Reklama

Sport

Wróciłem do żywych

Niedziela Ogólnopolska 24/2016, str. 50-51

[ TEMATY ]

wywiad

rozmowa

Archiwum prywatne Grzegorza Kleszcza

Grzegorz Kleszcz

Grzegorz Kleszcz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Marta Jacukiewicz: – Grzegorzu, znamy Cię jako sportowca, ale pewnie mało kto wie, że w swoim życiu doświadczyłeś nawrócenia. Zacznijmy od tego, że Twoje dzieciństwo nie było kolorowe...

Grzegorz Kleszcz: – Przeżyłem przemoc w domu i na zewnątrz. W moim środowisku było dużo alkoholizmu. Mieszkałem naprzeciw baru – nieraz widziałem pijackie awantury. W mojej okolicy było dużo chłopców, którzy również doświadczyli tej przemocy. To z kolei objawiało się naszą agresją. Zawsze potrafiłem znaleźć sobie kłopoty. A jeśli się nie udało – kłopoty znajdywały mnie (śmiech), ale anioł mnie strzegł. Uciekałem z domu. Włóczyłem się...

– Kiedy był ten przełomowy moment?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Kiedy miałem 11 lat, zacząłem jeździć na obozy. Chciałem być silny. To było jasne – muszę być silny, żeby przetrwać. Wtedy nawet nie wiedziałem, co to znaczy być sportowcem. Nie wiedziałem, jaka to dla mnie szansa!

– Szansa na „nowe życie”, na wyzwolenie się z doświadczeń dzieciństwa?

Reklama

– Mimo że uprawiałem sport, nie byłem wolny od tej patologii, która gdzieś się za mną ciągnęła. Przejawiało się to też w agresji. Najtrudniej było mi ją opanować. Później były alkohol, narkotyki – chociaż z nich zrezygnowałem najszybciej. Oczywistą sprawą było to, że na imprezie muszą być kokaina i trawa.

– Sport traktowałeś jako odskocznię od rzeczywistości?

– Nie, to był cel sam w sobie. Gdy zacząłem solidnie trenować – szybko zacząłem osiągać dobre rezultaty. Gdy mieszkałem na wsi, dużo pracowałem. Musiałem pracować, żeby mi starczyło na bilety, wyjazdy. Kiedy już zobaczyłem, że to przynosi mi satysfakcję – trenerzy o mnie zabiegali. Miałem propozycję, by przejść do Ciechanowa i Wrocławia, ale chciałem trenować z najlepszymi – trafiłem do Budowlanych Opole. Do tej pory są najlepszym klubem. Tam się zaczęła moja droga...

– I pierwsze sukcesy...

– W ciągu dwóch lat zostałem mistrzem świata juniorów. Przez siedem lat w Polsce nie było żadnego tytułu mistrzowskiego. To  było na warszawskiej Wojskowej Akademii Technicznej. Zwyciężyłem w 1996 r.

– To zwycięstwo było chyba najlepszą motywacją?

Reklama

– Wiesz... Dla młodego chłopaka, który przeszedł to wszystko, co ja – biedę i inne różne niefajne rzeczy – to zwycięstwo było czymś nie do opisania. Stałem na podium, grali hymn – cała sala była za mną. Byłem w swoim kraju i zdobyłem tytuł mistrza świata. Wtedy się zaczęło – wywiady... Było dużo fajnych momentów. Pamiętam, jak weszliśmy do hotelu. Był jeden telewizor na sali, ludzie oglądali film. Powiedziałem: Przepraszam państwa, czy mogliby państwo na chwilkę przełączyć na wiadomości? Oczywiście zdziwienie. Przełączyli. Akurat był wywiad ze mną. Godzinę wcześniej na sali obok zdobyłem mistrzostwo świata. Ludzie zaczęli gratulować, klaskać. Było bardzo dużo takich fajnych rzeczy.

– I później ten nieszczęsny doping...

– Zaledwie siedem tygodni później... Zostałem przyłapany na dopingu. Wtedy było o mnie jeszcze głośniej. Pamiętam moment, kiedy dowiedziałem się, że zostałem zdyskwalifikowany na dwa lata. Przeżyłem szok. Stojąc, straciłem świadomość. To było potężne uderzenie. Takiego ciosu nigdy wcześniej nie przeżyłem. Tak jakby na chwilę czas się zatrzymał. Nie brałem tego, na czym mnie złapali, chociaż wcześniej miałem do czynienia z dopingiem. Przy moich warunkach fizycznych i talencie – wielu trenerów to potwierdzi – nie potrzebowałbym żadnego dopingu. Dostałem od Boga niesamowity dar dźwigania ciężarów. Robiłem to koncertowo.

– Wróciłeś jakby z podwojoną siłą?

– Wróciłem do ciężarów, były igrzyska, medale. Na początku podnosiłem ciężary z taką lekkością, że nie da się tego opisać. Przy wadze 105 kg podrzucałem 235 kg. Był moment, że w kadrze byłem najmocniejszy. W 1998 r. zrobiłem 420 kg w dwuboju. Nie było lepszego zawodnika ode mnie w tamtym czasie.

– Co się później stało?

Reklama

– Razem z trenerem rozmieniłem swój talent na drobne, bo byłem zmuszany do treningów, które w ogóle nie przynosiły rezultatu, ale były katorżnicze. Dla wielu ludzi kończyło się to poważnymi kontuzjami. Ja na treningach dawałem z siebie wszystko, a kiedy jechałem na zawody – nie miałem siły. To nie był odpowiedni trening dla mnie. Z jednej strony jesteś sportowcem – oddajesz się cały swojej pasji, a z drugiej – okazuje się, że nie ma efektu takiego, jaki byś chciał. W 1999 r. wyjechaliśmy całą kadrą, nie wracaliśmy na obozy. Chcieliśmy, aby wyrzucili naszego trenera. Wtedy rządziła bardzo mocna ekipa SLD. Trener Szewczyk był działaczem partyjnym...

– Czyli początek końca – jeśli tak można powiedzieć...

– Zamiast dźwigać, zajmowaliśmy się bójkami, a kiedy można było, to imprezami. Wiadomo, że impreza źle wyglądała, jak nie było całego zestawu (śmiech). Bardzo źle to przeżyłem. Kiedy przestałem trenować, zacząłem się staczać. Dzięki temu, że Bóg wyciągnął do mnie rękę przez o. Jamesa Manjackala – nawróciłem się, wróciłem do żywych.

– Byłeś na takim etapie swojego życia, że mogłeś prawie cały czas imprezować. Szukałeś czegoś jeszcze? Brakowało Ci czegoś?

– Powoli się zatracałem. W pewnym momencie byłem bardzo nieszczęśliwy. Skończyło się dźwiganie, nie miałem żadnych perspektyw – a przynajmniej ich nie widziałem. Byłem przyzwyczajony do innego życia: samoloty, hotele, sport, imprezy. A tu nagle szara rzeczywistość.

– To był moment, w którym rozpoczęło się Twoje świadome nawrócenie?

Reklama

– Podczas nawrócenia doświadczasz walki duchowej. I zapewniam każdego, kto będzie czytał nasz wywiad: czystość jest największą cnotą, jaką człowiek może mieć. Kiedyś nie rozumiałem, jak można żyć w czystości. To było dla mnie niepojęte. Wiedziałem, że temu nie sprostam. Lekceważyłem to. Ale kiedy zacząłem żyć w czystości – okazało się, że jest to coś wspaniałego. Czasami jest bardzo ciężko, bo jest mnóstwo pokus, ale człowiek jest wolny. Najpiękniejsze jest to, że wróciłem z imprezy i nic nie zrobiłem, nikogo nie pobiłem.

– Mówisz o czystości w szerszym kontekście...

– Czystość myślenia, postępowania, czystość względem przyjaciół. Teraz jestem na takim etapie, że czasem komuś coś zarzucam, a u siebie nie widzę takich rzeczy...

– Chyba większość z nas ma coś takiego.

– Pracuję nad tym. Jest to praca z Duchem Świętym, Pismem Świętym, medytacją, modlitwą, z rekolekcjonistami. Od kogoś trzeba czerpać. Myślę, że cały czas rozwijam się w tym kierunku. A to jest przecież bardzo ważne.

– Jakie znaczenie ma dla Ciebie rodzina?

– Olbrzymie, zwłaszcza moja rodzina – żona i dziecko. Pochodzę z rodziny po przejściach, w domu były ciężkie przeżycia... Nie miałem normalnej, wzorcowej rodziny. Dla mnie rodzina to świętość – kocham moją żonę, moje dziecko. Dopiero teraz widzę, jak niepełna była moja rodzina, zanim urodził się mój syn. To był olbrzymi brak. Dziecko dopełnia rodzinę.

– Czym dla Ciebie jest ojcostwo?

Reklama

– Ojcostwo jest dla mnie powołaniem i wyzwaniem. Chciałbym być dobrym ojcem – takim, który rozumie syna i jego potrzeby. Zależy mi na tym, aby przekazać mu wartości, które są ważne, aby poczuł w sercu, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na właściwym miejscu. Będę zachęcał go do uprawiania sportu, przekażę mu to, czego się nauczyłem, aby nie popełnił moich błędów. Nie będę go do niczego zmuszał, a raczej szukał rozwiązań, aby pokazać Michałowi właściwą drogę – jeśli zbłądzi. Będę się modlił, aby dobry Bóg dopomógł mi być dobrym ojcem.

– Co się zmieniło od narodzin Michałka?

– Zmieniło się moje podejście do życia. Staram się być bardziej odpowiedzialny... Odcinam zbędne rzeczy, które mi przeszkadzają i zabierają czas. Staram się tak organizować czas, aby być jak najczęściej w domu z żoną i synem. Unikam ludzi, którzy szkodzą mi i mojej pracy... Powoli staję się bardziej stanowczy i asertywny. Dzięki Michałowi jestem silniejszy.

– Powróćmy jeszcze do Twojego dzieciństwa. Dzięki temu, że sam doświadczyłeś patologii, wyciągasz teraz rękę do innych, aby ich ratować...

– Moim marzeniem było, aby do klubu przychodzili chłopcy po przejściach, wyrzuceni na margines. Zrobię wszystko, aby ich wyciągnąć z tego marazmu. Przemoc to tylko wierzchołek góry lodowej, ale najgorsze jest to, co pod tym – zepsucie. Spełniam się jako trener, ale młodzież jest oporna na sport. Staram się szukać tych młodych ludzi w różnych miejscach.

– Kiedy patrzę na Ciebie, widzę, że szczęście masz niemalże wypisane na twarzy. Jak rozumiesz szczęście?

– To przede wszystkim pokój wewnętrzny – myślę, że od tego wszystko się zaczyna. Jeśli masz pokój w sercu i głowie, to obojętnie, co będzie się działo – zobaczysz szczęście w różnych sytuacjach. Jestem przekonany, że te wszystkie przejścia – może wydaje się to niezrozumiałe – to też pułapka; im bardziej rozleje się zło, tym bardziej obficie później rozlewa się łaska Boża. Szczęście jest wtedy, kiedy się rozwijasz, kiedy żyjesz w czystości. Wiesz, że Bóg się tobą opiekuje. Co by się nie działo – tam jest drugie życie. Szczęście w moim życiu to rodzina, dziecko, na które czekam. To są właśnie te momenty, których jeszcze nie znamy. Szczęście jest zbudowane z wielu elementów.

2016-06-08 11:27

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Na wyjazd do Peru dałam mu krzyż

Niedziela bielsko-żywiecka 49/2015, str. 4-5

[ TEMATY ]

wywiad

PB

W zbiorach rodzinnych mamy kilka tysięcy zdjęć zrobionych przez Michała - mówi p. Urszula, siostra o. Michała Tomaszka

W zbiorach rodzinnych mamy kilka tysięcy zdjęć zrobionych przez Michała - mówi p. Urszula, siostra  o. Michała Tomaszka

Z Urszulą Raczek z domu Tomaszek, najstarszą siostrą o. Michała Tomaszka – o domu rodzinnym męczennika z Peru, rozmawia ks. Piotr Bączek

KS. PIOTR BĄCZEK: – Rodzony brat zostaje wyniesiony do chwały ołtarzy. Co dla Pani oznacza to wydarzenie?
CZYTAJ DALEJ

Nowenna do Matki Bożej Szkaplerznej

[ TEMATY ]

nowenna

szkaplerz

Matka Boża Szkaplerzna

Karol Porwich/Niedziela

Od 7 lipca trwa nowenna do Matki Bożej Szkaplerznej.

O najwspanialsza Królowo nieba i ziemi! Orędowniczko Szkaplerza świętego, Matko Boga! Oto ja, Twoje dziecko, wznoszę do Ciebie błagalnie ręce i z głębi serca wołam do Ciebie: Królowo Szkaplerza świętego, ratuj mnie, bo w Tobie cała moja nadzieja.
CZYTAJ DALEJ

Kościół odmawia katolickiego pochówku tylko tym, którzy dopuścili się grzechu śmiertelnego. Co to znaczy?

2025-07-09 19:10

[ TEMATY ]

pogrzeb

pochówek

Adobe Stock

Kościół odmawia katolickiego pochówku tylko tym osobom, które dopuściły się grzechu śmiertelnego publicznego - powiedział PAP ks. Grzegorz Strzelczyk, nawiązując do pogrzebu Tadeusza Dudy, który miał dokonać podwójnego zabójstwa córki i zięcia w Starej Wsi.

Ciało Tadeusza Dudy odnaleziono 1 lipca. Według policji doszło do samobójstwa. 7 lipca w kościele w Kamienicy (powiat limanowski) miało miejsce nabożeństwo żałobne za Dudę.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję