W tym przypadku wybór był zero-jedynkowy. Albo szansę na przeżycie będzie miała ona, albo dostanie ją ono. Takie historie zawsze wzruszają, bo mimo że matki kochają najbardziej, to takie przypadki są rzadkie. To heroizm. W Stanach Zjednoczonych doszło do kolejnej takiej bohaterskiej decyzji. Carrie Lynn DeKlyen – warto zapamiętać to nazwisko – liczyła 37 lat. Z mężem Nickiem mieli już 5 dzieci. Mieszkali w Michigan. Pod sercem nosiła szóste, gdy lekarze zdiagnozowali u niej guza mózgu. Proponowali chemioterapię, która dawała największe szanse w walce z nowotworem, ale na pewno zabiłaby dziecko, zresztą, z racji tej pewności należałoby je wcześniej usunąć. Carrie, po rozmowie z mężem, stanowczo odrzuciła tę możliwość. Zdecydowała się na terapię neurochirurgiczną. Walczyła dzielnie. Przeszła 4 operacje. Niestety, choroba była silniejsza. W ostatnim stadium choroby była już w śpiączce, podtrzymywana przy życiu przez urządzenia, żeby rozwijające się pod sercem dziecko było na tyle silne, by mogło ujrzeć światło dzienne. Carrie Lynn dała życie swojej córce Lynn w 24. tygodniu ciąży. Sama odeszła – jak mówią przyjaciele – na pewno do Pana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu