Reklama

Kościół nad Odrą i Bałtykiem

Papua-Nowa Gwinea Bogiem silna

Kościół ze swej natury posłannictwa jest misyjny. Niesie Dobrą Nowinę tym, którzy otwierają się na jej przyjęcie. Nasza archidiecezja włącza się w okazywanie wsparcia modlitewnego i materialnego misjom, ale oprócz przyjeżdżających do nas okazjonalnie misjonarzy, nie mamy za dużo możliwości, aby skorzystać z osobistego świadectwa kogoś, kto doświadczył pracy na misjach. Taką niezwykłą postacią jest ks. kan. Krzysztof Kontek, który pracował w Papui-Nowej Gwinei, a obecnie posługuje w parafii Świętej Trójcy w Chojnie. Poprosiłem ks. Krzysztofa, aby przybliżył nam specyfikę swojej dwuletniej pracy w tym kraju.

Niedziela szczecińsko-kamieńska 23/2018, str. VI

[ TEMATY ]

wywiad

misje

Archiwum prywatne ks. K. Kontka

Msza św. pod przewodnictwem biskupa podczas ustanowienia proboszcza

Msza św. pod przewodnictwem biskupa podczas ustanowienia proboszcza

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Robert Gołębiowski: – Jest Ksiądz kapłanem archidiecezji lubelskiej. Jak narodziło się pragnienie aby ukierunkować swoje kapłaństwo ku misjom?

Ks. kan. Krzysztof Kontek: – Zainteresowanie misjami zrodziło się we mnie jeszcze w czasach nauki w liceum. Chciałem wstąpić do jakiegoś zakonu misyjnego, ale za sprawą katechety z liceum wstąpiłem do seminarium w Lublinie, a po święceniach podjąłem posługę w parafii św. Antoniego w Lublinie. Tam, w naszym kwartalniku diecezjalnym „Memoranda”, natknąłem się na list bp. Stephen’a Reichert’a z Papui-Nowej Gwinei, który kończył się stwierdzeniem, że jeśli ktoś ma jakiekolwiek pytania, to autor listu chętnie na nie odpowie. Napisałem, że ciekawi mnie sytuacja tamtejszego Kościoła, a Ksiądz Biskup odpisał mi na 14 stronach (! ). To ja odpisałem, że to ciekawe, a on na to: „Miło, że przyjedziesz do nas!”. Zaskoczyło mnie to, ale jednocześnie wzbudziło dawne pragnienie misyjne i postanowiłem spróbować. Potrzebowałem jednak zgody abp. Życińskiego i jakież było moje zdziwienie, gdy czekając w kurii na spotkanie, wyszedł na korytarz i wobec księży przywitał mnie: „O, to ten ksiądz, który jedzie na Nową Gwineę!”. Było już więc wiadome, że wyjadę. Przez rok przygotowywałem się w Centrum Misyjnym Episkopatu, a następnie pół roku w Londynie, szlifując język angielski. Ukoronowaniem naszego przygotowania było posłanie misyjne, którego w uroczystość św. Wojciecha dokonał Prymas Polski w Gnieźnie, a następnie abp Józef Życiński pobłogosławił moją posługę.

– Papua-Nowa Gwinea to dla Polaków kraj egzotyczny. Czy moglibyśmy przybliżyć tę wyspę naszym Czytelnikom?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Położona jest 15 tys. km od Polski. To druga, po Grenlandii, wyspa na świecie. Wschodnia jej część należy do Papui-Nowej Gwinei, natomiast zachodnia od 1945 r. jest pod okupacją Indonezji. Wschodnia część, gdzie pracowałem, terytorialnie ma wielkość Polski. Są tam 864 języki, w tym 3 urzędowe. Najpopularniejszy jest malenesian pidgin, którego używa 95 proc. mieszkańców. Pidgin, tzn. biznes i język narodził się w portach handlowych. Papua nazywana jest „ostatnim rajem na ziemi” i co ciekawe poza malarią nie ma tam żadnych innych chorób tropikalnych. Jeśli chodzi o strukturę religijną, to obecnie mieszka tam 40 proc. katolików, 30 proc. luteran, a pozostałe wyznania to anglikanie i inne Kościoły protestanckie. Co ważne, nie dotarły tam żadne nurty islamu, buddyzmu czy innych religii Wschodu. Niezwykle ważne jest podkreślenie tego, że działalność pierwszych misjonarzy w Papui rozpoczęła się dopiero w 1956 r., gdyż zaledwie dwa lata wcześniej ekspedycje geograficzne dotarły, szczególnie w góry, do pierwotnych plemion.

– Jak więc wyglądała codzienność posługi misjonarskiej?

– Po przybyciu zostałem skierowany do parafii w Kagua w diecezji Mendi i pracowało tam wówczas trzech polskich kapłanów. Parafia Kagua składa się z czterech tzw. erii, tzn. pod-parafii (Kagua Central plus Seven Corner; Kware; Warasugu i Sumi). Dojeżdżaliśmy także do sąsiedniej parafii, gdzie nie było księdza (Erave). Łączna liczba wszystkich stacji (kaplic dojazdowych) w całej parafii Kagua wynosi 72. W większości była to górska parafia położona na wysokości ponad 2000 m n.p.m., a trzeba dodać, że najwyższy szczyt Papui Mont Wilhelm ma 4509 m. Na terenie parafii mieliśmy prawie 20 tys. katolików, a biorąc pod uwagę, że w stolicy państwa Port Moresby mieszka 120 tys. ludzi, to nasza wspólnota była rzeczywiście sporą. W diecezji pracuje 30 kapłanów, ale warto dodać, że gdy był początek ewangelizacji, to przyjechało tam 72 misjonarzy. Generalnie, gdy mówimy o misjach, to mamy wyobrażenie ewangelizacji, nawracania czy katechumenatu. Niezwykle ważne jest powiedzenie o tym, że jak Papuasi dowiedzieli się o tym, że jest chrześcijaństwo to oni sami biegali za misjonarzami prosząc o przybliżenie podstaw wiary. Aby to zrozumieć, należy sobie uświadomić, że w pierwotnych religiach nie było Boga, a istniało wyobrażenie szatana. Cała religia była zbudowana tak, aby zabezpieczyć się przed szkodliwym działaniem szatana. Była to religia strachu, związana także z nieustającymi wojnami plemiennymi. Kiedy Papuasi dowiedzieli się, że Chrystus pokonał diabła, to dla nich chrześcijaństwo okazało się niezwykle atrakcyjną religią, gdyż wiązało się to z pojęciem wolności. Oni są autentycznie dumni z tego że są chrześcijanami! Oczywiście jest jeszcze pośród nich wiele elementów magii i zabobonów, ale mówiąc szczerze, pewnie tyle samo co i pośród nas tu, w Polsce.

Reklama

– A jaka jest kondycja tamtejszych rodzin?

– Pojęcie rodziny jest tam czymś nowym. W czasach przedchrześcijańskich rodzina to był klan. Wszyscy ludzie to moja rodzina, każdy starszy ode mnie to mój ojciec, moja matka. Ludzie w moim wieku to siostry i bracia, a młodsi to moje dzieci. Układ wiosek był taki, że w środku wioski był Haus Man – dom, w którym mieszkali wszyscy mężczyźni, a kobiety i dzieci wraz ze świniami mieszkały na obrzeżach wioski za ogrodami. Była tam oczywiście poligamia. Istnieje ona dotąd, ale już tylko wśród polityków, którzy biorą kilka żon, aby mieć za sobą przy wyborach kilka klanów. Obecny obraz rodziny jest na wskroś chrześcijański – ojciec, matka i kilkoro dzieci i oczywiście wszystko oparte na sakramencie małżeństwa, podczas którego np. narzeczeni nie podają sobie rąk, ale kładą je na Biblii. Bardzo budującym jest to, że im więcej jest dzieci w rodzinie, tym większy prestiż społeczny ma ta rodzina. Standardem jest posiadanie powyżej dziesiątki dzieci, a nierzadko jest to 15 czy 16.

– A czego moglibyśmy nauczyć się od chrześcijan z Papui-Nowej Gwinej?

– Niewątpliwie trzeba docenić ich gorliwość i entuzjazm wiary. Nie ma u nich czegoś takiego jak to, co zapożyczyliśmy od Greków: podział na sacrum i profanum, na święte i świeckie. U nich wszystko jest święte! Życie jest całością, a religia nie jest z niego wyodrębniona. Oni żyją religią cały czas. Pamiętam, jak tłumaczyłem im znaczenie modlitwy przed i po posiłku, to oni zdumieni spytali: a co w trakcie? Ciekawostką jest np. to, że w Wielkim Poście zamiast wodą święconą żegnali się przy wejściu do kościoła popiołem! W Środę Popielcową natomiast odbywał się pogrzeb napisu „Alleluja”, by w Wielkanoc odkopywać go i cieszyć się ze Zmartwychwstania. Zadziwia także frekwencja na niedzielnej Mszy św. Tam przychodzą na nią wszyscy, choć nie wiemy, ilu ludzi tam mieszka, bo nie jest prowadzona żadna ewidencja. Zaangażowanie w życie parafii jest także olbrzymie. Ze względów materialnych trudno im utrzymać finansowo parafię, więc przeważnie w czwartki przychodzi np. kilka osób po to, by coś wykonać dla parafii. Czasami nie starczało pomysłów, aby wskazać im pracę. Przyjeżdżając na Mszę św., wszystko miałem przygotowane od strony liturgicznej. Nam, misjonarzom, wydawało się, że to my będziemy ich uczyć wszystkich prawd wiary, a częstokroć jest tak, że to oni nauczyli nas ważnych postaw. Jednak trzeba powiedzieć, że oni mają wielką wiarę, ale jeszcze znikomą wiedzę religijną. Dlatego zadaniem misjonarzy jest nie tyle ewangelizacja, ile katechizacja. Miałem np. w liceum klasę, która liczyła 100 osób, a lekcja trwała 90 minut. Wychodziłem po niej wypoczęty, bo jest tam niesamowita dyscyplina i chęć przyswajania wiedzy. Trzeba także sobie uświadomić, że np. konstytucja Papui Nowej Gwinei rozpoczyna się od inwokacji do Pana Boga, czego brakuje, niestety, w naszej.

2018-06-06 12:21

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Michał Rachoń: "Reset" jest efektem moich wieloletnich zainteresowań

Niedziela Ogólnopolska 27/2023, str. 32-33

[ TEMATY ]

wywiad

Kadr z serialu Reset

Michał Rachoń

Michał Rachoń

Nie wierzę w to, że Polska jest zieloną wyspą na oceanie rosyjskich wpływów – mówi red. Michał Rachoń, który wraz z prof. Sławomirem Cenckiewiczem jest twórcą filmu dokumentalnego "Reset".

Artur Stelmasiak: Obydwaj jesteśmy z rocznika 1978 i pamiętamy dzieciństwo w PRL oraz lata 90. Po rozpadzie ZSRR myślałem, że u nas wojen już nie będzie, jakby historia się wtedy skończyła. Czy Ty również jesteś dzieckiem „końca historii”?

Michał Rachoń: W tym sensie, że doświadczyłem edukacji w tym duchu w szkole. Rzeczywiście, taki sposób postrzegania świata i przyszłości był dość intensywnie budowany w głowach naszego pokolenia.

CZYTAJ DALEJ

Nowi kanonicy

2024-03-28 12:00

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Karol Porwich/Niedziela

Podczas Mszy Krzyżma bp Tadeusz Lityński wręczył nominacje i odznaczenia kapłanom diecezji. Życzenia otrzymali również księża, którzy obchodzą w tym roku jubileusze kapłańskie.

Pełna lista nominacji, odznaczeń i jubilatów.

CZYTAJ DALEJ

W TVP1 premiera filmu dokumentalnego „Wojtyłowie. Drogi do świętości”

2024-03-29 11:11

[ TEMATY ]

film

TVP

„Wojtyłowie. Drogi do świętości” to dokument opowiadający historię rodziny, z której wywodzi się Karol Wojtyła. Prezentując sylwetki członków rodziny Wojtyłów film ukazuje, jak ważna jest rodzina. W dokumencie autorstwa Piotra Kota i Mileny Kindziuk wystąpili m.in. kard. Stanisław Dziwisz, Ewa Czaicka, Jan Wojtyła. Premiera - 30 marca o 10:35 w TVP1.

Dokument opowiada historię rodziny, z której wywodzi się wyjątkowy człowiek, wielki Papież i późniejszy święty. Prezentując sylwetki członków rodziny Wojtyłów film ukazuje, jak ważna jest rodzina. Głęboka więź powstaje dzięki zaufaniu i prawdzie, a wszystko zanurzone i przesycone jest miłością. Rodzina Wojtyłów uczy, że pozytywne związki i relacje kształtują całe nasze życie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję