Reklama

Świat

Nie zostawiajcie nas samych!

[ TEMATY ]

wywiad

Irak

Kurdistan Photo / foter.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

- Jesteśmy świadkami wielu tragedii, które stały się udziałem narodu irackiego. Jaki jest cel wizyty Księdza Arcybiskupa w Polsce? Jakie jest jej przesłanie?

- Podczas II wojny światowej wielu Polaków zginęło w Iraku i nawet są pochowani niedaleko miejscowości, w której mieszkam. 60 lat później polscy żołnierze przyjechali do nas razem z Amerykanami. Myślę, że tu jest miejsce na pewną refleksję nad odpowiedzialnością, bo razem z Amerykanami przyczynili się do tego, co stało się w Iraku.
Do 2003 r., czyli do przybycia Amerykanów, było u nas przeszło milion chrześcijan, a obecnie jest od 200 do 500 tys. Pozostali opuścili kraj. My pragniemy pozostać w Iraku, chcemy robić wszystko, żeby być też przykładem dla skłóconych muzułmanów.

- W jaki sposób my, polscy katolicy, możemy pomóc chrześcijanom w Iraku?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Kościół w Polsce, jak tego doświadczyłem, jest bardzo silny i myślę, że może nam pomóc przez modlitwę, a także przez to, że łączy się z nami, że z nami jest. Ma też pewien moralny obowiązek pomagania Kościołowi, który jest prześladowany, jak reprezentowany przeze mnie Kościół iracki.
W sposób szczególny uważam Kościół polski za Kościół siostrzany. Przyjechałem tutaj prosić o łączenie się z nami w modlitwie i o popieranie nas w sposób duchowy, żeby Kościół w Polsce, który jest większością, pomagał temu, który jest mniejszością w Iraku. Kościół w Polsce jest inny niż Kościoł w krajach zachodnich. Tutaj prawie wszyscy są katolikami. Dlatego tym bardziej możecie nam pomagać.
Bardzo prosimy, żeby chrześcijanie w Polsce łączyli się z nami, i to nie tylko z chrześcijanami, którzy pozostają w Iraku, którzy oddają swoje życie za wiarę, ale i z tymi, którzy muszą z konieczności opuścić kraj. Solidarność jest bardzo ważna, również ta przekazywana przez media. Chodzi o uwrażliwienie ludzi na całym świecie. Trzeba wciąż mówić o prześladowaniu chrześcijan. W Iraku od 2003 r. oddało swoje życie za wiarę ok. 900 chrześcijan, zostały zaatakowane 52 kościoły. Trzeba stale być z nami, z chrześcijanami, towarzyszyć nam.

- Czy w Waszych warunkach możliwy jest dialog z muzułmanami?

- Jeżeli chodzi o islam, to jesteśmy na siebie skazani, musimy żyć razem na co dzień. Ale wśród muzułmanów też mamy przyjaciół i staramy się, żeby w życiu codziennym być pomocą dla siebie. Są muzułmanie, z którymi można pięknie współpracować. Ale jest też islam polityczny i ten jest groźny, bo tłumaczy prawo jeszcze według reguł z VII wieku i powołuje się na wersety Koranu, które są interpretowane przeciw chrześcijanom.

Reklama

- Życie chrześcijan jest więc bardzo trudne. Jesteście skazani na świadectwo, na martyrium. Czy jest jakieś wyjście?

- Muzułmanie muszą przede wszystkim zaprzestać prześladowania chrześcijan. Powinni zrozumieć, że w Koranie są wersety, które są przychylne chrześcijanom. Nie powinni wracać do czasów Mahometa, tylko w kontekście historycznym popatrzeć na nasze relacje i starać się razem współpracować. Jeżeli chodzi o przywódców muzułmańskich, to bardzo ważne jest, żeby potępili ataki na chrześcijan. Powinni też zmienić programy w szkole. Trzeba wychowywać młode pokolenie, uczyć szacunku, żeby młodzi mieli w stosunku do innych ludzkie nastawienie. Trzeba też rozmawiać z politykami, żeby przedstawiciele muzułmańscy starali się w sposób pozytywny ukazywać wartości innych religii.
Wspólnota międzynarodowa czy inne wspólnoty powinny wystąpić z apelem, żeby muzułmanie zachowywali i respektowali prawa ludzkie. Prawo nie powinno być stanowione według kryteriów religijnych, ale kulturowych: tzn., że jego podstawę powinien stanowić fakt, iż jesteśmy obywatelami danego narodu. Chrześcijanie i muzułmanie powinni mieć, według konstytucji, te same prawa. Tylko w ten sposób możemy żyć w pokoju.
Chcę bardzo mocno podkreślić, że chrześcijanie są prześladowani nie tylko w Iraku, ale też w wielu innych krajach.

- Ksiądz Arcybiskup mówi, że nasze społeczeństwa chrześcijańskie, europejskie i amerykańskie, powinny głośno i wyraźnie odnieść się do postulatu obrony chrześcijan w Iraku. Zapewniam, że tygodnik „Niedziela” będzie pokazywał wszystko, co dzieje się wśród chrześcijan prześladowanych w Iraku.

- Jesteśmy bardzo przejęci tym, że Zachód w tak niewielkim stopniu reaguje na prześladowania chrześcijan, które przecież mają miejsce nie tylko w Iraku. Nie można poprzestać tylko na mówieniu, że nam w Europie lub w Ameryce jest dobrze, bo u nas nie ma prześladowań. Trzeba widzieć, jak jest w innych krajach i reagować na to. Św. Paweł mówił, że chrześcijanie są jednym, mistycznym Ciałem Chrystusa. Jeżeli jeden członek cierpi, to cierpi całe ciało. Jesteśmy jednym Kościołem katolickim. Dlatego też wszyscy chrześcijanie powinni być wyczuleni na tych, którzy cierpią, a w sposób szczególny na Kościół prześladowany. Trzeba zwracać uwagę tym, którzy nas prześladują, czy to islamskim fundamentalistom, czy innym. Bo w takiej sytuacji dzisiaj jest Irak, a jutro może być inny kraj.

- W Iraku, na Bliskim Wschodzie są nie tylko katolicy, ale także prawosławni i ewangelicy. Potrzebny jest dialog i łączność między tymi wyznaniami chrześcijańskimi...

- Są różne Kościoły oraz obrządki i mamy dialog między nimi. Jeżeli chodzi o chrześcijan, to mamy obowiązek wspomagać się wzajemnie. Jeśli chodzi natomiast o muzułmanów, to też chcemy im pomagać i czynimy to zawsze, gdy jest taka potrzeba. Jeżeli oni cierpią czy giną, to na poziomie ludzkim jest oczywiste, że im pomagamy. Ale gdy chodzi o chrześcijan, to mamy do czynienia z wyjątkową powinnością wzajemnego pomagania.

- Polscy robotnicy, którzy wyjeżdżali do Iraku i tam pracowali, mieli dość dobre zdanie o Irakijczykach.

- Jeżeli chodzi o naród iracki, jesteśmy bardzo wrażliwi i bardzo gościnni oraz mamy dobre serca. W sposób szczególny dotyczy to chrześcijan, ale nie tylko, bo są też muzułmanie bardzo dobrzy - nie wszyscy są fundamentalistami, którzy zabijają, prześladują. Jesteśmy otwarci na wszystkich, którzy nas odwiedzają. W większym stopniu zwracamy uwagę na to, co czujemy. W krajach zachodnich natomiast ważniejsze jest nie tyle uczucie, ile kalkulacja. My jesteśmy ludźmi serca.
Chciałbym jeszcze dodać, że zawsze mieliśmy bardzo dobry kontakt z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Szczególnie od czasu, kiedy zaczęła się u nas wojna, słusznie określona mianem złej.

- Jakie są konkretne potrzeby irackich chrześcijan?

- Jak już wspomniałem, potrzebujemy Waszej przyjaźni i modlitwy, one mogą zmienić wszystko. Miłość przezwycięży nawet cierpienia. I proszę Kościół polski: Nie zostawiajcie nas samych w kraju, który jest odizolowany od Was. Ta pomoc moralna, duchowa jest bardzo ważna. Nie mówcie, że Irak jest daleko. Nie, on jest bardzo blisko, bo jeśli jest miłość i duchowa łączność, to jesteśmy razem, a to jest najważniejsze.

- To piękne i ważne przesłanie dla nas i naszych Czytelników w Polsce i na świecie.



Materiał wideo z wywiadu z abp. Louisem Sako na www.tv.niedziela.pl

2014-08-22 10:27

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Twarzą w twarz z porywaczami

Niedziela Ogólnopolska 22/2019, str. 18-19

[ TEMATY ]

Irak

Mateusz Wyrwich

Bp Saad Sirop Hanna został porwany w Iraku przez muzułmańskich terrorystów

Bp Saad Sirop Hanna został porwany
w Iraku przez muzułmańskich terrorystów

Jeszcze na początku lat dwutysięcznych w Iraku było blisko milion chrześcijan, dziś jest ich niespełna 350 tys. Wygnani przez wojnę, która trwa tam od 2003 r., i nienawiść muzułmanów prześladujących kafir (niewiernych) – tułają się po świecie i czekają na możliwość powrotu do miejsca urodzenia

Chrześcijański ksiądz obrządku chaldejskiego Saad Sirop Hanna przed 13 laty został uprowadzony w Bagdadzie. Był tam wówczas jedynym księdzem, nie chciał opuścić swoich wiernych. Dziś jest doktorem filozofii i biskupem. Tamtego dnia po Mszy św. wsiadł do samochodu. W pewnym momencie zauważył, że jadą za nim dwa inne samochody. Ten, którym jechał, został zablokowany. Z samochodów wyskoczyli porywacze, przystawili księdzu broń do skroni, skuli go kajdankami, zawiązali mu czarną przepaskę na oczy i sprawnie wrzucili go do bagażnika. Przez 28 dni był więziony. Oprawcy nazywali go „towarem” albo „baranem”. Niemal każdego dnia transportowali go w inne miejsce – dla zatarcia śladów. Bili go pałkami, kopali, obrzucali najgorszymi wyzwiskami. Każdego dnia stał na krawędzi życia i śmierci. Porywacze wozili go w bagażniku samochodu do kolejnych kryjówek – jak przed 35 laty traktowano ks. Jerzego Popiełuszkę. Grozili, że go zabiją, chyba że... wyprze się swojej wiary i przejdzie na islam. Nie wyparł się. I nie został zabity. Pan Bóg miał co do niego inne plany. Ks. Hanna często sobie powtarzał: „Pan moim światłem i zbawieniem moim: kogo więc mam się lękać? Pan obrońcą mego życia: przed kim więc mam odczuwać trwogę?” (por. Ps 27, 1).

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Ks. dr hab. Sławomir Zych - zasłużony dla Powiatu Kolbuszowskiego

2024-04-28 22:10

Bartosz Walicki

Zasłużeni dla Powiatu Kolbuszowskiego

Zasłużeni dla Powiatu Kolbuszowskiego

Przyznaje się je osobom fizycznym lub prawnym, a także instytucjom państwowym, jednostkom samorządu terytorialnego oraz organizacjom społecznym i zawodowym, które poprzez swoją działalność zawodową i społeczną przyczyniły się do gospodarczego, kulturalnego i społecznego rozwoju powiatu kolbuszowskiego. Zaznaczyć należy, że wzór odznaki został zaopiniowany przez Komisję Heraldyczną działającą przy Ministrze Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz uzyskał zgodę Prezydenta RP Andrzeja Dudy.

Jednym z wyróżnionych odznaką został kapłan diecezji rzeszowskiej, ks. dr hab. Sławomir Zych, dyrektor Ośrodka Badań nad Polonią i Duszpasterstwem Polonijnym KUL. Po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku przez Komisję Odznaki Honorowej Powiatu Kolbuszowskiego postanowienie o przyznaniu odznaki podjął w dniu 27 marca br. Zarząd Powiatu w Kolbuszowej. Razem z ks. S. Zychem uhonorowani zostali: Józef Kardyś, Zbigniew Chmielowiec, Władysław Ortyl, Maciej Szymański, Zbigniew Strzelczyk i Andrzej Jagodziński.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję