Reklama

Kultura

Studenckie wotum wdzięczności

Z Witoldem Ludwigiem – reżyserem widowiska teatralno-filmowego „Brat naszego Boga”, studentem Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej – rozmawia Magdalena Kowalewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

MAGDALENA KOWALEWSKA: – Karol Wojtyła kochał teatr, aktorów i słowo. Nie oddalił się od sztuki w momencie, gdy zaczął posługę kapłańską. Obok znanego dramatu „Przed sklepem jubilera” napisał m.in. sztukę „Brat naszego Boga”, opowiadającą o losach powstańca Adama Chmielowskiego (św. Brata Alberta), którego potem jako papież wyniósł na ołtarze. Studenci WSKSiM podjęli się realizacji spektaklu filmowo-teatralnego. Kiedy zrodził się ów pomysł, aby na scenie wystawić właśnie ten dramat?

WITOLD LUDWIG: – Boże Narodzenie było czasem powstawania scenariusza, a w przededniu Wielkanocy cieszyliśmy się już prapremierą. Jeszcze w minionym roku marzyłem o widowisku, które uczciłoby obchodzoną wtedy 150. rocznicę powstania styczniowego. Jednocześnie w łonie duszpasterstwa prowadzonego przez o. Benedykta Cisonia CSsR zrodziło się pragnienie uczczenia zbliżającej się kanonizacji bł. Jana Pawła II. „Brat naszego Boga” Karola Wojtyły połączył te dwa pragnienia. W losach św. Brata Alberta splatają się bowiem losy powstańca, artysty i świętego zarazem. Tak to właśnie: „człowiek planuje, lecz to Bóg decyduje” – posłużę się słowami z naszego spektaklu.

Reklama

– Widowisko zagrane przez aktorów WSKSiM jest zrobione z wielkim rozmachem. Profesjonalne grupy rekonstrukcyjne powstania styczniowego, 80-osobowa ekipa statystów, zdjęcia kręcone w Pałacu Dąmbskich w Toruniu, Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni k. Kielc oraz w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Do tego niezwykła scenografia, portrety namalowane specjalnie do tej sztuki... Jak to możliwe, żeby tak wielkie dzieło zostało ukończone w cztery miesiące? Przeżywaliście chwile kryzysu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Kiedy spoglądam za siebie na czas przygotowań, to mogły one czasem zakrawać na szaleństwo. Nocne próby, wielogodzinne dni zdjęciowe czy organizacja scen plenerowych... Kiedy jednak patrzę na te dni oczami wiary, powoli dociera do mnie, że to Opatrzność wiodła nas tą drogą. Pociesza mnie, że czasem Pan Bóg posługuje się niedoskonałymi narzędziami, ale i daje siły do noszenia brzemion. Nie przypominam sobie chwil kryzysów, choć istotnie był to niebywale intensywny czas. Trud ma tutaj nieco inne oblicze. Sztuka i postawy życiowe Karola Wojtyły nie mogą być tylko inspiracją teatralną. Są dla nas natchnieniem do doskonalszego życia już po zejściu ze sceny. Sprostanie temu ideałowi jest najtrudniejszym zadaniem.

– Do współpracy udało się zaprosić Janusza Szydłowskiego, słynnego lektora filmowego. Zarówno jego nazwisko, jak i muzyka Michała Lorenca dodatkowo zachęcają do obejrzenia sztuki.

Reklama

– Istotnie, głos p. Janusza Szydłowskiego i muzyka p. Michała Lorenca nadały całości szczególnie szlachetny rys. Dodam, że udźwiękowieniem warstwy filmowej zajął się p. Michał Muzyka. Miarą ich wielkości jest jednak nie tylko doskonałość warsztatu, ale i postawa mistrzów. Wszyscy w ciemno zaufali sprawie i służyli jej swoimi talentami. Odkryli także dla nas wiele tajemnic swojej pracy. Ależ to ciekawe! Widzę w tym wielkie natchnienie św. Jana Pawła II. W sensie ludzkim było to pójście w nieznane i za tę odwagę serdecznie w tym miejscu dziękuję. Podobnie było ze wspaniałym operatorem i montażystą TV Trwam Pawłem Niemcem. Przyjął na siebie nadludzki ciężar logistyczny, a przy tym okazał się artystą najwyższej próby: jego poetyckie zdjęcia wyciskają łzy. Przy okazji dziękuję także wszystkim aktorom, statystom i scenografom, którzy dali całych siebie i których z dumą dziś nazywam „Braćmi naszego Boga”.

– Profesorowie, studenci oraz przybyli goście po premierze zaniemówili z wrażenia... Owacji na stojąco nie było końca. Spodziewał się Pan takiej reakcji widzów?

– Naszym zamysłem było umieszczenie na widowni drewnianych ławek, oddających klimat prostoty i ubóstwa św. Brata Alberta. Z perspektywy widza mogła to być udręka, a takie owacje na stojąco to doskonała okazja do rozprostowania kości! (śmiech). Nie śmiałem marzyć o takim odbiorze naszej inscenizacji, odczytuję to jako ogromną łaskę i jestem tym bardziej wdzięczny św. Janowi Pawłowi II za natchnienia, którymi nas obdarzył, i to jemu ofiarowujemy łaski, które nas spotkały. Byłbym szczęśliwy, gdyby istotnie spektakl przyniósł jeszcze więcej chwały naszemu Ojcu Świętemu i stanowił dla nas oraz dla widzów zachętę do bardziej godziwego życia.

– Ojciec Święty był zafascynowany postacią św. Brata Alberta i jego posługą dla ubogich. Pisał w książce „Dar i tajemnica”: „Dla mnie jego postać miała znaczenie decydujące, ponieważ w okresie mojego własnego odchodzenia od sztuki, od literatury i od teatru, znalazłem w nim szczególnie duchowe oparcie i wzór radykalnego wyboru drogi powołania”. Czerpie Pan również z postaci św. Brata Alberta?

Reklama

– Karol Wojtyła, pisząc „Brata naszego Boga”, spłacał dług zaciągnięty wobec św. Brata Alberta, którego świętość była zarzewiem jego kapłaństwa. W tej sztafecie pokoleń nadszedł czas, gdy to my spłacamy dług zaciągnięty wobec największego z rodu Słowian – stąd nasze studenckie wotum wdzięczności w postaci spektaklu. Nie wiem, co dla nas przygotowała Opatrzność. Wiem tylko, że głos tych Bożych mężów przemawia do nas i prowadzi nas. Nie wiem jeszcze dokąd, ale wsłuchujemy się w ten głos i pozwalamy prowadzić się za rękę po tym niezbadanym gościńcu, który nazywa się życie...

– Gdzie będzie można zobaczyć jeszcze „Brata naszego Boga” w reż. Witolda Ludwiga? Może jakieś widowiska objazdowe? Ten spektakl teatralno-filmowy powinno zobaczyć jak najwięcej osób! Jest wspaniałym duchowym dziełem, pokazującym, jak piękne i pełne łask jest miłosierdzie Pana.

– Obecnie planujemy jeszcze kilka pokazów dla „żywej publiczności” w kampusie WSKSiM. Już dziś na witrynie Radia Maryja można znaleźć relację z fragmentami spektaklu. Jesteśmy także na etapie jego realizacji telewizyjnej – miejmy nadzieję, że owoce naszej pracy uda się zobaczyć w TV Trwam. Sięgamy jednak wzrokiem dalej i nosimy w sercu kolejne artystyczne pragnienia. Ale to dopiero melodia przyszłości.

2014-05-06 15:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sala samobójców – świat miłości i świat absurdu

Kino, jak żadna inna ze sztuk, wpisaną ma w swoje DNA naturę buntownika. Odkąd się narodziło, służy artystom do budowania wizji nowego, innego świata, stawia sobie za cel wyrwanie widza z mieszczańskiego konwenansu i prowokowanie do rewolucyjnej zmiany sposobu myślenia. A mimo to – przez swój organiczny związek z teatrem i ze sztukami tradycyjnymi – wciąż odwołuje się do tych samych schematów i archetypów. Tymczasem wystarczy zajrzeć pod powierzchnię filmowej opowieści, by nawet w kinie odnaleźć tęsknotę za doświadczeniem czystej miłości i pięknej, naturalnej, opartej na prawdziwym doświadczeniu „bycia-dla-kogoś” seksualności. Weźmy za przykład wspaniały, wstrząsający film pt. „Sala samobójców” Jana Komasy (2011).
CZYTAJ DALEJ

Szef MON: program przeszkolenia wojskowego dla kobiet i mężczyzn

2025-03-10 15:31

[ TEMATY ]

wojsko

PAP/Leszek Szymański

Władysław Kosiniak–Kamysz (L) i sekretarz stanu w MON Cezary Tomczyk (P)

Władysław Kosiniak–Kamysz (L) i sekretarz stanu w MON Cezary Tomczyk (P)

Program przeszkolenia wojskowego będzie dostępny dla kobiet i mężczyzn, będzie w zakresie podstawowym i rozszerzonym - powiedział w poniedziałek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Program ten może wejść w życie szybciej niż od przyszłego roku - dodał wiceszef MON Cezary Tomaczyk.

Szef MON wziął w poniedziałek udział w prezentacji pozyskiwanego przez Siły Zbrojne RP systemu do szybkiej budowy obiektów infrastrukturalnych Ultimate Building Machine (UBM). Na konferencji prasowej po prezentacji Kosiniak-Kamysz został zapytany o szczegóły programu przeszkolenia wojskowego.
CZYTAJ DALEJ

Grenlandia: mała katolicka społeczność na wielkiej wyspie

2025-03-11 07:57

[ TEMATY ]

Grenlandia

Adobe Stock

Na Grenlandii, na kole podbiegunowym, istnieje niewielka wspólnota katolicka złożona z migrantów z Azji i Europy, a także niektórych katolików z amerykańskiej bazy wojskowej. Około 300 wiernych gromadzi się w niedziele na mszy w jedynym na wyspie kościele katolickim w stolicy Nuuk, donosi watykański serwis Fides.

Mniej niż jeden procent mieszkańców Grenlandii wyznaje katolicyzm. Prawie żaden z nich nie należy do rdzennej ludności, która etnicznie składa się z Eskimosów i Duńczyków. Podobnie jak w Islandii, wielu katolików na Grenlandii to robotnicy z krajów tropikalnych, Filipin lub Wietnamu, ale też innych krajów Europy i Azji, którzy znaleźli pracę w regionach polarnych.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję