Reklama

Niedziela Sandomierska

Pielgrzymi 2014

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Patryk Sekulski lat 23. 10 raz na pielgrzymce. Porządkowy. – Pielgrzymka to fajna sprawa. Gdy raz się pójdzie, to człowiek się zaraża i później chce się pójść bez względu na pogodę. Atmosfera pielgrzymkowa każdemu się udziela i dlatego chce się pomagać bezinteresownie. Jako porządkowy mam dużo biegania, ale dobrze to znoszę. Nie jest łatwo, ale gdy ktoś ma w sobie dużo samozaparcia to da radę. Noszę w swoim sercu intencje na każdy dzień.

Alicja Dudkiewicz lat 18. Grupa muzyczna. Pierwszy raz na pielgrzymce. – Do pójścia na pielgrzymkę zachęciła mnie koleżanka ze szkoły. Jest super. Nie spodziewałam się tego. W ogóle nie czuje się trudu, gdy się śpiewa, słucha konferencji i rozmawia. Wiadomo nogi bolą, ale zawsze to lżej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Janusz Reichert lat 32. Pierwszy raz na pielgrzymce. – Od kilku lat planowałem pójść na pielgrzymkę, ale praca nie pozwalała. Myśl o pójściu zaszczepiła we mnie moja siostra. Teraz nadszedł moment, kiedy powiedziałem że idę. Czuję się cudownie, chociaż łatwo nie jest. Piękne jest wyciszenie oraz to, że mogę zapomnieć o codziennych sprawach. Chcę dziękować za narodziny mojej trzeciej córki i za życie dwóch pozostałych dzieci oraz za żonę.

Józef Zając lat 64. Na pielgrzymce po raz 31. – Na pielgrzymkę ciągle mnie ciągnie, bo gdy raz się zacznie, to już tak pozostaje. Raz w roku trzeba się oderwać od rzeczywistości. Jest wiele intencji, a jedną z tych, które niosę jest dziękczynienie za kanonizację Jana Pawła II. Jest za co dziękować i przepraszać. Jeśli chodzi o trud pielgrzymowania, to jest teraz gorzej, bo człowiek jest coraz starszy. To nie to, co dawniej, gdy byłem młodszy.

Maria Kozłowska lat 17. Grupa muzyczna. Trzeci raz na pielgrzymce, pierwszy w grupie muzycznej. – Do pójścia zachęciła mnie moja siostra. W ubiegłym roku nie mogłam pójść i zazdrościłam jej. Pielgrzymka to piękny czas, kiedy mogę 9 dni poświecić Panu Bogu. Na pielgrzymce czuję się bardzo dobrze, choć pojawiają się bąbelki. Dzięki temu, że śpiewam nie czuję tak zmęczenia, bo kto śpiewa ten dwa razy się modli.

Reklama

Alicja z Zarzecza. – Idę dzięki namowie koleżanki. Chciałam sprawdzić się czy dojdę. Nie jest łatwo, ale z dnia na dzień jest coraz lepiej.

Andrzej i Anna Anwajler. Małżeństwo pielgrzymujące od 1992 r. – Mieliśmy po drodze małe przerwy, ale teraz jesteśmy 20 raz. Tegoroczna pielgrzymka jest szczególna, bo obchodzimy 25. rocznicę ślubu. Idziemy dziękując za wszystkie łaski, które od Boga otrzymujemy. Nie wyobrażamy sobie roku bez pielgrzymki, czyli naładowania duchowych akumulatorów. Możemy pochwalić się, że od wiele lat chodzi z nami nasz syn Marcin.

Marta Białek z Lasocina: – Idę z mamą i ciocią, ale do pielgrzymki zmotywowali mnie znajomi. Chciałam zobaczyć jak to jest. I już widzę, że jest fajnie, wspaniała atmosfera i świetni ludzie. Muszę przyznać, że idzie się ciężko, są zakwasy, ale dostałam pomoc medyczną i idę.

Dr Krystyna Paciura ze Staszowa z parafii św. Barbary, już 18. raz na pielgrzymce. – W 1984 r. przyjęliśmy z mężem sakrament małżeństwa z rąk bp. Stanisława Sygneta. Po tym chodziliśmy razem jako lekarze w służbie zdrowia. Teraz mąż z racji zdrowotnych nie może pielgrzymować, ale wspiera mnie duchowo. Chodziłam również na pielgrzymkę z dziećmi. Mam czwórkę wspaniałych dzieci i mam za co Panu Bogu i Matce Bożej dziękować. One też teraz z racji zawodowych nie mogą iść z naszą grupą, ale jak tylko jest okazaj to pielgrzymują. Jako lekarz jeden dzień idę w intencjach pacjentów, którzy mnie o tę modlitwę prosili.

Kamila Pawełek ze Szwagrowa, piąty raz w pielgrzymce. – Chcę zanieść te intencje, które mam w sercu. Czekam z utęsknieniem na ten niepowtarzalny klimat jaki ma pielgrzymka. Początki mojego pielgrzymowania były trudne, lecz z roku na rok pielgrzymka była dla mnie coraz lepszym doświadczeniem i nie wyobrażam sobie nie pójść kolejny raz.

Reklama

Magda Knap z Koprzywnicy. Po raz 15. ana pielgrzymce. Posługuje w sekretariacie. – U nas można uzyskać pakiet pielgrzyma na który składa się karta, plakietka, śpiewnik, przebieg trasy i smycz. Posiadamy specjalnie koszulki z nadrukiem w kolorach poszczególnych grup. Warto zaznaczyć, że w sandomierskiej kolumnie sekretariat działa dopiero drugi rok. Wspieramy kierownika pielgrzymki i zapisujemy wszystkich oraz porządkujemy dane. Nasza posługa ma usprawnić pracę pielgrzymki.

Henryka Sojda 5. raz na pielgrzymce. – Jestem z pielgrzymowania bardzo szczęśliwa. Doświadczyłam opieki Matki Bożej. Pielgrzymowanie to wspaniałe przeżycie i możliwość poznania nowych ludzi. Tworzymy taką rodzinę pielgrzymkową, nawet nazywając się „siostro” lub „bracie”. Można skorzystać z kazań i katechez. Włączyć się w śpiew i modlitwy. Poprzez odczytywane intencje wszyscy polecają moje sprawy. Mimo wielkiego zmęczenia czuje się satysfakcję i zadowolenie. Zachęcam innych do podejmowania takiego trudu, bo Matka Boża te trudy wynagradza i w życiu dopomaga.

Marianna Wiącek z parafii św. Floriana w Koprzywnicy pielgrzymująca 11 raz. Idzie z piątką swoich wnucząt. – Wszystkich wnuków mam 23. I jak widać jest za co Bogu dziękować. Jak tylko mi siły pozwalają to idę do Częstochowy. Cieszę się, że w pielgrzymce uczestniczyły dzieci, a teraz chętnie idą też wnuki. Staram się swoim zapałem zarażać do pielgrzymowania innych.

Ola Wilk ze Staszowa w pielgrzymce po raz 5., natomiast 4. raz jako porządkowa. – Kierowcy witają dziewczynę porządkową z uśmiechem i nawet czasami puszczają w moją stronę oczko. Raczej nie spotykam się z niezrozumieniem, ale z pozytywnymi emocjami. A współpraca z chłopcami? To tak trochę się śmiejemy, że raczej młodszy chłopak porządkowy woli, jak mu zwróci uwagę inny chłopak niż dziewczyna.

Reklama

Ks. Henryk Hendzel: – Pielgrzymowanie zacząłem w 1982 r., jako kleryk, w pielgrzymce rzeszowskiej. Po święceniach pielgrzymowałem nadal z Rzeszowem, jako duszpasterz wspierający przewodnika. Obowiązki przewodnika grupy podjąłem w pielgrzymce ze Stalowej Woli. Od 1994 r. przez 4 lata kierowałem pielgrzymką z Sandomierza. Potem wróciłem do pielgrzymki stalowowolskiej, jako główny kwatermistrz. Kolejne doświadczenia zdobywałem na pielgrzymce z Ostrowca Świętokrzyskiego. Tu poproszono mnie o podjęcie obowiązków koordynatora pielgrzymowania ziemi sandomierskiej. Od 2010 r. pielgrzymuję z kolumną sandomierską. Posługę koordynatora diecezjalnego polega na scalaniu sandomierskiego pielgrzymowania. Są cztery niezależne kolumny, ale posiadające wiele elementów wspólnych. Poszczególne kolumny w kilku miejscach się łączą, a przede wszystkim razem wchodzą na Jasną Górę. Przygotowujemy również dla wszystkich materiały duszpasterskie, znaczki oraz szkolimy porządkowych. Posługa koordynatora dotyczy głównie pracy między pielgrzymkami. Jako odpowiedzialny uczestniczę też w ogólnopolskich spotkaniach koordynatorów pielgrzymek oraz w rekolekcjach dla księży.

Marta Bobin: – Pielgrzymka jest dla mnie czasem, w którym jestem w bliskości z Bogiem. To czas przemyśleń nad życiowymi problemami. Dzięki temu, że poszłam pierwszy raz na pielgrzymkę, poznałam nowych ludzi, zrozumiałam, że życie jest ważne, nawet, gdy na naszej drodze stają różne przeciwności.

Teresa Boguń: – Pielgrzymka jest szkołą, która uczy nas wiary, pokory i wytrwałości. Księża to wspaniali nauczyciele, którzy poprzez konferencje i modlitwy kształtują charaktery pielgrzymów. Jestem im wdzięczna i cieszę się, że od 10 lat mogę pielgrzymować do Matki Bożej Częstochowskiej.

Reklama

Patrycja z pielgrzymki ostrowieckiej: – Jestem po raz pierwszy na pielgrzymce. Słuchając świadectw moich znajomych, którzy opowiadali o łaskach, jakich doświadczyli w swoim życiu dzięki Matce Bożej, postanowiłam pielgrzymować. Droga nie jest łatwa, często doskwiera zmęczenie i ból nóg, ale wszystko to wynagradza niesamowita atmosfera, wzajemna pomoc oraz życzliwość ludzi. Pielgrzymka to rekolekcje w drodze, okazja do pogłębienia wiary, odkrycia na nowo siebie i Boga.

Magdalena z pielgrzymki ostrowieckiej: – Jestem 12. raz na pielgrzymce, ale każda wnosi coś nowego w moje życie. Ludzie, którzy przyjmują nas na nocleg, dzielą się z nami wszystkim, co mają oraz proszą nas o modlitwę i sami zapewniają o modlitwie w naszej intencji. Gdy dochodzę do Częstochowy i widzę Jasną Górę, to zawsze chce mi się płakać, czuję się bardzo szczęśliwa. Po każdej pielgrzymce czuję się mocniejsza.

Karolina: – Jestem na pieszej pielgrzymce 8. raz, a w grupie muzycznej po raz 6. Przez wspólny śpiew i modlitwę dajemy ludziom świadectwo swojej wiary. Wraz z całą grupą muzyczną dbamy o oprawę Mszy św. Pomagamy też pątnikom zapomnieć o zmęczeniu i staramy się, aby u każdego zagościł uśmiech. Wieczorem organizujemy radosne spotkania, w czasie których możemy pobawić się i na koniec dnia wspólnie odśpiewać Apel Jasnogórski. Posługa w grupie muzycznej, choć bywa niełatwa, to niezwykły czas, w którym dajemy wyraz miłości do Boga, Maryi i drugiego człowieka.

2014-08-11 15:20

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Od Opola do Częstochowy

[ TEMATY ]

Jasna Góra

pielgrzymka

Opole

Marian Florek/Niedziela TV

Piesza Pielgrzymka Opolska już po raz czterdziesty czwarty zawitała na Jasną Górę.

Ostatni etap trwał około dwóch godzin wędrówki, a na finiszu czekał już na pielgrzymów bp Andrzej Czaja, biskup diecezji opolskiej. Wśród pątników był i nasz redaktor z oddziału warszawskiego „Niedzieli” Łukasz Krzysztofka.

CZYTAJ DALEJ

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję