Reklama

Niedziela Wrocławska

Wydobywani z mroków niepamięci

Niedziela wrocławska 45/2013, str. 4-5

[ TEMATY ]

historia

Barbara Misiewicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

BARBARA MISIEWICZ: – Hieronim Dekutowski „Zapora”, Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, Władysław Borowiec „Żbik”, Henryk Borowy-Borowski „Trzmiel”, Zygfryd Kuliński, Józef Łukaszewicz, Henryk Pawłowski, Wacław Walicki i Ryszard Widelski – to dziewięć ofiar komunistycznego terroru, których szczątki zidentyfikowano podczas ostatnich prac na tzw. Łączce w Warszawie. To historyczna chwila dla naszego narodu...

PROF. KRZYSZTOF SZWAGRZYK: – To był wyjątkowy dzień, udało nam się ogłosić imiona i nazwiska kolejnych ludzi, których stracono w latach 40. i 50. a następnie usiłowano ukryć ich szczątki. To święto dla wszystkich Polaków, którzy interesują się historią naszej ojczyzny. Musimy pamiętać, że przez wiele lat komuniści robili wszystko, by zatrzeć ślady po miejscach pochówku. Najpierw w połowie lat 50. cała „Łączka” i sąsiednie kwatery zostały przysypane warstwą ziemi i gruzu, osiągającego nawet półtora metra wysokości. W latach 80. uznano, że „Łączka” idealnie nadaje się do pochówku osób związanych i zasłużonych dla władzy komunistycznej. W niektórych przypadkach kat położył się na swojej ofierze. Bardzo często podczas prac spotykamy się z tzw. bolszewicką metodą postępowania ze zwłokami. Nie wystarczyło tylko człowieka zabić, należało jeszcze spowodować poprzez zabiegi propagandowe, by bohaterów zohydzić w oczach społeczeństwa, przypisując im np. współpracę z hitlerowcami. Na koniec trzeba było zatrzeć ślady po miejscach pochówku, tak by już nikt nie mógł ich odnaleźć.

– Znamy postaci mjr. „Zapory” i mjr. „Łupaszki”, ale o pozostałych bohaterach wciąż wiemy niewiele...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Wśród tej ostatniej zidentyfikowanej dziewiątki znaleźli się partyzanci, którzy z bronią w ręku do roku 1948 walczyli z systemem komunistycznym, jeden z emisariuszy rządu londyńskiego, oficerowie okręgu wileńskiego AK. Za swoją walkę ponieśli największą ofiarę. Dlatego zasłużyli na naszą wyjątkową pamięć i wdzięczność. Oni podjęli i kontynuowali walkę w warunkach skrajnych, które nie dawały jakiejkolwiek szansy na powodzenie. Trzeba pamiętać, że walczyli i liczyli na wybuch III wojny światowej. Trwali w walce, będąc wierni swoim przekonaniom i przysięgom, które złożyli. Dziś, gdy próbuje nam się wmówić, że brak nam wiary w wyższe wartości, przed oczami powinni nam stanąć właśnie Żołnierze Wyklęci, to o nich powinnyśmy uczyć na lekcjach historii, nawet tych w ograniczonym zakresie. Cieszę się, że informacje medialne o przebiegu identyfikacji obiegły cały kraj, ale także przebiły się za granicę. Niektórzy dziennikarze z państw byłego bloku wschodniego są zaskoczeni, pytają: po co to robicie? dlaczego nie możecie pozostać przy grobach masowych? Wtedy odpowiadamy, że nasi bohaterowie nie walczyli jako bezimienna masa, oni walczyli pod konkretnymi nazwiskami. W naszej polskiej i chrześcijańskiej tradycji prawo do własnego grobu jest czymś oczywistym. Dziś dzięki wielu możliwościom i nowoczesnym technikom powinniśmy dążyć to tego, by szczątki tych osób odnaleźć i zidentyfikować, po to, żeby zbudować pojedyncze mogiły z krzyżami, zdjęciami, imionami i nazwiskami. Jesteśmy im to po prostu winni.

– Skąd takie zainteresowanie Żołnierzami Wyklętymi szczególnie wśród ludzi młodych?

– Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych obchodzony 1 marca staję się wielkim świętem o niesamowitej atmosferze, szczególnie dla małych wspólnot, wyjątkowego znaczenia nabierają inicjatywy lokalne oddające hołd naszym bohaterom. Wpływa na to wiele okoliczności. Przede wszystkim żołnierze ponosili śmierć zadawaną „ręką bratnią”, zabijali ich komuniści, którzy byli Polakami. Robili to z wielką nienawiścią, bardzo często bezcześcili ciała i na koniec miała miejsce masowa państwowa akcja zacierania miejsc pochówku. Młodzież potrzebuje autorytetów, osób które były wierne swoim przekonaniom do końca. Wierzymy, że kolejny, trzeci etap prac na „Łączce” pozwoli nam przywrócić Polsce kolejnych bohaterów.

* * *

Patriotyzm we Wrocławiu

9 XI 2013 (sobota)

9.30 Aula Papieskiego Wydziału Teologicznego
Konferencja: Jak dziś kochać Ojczyznę? Patriotyzm XXI wieku
Prowadzenie konferencji: red. Marek Zając
Przywitanie gości i słowo wprowadzające: abp Józef Kupny, metropolita wrocławski
Wystąpienie gościa honorowego: kard. Henryk Gulbinowicz „Wileńszczyzna – moja mała Ojczyzna”
Wystąpienie programowe: „Patriotyzm XXI wieku” prof. Jadwiga Staniszkis UW
Panel dyskusyjny: „Czy jestem patriotą XXI wieku?” – prof. Jadwiga Staniszkis UW, red. Jacek Karnowski,
Panel dyskusyjny: „Polska – tu jest moje miejsce” Jose Tores, Conrado Moreno, Anna Szarycz – wiceprezydent Wrocławia
Prowadzenie red. Marek Zając
Podsumowanie konferencji: ks. dr Marian Biskup

19.00 – Kościół Świętego Krzyża
Jan Pietrzak – program patriotyczny: „Żeby Polska była Polską”



10 XI 2013 (niedziela)

18.00 – Kościół pw. NMP na Piasku
„Imiona Niepodległości” – poetycko-muzyczna, historyczna impresja Romana Kołakowskiego w 95. rocznicę odzyskania niepodległości przez Rzeczpospolitą Polską.
Udział biorą: Krystyna Kozanecka, Beata Lerach, Ewa Serwa, Paweł Lipnicki, Roman Kołakowski, Leszek Zduń.
Scenariusz i reżyseria: Roman Kołakowski.

Reklama



11 XI 2013 (poniedziałek)

11.00 – Bazylika garnizonowa pw. św. Elżbiety. Msza św. w intencji Ojczyzny z udziałem władz samorządowych i wojska.
Mszy przewodniczy abp Józef Kupny, metropolita wrocławski

19.15 – Katedra św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu
Wykład „Patriotyzm i miłość Ojczyzny. Wczoraj i dziś” – ks. prof. Józef Pater
Koncert patriotyczny pieśni religijnych, patriotycznych, wojskowych i powstańczych z różnych okresów historycznych, sławiących dzieje polskiego oręża i walkę narodu o niepodległość.

2013-11-07 12:54

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Krzyż z Małopolskiej „Solidarności”

Wisiał w naszym pokoju jak w każdym innym. Po prostu był. Nie zastanawiałam się, od kiedy. Traktowałyśmy go jak stały element wyposażenia miejsca pracy. Tylko gdy ktoś z zewnątrz przychodził, zwracał na niego uwagę. - Jak dobrze, że znów jest na ścianie - inicjował rozmowę odwiedzający nas przynajmniej raz w tygodniu pewien Łemko, który usiłował tłumaczyć wszystkim, że Łemkowie to Rusini i z Ukraińcami nie mają nic wspólnego. Ta potrzeba ciągłego przyznawania się niemłodego już mężczyzny do nieznanej nam bliżej narodowości wywoływała w nas, wtedy młodych dziewczynach, skrywany uśmiech. Tragiczną historię bieszczadzkich połonin i jej mieszkańców zrozumiałam wiele lat później, wędrując śladami zarośniętych bujną roślinnością wsi i usytuowanych na wzgórzu ruin cerkwi oraz fragmentów cmentarzy z połamanymi żelaznymi krzyżami na zrujnowanych nagrobkach.
A nasz krzyż był nowiutki, jeszcze pachniał świeżo ściętym drzewem. Szybka, masowa robota zauważalna była przede wszystkim w metalowej postaci Ukrzyżowanego. Widać było, że forma była stara lub prymitywnie wykonana. Odwiedzający nas pan Krzysztof, szef sprzymierzonych związków rzemieślników, o którym wiedziałyśmy, że został wyrzucony z uniwersytetu w 1968 r. i nigdy tam nie wrócił, syn sławnego krakowskiego malarza i - jak sądziłyśmy - na pewno znający się na sztuce, z politowaniem kiwał głową nad jego estetyką. Tylko pan Józef ze sprzymierzonego związku rolników traktował go jak chleb powszedni. Tuż po wejściu do naszego pokoju całował przybite gwoździem stopy Chrystusa, nabożnie się żegnając. Gdy zwoływał nas w grudniu na strajk rolników do Rzeszowa, coraz bardziej nieobecny i roztargniony, jego wzrok skierowany na Ukrzyżowanego mówił więcej niż niejeden apel.

Po 13 grudnia 1981 r. nie myśleliśmy o nim. Trzeba się było ukryć i najlepiej nie mieszkać tam, gdzie było się zameldowanym. SB to zbiurokratyzowana machina. Szukali tam, gdzie mieli zapisane. Najbliższe tygodnie i miesiące poświęciliśmy na odtwarzanie struktur związku i organizowanie podziemnej poligrafii. Ci, których nie aresztowano w nocy 13 grudnia, początkowo się ukrywali, później, wzywani do „białego domku”, albo go opuszczali po przesłuchaniu, albo dzielili los internowanych. Po kilku miesiącach dostaliśmy wezwania do zabrania prywatnych rzeczy z budynku Regionu Małopolskiej „Solidarności” i zostały rozwiązane umowy o pracę.
Wchodziliśmy tam z ciężkim sercem. Powitał nas nieopisany bałagan. Na podłogach walały się sterty papierów i teczek, z pootwieranych szaf i szuflad biurek wystawały pojedyncze dokumenty. W kącie na krześle z tekturowego pudła dawały się zauważyć chaotycznie wrzucone niechlujną ręką małe krzyżyki, przygotowane do przekazania nowo powstającym siedzibom Związku. Wszystko wyglądało tak, jakby przed chwilą skończyła się tu rewizja.
Pozwolono nam zabrać prywatne rzeczy. Spojrzeliśmy po sobie. Tego, co najważniejsze - dokumentacji Związku już nie było. Gdy opuszczaliśmy budynek, ściągnęliśmy ze ścian krzyże, obawiając się, że zostaną zbezczeszczone. Pilnujący nas panowie przyglądali się tym czynnościom w milczeniu, bez jednego komentarza. Pudełko z krzyżami, które stało samotne w kącie pokoju, wynieśliśmy bezpiecznie poza budynek. Opuszczając siedzibę Małopolskiej „Solidarności”, obejrzeliśmy się za siebie, zamykając w ten sposób kawał ważnego okresu życia. Każdy z nas wyjmował z pudełka jeden krzyż i chował go do kieszeni. Po powrocie do domu znajdował dla niego godne miejsce. W następnych latach jeszcze wiele razy zmienialiśmy miejsce zamieszkania, jednak drewniany krzyżyk z Regionu wędrował zawsze z nami. Dziś, po 30 latach, gdy odwiedzam znajomych z tamtego okresu, rozpoznaję go natychmiast.

Taki krzyż jest u Ewy, której ojciec - kapitan Ludowego Wojska Polskiego - w pierwszych dniach stanu wojennego w krakowskim „białym domku” Służby Bezpieczeństwa na zastrzeżonej wojskowej linii rugał wyrodną córkę, by wreszcie dała sobie spokój z tymi wolnościowymi bzdurami i pomyślała, w jakiej sytuacji stawia go wobec przełożonych, a mąż - aresztowany w 1986 r. za druk nielegalnych wydawnictw, po serii przesłuchań na Montelupich nigdy już się nie pozbierał, sama musiała wychowywać troje maleńkich dzieci.
Jest u Agnieszki i Kajtka, którzy wydawali najdłużej ukazujące się pismo podziemnej „Solidarności” Małopolskiej „13”, a w każdą rocznicę „Wujka” jeździli na Śląsk i będą jeździć - jak mówią - dopóki winni zbrodni na górnikach nie zostaną ukarani.
Jest i u Włodka, który po kilkunastu latach emigracji politycznej we Francji wrócił do Polski z rodziną, ale nie może się tu odnaleźć.

Jest u Leny, której mądra przyjaźń towarzyszyła w najtrudniejszych momentach naszej młodej dorosłości, przy narodzinach naszych dzieci, w chorobach, braku domu i tułaczkach po cudzych kątach.
Jest także w moim domu. Przy kolejnych przeprowadzkach był jako pierwszy pakowany do pudeł i jako pierwszego wyjmowaliśmy go z mężem i wieszaliśmy na ścianie. Pewnego dnia córka zapytała, dlaczego właśnie ten krzyż traktuję z taką atencją. Wtedy trudno mi było znaleźć właściwe słowa, aby wyjaśnić to małemu człowiekowi. Dziś, gdy spoglądam na krzyż, widzę młodych z tamtych lat - dumnych, odważnych, pełnych nadziei, wrażliwości, pomysłów, wiary, która góry przenosi, i rozumiem pełnię chrześcijańskiej symboliki.

CZYTAJ DALEJ

Projekt zmian kodeksu karnego: zakazana dyskryminacja m.in. ze względu na tożsamość płciową i orientację seksualną

2024-03-27 20:19

[ TEMATY ]

prawo

Adobe Stock

Na stronach RCL opublikowano projekt ministerstwa sprawiedliwości nowelizacji Kodeksu karnego, który zakłada rozszerzenia katalogu przesłanek zakazanej dyskryminacji o kwestie płci, tożsamości płciowej, wieku, niepełnosprawności oraz orientacji seksualnej.

Na stronach rządowego Centrum Legislacji opublikowany został projekt ustawy o zmianie ustawy – Kodeks karny, który - jak zapowiada ministerstwo sprawiedliwości - ma wzmocnić ochronę przed przestępczymi zachowaniami motywowanymi przesłankami dyskryminacyjnymi ze względu na niepełnosprawność, wiek, płeć, orientację seksualną i tożsamość płciową.

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję