Nadużywałem alkoholu, "leczyłem się" marihuaną. Uciekałem od tej rzeczywistości coraz bardziej, znalazłem się nad krawędzią przepaści. Wychodziłem w lesie na polanę i krzyczałem do nieba, że ja nie chcę pełzać. Ja chcę latać. Boże, co ja mam robić i jak?! - wyznaje sportowiec.
Gdy Grzegorz nie widział już dla siebie żadnej nadziei, pomocną dłoń wyciągnął do niego Bóg. Pomogło orędownictwo św. Jana Pawła II i posługa pewnego niezwykłego kapłana...
Pomóż w rozwoju naszego portalu