Każda rodzina potrzebuje ojca. Niedawno przypominał o tym papież Franciszek podczas środowych katechez. Nazwał sierotami tych, z którymi ojcowie nie przebywali w dzieciństwie i w młodości, np. nieustannie uciekając w pracę czy też nie podejmując swoich męskich, dojrzałych zadań, pozostając w rodzinie pod opieką żony, na równi z dziećmi. Papież Franciszek wyjaśnia, że ludzkość przeszła od paternalizmu do braku ojca, co prowadzi do społecznego osierocenia całej generacji. Za wzór ojca stawia się św. Józefa, o którym ostatnio jest głośno, nie tylko dlatego, że 19 marca w Kościele obchodzimy jego uroczystość. Trzeba także wiedzieć, że cały miesiąc marzec jest poświęcony św. Józefowi. Redakcja pisma diecezji kaliskiej „Opiekun” zwraca uwagę, że św. Józef długo był jakby zapomniany. Tłumaczy się to tym, że Bóg niejako ukrył go, aby na nowo odsłonić światu w czasach najtrudniejszych. To Jan Paweł II zauważył, że właśnie nadeszły te czasy, a wymagają one od św. Józefa – cichego opiekuna Maryi i Jezusa – szczególnej opieki nad Kościołem. Jan Paweł II wydał nawet w 1989 r. adhortację apostolską „Redemptoris custos”, poświęconą św. Józefowi.
Reklama
Obecnie ludzie zwykle chcą być kumplami. Coraz mniej jest nawet przywódców politycznych gotowych dźwigać odpowiedzialność taką, jak ojcowie w rodzinach. Choroba sieroca dotyka więc szeroko sfer społecznych. Również kapłańskie ojcostwo wymaga wielkiej odwagi, przekraczania nieraz ekstremalnych granic. Znam takiego mężczyznę, który musiał stoczyć ostrą walkę ze sobą, aby nauczyć się bycia duchowym ojcem. To słynny dominikanin Jan Góra, opowiadający przy różnych okazjach, jak „startował” do zakonnego ojcostwa. Na początku kapłańskiej drogi przeżył epizod, który pomógł mu zostać już na zawsze ojcem dla młodych ludzi. Gdy zaraz po święceniach przybył do Poznania, do duszpasterstwa młodzieżowego, podczas jednego z pierwszych spotkań klepnął jakąś dziewczynę w plecy, proponując: „Mów mi Dzidek. Robimy tu duszpasterstwo”. A dziewczyna mu odpowiedziała, że kolegów to ma w klasie, a on ma być dla niej i dla innych ojcem. Nie rozumiał wtedy, czego ona chce oraz czego chcą inni, zwracający się do niego: „Ojcze”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Młody zakonnik długo nie mógł sobie z tym poradzić. Wszystko mu się wyjaśniło po przeczytaniu poematu Karola Wojtyły „Promieniowanie ojcostwa”. Mówi, że szalał, gdy czytał tę książkę, autorstwa przyszłego papieża. To opowieść o ucieczce przed ojcostwem, pokazująca jednocześnie, że ojcostwo jest miarą wielkości mężczyzny i wypełnieniem człowieczeństwa w człowieku. Pod wpływem tej lektury o. Jan Góra kupił bilet lotniczy i poleciał do Rzymu, aby Janowi Pawłowi II podziękować za „Promieniowanie ojcostwa”, które nauczyło go bycia ojcem i stało się, obok Ewangelii, scenariuszem jego życia. Teraz mówi, że ojcostwo to szczyt dojrzałości mężczyzny i że młodzi ludzie z duszpasterstwa w pewnym sensie zrodzili go jako ojca.
Wiele osobistych kryzysów wiary można dzisiaj uznać za konsekwencję braku ojców, których zadaniem jest wprowadzanie w dojrzałą wiarę i zanoszenie dzieci w ramiona Boga Ojca. Wyrazem ojcostwa w wierze jest też gotowość do udzielania błogosławieństwa – to przecież gest nie tylko kapłański, ale również rodzicielski: ojcowski czy matczyny. Warto więc zawalczyć o mocnych ojców i stawać im na drodze, aby nas błogosławili.