Konstantyn Wielki ogłosił tzw. edykt mediolański, który wprowadził wolność religijną i ustanowił chrześcijaństwo oficjalną religią Cesarstwa Rzymskiego. Tym samym zakończył się okres prześladowań i męczenników. W związku z tym od IV wieku świętości nadano nowe cechy. Istotę świętości postrzegano w coraz bardziej surowych praktykach ascetycznych postach, biczowaniu, ucieczce od świata aż po dobrowolne zamurowanie żywcem (np. św. Dorota). Ponadto od X wieku (pod wpływem mistyki) świętego postrzegano jako kogoś, kto ucieka od świata, spędzając resztę życia w klasztorze, gdzie żyje w umartwieniu i postach. Postać świętego przedstawiano jako smutną, ponurą, bez żadnego uśmiechu. Święty był kimś odległym, takim trochę nadczłowiekiem. Ponadto dystans dzielący świętego od „normalnego człowieka” podkreślały hagiografie (biografie świętych), których autorzy wzmiankowali o wielu fikcyjnych wydarzeniach, które nie miały nigdy miejsca po to, aby dodać świętemu splendoru. Żywoty świętych były celowe przesłodzone. Jako przykład można podać chociażby fragment biografii św. Mikołaja, gdzie czytamy: „Uświęcony jeszcze w łonie swej matki, już jako niemowlę okazał się wyznawcą Trójjedynego Boga, czym zadziwił współczesnych. Czynił cuda zanim zaczął ssać mleko z piersi matki; był postnikiem jeszcze zanim zaczął przyjmować pokarm. Po narodzeniu, gdy zanurzono niemowlę w wodzie Chrztu Świętego, Mikołaj stał przez trzy godziny na własnych nogach, przez nikogo nie podtrzymywany, oddając w ten sposób cześć Przenajświętszej Trójcy, której wielkim głosicielem i wielbicielem był przez całe swoje życie. Zapowiedzią jego przyszłego życia jako cudotwórcy był już sposób jego karmienia: Mikołaj ssał tylko prawą pierś swojej matki, tak jakby chciał zaświadczyć, że chce stać tylko po prawej stronie Boga-Sędziego, razem ze sprawiedliwymi. Jako poszczący asceta objawił się już w niemowlęctwie, ponieważ w środy i piątki ssał mleko z prawej piersi swej matki tylko jeden raz, i to w czasie wieczornym, gdy rodzice skończyli wspólne modlitwy. Ojciec i matka dziwili się patrząc na swoje dziecko i przepowiadali mu twardy i ascetyczny sposób życia. I rzeczywiście, św. Mikołaj, przywykłszy już od niemowlęcych pieluszek do takiego srogiego sposobu życia, do końca życia pościł we wszystkie środy i piątki”. Takie biografie powodowały, że zwykły człowiek czuł się bardzo dalekim od takiego ideału. Jaki był tego efekt? Świętość była dla zwykłego człowieka czym zupełnie nieosiągalnym.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zmiana myślenia na temat świętości przyszła dopiero w XX wieku, po Soborze Watykańskim II. W jednym z dokumentów czytamy: „Wszyscy chrześcijanie, jakiegokolwiek stanu i zawodu, powołani są do pełni życia chrześcijańskiego”. Sobór stwierdza, że świętość jest jedna, ale różnoraka. W tym duchu kard. Stefan Wyszyński pisał: „Tyle jest możliwości i dróg do Boga, ilu jest ludzi. Bo Bóg ma inną drogę dla każdego człowieka”. Naukę Soboru gorliwie realizował papież Jan Paweł II. W czasie swojego pontyfikatu beatyfikował i kanonizował łącznie 1825 osób, głownie ludzi świeckich. Wśród wyniesionych na ołtarze są przedstawiciele niemal wszystkich kontynentów, narodów, stanów i zawodów. Papież przypominał, że świętość jest zadaniem dla każdego: „Świętość wydaje się celem trudnym, osiągalnym tylko dla ludzi zupełnie wyjątkowych albo dla tych, którzy odrywają się całkowicie od życia i kultury swojej epoki. W rzeczywistości świętość jest darem i zadaniem powierzonym wszystkim członkom Kościoła w każdej epoce. Jest darem i zadaniem dla świeckich tak samo jak dla zakonników i kapłanów”.
Poprzez uroczystość Wszystkich Świętych Kościół przypomina nam o tym, że nie jesteśmy sami. Niezliczona rzesza świętych w niebie wstawia się za nami. Kościół przypomina, że święty to nie tylko ten, który został kanonizowany, ale każdy kto jest w niebie. Wśród nich są może nasi dziadkowie, zmarli rodzice lub osoby które znaliśmy za życia. Kościół przypomina w końcu, iż świętość jest powołaniem każdego z nas. Bł. Matka Teresa z Kalkuty pisała: „Świętość nie jest przywilejem zarezerwowanym dla garstki wybranych, ale jest obowiązkiem każdego chrześcijanina”. Moim i twoim. Natomiast św. Jan Bosko pisał: „Albo będziesz świętym, albo będziesz nikim”.