Leszek Wątróbski: – Jakie są różnice w pracy duszpasterskiej w Danii, gdzie Ksiądz przepracował kilkanaście lat, i w Polsce?
Reklama
Ks. Jan Zalewski: – W parafii Świętej Trójcy w Chojnie pracuję od 1 września 2016 r. Praca w duszpasterstwie i duńskim, i polskim w Królestwie Danii była związana głównie z sobotą i niedzielą, czyli weekendem. Natomiast wszystkie dni w ciągu tygodnia należały wyłącznie do duszpasterza. Mogłem sam decydować i planować je zgodnie ze swoim uznaniem i potrzebami – tak naukowymi, pisarskimi, jak i wszystkimi innymi. Praca natomiast w Polsce jest pracą całotygodniową. I praktycznie wszystkie dni tygodnia są non stop zajęte. W Polsce ksiądz musi zajmować się wszystkim, w moim przypadku także zabytkami, bo plebania to zabytkowy klasztor poaugustiański z przełomu XIII/XIV wieku. Dochodzi do tego działalność społeczna, edukacyjna i charytatywna. W Danii dużą pomocą dla każdego księdza jest rada parafialna. Ona na zasadach wolontariatu odpowiada za administrację kościoła, pomaga w zarządzaniu parafią i utrzymaniem czystości. Tylko największe parafie posiadają etaty, które są w gestii rady parafialnej. Ksiądz może się więc skupić bardziej na zadaniach duszpasterskich. Różnice dotyczą wreszcie wielkości samych parafii. Moja obecna parafia liczy ponad 4 tys. wiernych. A cały Kościół katolicki w Danii posiada ok. 40 tys. wiernych. W Danii praca księdza polega na indywidualnym kontakcie z wiernymi. Podobnie staram się pracować tu, w Chojnie. Naturalnie mam tu także kontakt z duszpasterstwem masowym – np. w niedzielne nabożeństwa. W Danii i Polsce są parafie terytorialne. Pracowałem tam również w duszpasterstwie polonijnym, w którym z zasady wszystkie placówki są ośrodkami personalnymi obejmującymi konkretnych ludzi, a nie konkretne tereny czy obszary. Zdarzało się w Danii, że Polacy dojeżdżali na swoje nabożeństwa nawet 100 i 150 km. Trudno to sobie wyobrazić w Polsce, gdzie wierni, aby uczestniczyć w nabożeństwie, idą na nie ze swego domu pieszo albo jadą samochodem nie więcej niż kilka kilometrów. Dojeżdżałem w Danii do 5 kościołów: w Aabenraa, Sonderborg, Tonder, Esbjerg oraz Odense. One wszystkie były oddalone o około 100 km. W sobotę przejeżdżałem więc 200 km, jadąc tam i z powrotem i 400 km w niedzielę. Tego teraz tutaj nie mam. Mam natomiast plebanię i współpracowników, czego tam nie miałem. W Danii musiałem radzić sobie sam.
– Wspomniał Ksiądz o nowych pomysłach duszpasterskich...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Chciałbym też wprowadzić kilka nowych pomysłów duszpasterskich. Punktem wyjścia jest to, co tu zastałem. Ksiądz Arcybiskup przysłał mnie do parafii zlokalizowanej w zespole poklasztornym Augustianów z przełomu XIII i XIV wieku oraz kościoła Mariackiego z XV wieku – jednego z największych kościołów w naszym regionie i kraju. Mam jeszcze dodatkowo dwie filie: w Stokach i Rurce oddalone od Chojny po 6 km oraz dwa cmentarze.
– Kościół Mariacki zbudowano na przełomie XIV i XV wieku...
Reklama
– Dawniej była to świątynia katolicka potem ewangelicka. Na dziś kościołem tym zarządza Fundacja polsko-niemiecka „Kościół Mariacki”, której jestem prezesem i do której należy także niemiecki związek wspierający odbudowę z Hanoweru. Fundacja ta powstała w latach 80. XX wieku. Dorośli i młodzi ludzie z naszej parafii oraz niemieccy młodzi ludzie z ewangelickiej parafii w Wettbergen Hanoweru zaczęli w 1988 r. wspólnie czyścić ruiny z gruzu i zielska. Należy podkreślić rolę ówczesnego proboszcza ks. prał. Antoniego Chodakowskiego i architekta Günthera Kumkara z Hanoweru.
Przez lata wzniesiono w świątyni Mariackiej kilka słupów żelbetonowych, wiązanie dachowe i sam dach. Wszystkie też okna zostały zreperowane, a następnie oszklone. Naprawiono również wszystkie ściany zewnątrz, łącznie z ich wspaniałą ozdobą. Później została wylana posadzka wewnątrz kościoła. Ewangelickie gminy kościelne z Hanoweru podarowały 20 latarni i ponad 50 ławek kościelnych. Grożąca zawaleniem neogotycka wieża, wybudowana w XIX wieku, została zabezpieczona gorsetem z żelbetonu. W latach 2000-03 zamontowano na jej szczycie szpic z miedzi. Kolejnym krokiem było wyremontowanie i wybudowanie schodów – aż do platformy widokowej przy zegarze.
– Skąd pochodzą środki na jej odbudowę?
– Środki finansowe i materiały budowlane otrzymujemy od „Fundacji polsko-niemieckiej współpracy” z Warszawy i Bonn oraz z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Niemiec, Ministerstw Kultury i Dziedzictw Narodowego, Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego, wojewódzkiego konserwatora zabytków, naszego miasta i gminy, parafii Chojna i prywatnych ofiarodawców. Celem naszej działalności jest przywrócenie świątyni jej dawnego wyglądu, zniszczonego przez wojnę w roku 1945. Chcemy też, aby stała się ona miejscem dialogu ekumenicznego oraz spotkań mieszkańców obu stron Odry, niezależnie od wyznania, narodowości i języka.
– Świątynia Mariacka miejscem dialogu ekumenicznego...
– Tak, katolicko-ewangelickiego. Od 1986 r. obiekt ten jest również miejscem spotkań, rozwoju kultury i poznania sąsiadów zamieszkujących Euroregion „Pomerania” po obu stronach Odry. Kościół Mariacki jest na naszym terenie symbolem współpracy transgranicznej. Od tego czasu w kościele Mariackim miały miejsce liczne spotkania kulturalne, m.in.: koncerty muzyki poważnej, projekcje filmów, plenery fotograficzne i plastyczne, warsztaty muzyczne, koncerty młodzieżowe oraz liczne nabożeństwa ekumeniczne. We wszystkich tych imprezach brali udział mieszkańcy całego Euroregionu „Pomerania” z Polski i Niemiec.
Reklama
– Nie jest to więc świątynia ściśle parafialna...
– ...umożliwiająca spotkania i modlitwy wiernym innych Kościołów chrześcijańskich. Na dzień dzisiejszy można już w niej organizować nabożeństwa, spotkania kulturalne czy wystawy.
– Wspomniał Ksiądz jeszcze o dwóch cmentarzach...
Reklama
– Pierwszy to cmentarz komunalny przy ul. Odrzańskiej, a drugi cmentarz wojenny żołnierzy Armii Czerwonej. Przy tym drugim są ruiny kaplicy św. Gertrudy z XV wieku. Na dzień dzisiejszy właścicielem tej kaplicy jest gmina Chojna. Kaplica ulega powolnej dewastacji i trzeba podjąć szybkie działania, aby ją uratować od zupełnego zniszczenia. Nasza parafia złożyła odpowiedni wniosek o przekazanie tej kaplicy Kościołowi. Mam już wstępny program jej odbudowy. Chciałbym tę kaplicę uczynić miejscem spotkań ekumenicznych, podobnie, jakim jest obecnie kościół Mariacki. Kaplica św. Gertrudy mogłaby być analogicznym miejscem dialogu katolicko-prawosławnego. Mam tu na uwadze fakt, że cmentarz ten jest często odwiedzany przez prawosławne rodziny pochowanych tu żołnierzy Armii Czerwonej. Groby prawosławne są także na cmentarzu komunalnym. Tamą pochowani są żołnierze 237. północnej grupy wojsk Armii Radzieckiej i ich rodziny zmarłe po II wojnie światowej, którzy służyli w bazie lotniczej w Chojnie. Pierwszym etapem realizacji tego pomysłu byłoby nawiązanie kontaktów z proboszczem prawosławnej parafii w Szczecinie oraz nowym prawosławnym ordynariuszem diecezji wrocławsko-szczecińskiej abp. Jerzym Pańkowskim. A później, na początku września 2018 r., może poświęcenie krzyża prawosławnego przy grobach żołnierzy radzieckich na cmentarzu komunalnym przy ul. Odrzańskiej. Można też rozważać zaproszenie na tę uroczystość przedstawiciela Patriarchatu moskiewskiego niższego szczebla. Prawosławny abp Jerzy brał udział w poświęceniu cerkwi w Katyniu. Widzę tu pewną analogię z cmentarzem w Glinnej, gdzie pochowani są ekshumowani żołnierze niemieccy z Wehrmachtu. Podobnie jest u nas w Chojnie, gdzie ekshumowanych żołnierzy radzieckich pochowanych jest ok. 4 tys. plus ponad 400 z północnej grupy wojsk Armii Radzieckiej. Wydaje mi się, że przykład cmentarza wojennego w Glinnej i relacji polsko-niemieckich mógłby dobrze zafunkcjonować w Chojnie w relacji polsko-rosyjskiej.
– Jakie inne nowe pomysły chce Ksiądz wprowadzić w parafii Świętej Trójcy?
– Kolejnym nowym pomysłem, który chciałbym wprowadzić jest klub seniora z przeznaczeniem go dla dużej grupy osób starszych, którzy mieszkają w pobliżu naszej parafii i szukają możliwości zagospodarowania swego wolnego czasu poza telewizją. Byłby to program aktywizacji, który umożliwiłby im wyjście z domu. Mamy tu w klasztorze piękną salę konwentu poaugustiańskiego, gdzie wcześniej mieścił się refektarz, która mogłaby się stać siedzibą klubu seniora. W niej mogłyby się odbywać spotkania, wykłady czy różne warsztaty. Rozpocząłem już wstępny nabór. Zgłosiło się już ok. 30 chętnych. Starsi ludzie są chodzącą kroniką naszej parafii i miasta. Szkoda byłoby, aby ich wiedza i doświadczenie przepadły bezpowrotnie. Takie spotkania, na których można wspominać minione wydarzenia, które nigdzie nie są zanotowane, czy przynosić stare zdjęcia i dyskutować, mogą stać się jedną z wielu wartościowych form działalności klubu seniora.
– Przez wiele minionych lat był Ksiądz zapalonym motocyklistą...
Reklama
– Było dla mnie dużym przeżyciem, kiedy w czasie Rajdu Katyńskiego w roku 2006 odwiedziłem cmentarze katyńskie związane ze zbrodniami i historią Polski na Kresach Wschodnich. Odwiedziliśmy wówczas obok Katynia także i Miednoje, Charków i Bykownię. Bardzo mocno przeżyłem też nabożeństwo na polskiej części cmentarza wojennego w Katyniu, a potem nabożeństwo w części rosyjskiej z udziałem władz rejonu i przedstawicielem Cerkwi prawosławnej. Bardzo dobrze wspominam też pobyt w Ostaszkowie w muzeum policji polskiej oraz w klasztorze prawosławnym i spotkanie z tamtejszymi zakonnikami. Pamiętam też Kijów i nasze ognisko, w czasie którego przypomniałem wizytę w Danii ówczesnego wojewody kijowskiego i ruskiego Stefana Czarneckiego. Potem zrodził się pomysł rajdów szlakiem polskiego hymnu. Ten wielki projekt trwał kilka lat. I tak byliśmy śladami naszego hymnu we Francji, Włoszech, Portugalii, Hiszpanii oraz w Rosji. Nasza wyprawa śladem „Wielkiej Armii” Napoleona Bonaparte na Moskwę w roku 2012 odbywała się w ciekawej atmosferze. Wielu odradzało nam jej. Okazało się później, że nie było tam źle i że wszędzie witano nas bardzo serdecznie.
– Przez lata zajmował się Ksiądz także postacią św. Urszuli Ledóchowskiej...
– ...szczególnie jej działalnością w Skandynawii (1914-18). Jej pobyt w tym regionie Europy rozpoczął się przyjazdem do Szwecji w roku 1914, po nakazie opuszczenia Petersburga przez władze carskie. W Sztokholmie założyła szkołę językową oraz internat dla dziewcząt. Zaproszona tam została przez Henryka Sienkiewicza i Ignacego Paderewskiego – założycieli Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, z siedzibą w Vevey (Szwajceria), zajmującym się zbiórką pieniędzy, żywności i darów wśród ludzi na całym świecie i przekazywaniem ich do Polski. Komitet ten w latach 1915-19 przekazał do Polski pomoc wartości 20 milionów franków szwajcarskich. Św. Urszula Ledóchowska jeździła po całej Skandynawii z odczytami o Polsce i zbierała pieniądze dla tego komitetu.
Ze swoimi wykładami dotarła też do Danii, gdzie spotkała się z polskimi sierotami. Spotkanie z polskimi dziećmi skłoniło ją do przeniesienia się do Danii. I w Aalborgu założyła szkołę i dom polskiego dziecka. Kilka lat później, kiedy w 1918 r. Polska otrzymała niepodległość, przeniosła się do Pniew pod Poznaniem.
– A co z odpoczynkiem? Czy ma Ksiądz możliwość wygospodarowania go sobie?
Reklama
– W Danii było zdecydowanie łatwiej. Tam każdy ksiądz był zatrudniony w kurii biskupiej i przysługiwały mu normalne prawa, jak każdemu pracującemu. Tak więc wynagrodzenie, ubezpieczenie i czas urlopu, czyli miesiąc w każdym roku mógł poświęcić na zasłużony wypoczynek. Tu natomiast jest dużo spraw bieżących wymagających ciągłych działań. Trzeba jednak wyłączyć się czasem i wyjechać choć na parę dni, aby nabrać sił do dalszej pracy i aby spojrzeć na niezałatwione sprawy z pewnego dystansu.
– Za swoją pracę w Danii otrzymał Ksiądz godność kanonika...
– ... katedry w Kamieniu Pomorskim. Godność tę otrzymałem od abp. prof. Andrzeja Dzięgi w związku z moją działalnością na terenie Danii na rzecz duńskiej Polonii i diecezji kopenhaskiej.