Reklama

Wiadomości

Sutanna utkana przez mamę

Do kapłaństwa Bóg wybiera, kogo chce. Ale wybrany nie jest znikąd, ma swoją historię: mamę, tatę i dom. Korzenie i źródło. Jeśli korzeń był mocny – byle wiatr go nie wyrwie. Jeśli źródło czyste – łatwo napoi innych.
O rodzinnych domach oraz swoich mamach Agnieszce Bugale opowiadają bp Antoni Długosz i ks. Marek Dziewiecki

Niedziela Ogólnopolska 21/2019, str. 24-25

[ TEMATY ]

Dzień Matki

Bożena Sztajner

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Janina Długosz
O swojej mamie Janinie mówi bp Antoni Długosz

– Mamusia miała na imię Janina, ale mówili do niej Janeczka. Miała zaledwie dwa lata, gdy zmarł jej tato. Owdowiała wcześnie babcia Frania nigdy nie wyszła powtórnie za mąż i sama wychowała pięcioro dzieci. Mama, najmłodsza z rodzeństwa, wybrała zawód fryzjerki. Czesała pięknie, pracowała chętnie i dużo nie tylko w domu, ale kilka razy w tygodniu odwiedzała domy żon właścicieli fabryk na terenie Częstochowy – otrzymywała duże wynagrodzenie za pracę. W 1940 r. poślubiła Józefa, mojego ojca. Podjęła obowiązki żony i nadal pracowała zawodowo, pomagała mężowi w utrzymaniu rodziny. Tak było do moich urodzin. Dziadek Jan Długosz odwiedził kiedyś rodzinę syna, chcąc się zorientować, jak spełnia swoje nowe zadania. Mamusia czesała znajomą, a ja wyrywałem się z rąk babci z płaczem, upominając się o... mamusię. Wtedy dziadek odwołał tatusia „na stronę” i oświadczył, że Janeczka nie powinna pracować zawodowo, bo to ojciec ma obowiązek zapracować na utrzymanie rodziny. Dziadek Jan cieszył się dużym autorytetem, dlatego tatuś, bez dyskusji, zabronił mamusi pracować. Od tej pory z pomocą babci Frani, która do końca życia mieszkała z nami, mama uczyła się sztuki gotowania. Pierwszą zupę grochową przesoliła, ale potem było już coraz lepiej. Każdego dnia czekały na nas rano śniadanie i po szkole smaczny obiad.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Więź z Panem Bogiem odczytywałem przez całe jej życie. Wyrazem postawy wiary była częsta modlitwa, a szczególnie świętowanie niedzieli. W sobotę kierowała kąpielą dzieci, przygotowywała produkty na niedzielny obiad, pomagała w czyszczeniu obuwia. W niedzielę po modlitwie całą rodziną jedliśmy śniadanie, a po nim szliśmy na Mszę św.

Od mamy uczyłem się przebaczania ludziom oraz pamięci o nieobecnych podczas wspólnego posiłku. Zawsze pamiętała, by sprawiedliwą ilość jedzenia odłożyć dla osoby nieobecnej, która nie mogła zasiąść do stołu z całą rodziną.

Reklama

Ważnym miejscem dla niej była Jasna Góra. Zazwyczaj szła pieszo, pokonując 5 km, by odprawić nowenny, modlić się z racji różnych zdarzeń rodzinnego życia. Kiedy w trzeciej klasie zostałem ministrantem, budziła mnie wcześniej, gdy miałem dyżury służenia do Mszy św., bym mógł z jej pomocą jak najlepiej wywiązać się z tego zadania. Nie pozwalała na krytykowanie księży, zawsze stawała w ich obronie. Gdy powiedziałem, że chcę zostać księdzem, ucieszyła się i z pomocą swych starszych sióstr przygotowywała mi tzw. wyprawkę do seminarium. Głęboko przeżyła moje kapłańskie święcenia i prymicje... Na drugiej placówce, w której pracowałem z poważnie chorym proboszczem, bardzo często mnie odwiedzała, przywoziła smakołyki, a także wspierała mnie finansowo. Z ojcem kupili gry planszowe i piłkę dla moich ministrantów. Modliła się dużo, zwykle na różańcu. Nie uwierzyła, gdy otrzymałem nominację na biskupa. W rodzinie uchodziłem za pogodnego człowieka, dlatego gdy zadzwoniłem po ogłoszeniu nominacji, odpowiedziała: „Nie wygłupiaj się!”.

Archiwum rodzinne

Sabina Dziewiecka, Janina Długosz

Sabina Dziewiecka, Janina Długosz

Odkąd zmarła, ciągle czuję jej obecność. Widzę ją jak dawniej: siedzi w fotelu, a ja klękam przy niej, układam głowę na jej piersi, słyszę bicie serca, a ona obejmuje mnie swoimi ramionami...

* * *

Sabina Dziewiecka
O swojej mamie Sabinie mówi ks. Marek Dziewiecki

– Mama wstawała o piątej rano, by pójść pieszo na Mszę św. do kościoła oddalonego o 2 km od domu. Gdy się budziłem, zdążyła już zrobić zakupy i przygotować śniadanie dla mnie i dla młodszego brata. Pewnego ranka zobaczyłem, że wróciła z kościoła zmoknięta i zziębnięta. Zrobiło mi się jej tak żal, że nie mogłem powstrzymać łez. Poprosiłem, by odtąd nie chodziła codziennie na Mszę św., ale by dłużej spała, bo wtedy będzie bardziej wypoczęta. Mama mnie przytuliła, uśmiechnęła się i wyjaśniła, że właśnie wtedy ma siły, gdy zaczyna dzień od spotkania z Jezusem. Promieniowała przy tym taką mocą i pewnością siebie, że odtąd już nigdy nie zaproponowałem jej postu od Eucharystii.

Reklama

Nauczyła mnie tego, co decyduje o dojrzałości mężczyzny: zaufania do Boga i szacunku do kobiet. Przy rodzicach czułem się nieskończenie ważny i całkowicie bezpieczny. Wiedziałem, że mogli mnie z jakiegoś powodu upomnieć, a nawet skrzyczeć, nie mogli tylko jednego: przestać mnie kochać. Tuż przed siódmymi urodzinami chciałem przekonać rodziców, że do szczęścia jest mi koniecznie potrzebna pewna zabawka. Mama cierpliwie tłumaczyła, że nie stać nas na zakup elektrycznego autka, a miał takie jeden z kolegów w mojej klasie. W wieku siedmiu lat byłem jednak całkiem podobny do niektórych dorosłych, tzn. zupełnie nie reagowałem na rozsądne argumenty. Oznajmiłem mamie, że nie podniosę się z chodnika, dopóki nie dostanę upragnionej zabawki. Po kilku minutach mama uległa... i kupiła. Wieczorem w czasie kolacji zauważyłem, że mama je suchy chleb i pije herbatę bez cukru. Gdy zapytałem o powód takiego zachowania, odpowiedziała: „Tłumaczyłam ci dzisiaj przed sklepem, że nie stać nas na kupno takiej zabawki, jednak nie chciałeś mnie posłuchać i dlatego przez tydzień będę musiała jeść suchy chleb, żeby zaoszczędzić pieniądze wydane na samochodzik dla ciebie”. W oczach stanęły mi łzy. Przez chwilę patrzyłem to na zabawkę, to na mamusię, to na suchą kromkę chleba w jej dłoniach. Uświadomiłem sobie, że żadne zabawki świata nie mogą mi dać takiej radości, jak jeden uśmiech mamusi czy jedno radosne spojrzenie tatusia. Rzuciłem się mamie w ramiona i zacząłem płakać. Powiedziałem, że też chcę przez tydzień jeść tylko suchy chleb i popijać herbatą bez cukru. Mama szepnęła mi do ucha, że mnie bardzo kocha, i mocno przytuliła. To była dla mnie lekcja panowania nad sobą i odróżniania tego, co jest mi potrzebne do szczęścia, od tego, co jest tylko chwilowym pragnieniem.

Reklama

Od wczesnego dzieciństwa mama pomagała mi żyć w obecności Boga, ufać Mu nad życie i rozmawiać z Nim o wszystkim, co było dla mnie ważne. Wcześnie nauczyła mnie znaku krzyża i pacierza. Wieczorami czytała mi Biblię i z radością opowiadała o największej historii miłości w dziejach wszechświata: o miłości Boga do ludzi. I do mnie! Moja mama żyła w obecności Boga. Na dziesiątki sposobów zapewniała mnie codziennie o tym, że warto słuchać Boga bardziej niż samego siebie. Może czuła, że przyjdą takie miesiące, w których będę musiał podjąć decyzję o tym, czy pójść za moimi marzeniami, czy też za głosem powołującego mnie Boga? Umiała mnie kochać. Była w tym naprawdę genialna! Potrafiła być czuła i jednocześnie wymagająca, gdy tylko tego potrzebowałem. Jednym spojrzeniem, gestem czy słowem potrafiła mnie mobilizować do rozwoju i do pracy nad sobą. Kształtowała moje sumienie. Fascynowała mnie świętością, którą sama promieniowała na co dzień.

Na wieczną stronę istnienia obydwoje rodzice odchodzili spokojnie. Najpierw – w wieku 88 lat – odszedł tata. Pięć tygodni po jego śmierci mama zaczęła być coraz bardziej zamyślona. I zaczęła słabnąć w oczach. Po sześciu dniach zamyślenia dała mi znak, bym ją przytulił mocniej. I usnęła, po raz ostatni w doczesności. Najwyraźniej uznała, że z tamtej strony istnienia tata nie powinien tęsknić za nią dłużej niż sześć tygodni...

2019-05-21 13:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Mama – skarb od Boga

Wspominają na łamach wrocławskiej Niedzieli:

CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas w Sosnowcu przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża

2024-03-28 23:35

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

flickr.com/episkopatnews

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

- Kościelne postępowanie w bulwersującej sprawie sprzed miesięcy dobiega końca - powiedział abp Adrian Galbas SAC, administrator apostolski diecezji sosnowieckiej sede vacante. W czasie Mszy Wieczerzy Pańskiej, którą odprawił w sosnowieckiej bazylice katedralnej, przeprosił wiernych za każde zgorszenie, które kiedykolwiek spowodowali księża.

- Po podjęciu ostatecznych decyzji, zostanie o nich poinformowana opinia publiczna. Także w sprawie, która w ostatnich dniach spowodowała, że diecezja sosnowiecka znalazła się na czołówkach gazet, jestem zdeterminowany, by wszystko wyjaśnić i adekwatnie zareagować. Proszę przyjąć moje zapewnienie, że nic w tej, jak i w żadnej innej gorszącej sprawie, nie jest i nie będzie zbagatelizowane - powiedział.

CZYTAJ DALEJ

Rozmowa z Ojcem - Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego

2024-03-29 14:12

[ TEMATY ]

abp Wacław Depo

Karol Porwich/Niedziela

Abp Wacław Depo

Abp Wacław Depo

Jak wygląda życie codzienne Kościoła, widziane z perspektywy metropolii, w której ważne miejsce ma Jasna Góra? Co w życiu człowieka wiary jest najważniejsze? Czy potrafimy zaufać Bogu i powierzyć Mu swoje życie? Na te i inne pytania w cyklicznej audycji "Rozmowy z Ojcem" odpowiada abp Wacław Depo.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję