Reklama

Wiadomości

Nadchodzi największa wojna

Niedziela Ogólnopolska 38/2017, str. 41

[ TEMATY ]

ludzie

Christian Müller/Fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Żyjemy w epoce największej walki. Czasem może to nawet wyglądać na symptomy zbliżania się ostateczności. Dlaczego? Walka toczy się dziś bowiem o początek i koniec, o najważniejsze – o panowanie nad słowem! Jeszcze nigdy człowiek nie był tak zasypany chcianymi i niechcianymi wiadomościami i rzeczami chytrze imitującymi informacje, które w istocie zakładają mu kolczyk na nos i wiodą tam, gdzie zechcą, chytrzy prestidigitatorzy.

Kiedyś większość informacji i życiowych mądrości pochodziła z bezpośredniego doświadczenia, które stale uzupełniane było przekazem doświadczeń poprzednich pokoleń. Człowiek może niezbyt pojmował, jak wygląda mechanika kosmosu i całego świata, ale za to doskonale rozumiał przyrodę, cykle życiowe i nieuchronność, która wisiała nad nim od narodzin. Śmierć była czymś naturalnym i powszechnie doznawanym. Ludzie powoli uczyli się żyć, a – w pewnym momencie – i odchodzić. Ludzie szanowali swoich nauczycieli, bowiem od nich właśnie czerpali najbardziej praktyczne, najpotrzebniejsze umiejętności.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Pierwsza epoka wyszydzenia starości nastąpiła w momencie, gdy rozpętało się kino. Potem media, coraz bardziej wyrafinowanie, coraz skuteczniej odrywały człowieka od doświadczania codzienności, przenosiły go w krainy nieznane, niemniej budzące narkotyczne pragnienie. Za sprawą mediów ludzie poczuli się bardziej nieszczęśliwi niż kiedyś. Zobaczyli, jak wiele brakuje im do stanu szczęścia propagowanego przez rozrastający się przemysł propagandy i reklamy.

Nigdy jednak człowiek nie był tak zniewolony, przemocą napompowany strumieniami przekazów – jak dziś! Żyjemy w epoce przemocy, dokonywanej przy użyciu strumieni przekazów, które – czy tego chcemy, czy nie – płyną w naszą jaźń przez wszelkie urządzenia, które wydają się nam dziś niezbędne: odkąd zwykły telefon stał się medialnym kombajnem, nikt już nie jest w stanie wyabstrahować się, wyrwać się z nieustannie podgrzewanej kadzi globalnych przekazów. Władzę zdobyli ci, którzy siedzą przy informacyjnych cieśninach, przez które płyną morza informacji, pseudoinformacji, kłamstw i przeprogramowanych komunikatów.

Niedawno amerykańscy dyplomaci pracujący na Kubie zaczęli uskarżać się na tajemnicze dolegliwości – nie mogli spać, ich stan zdrowia stale się pogarszał. W końcu po całych USA gruchnęła wieść, że jankescy dyplomaci byli atakowani za pomocą... infradźwięków – fal akustycznych o tak niskim gradiencie, że nie były wychwytywane przez uszy, powodowały jednak niebezpieczne wibracje, były w stanie uszkodzić organy wewnętrzne i znacząco oddziaływać na psychikę.

Reklama

Często odnoszę wrażenie, że nieustannie jesteśmy atakowani takim właśnie podprogowym, niekontrolowanym przez naszą świadomość, przekazem bodźców i wizji, które mają – w sposób utajony – kształtować przede wszystkim nasze postawy emocjonalne. Istnieje – dobrze opisane w literaturze psychologicznej – zjawisko, które można opisać młodzieżowym zdaniem: Tego, co się zobaczyło, nie da się już odzobaczyć! Nic nie da się wymazać z naszej świadomości. Jesteśmy atakowani obrazami, sfilmowanymi postępkami, których czasem wcale nie chcielibyśmy widzieć. One gniją potem gdzieś w naszej duszy, nie potrafimy się z nich wyzwolić.

I tu wkraczamy w opis tej najcięższej z trapiących ludzkość wojen – wojny o słowa i ich podstawowe znaczenia. Najdynamiczniej rozwijające się i kurczące świat, zmieniające go w ustandaryzowaną gumę do żucia, sposoby przenoszenia bodźców to dziś media społecznościowe. Wszystkie z nich kontrolują – usadowili się w pozycji anonimowych administratorów kontrolujących newralgiczne cieśniny przepływu przekazów – ludzie o nastawieniu neolewicowym. Niektórzy z nich (np. nominalny twórca Facebooka – Mark Zuckerberg) już całkiem otwarcie deklarują swoje polityczne ambicje. Neolewica kontroluje dziś kluczowe hasła w Wikipedii, neolewica podsuwa każdemu pod nos wybrane linki, gdy szybko poszukujemy wiedzy w przeglądarkach takich jak Google. Przeglądarki, portale społecznościowe gromadzą o nas tak głębokie i profilowe informacje, że w pewnym momencie rozgryzają naszą strukturę psychiczną, zainteresowania i zaczynają sterować tym, o czym i jak mamy myśleć. Podsyłają odpowiednie bodźce, sterują naszymi poszukiwaniami w necie. Powstała olbrzymia, przez nikogo niekontrolowana, machina, od której uwolnić nas może jedynie udanie się na cyfrową banicję, wyrzeczenie się uczestnictwa w globalnej sieci. Swoiste cyfrowe pustelnictwo. Czyżby znów na znaczeniu zaczęły zyskiwać ośrodki samodzielnej myśli – pozbawione łączności z netem – eremy?

Reklama

Sieć sprawia wrażenie pozornej wolności, spontanicznego rozwoju, nawet jawi się nam jako buntownicza i odrobinę anarchiczna. To jednak tylko pozory. Nie na darmo w samym tylko dawnym Związku Sowieckim i później w Rosji działało i działa do dziś kilkadziesiąt instytutów naukowych zajmujących się utajonym oddziaływaniem i programowaniem ludzkiej psychiki. Daleko w tyle nie pozostają ani Amerykanie, ani Chińczycy.

Skoro wojna, z otwartej przestrzeni fizycznej konfrontacji, przeniosła się na skomplikowane łąki naszej psychiki i świadomości, to i strategie jej prowadzenia oraz używany oręż uległy zmianie i skutecznemu zakamuflowaniu. Najbardziej lukratywne posady zdobywają dziś chytrzy złodzieje słów, którzy specjalizują się w stosowaniu zdradzieckiego symulakrum – nieujawnionej podmianie tradycyjnych znaczeń konkretnych pojęć. Powstaje cały arsenał słów ukradzionych, które używane są do ściśle zaprogramowanych akcji bojowych.

Reklama

Od dłuższego już czasu ślęczę nad notatkami, które kiedyś posłużą mi do stworzenia „Słownika wyrazów ukradzionych”. Pytacie o przykład. Ot, pierwszy z brzegu: „miłość” (słowo o jednej z najmocniejszych wartości kształtujących masywne postawy). Dotychczas kojarzyło się z miłością Boga do ludzi, przywodziło na myśl poświęcenie Jezusa Chrystusa, myśląc: „miłość” widzimy obrazy matki pochylającej się nad maleńkim dzieckiem, młodzieńca czule obejmującego swą ukochaną, widzimy kochające się rodziny, widzimy zdolność do poświęcenia i czystość, która nie jest w stanie „urodzić” najdrobniejszego posądzenia. Tymczasem dziś słowo „miłość” zostało uprowadzone do budowania opowieści o związkach sodomickich, wszelkiego rodzaju dewiacjach, „miłość” została zgwałcona w tysiącach reklam. Podobnie złachmanione zostały słowa: „przyjaźń”, „braterstwo”, „wolność”. Wszystko to zmierza do pozbawienia nas pewności sądzenia, do uczynienia z nas uzależnionych od medialnych protez kalek, które same z siebie nie potrafią już niczego osądzić ani wybrać.

Prawda ma stracić walor swojego niewzruszalnego istnienia, ma być ubrana w kontekst „narracji”. Prawda już nie będzie kształtować przekazu, to przekaz będzie ociosywał samo jej istnienie. Prawda ma być sprostytuowana do tego stopnia, aby utraciła swój walor, aby już nikomu nie przyszło do głowy, by bić się o prawdę. Przecież o dziewkę spod latarni nikt się nie pojedynkuje.

Nihiliści, słudzy pana ciemności, dobrali się do trzewi naszej duszy. Wreszcie odnaleźli narzędzia, którymi mogą w niej gmerać, bez budzenia naszej świadomości. Wdzierają się do naszych snów, marzeń i pragnień, sprytnie omijając wszelkie systemy alarmowe, które dotąd zabezpieczały nas przed niekontrolowanym modelowaniem wewnętrznym.

Idzie walka o Słowo. O początek wszystkiego. Właśnie głowię się nad sposobem organizowania i trenowania naszych wojsk. Obiecuję, że i o tym napiszę. Jeśli tylko zdążę...

Witold Gadowski, Dziennikarz

2017-09-13 11:20

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

I Młodzieżowy Zjazd Rycerstwa Niepokalanej

Niedziela przemyska 29/2014

[ TEMATY ]

młodzi

ludzie

ARCHIWUM SIÓSTR MI

Uczestnicy i organizatorzy I Młodzieżowego Zjazdu Rycerstwa Niepokalanej

Uczestnicy i organizatorzy I Młodzieżowego Zjazdu Rycerstwa Niepokalanej
Ten, kogo nie było w dniach 20-22 czerwca br. w Strachocinie u Sióstr Franciszkanek Rycerstwa Niepokalanej niech żałuje, bo jest czego. Hasłem rekolekcji były słowa: „Wierzyć to znaczy chodzić po wodzie, czyli wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia przez Niepokalaną”. Tak z przymrużeniem oka, wybierając się do Strachociny, zastanawiałam się, czy będzie tylko teoria, czy można się też spodziewać chodzenia po wodzie w praktyce. O. Andrzej Sąsiadek, franciszkanin, w  konferencjach przekonywał nas: „Jak człowiek wierzy, to się da! Naprawdę się da! Szatan kłamie i próbuje nam wmówić: to niemożliwe!”. Były to słowa, które zostały poparte opowieściami o konkretnych, wyjętych z życia sytuacjach, co pomagało uwierzyć, że Bóg działa również dziś i w codziennym życiu każdego z nas. Przedstawienie Apostołów, szczególnie św. Piotra, jako normalnych ludzi, którym też nie wszystko w życiu wychodziło, a jednak dali radę, pomogło uwierzyć we własne siły i możliwości oraz w to, że można, „że się jednak da”. Tu przypominają mi się gdzieś usłyszane słowa, że „Bóg nie powołuje świętych, lecz uświęca powołanych”. Ważną rzeczą było także uświadomienie nam, że szatan z reguły nie przychodzi ze słowami: „Jestem Lucyfer. Czy mogę zamieszkać w twoim sercu?”, lecz często działa bardzo podstępnie i pod pozorem dobra, np. odwlekając spowiedź przez podsuwanie myśli: „bo nie jestem jeszcze dobrze przygotowany...”. Również to, że o. Andrzej mówił całym sobą sprawiało, że treści, które przekazywał, przyswajało się nie tylko uszami, ale niemal wszystkimi zmysłami. Słyszeć te konferencje to mało, to trzeba było również widzieć. Po czasie słuchania trzeba było również wykazać się wiedzą. Ponieważ Rycerzy Niepokalanej, tych już pasowanych oraz kandydatów, przyjechało w sumie ponad 60, to pierwszego dnia zostaliśmy podzieleni na mniejsze grupy. Każda z grup miała swojego animatora, opiekuna i świętego patrona. Pierwszym zadaniem było odgadnięcie świętych, którzy mieli się za nami wstawiać u Boga i pomagać Niepokalanej, byśmy z tych rekolekcji skorzystali jak najwięcej. Każdy z animatorów wraz z opiekunem grupy przygotował scenkę z życia świętego patrona – tu brawa dla nich za pomysłowość i zaangażowanie. Towarzyszyli nam tacy święci jak: św. Maksymilian M. Kolbe, św. Franciszek z Asyżu, św. Józef, św. Jan Paweł II i św. Andrzej Bobola. Patronem mojej grupy był św. Andrzej Bobola, który od pierwszego przyjazdu do Strachociny stał mi się szczególnie bliski. Niepokalana, biorąc sobie do pomocy właśnie tego świętego, przyprowadziła mnie w to niezwykłe miejsce. Ponieważ na rekolekcje jechałam z bardzo osobistą sprawą, to pierwsze kroki skierowałam pod pomnik św. Andrzeja, a kolejne były spacerem po Bobolówce, by poprosić go o szczególną opiekę na ten ważny czas. I tym razem św. Andrzej w konkretny sposób wstawił się za mną, dodając odwagi i przez o. Andrzeja uciszył burze w mojej duszy. 20 czerwca, poza znajomością faktów z życia świętych, można było się też wykazać odwagą i zaufaniem do Niepokalanej, która podczas pogodnego wieczorku postawiła niełatwe zadania. Pierwszy wyzwanie podjął o. Andrzej, który miał nas uczyć chodzenia po wodzie, a w rezultacie musiał nurkować w basenie, by odczytać hasło z rebusu na dnie. Kolejne zadanie polegało na czerpaniu wody sitkiem – łatwo się domyślić, jakie to efekty przynosiło. Na koniec tor przeszkód z zawiązanymi oczami. Ponieważ Maryja nigdy nie zostawia swoich dzieci bez opieki i pomocy, to i tym razem pomagała w konkretny sposób, dając okulary do nurkowania i lupę, by odczytać rebus, miskę, by wody naczerpać i pokazać, jak działa jako Pośredniczka łask wszelakich, oraz siostrę, która prowadziła za rękę, pomagała pokonać przeszkody i dodawała otuchy przed wejściem do wody. Przez wesołą zabawę mogliśmy się przekonać, jak wiele zyskujemy, pozwalając działać w naszym życiu najtroskliwszej Matuchnie, i jak ona nam pomaga. 21 czerwca pozostawił w pamięci rycerskie podchody. Przejście przygotowanym szlakiem zdecydowanie ułatwiała znajomość terenu i rozmieszczenia najważniejszych punktów, co siostry w kolejnych wskazówkach potrafiły opisać w bardzo ciekawych i niepowtarzalnych słowach. W wyzwaniu tym liczyła się również współpraca, czasem również między rywalizującymi między sobą grupami. Poza odnalezieniem strategicznych punktów i kolejnych wskazówek mieliśmy do wykonania bardzo praktyczne zadania, które polegały m.in. na podlaniu kwiatków na Bobolówce. Było również zadanie apostolskie, które miało także znaczenie duchowe, bo przez świadectwo o Rycerstwie Niepokalanej dla odwiedzonej pani pozwalało umocnić także naszą reakcję z Niepokalaną. Jednak mimo wspomnianej zdrowej rywalizacji dopiero zebranie owoców pracy wszystkich grup pozwoliło odczytać końcowe hasło rycerskich podchodów. Był również czas na skupienie oraz bardzo prywatne i osobiste spotkanie z Jezusem. Czas wyciszenia, przemyślenia różnych spraw, usłyszanego słowa oraz duchowej rozmowy z Bogiem zapewniony był podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. Także w każdej wolnej chwili można było udać się do kaplicy, by w ciszy pobyć z Jezusem. W kaplicy stał słój wypełniony cytatami z Pisma Świętego, by wylosować i zatrzymać dla siebie to, co Pan chce nam powiedzieć. Pozwalało to na łatwiejsze nawiązanie rozmowy z Bogiem, a czasem skłaniało do konkretnych refleksji. Osobiście czułam szczególne prowadzenie tym Słowem przez cały czas rekolekcji. Bardzo trafione i cenne okazały się również słowa św. Maksymiliana, które każdy zabierał dla siebie na zakończenie rekolekcji. Ważnym czasem spotkania z żywym Bogiem była codzienna Eucharystia w sanktuarium św. Andrzeja Boboli, która z racji oktawy Bożego Ciała połączona była z procesją. Na zakończenie rekolekcji, 22 czerwca, odbyło się rycerskie pasowanie. Grono Rycerzy Niepokalanej powiększyło się o kolejne 12 osób, które zdecydowały się oddać całych siebie na własność i do pełnej dyspozycji Niepokalanej. Moment ten przywołał piękne wspomnienia z poprzednich rekolekcji, kiedy to sama byłam w gronie giermków, którzy dostąpili zaszczytu wstąpienia w zastępy tej szczególnej wspólnoty. Przez cały czas Zjazdu troskliwą opieką otaczały nas siostry, które dbały nie tylko o sprawy duchowe, piękną oprawę tego świętego czasu i urozmaicenie wesołych wieczorków, ale i o strawę dla wzmocnienia sił fizycznych, za co serdeczne Bóg zapłać wszystkim razem i każdej z osobna. Jeśli ktoś chciał i mimo sporej dawki wrażeń nie brakowało mu sił, to mógł jeszcze zostać na ponadplanowy czas, którym była rekreacja na świeżym powietrzu zakończona ogniskiem. Czas zacieśniania nowych przyjaźni, rozmów i dzielenia się wrażeniami tych niezwykłych trzech dni. Praktycznie każde słowa są zbyt małe, by opisać i oddać atmosferę, uczucia, wrażenia i przeżycia czasu spędzonego podczas Zjazdu w Strachocinie. Tutaj trzeba po prostu przyjechać i samemu poczuć wszystkimi zmysłami to miejsce, które Niepokalana wybrała sobie na swoją zagrodę. Trzeba osobiście spotkać się z ludźmi, odczuć ich życzliwość, jedność i te szczególne więzi, jakie się tutaj zawiązują. Zdecydowanie jest to miejsce, z którego nie chce się wyjeżdżać i czeka się na każdą okazję, by móc wrócić.
CZYTAJ DALEJ

Wielki Piątek zostawia nas nagle samych na środku drogi... Zapada cisza

Agnieszka Bugała

Te godziny, które dzieliły świat od śmierci do zmartwychwstania musiały być czasem niepojętego napięcia...

Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa. Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy. Wielki Piątek, po straszliwej Męce Pana, zostawia nas nagle samych na środku drogi. Zapada cisza, która gęstnieje. Mrok, w którym nie ma Światła. Wielka Sobota – serce nabrzmiewa od strachu, oczekiwanie zadaje ból fizyczny. Wróci? Przyjdzie? Czy dobrze to wszystko zrozumieliśmy? Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.
CZYTAJ DALEJ

Rzecznik Praw Obywatelskich zajmie się sprawą aborcji w 9. miesiącu ciąży

W związku ze sprawą terminacji ciąży w szpitalu w Oleśnicy u pacjentki w 36. tygodniu ciąży Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił do minister zdrowia. Biuro RPO poprosiło także Prokuraturę Rejonową w Oleśnicy o informacje na temat śledztwa wszczętego w tej sprawie - przekazało w piątek biuro.

W połowie marca "Gazeta Wyborcza" opisała historię pani Anity, która zdecydowała się na aborcję w 36. tygodniu ciąży, opierając się przesłance do przerwania ciąży, jaką jest zagrożenie zdrowia lub życia kobiety. Wcześniej u płodu lekarze stwierdzili wrodzoną łamliwość kości.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję