WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: Ukazała się następna książka Dana Browna „Inferno” („Piekło”), która, tak jak poprzednie powieści, jest kolejnym atakiem na Kościół katolicki…
PROF. MASSIMO INTROVIGNE: To prawda. Uczucie antypatii do „Watykanu”, tzn. do Kościoła katolickiego, jest tym, co łączy wszystkie powieści Dana Browna. W „Aniołach i demonach” pierwszej książce z całej serii dowiadujemy się, że Kościół od wieków jest wrogiem nauki. Natomiast w „Kodzie Leonarda da Vinci” najbardziej znanej powieści Browna autor stara się podważyć najważniejsze fundamenty chrześcijaństwa, insynuując, że Jezus miał żonę, Marię Magdalenę, nie uważał się za Boga i nie miał zamiaru zakładać Kościoła.
„Zaginiony symbol”, kolejna powieść, o której rozmawialiśmy ostatnim razem („Niedziela” nr 3/2010), jest krytyką Kościoła, a zarazem propagandą masonerii…
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W tej książce pisarz ukazuje masonerię tradycyjną rywalkę Kościoła jako organizację bardzo sympatyczną, oświeconą, sprzyjającą postępowi. Dlatego to nie przypadek, że tym razem Brown chciał zaprezentować powieść „Inferno” w Freemasons’ Hall w Londynie głównej siedzibie światowej masonerii, wyrażając uczucia podziwu i przywiązania do tej organizacji.
Reklama
Czym zajmuje się Brown w swej nowej powieści?
Aby ukazać antychrześcijańską ideologię powieści, muszę coś powiedzieć na temat wątku książki. Jej bohaterem tak jak i poprzednich trzech książek jest Robert Langdon, profesor historii i znawca symbologii Uniwersytetu Harvardzkiego, który jest rzecznikiem idei samego Dana Browna. Tym razem Langdon na początku powieści widzimy go w szpitalu we Florencji, bo stracił pamięć podejmuje pośpieszne działania, aby nie dopuścić do wybuchu światowej epidemii, którą chciał sprowokować szwajcarski naukowiec Bertrand Zobrist. Naukowiec ten który następnie popełnił samobójstwo to słynny biochemik należący do radykalnego skrzydła transhumanizmu.
Co to jest „transhumanizm”?
Reklama
To ruch rzeczywiście istniejący jego założycielem jest biolog Julian Huxley (1887-1975), którego celem jest fizyczne i intelektualne „ulepszenie” człowieka za pomocą inżynierii genetycznej stosowanej bez żadnych ograniczeń. Zobrist dochodzi do przekonania, że nie będzie mógł osiągnąć celów transhumanizmu, ponieważ potrzeba na to dużo czasu, a wcześniej ludzkości grozi zagłada spowodowana przeludnieniem. Jak wyjaśnia Langdonowi inny naukowiec „koniec rodzaju ludzkiego już się zbliża, a nie będzie on spowodowany ogniem i siarką apokalipsą czy wojną nuklearną (…). Totalna zapaść nastąpi w wyniku przeludnienia ziemi świadczy o tym rachunek matematyczny”.
Stwierdzenia te odzwierciedlają katastroficzne przewidywania Klubu Rzymskiego sprzed 40 lat, który zapowiadał grożącą ludzkości „bombę demograficzną”...
Ale dla Zobrista zagrożenie katastrofalnym przeludnieniem było czymś realnym, dlatego wymyślił drastyczne rozwiązanie ukrył w wodzie w bardzo uczęszczanym miejscu rozpuszczający się woreczek zawierający wirus, który w krótkim czasie miałby rozprzestrzenić się na świecie i w ten radykalny sposób zostałby rozwiązany problem przeludnienia. Langdon wkracza do akcji kilka dni przed datą otwarcia się woreczka. Pomaga mu piękna kobieta w każdej powieści pojawia się przy nim jakaś kobieca postać w której się zakochuje. Zaczyna więc szukać śmiercionośnego woreczka przede wszystkim udaje mu się rozszyfrować ślady pozostawione przez samego Zobrista, wielkiego miłośnika „Piekła” pióra Dantego Alighieri (1265-1321), które są związane z „Boską Komedią”, z malarzem i historykiem sztuki renesansowej Giorgiem Vasarim (1511-74) oraz z przebiegłym i kontrowersyjnym dożą weneckim Enrico Dandolem (1107-1205), a które prowadzą go do Florencji, Wenecji i Istambułu. Nie wiadomo dlaczego Zobrist jeżeli chciał, by woreczek nie był odnaleziony zostawił znaki, które ekspert symbologii mógł względnie łatwo rozszyfrować.
Reklama
Czy Langdonowi uda się znaleźć woreczek?
Brown opowiada o zapierających dech pogoniach, gdyż oprócz Langdona woreczka szukają agenci Światowej Organizacji Zdrowia, koordynowani przez kobietę, dr Sinskey, najemnicy prywatnej organizacji „Consortium” oraz transhumaniści uczniowie Zobrista, którzy chcą być pewni, że po samobójczej śmierci mistrza jego projekt zostanie zrealizowany. Po raz pierwszy jednak działania Langdona kończą się fiaskiem co prawda udaje mu się odkryć miejsce, gdzie woreczek był schowany, ale jest on już otwarty, a jego zawartość wirus zaraził prawie wszystkich mieszkańców Ziemi. Okazuje się jednak, że wirus nie jest śmiertelny, ale powoduje niepłodność. Niektórzy ludzie są jednak odporni na jego działanie, dlatego tylko 1/3 ludzkości zostaje poddana temu przymusowemu ubezpłodnieniu.
Jakie jest ideologiczne przesłanie tej powieści?
Langdon i dr Sinskey uważają, że Zobrist uciekał się do dyskusyjnych, a nawet kryminalnych metod, ale cele jego działalności były słuszne. Dlatego nie należy szukać żadnego „zabezpieczenia” przeciwko wirusowi. Jednym słowem przesłanie powieści jest następujące: walka wszelkimi metodami z domniemanym przeludnieniem ludzkości jest rzeczą słuszną.
To jest przesłanie tych wpływowych środowisk politycznych i ideologicznych, które uważają człowieka za „raka planety Ziemi”…
Reklama
To prawda. Poza tym na końcu powieści Langdon snuje rozważania nt. grzechu. Grzech istnieje, ale nie chodzi o to, o czym mówi Kościół katolicki prawdziwym grzechem jest negowanie „globalnej pandemii”, co sprawia, że nie myślimy o „bombie zegarowej”, jaką jest przeludnienie, które zniszczy ludzkość. „Grzech” ten odwraca uwagę ludzi od najważniejszego problemu, kierując ją na mniej ważne sprawy. Oczywiście, głównym odpowiedzialnym za ten powszechny „grzech” jest Kościół katolicki, który przeciwstawia się masowym sterylizacjom wirus Zobrista jest metaforą sterylizacji ludności i rozprowadzaniu środków antykoncepcyjnych, głównie w Afryce. Dr Sinskey stwierdza, że papież i biskupi „wydali wielkie sumy pieniędzy i tracą energię, aby prowadzić indoktrynację ludzi w Trzecim Świecie i przekonać ich, że antykoncepcja nie jest dobra”. Na co Langdon odpowiada z sobie charakterystyczną nienawiścią względem Kościoła: „Kto lepiej niż grupka nieżonatych osiemdziesięciolatków może wyjaśnić ludziom, jak się uprawia seks?”. Sinskey chwali się, że Światowa Organizacja Zdrowia „wydała miliony dolarów, aby wysłać do Afryki lekarzy, którzy rozprowadzają gratisowo prezerwatywy”. „Niczemu to nie służy puentuje Zobrist gdyż po was przyszła jeszcze większa armia katolików, aby ostrzegać Afrykańczyków, że za używanie prezerwatyw trafią do piekła”. Na szczęście całą sprawą zajęli się Bill Gates, właściciel Microsoftu, i jego żona Melinda, którzy za to, że przeznaczyli „560 milionów dolarów na zapewnienie antykoncepcji na całym świecie” i „dzielnie stawili czoła gniewowi Kościoła” zasługują, by „być kanonizowanymi”.
Samo życie zdementowało prognozy dotyczące katastroficznego przeludnienia, a dzisiaj w wielu krajach pojawiły się problemy diametralnie różne niska dzietność, starzenie się społeczeństwa, zmniejszanie się liczby mieszkańców, głównie tych aktywnych zawodowo, a to wszystko kładzie się cieniem na przyszłość całych narodów. Brown jednak udaje, że te problemy nie istnieją, a wypaczanie oczywistych faktów służy temu, by kolejny raz krytykować i oczerniać Kościół katolicki…
Reklama
Jest rzeczą oczywistą, że Brown nie może nie wiedzieć, iż mit o przeludnieniu został już dostatecznie zdementowany przez liczne badania statystyczne, które ukazują, że w wielu częściach świata pojawiły się problemy wprost przeciwne. W Europie i w Rosji rodzi się za mało dzieci, młodych ludzi aktywnych zawodowo jest zbyt mało, aby zapewnić odpowiedni poziom produkcji i konsumpcji oraz opłat na ubezpieczenia społeczne przeznaczone dla osób, które już nie pracują. Bank Światowy przewiduje, że tego rodzaju problemy pojawią się wkrótce w Chinach. Afryka natomiast, przy lepszej i bardziej racjonalnej dystrybucji zasobów, mogłaby zapewnić przyzwoite warunki życia o wiele większej liczbie mieszkańców. W chwili, gdy wielu wybitnych ekonomistów przestrzega przed „demograficznym samobójstwem”, o którym wspominał również bł. Jan Paweł II, Brown paradoksalnie „wyskakuje” z powieścią o starym, zdementowanym micie, który wydawał się już śmieszny. Kto dzisiaj może brać na poważnie wspomniany Klub Rzymski, który w 1970 r. przewidywał, że w 2000 r. wybuchną światowe wojny o kontrolę zasobów żywnościowych, których zacznie brakować z powodu wzrostu ludności?
W swojej powieści szarlatan Brown posuwa się jeszcze dalej do krytyki Kościoła „wciąga” jednego z największych włoskich poetów Dantego, wiernego katolika…
W swej nowej powieści Brown ukazuje Dantego jako członka tajnych organizacji i heretyka, człowieka, który udaje, że jest katolikiem, aby uniknąć Inkwizycji. W rzeczywistości wyznaje religię synkretyczną i ezoteryczną, którą charakteryzuje wrogość do Kościoła katolickiego. To religia, która bardzo podoba się Brownowi, a która łączy iluminatów z „Aniołów i demonów”, członków Zakonu Syjonu z „Kodu Leonarda da Vinci” i masonów z „Zaginionego symbolu”. Legenda Dantego heretyka i prekursora masonerii była bardzo rozpowszechniona w XIX wieku, ale oczywiście nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, co potwierdzają naukowcy zajmujący się tym wielkim poetą. Jednym słowem Brown uciekł się do fortela używanego już w stosunku do postaci z poprzednich powieści ukazuje wypaczony i prymitywny obraz Dantego, ignorując całkowicie jego głęboki katolicyzm.
Wydaje się, że w swej działalności pisarskiej, służąc antykatolickiej ideologii, Brown odwołuje się do znanej zasady Josepha Goebbelsa: „Kłam, kłam, zawsze coś z tego zostanie”.