Reklama

Czas naszego pokolenia

Nie możemy usunąć ani źdźbła z naszego kanonu wiary i etyki

Niedziela Ogólnopolska 33/2019, str. 32-33

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Bądź dumny ze swoich blizn, one świadczą o tym, że walczyłeś i przetrwałeś –takie motto znalazłem kiedyś w jednej z angielskich książek. Ono oddaje stan ducha, który powinien towarzyszyć dziś polskim katolikom. Od początku tego roku uderza się w nas coraz mocniej, coraz bardziej też stara się zasiać w nas zwątpienie i niewiarę w to, że polski Kościół pomoże nam się uporać ze wzmagającą się burzą. Targają nami emocje, strachy, przeświadczenie, że nie potrafimy poradzić sobie z siłą „nowych czasów”, że nasz sposób życia i myślenia staje się anachroniczny, że nieubłagany „rozwój” prędzej czy później nas pochłonie. Dajemy sobie wmówić, że Kościół musi iść z „duchem czasów”, że coraz mocniej odstaje od tego, co modne, zwycięskie i nieuchronne.

Spokojnie. Zatrzymajmy się na chwilę, usiądźmy i w spokoju rozważmy ten nowy kod, który rzekomo ma nas całkowicie unieważnić. Czy istotnie przyszły nowe czasy, w których głos nauczycielski Kościoła odgrywa coraz mniejszą rolę?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Czasy są zawsze takie same, istotą dzisiejszego przeżywania jest jednak inwazja propagandy, niesionej przez masowe media informacji, która w istocie informacją nie jest, a jedynie sprytną jej atrapą, w którą wsączane są agresywne, odbierające chęć oporu, przekazy. Dziś ci, którzy posiadają media, kształtują obraz świata ich odbiorców. Dziennikarze przestali odgrywać istotną rolę, mają jedynie wykonywać wyznaczoną im agitacyjną robotę. Ci, którzy mają zbyt twarde zasady, zbyt mocne osobowości, są z mediów bezlitośnie eliminowani. Zawód dziennikarski stał się jedynie zawodem służebnym wobec wielkich grup kapitału, które – za pomocą własnych mediów – załatwiają swoje, bardzo merkantylne, interesy. Dziś prawdziwi dziennikarze ocaleli jedynie w niszach, coraz rzadszych, do których nie sięga globalnie propagowana ideologia, i w miejscach, gdzie sami są właścicielami mediów (przeważnie słabych, niszowych i mocno atakowanych przez globalistów). Zmienił się zatem sposób informowania nas o świecie, jest bardziej podstępny i jadowity, u źródła zawierający programowane toksyny manipulacji. Mamy więc do czynienia nie z nowymi czasami i nowymi wyzwaniami – te pozostają niezmienne – tylko z nowym sposobem agresji na naszą wolną wolę i myślenie. Czy jednak rzeczywiście myślicie, że ludzi, którzy czują podobnie jak wy, jest tak niewielu, jak podają to największe media, sondażownie czy modni rezonatorzy opinii, którym się za to sowicie płaci? Świat stawia przed nami zawsze te same dylematy. Dotyczą one najprostszych wyborów – etycznych i światopoglądowych. Czy uważacie, że Pan Bóg dał się zagonić do wizyjnego okienka, że rzeczywiście kapituluje przed rzekomą wszechmocą globalnych mediów?

Nie? To czego się obawiacie? A może brakuje nam odwagi, aby wyznać – samemu przed sobą – że moja wiara jest mniejsza niż siła telewizji, internetu, hologramów rzeczywistości produkowanych dla sterowania masami przez posiadaczy kapitału?

Czy naprawdę myślicie, że nasz świat jest tak płaski jak przekazy CNN czy TVN?

Prawda zawsze będzie wzbudzała emocje, często nienawiść. Czy zatem – w imię świętego spokoju i bożka kompromisu za wszelką cenę – mamy z niej zrezygnować? Czy nigdy nie słyszeliście o tym, że jeden odważny człowiek może mieć rację – wbrew agresywnemu tłumowi? Czy myślicie, że można nas przykryć czapką?

O to im właśnie chodzi. Chcą nas tak oddalić od siebie, abyśmy się już wzajemnie nie słuchali, rozmowę między nami ma zastąpić przymusowy przekaz płynący z mediów. A co z naszą wolnością, nieujarzmieniem, dążeniem do poznania prawdziwej istoty życia i otaczającego nas prawdziwego świata?

Reklama

Czasy zatem są takie same, tylko my dostaliśmy do ręki o wiele więcej niż kiedyś „argumentów”, które mają zamaskować nasze tchórzostwo, niewiarę, kalkulacje na dziś i jutro. Jeśli nasza wiara ma być jedynie odruchem handlowca, który kalkuluje, co mu się bardziej opłaci, to istotnie... przegramy z „nowymi czasami” i ojcem tej iluzji ukrytym w gigantycznych majątkach zgromadzonych kosztem nas wszystkich. Bożek mamony triumfuje nad naszym poczuciem wolności i sprawiedliwości.

Problem drugi: Czy istotnie prawdziwy rozwój polega na tym, czego chcą od nas media, a mianowicie na modyfikowaniu naszych postaw aż do pozycji niemyślącego niewolnika?

Przecież każde dziecko, któremu nieobce są podstawowe lekcje historii, wie, że rozwój społeczeństw przebiegał od niewolnictwa do społeczeństwa, w którym wszyscy są sobie równi. Jak wiele wieków było potrzeba, aby odkryć to, o czym mówił Jezus Chrystus. Czy zatem dziś, kiedy dopada nas znów niewolnictwo – wobecmaterialnych smyczy, wobec pokusy czynienia zadość chwilowym przyjemnościom, wreszcie wobec „tych, co przecież wiedzą już wszystko znacznie lepiej od nas” – uważamy, że tak właśnie wygląda rzeczywisty rozwój?!

Mamy sobie czynić ziemię poddaną, to fakt, ale czy jednocześnie mamy przemiany oddawać w ręce tych, którzy mają więcej środków materialnych? Czy to zwalnia nas z troski o świat, z odpowiedzialności za własne decyzje i przedsięwzięcia?

Tak jest wygodniej, nie trzeba o nic walczyć. Czy jednak katolicy nie są ludźmi odwagi i upartego dążenia do prawdziwego rozwoju, do zapewnienia wszystkim ludziom sprawiedliwego korzystania z darów, którymi zostaliśmy – jako istoty nadzwyczajne – obdarowani?

Nic nie jest dobre, co nie przynosi dobrych owoców. Czy już zapomnieliśmy o tej, najpewniejszej ze wszystkich, wadze odmierzającej prawdziwe oceny zmian, działań i postaw?

Reklama

Z tego, że nie żyjemy wcale w nowych czasach, i z wniosku, że rozwój przebiega zupełnie gdzie indziej, niż pouczają nas o tym medialni półbogowie, wynika prosta konstatacja: nie możemy usunąć ani źdźbła z naszego kanonu wiary i etyki. Nie możemy rozregulować steru, dzięki któremu wznieśliśmy ogromny gmach dobrej, ludzkiej cywilizacji. To my to uczyniliśmy – my, ludzie wierzący w Jezusa Chrystusa, gdyż tylko z Jego inspiracji powstawały dobre i niezniszczalne dzieła.

Czujecie już więcej dumy i odpowiedzialności w sobie? To jeszcze nie wszystko. Zajmijmy się najważniejszym pytaniem: Dlaczego właśnie na nas idzie teraz największy atak?

Bo jesteśmy zobowiązani do pozostania wolnymi. Ten, kto uzyskał władzę nad globalną maszyną iluzji, doskonale wie, że jeżeli nie zdoła nam wmówić, iż nasze dążenie do wolności jest anachroniczne, to wszystkie jego wysiłki spełzną na niczym.

Jeżeli właśnie teraz polscy katolicy zostali szczególnie mocno zaatakowani, to dlatego, że stanowią istotną przeszkodę na drodze do radykalnej zmiany świata. Dotychczas – właściwie od czasów komunizmu – znajdowaliśmy się w komfortowej sytuacji, nikt bowiem nie wymagał od nas mocnych świadectw. Rozleniwiliśmy się nieco przez lata spokoju i teraz przyszedł moment sprawdzianu. Abp Marek Jędraszewski wypowiedział za nas mocne i ważne słowa. Czy możemy zostawić go samemu sobie, wydanego na pastwę neomarksistowskich mediów i kręgów opiniotwórczych?

Dotychczas te rozważania były teoretyczne, ale właśnie nadchodzi bardzo konkretny sprawdzian. Wystąpił jeden z najważniejszych naszych duchowych przywódców i nie wystarczy, że w zaciszu domowego azylu pomyślimy o tym, iż wypowiedział treść naszych myśli. Nadszedł moment działania – rozważnego, pozbawionego złych emocji, ale jednak ruchu. Stanięcie murem w szeregu z naszym arcybiskupem jest właściwie odruchem, który powinniśmy wykonać bez żadnego wahania. Walka wchodzi w fazę zaszczuwania naszych ludzi. Nikt nie może w niej pozostać sam. Nie czas też na to, aby oglądać się na innych.

Oni nie mają takiej siły, jak wyolbrzymiają to media, oni nie mają tak przygotowanych do duchowej walki ludzi. Wszystko jest zatem w naszych głowach. Czas na działanie. Dziś nasze pokolenie stoi przed najważniejszym dla siebie wyzwaniem, nie można już uciekać w prywatność. Polski katolicyzm musi być widoczny wszędzie. To nasz czas. Chyba powinniśmy czuć z tego powodu radość. Prawda?

2019-08-13 12:55

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zbrodnia bez kary? Warszawskie morderstwa śladem Rodiona Raskolnikowa

2025-02-26 21:21

[ TEMATY ]

felieton

Andrzej Sosnowski

Red.

Andrzej Sosnowski

Andrzej Sosnowski

Warszawa wstrząśnięta serią brutalnych morderstw seniorek. Śledczy wskazują, że sprawca działał z motywacją przypominającą filozofię Rodiona Raskolnikowa z powieści „Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego. Czy mamy do czynienia z kimś, kto uznał się za "nadczłowieka", stojącego ponad prawem moralnym? Czy współczesna Warszawa powtarza mroczną historię dziewiętnastowiecznego Petersburga?

Rodion Raskolnikow, główny bohater „Zbrodni i kary”, wierzył, że wyjątkowi ludzie mają prawo przekraczać normy moralne, jeśli służy to wyższym celom. Uważał, że zabójstwo lichwiarki Alony Iwanowny jest usprawiedliwione, ponieważ usunięcie „nikczemnej" jednostki miało umożliwić realizację „wielkich czynów" przez niego samego.
CZYTAJ DALEJ

Klinika Gemelli: kolejna dobra noc Ojca Świętego

2025-02-27 08:24

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Papież spał dobrze w nocy a teraz odpoczywa - informuje w porannym komunikacie Biuro Prasowe Stolicy Apostolskiej, po trzynastej nocy od hospitalizacji Franciszka.

Przypomnijmy, że we wczorajszym komunikacie wieczornym była mowa o tym. że w ciągu ostatnich 24 godzin stan kliniczny Ojca Świętego wykazał dalszą niewielką poprawę.
CZYTAJ DALEJ

Centrum Wsparcia w Żałobie

2025-02-27 17:15

Magdalena Lewandowska

Anna Gil-Gumowska i dr Krzysztof Szmyd

Anna Gil-Gumowska i dr Krzysztof Szmyd

We Wrocławiu działalność rozpoczyna wyjątkowe miejsce, gdzie każdy będzie mógł uzyskać profesjonalną bezpłatną pomoc w doświadczaniu straty bliskiej osoby.

To nowa inicjatywa Hospicjum dla Dzieci Dolnego Śląska "Formuła Dobra", ale jest skierowana nie tylko do rodziców po stracie dziecka, ale do każdego, kto zmaga się z żałobą. – Na co dzień zajmujemy się dziećmi nieuleczalnie chorymi. Nasz personel: lekarze, pielęgniarki, fizjoterapeuci jeżdżą do domów naszych podopiecznych. Jesteśmy hospicjum domowym, ale mamy duży, doświadczony zespół, w którym pracuje aż 9 psychologów. Uznaliśmy, że mamy możliwości, mamy doświadczenie i chcemy otworzyć Centrum Wsparcia w Żałobie. Miejsce, gdzie każdy, kto doświadczył straty kogoś bliskiego – nie tylko dziecka – może zadzwonić, zarejestrować się, przyjść, porozmawiać – wyjaśnia dr Krzysztof Szmyd, prezes Hospicjum dla Dzieci Dolnego Śląska „Formuła Dobra”. – Chodzi o pomoc w przejściu przez żałobę i powrocie do życia w pełni – na tyle, na ile to możliwe, bo oczywiście po stracie życie będzie inne. Niestety w procesie żałoby można utknąć, jak na mieliźnie i pozostać w żalu, zamknięciu na świat, odcięciu od wszystkiego, co dzieje się wokół mnie. To jest sytuacja, której chcielibyśmy uniknąć – dodaje.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję