Reklama

Kultura

Seanse u Barei

Zanim był „Miś”, Stanisław Bareja nakręcił kilka filmów posługujących się absurdem ujawniającym patologie PRL. Od „Misia” różniły się… optymistycznym zakończeniem

Niedziela warszawska 1/2015, str. 6-7

[ TEMATY ]

film

Materiały prasowe

Kadr z filmu Stanislawa Barei

Kadr z filmu Stanislawa Barei

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy czterdzieści lat temu, na przełomie 1974 i 1975 r., w kinach pojawił się film „Nie ma róży bez ognia”, widzowie z góry wiedzieli, co ich czeka na seansie u Barei. A wiedzieli po nieco wcześniejszym obrazie „Poszukiwany, poszukiwana”, prawdziwym kinowym przeboju.

Ale mogli spodziewać się także cenzorzy, uczuleni przez szefów kinematografii, tolerujących, ale nie ceniących Bareję. Tak jak „Poszukiwany…” obył się bez istotnych ingerencji cenzury, tak „Nie ma róży…”, byłby zupełnie innym filmem, gdyby nie cenzura.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z ormowca kombinator

W PRL Warszawa była miastem zamkniętym. Nie można było uzyskać meldunku jeśli nie miało się w niej pracy, a nie dostało się pracy bez stołecznego meldunku. To tylko jeden z absurdów pokazanych w filmie. Małżeństwo Filikiewiczowie musi gościć w swym mieszkaniu byłego męża Filikiewiczowej, Dąbczaka, a później także jego (fikcyjnej) żony Lusi, i jej narzeczonego.

Ojciec Lusi musi spalić swój dom, by córka mogła zamieszkać w stolicy, a on wybudować szklarnię. Filikiewiczowie wpadają w coraz większe kłopoty, a wszystko rozgrywa się w równoległych światach: sformalizowanej biurokracji oraz nieformalnych układów, w których żyją bohaterowie.

Reklama

Jednak film, gdyby nie cenzorzy, byłby inny, z innym tytułem. Ojciec Lusi nie straciłby majątku w pożarze, lecz przez domiar. Jednak domiaru – skutecznego peerelowskiego oręża w walce z prywatną inicjatywa nie przepuściłby żaden cenzor. Zastąpiono go słowem pożar.

Zmianie uległa rola Dąbczaka. W pierwszej wersji za paskiem trzymał gumową pałkę. Pałka to atrybut „aktywu robotniczego”, który w 1968 r. pacyfikował studentów na Uniwersytecie Warszawskim.

– Pierwsze wcielenie Dąbczaka zdradza przynależność do ORMO i pracę na rzecz resortu z ulicy Rakowieckiej – twierdzi Maciej Replewicz, autor pracy o Stanisławie Barei. – Po zmianach w scenariuszu, za sprawa nieprzeciętnego talentu Jerzego Dobrowolskiego, Dąbczak pozostał nadal kombinatorem. Tyle, że na swój bezczelny sposób sympatycznym, realizującym szwindle z wdziękiem i finezją, daleką od pałkarskich odruchów.

Względnie wesoło

„Poszukiwany…”, „Nie ma róży…”, czy „Brunet wieczorową porą”, kończące się względnie optymistycznie, a powstałe w pierwszych latach rządów Gierka, kończą też okres wpisywania się Barei w propagandę PRL i zaczynają czas krytyki wobec jej rzeczywistości. „Miś”, ale także nieco wcześniejszy film „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, powstały w końcu lat 70., gdy kryzys było już widać gołym okiem. Nie było już względnie optymistyczne.

Reklama

Wszystkie te filmy (począwszy do „Poszukiwanego…”), jak podkreśla dr Konrad Klejsa, autor prac o Barei, charakteryzowały się niedbałym stylem, który ma jednak szczególne znaczenie. – Warsztatowe usterki wynikające także z niskich budżetów, cenzorskich cięć i niewielkich przydziałów taśmy, które ograniczało możliwość realizowania dubli splatają się bowiem w osobliwym sojuszu prowizorki i chaosu z fabularną fikcją, demaskującą przaśną rzeczywistość PRL-u – twierdzi dr Klejsa.

Gdy w połowie 1974 r. odbyła się kolaudacja „Nie ma róży…”, opisana plastycznie w pracy Macieja Replewicza, Bareja był już od kilku tygodni magistrem sztuki (szesnaście lat po skończeniu studiów reżyserskich w szkole filmowej w Łodzi). Stało się to na podstawie pracy teoretycznej o realizacji filmów z ukrytej kamery (liczyła siedemnaście stron, czyli ówczesne minimum w szkole filmowej) i praktycznej w postaci filmu „Mąż swojej żony”, nakręconego jeszcze w 1960 r. Choć każdy z siedmiu filmów, które nakręcił do tego czasu, mógł posłużyć jako praca dyplomowa.

Kto miał rację

Kiedy w czasie kolaudacji padły zarzuty, że dowcipy w filmie mają długie brody, on sam nie spełnia wymagań stawianych komedii socjalistycznej, czy ludowej (jak np. „Sami swoi” Sylwestra Chęcińskiego), a reżyser nie wydobył komizmu z dobrych aktorów, oponował Aleksander Ścibor-Rylski, szef zespołu „Pryzmat”, producenta filmu. Wypunktował co prawda niedociągnięcia filmu związane z sekwencjami gagów, ale – jak stwierdził – nie odważy się lekceważyć zjawisk, jakie są związane z filmami Barei i radził zaczekać na reakcję publiczności.

– Zobaczymy, jakie będziemy mieli za rok wyniki ekonomiczne, bo do tej pory zawsze rację miał Bareja – mówił Ścibor-Rylski i jak się okazało miał rację. Recenzje filmu w socjalistycznych gazetach były na ogół druzgocące, ale zgrzytanie zębów krytyki – jak zaznacza po latach Maciej Replewicz – nie zagłuszyło szelestu banknotów pochodzących z kas.

Komedię obejrzało trzy mln widzów. Film zasilił kinematografię olbrzymią sumą 16 mln zł plus wpływy z dewizowych opłat za dystrybucję filmu zagranicą. A było to w czasie, gdy przeciętna płaca wynosiła 3 tys. zł i gdy wiele filmów nie było w stanie pokryć nawet kosztów produkcji. Państwo do nich dopłacało. Stanisław Bareja natomiast zawsze dopłacał do państwa.

2014-12-22 16:02

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Powstał film jubileuszowy o duchaczkach

[ TEMATY ]

film

Duchaczki

Z okazji 800-lecia Zakonu Ducha Świętego w Polsce powstał film o historii i dziełach prowadzonych przez siostry duchaczki. Film pt. „W blasku duchackiego krzyża” to wspólny projekt Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia i Studia Telewizyjnego „Niedzieli”.

Materiał do filmu został zarejestrowany w latach 2019-2020 przed wybuchem pandemii. Kamera „Niedzieli” odwiedziła siostry w Krakowie, Busku Zdroju, Pacanowie i Częstochowie, pokazując dzieła, które prowadzą. Towarzyszyła siostrom także podczas częstochowskich uroczystości jubileuszowych, które odbyły się w lutym br. (tuż przed wybuchem pandemii).
CZYTAJ DALEJ

Bp Greger: szatan to nie bajka dla niegrzecznych dzieci, to są realia

2025-09-28 13:26

[ TEMATY ]

szatan

bp Piotr Greger

Monika Jaworska/Niedziela na Podbeskidziu

„Szatan to nie jest bajka dla niegrzecznych dzieci, to są realia. Szatan naprawdę istnieje, chociaż doskonale wie, że jego dni są policzone” - powiedział bp Piotr Greger podczas uroczystości odpustowych 28 września ku czci św. Michała Archanioła w Kończycach Wielkich na Śląsku Cieszyńskim. W homilii hierarcha przypomniał, że nauka Kościoła o szatanie nie ma wzbudzać strachu, lecz mobilizować wierzących do czujności wobec jego pokus i do całkowitego zaufania mocy Boga.

W kazaniu bp Greger nawiązał do znanej modlitwy ułożonej przez papieża Leona XIII w 1886 r., której słowa: „Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną” odwołują się bezpośrednio do Apokalipsy św. Jana. „Największym osiągnięciem szatana jest wmówić człowiekowi, że diabeł nie istnieje. Wtedy człowiek zupełnie go lekceważy, nie zwraca na niego żadnej uwagi” - przestrzegł kaznodzieja.
CZYTAJ DALEJ

Abp Wacław Depo z Watykanu: trzeba przyklęknąć, żeby stąd odchodzić świadkiem wiary

2025-09-28 17:40

[ TEMATY ]

abp Wacław Depo

Monika Książek

Abp Wacław Depo

Abp Wacław Depo

Na dziękczynną pielgrzymkę jubileuszową do Rzymu przybyło około 250 osób z archidiecezji częstochowskiej, w tym księża, osoby konsekrowane i świeccy. „Jesteśmy tu jako pielgrzymi nadziei. Cieszymy się ze spotkania z Ojcem Świętym i uzyskania jego błogosławieństwa” – powiedział abp Depo. Dziś metropolita częstochowski udziela portalowi niedziela.pl wywiadu - prosto z Watykanu.

Ks. Mariusz Bakalarz: Księże Arcybiskupie, dziś Msza z Ojcem Świętym na Placu Świętego Piotra. Za nami piękna pielgrzymka i przejście przez Drzwi Święte. Jakie wrażenia?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję