Reklama

Drogi do świętości

Święty „na lajcie”

,,Przyjaźnie, które rozpoczęły się na tym świecie, zostaną uniesione w górę i nigdy już nie będą zerwane”.
Św. Franciszek Salezy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mieszkaliśmy niedaleko siebie. Grzesiek pochodził z Sarzyny, ja z niedalekiego Leżajska. Był ode mnie parę miesięcy starszy. Zanim go spotkałem, słyszałem o Gorylu (jak go wszyscy nazywali) wiele dobrego. Poznałem go podczas formacji w Ruchu Światło-Życie. Nie dało się go nie lubić. Zawsze pogodny, towarzyski. I ten jego charakterystyczny śmiech, i swoisty luz, który mu towarzyszył. Cokolwiek by nie robił, zawsze powtarzał: „na lajcie”. Jego pasją była liturgia. Kochał Eucharystię. Był ministrantem od podstawówki aż do śmierci. Z biegiem naszej znajomości dowiedziałem się, że jest ciężko chory.

Zobaczę się z nim dopiero w niebie. Zmarł rok temu, mając 24 lata.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ja go wybawię

Jest VI klasa podstawówki. Grzesiek wyczuwa palcami, że na brzuchu ma guza. Diagnoza w szpitalu nie pozostawia wątpliwości: nowotwór na wątrobie. By mógł dalej żyć, konieczny jest przeszczep. Szybko znajduje się dawca, ale po dwóch latach znowu komplikacje. Chory kończy zarówno gimnazjum, jak i liceum. Żyje jakby nie był chory. Kocha życie. Zostaje animatorem w oazie, idzie na studia geodezyjne do Warszawy. Co jakiś czas jest nadzieja, że będzie lepiej. Te chwile przeplatają się z tymi, w których musi być w szpitalu.

Reklama

Bywa, że przeżywa bunt, nie rozumiejąc, dlaczego cierpi. Są momenty ciemności, w których niknie dla niego sens wszelkich działań. Przeżywa swoistą drogę cierpienia, o której zbyt często nie mówi. Z drugiej strony nie ukrywa, że nie wszystko jest w porządku. Wtedy prosi o modlitwę. Nie zatrzymuje się jednak na samym bólu. Idzie dalej. Pod krzyż Jezusa. Pamiętam, gdy na rekolekcjach w Jarosławiu mówi o tym, jak zobaczył w jasnogórskiej kaplicy Ukrzyżowanego, który miał przebity bok w miejscu, gdzie znajduje się wątroba. Przecież to właśnie z nią ma problem. Jezus uczy go, jak coraz pełniej akceptować krzyż. To daje mu wolność i pokój. Ale nie przestaje też prosić o uzdrowienie. W swoim życiu stawia na Psalm 91, który często cytuje: „Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie; osłonię go, bo uznał moje imię. Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham i będę z nim w utrapieniu. Wyzwolę go i sławą obdarzę. Nasycę go długim życiem i ukażę mu moje zbawienie”. Pan rzeczywiście jest z nim w jego utrapieniu, pomimo wątpliwości. W wywiadzie, którego pół roku przed swoją śmiercią udziela dla radia Profeto.pl, mówi: „Mam nadzieję, że kiedyś Pan Jezus mi to wytłumaczy albo chociaż przytuli. I to mi wystarczy”.

Z krwi i kości

Jego życia nie cechuje religijny patos. Jest chłopem z krwi i kości. Zapalony kibic Legii Warszawa. Chodzi na większość meczów, podczas których siedzi na tzw. Żylecie (jedna z trybun stadionu przy ul. Łazienkowskiej, przeznaczona dla najbardziej zagorzałych kibiców). Za normę uważamy, że zdrowa kumpelska relacja musi ociekać ironiczno-sarkastycznym dogryzaniem sobie nawzajem, nie zapominając o szczypcie szyderstwa.

Łączą nas też wspólne inicjatywy. Jest początek 2009 r. Rekolekcje w Rzepedzi i jego propozycja: „Ej, Gruby, robimy misterium. Takie z jajem”. Ruszają próby. Grzesiek gra główną rolę, a po zakończeniu spektaklu wychodzi przed trzystuosobową salę i daje świadectwo o tym, jak przeżywa cierpienie i spotyka w nim żywego Jezusa.

W naszym męskim gronie, gdy rozmawiamy o dziewczynach (a o kim innym moglibyśmy rozmawiać), sam zawsze śmieje się z siebie, że on to jest taki „forever alone”. Tak naprawdę chyba boi się obarczać kogokolwiek swoją chorobą, ale na brak płci pięknej w swoim towarzystwie nie może narzekać. W ostatnich miesiącach swojego życia decyduje się jednak na związek z dziewczyną, którą zna już wiele lat. Grażka mieszka parę domów dalej, w rodzinnej Sarzynie. Pokochała go i zaakceptowała takiego, jakim jest, zdając sobie sprawę, że w każdej chwili Grzesiek może umrzeć.

Trzeba biec

Reklama

Rok przed swoim odejściem do Pana przygotowuje kolejny projekt. Inicjuje w diecezji przemyskiej Kurs Ceremoniarza. Studia łączy z pracą, współtworzymy bloga „Deosfera”, na którym co jakiś czas dzieli się swoimi przeżyciami. Jeździ nadal na rekolekcje. Przyjeżdża choćby na dwie godziny z Warszawy do Przemyśla, by podzielić się swoim świadectwem i zaraz wracać. Pisze: „W ostatnim czasie powstaje coraz więcej pomysłów ewangelizacji, a papież Franciszek mówi nam, byśmy «wyszli i zrobili raban». Szukamy jak najdoskonalszych metod do przekazania Dobrej Nowiny, by dotrzeć do jak największego grona odbiorców. A tak naprawdę chyba czegoś cały czas nam brakuje. Czego? Z odpowiedzią przychodzi nam Forrest Gump. Nie wystarczy iść, trzeba biec! Z czym kojarzy się bieganie? Z pasją, wytrwałością, zapałem, siłą, walką ze swoimi słabościami. Spacerki trzeba odstawić na bok (będziemy mieli na nie czas w niebie). Dziś trzeba biec z Chrystusem, by móc powiedzieć za św. Pawłem: «W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem»”.

Biegnie wytrwale, ale na początku 2015 r. pojawiają się znów krwotoki. Jego śledziona produkuje przeciwciała, które zabijają płytki krwi wytwarzane przez wątrobę. 12 stycznia trafia do warszawskiego szpitala Dzieciątka Jezus. Tam jego stan jest raz lepszy, raz gorszy. Przyjeżdżają do niego przyjaciele ze wspólnoty, trzech księży, diakoni. Wspólnie uwielbiają Boga w Jego życiu. Są przy nim. Sytuacja się pogarsza. Płytek krwi ciągle ubywa. Śpi, ale bardzo niespokojnie. Czasami próbuje wstawać. Uspokaja go jednak modlitwa i dziewczyna, która szepcze mu do ucha: „Jestem przy tobie, kochany” i głaszcze go po twarzy.

Zmartwychwstał Pan!

Gdy umierał, byłem na weselu, jednak jakby mnie tam nie było. Myślami byłem w warszawskim szpitalu. Nie wypuszczałem różańca z dłoni. Modliłem się o uzdrowienie, ponaglany przez kolejne SMS-y. Przed czwartą nad ranem dostałem wiadomość: „Grzesiek nie żyje”. Poszedłem na adorację i płakałem ze smutku, a jednocześnie z radości. Później przyszedł czas na pogrzeb, najpiękniejszy, na jakim byłem. Najpierw pożegnanie w jego rodzinnym domu. Wtedy jeszcze jakoś się trzymałem, ale gdy doszliśmy do kościoła, coś we mnie pękło. Nie pamiętam, bym kiedykolwiek płakał tak jak wtedy. Było dwóch biskupów: bp Adam Szal z Przemyśla oraz bp Adam Wodarczyk z Katowic, do niedawna moderator generalny Ruchu Światło-Życie, na którego ingresie Grzesiek był trzy tygodnie przed śmiercią. W asyście ponad trzydziestu księży, a w kościele tłum, jakiego miejscowy proboszcz dawno nie widział. Zamiast fioletu, kolorem liturgii była biel. Radosny śpiew. Modlitwa uwielbienia. Później procesja na cmentarz i śpiew nad trumną: „O, śmierci. Gdzie jesteś, o śmierci? Gdzie jest twe zwycięstwo? Zmartwychwstał Pan!” (por. 1 Kor 15, 55). Nadzieja powstania z grobu. Pascha, która przemienia. Przejście, które czeka każdego z nas. I oczekiwanie, że już niedługo się spotkamy po drugiej stronie. Już wkrótce, Goryl.

I wiesz... pomimo tego, że już z nami nie zagrasz w gałę, nie zjemy kolejnej pizzy w DaGrasso i nie będziemy się nawzajem dissować dla beki (przynajmniej w tej części naszego życia), to jednak wiem, że tam, na górze, masz co robić. Nie poszedłeś przecież na wieczny odpoczynek, bo zawsze lubiłeś mieć ręce pełne roboty. I wierzę, że tam, gdzie eksplodowały wszystkie Twoje talenty w pełni, a cierpienie zostało otulone przez chwalebne rany Chrystusa Zmartwychwstałego, będziesz mnie wspierać na tej drodze, którą wybrałem. A kiedyś, gdy się spotkamy, tam, gdzie Ty już jesteś, to przywitasz mnie swoim specyficznym uśmiechem i powiesz mi, że miałeś niezłą bekę z tego artykułu. A później... może nauczysz mnie służyć na niebieskiej liturgii? Hmm?...

2016-01-27 09:07

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niewysoki na drzewie (Łk 19, 1-10)

Mało jest tak wyeksploatowanych fragmentów Pisma jak ten. Wydaje się, że wszystko, ale to wszystko już wiadomo… A z drugiej strony przecież wciąż jest to Słowo Boże żywe i skuteczne dla tych, którzy chcą go słuchać. Jezus właśnie uzdrowił niewidomego, wchodząc do miasta. Idzie otoczony tłumem zafascynowanych tym faktem ludzi (a także jak zwykle po prostu gapiów). Zacheusz jest tu znany, ale nie jest to pozytywna popularność. Zwierzchnik celników i bardzo bogaty… Bo nakradł, naoszukiwał, nachapał się cudzym kosztem. Nie szanują go, ale mu się kłaniają, bo może kiedyś potrzebna będzie jego łaska. Św. Łukasz pisze, że Zacheusz KONIECZNIE chciał zobaczyć Jezusa, kto to jest. No jak to? Przecież wszyscy wiedzieli, kto to jest, wiadomości i plotki krążyły, tłumy się zbierały, wszyscy mieli świadomość, że naucza, uzdrawia chorych, wskrzesza umarłych, uwalnia opętanych. Czego chce Zacheusz? Sam pewnie do końca nie wie, skoro podejmuje tak nieracjonalne działania. A może nie do końca nieracjonalne? Wybiera sykomorę (po polsku jawor), bo w gęstej koronie łatwo się schować. Zobaczyć Jezusa, ale tak, żeby Jezus nie zobaczył jego. Tylko obserwacja, żadnej relacji. To pomysł Zacheusza. Niewysoki jest, może się uda. Siedzi na gałęzi drżący, zaciekawiony, ale i zalękniony. Czeka. Ale zachowania Jezusa się nie spodziewał: nieważny tłum, nieważne, co się działo chwilę temu. Kompletnie rozbija plan Zacheusza, nie chce się spotkać na jego warunkach. A na dodatek zwraca się do niego po imieniu. Przecież widzi go pierwszy raz w życiu. A poza tym bezceremonialnie wprasza się do jego domu, twierdząc, że po prostu MUSI. To trochę dużo naraz. Ale przecież reakcja Zacheusza nie jest tanim sentymentem. Za duże przynosi konsekwencje. Bo wokół słychać „wyszemrane” oskarżenie (zgodne przecież z prawdą): GRZESZNIK. Tłum oskarża, Jezus się wprasza. Dziwna sytuacja. Jakie to musiało być mocne zaproszenie, skoro pękają przyzwyczajenia, a Zacheusz przyjmuje tę prawdę: jest grzesznikiem! Oskarżają go ci, których skrzywdził i robią to publicznie, a on mówi: tak, to jest prawda! Widzi skalę swojej grzeszności. I nagle ten majątek, który gromadził przez tyle lat, przestaje być ważny. Nagle może oddać połowę ubogim. Ot tak, po prostu. A świadomość uczynionej krzywdy sprawia, że chce oddawać poczwórnie! Ileż było tego majątku, że starczyło z połowy na poczwórne oddawanie! I jak naprawdę nieważny się stał w porównaniu z obecnością Jezusa? Być może pierwszego, który naprawdę Zacheusza kochał… W każdym razie po oficjalnym przyznaniu się do grzechów następuje oficjalne rozgrzeszenie: Zacheusz słyszy, że jego udziałem stało się zbawienie, że jest synem Abrahama, czyli dziedzicem Bożej obietnicy. Jezus mówi to PUBLICZNIE. Niech nikt nie waży się osądzać Zacheusza, bo on nie tylko uznał swój grzech, ale podjął PUBLICZNĄ pokutę i zadośćuczynienie. Jezus go odszukał i zbawił!
CZYTAJ DALEJ

Papież o szopce w Watykanie i przeciw antysemityzmowi

2025-12-15 21:12

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

PAP/EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

Stając przed szopką odkrywajmy w sobie potrzebę poszukiwania w naszym życiu chwil ciszy i modlitwy, aby odnaleźć siebie i wejść w komunię z Bogiem - powiedział Papież na audiencji z okazji dzisiejszej inauguracji choinki i szopki w Watykanie. Zapewnił też o modlitwie za ofiary islamistycznego zamachu społeczność żydowską w Sydney, w którym zginęło 16 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych.

W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.
CZYTAJ DALEJ

Minister Rabenda: prezydent podpisał nowelizację ustawy górniczej

2025-12-15 17:08

[ TEMATY ]

Karol Nawrocki

Karol Porwich/Niedziela

Prezydent Karol Nawrocki podpisał nowelizację ustawy górniczej - napisał w poniedziałek na portalu X minister w kancelarii prezydenta Karol Rabenda. Nowelizacja przewiduje m.in. osłony dla odchodzących z pracy pracowników przedsiębiorstw górniczych.

„Ustawa nie jest idealna, mamy tego świadomość. Po rozmowach ze stroną społeczną Pan Prezydent podjął decyzje, że wystąpi z inicjatywą zmiany tej ustawy by objęła wszystkich górników. Nie można doprowadzić do sytuacji gdzie pracownicy jednej branży będą różnie traktowani w Polsce” - napisał Rabenda.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję