Reklama

Czas dla każdego z nas

Musimy zdać sobie sprawę z tego, jak wielka siła tkwi właśnie w nas, zwykłych obywatelach, którym coraz bardziej zależy na państwie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Państwo jest tak silne, jak silne jest jego pragnienie wśród obywateli. To, na co przyzwalamy, staje się naszą codziennością i otoczeniem. Banalne prawdy, traktowane poważnie, sprawiają, że zaczynamy zupełnie inaczej spoglądać na wydarzenia i ludzi. Chcielibyśmy żyć w państwie sprawnym i mocnym, kiedy jednak jego organy zaczynają czegoś od nas wymagać, to oburzamy się i pomstujemy. Ta niekonsekwencja – wyniesiona jeszcze z czasów komunizmu – pokutuje w nas i często anarchizuje pojmowanie przez nas wspólnoty, którą przecież chcemy, aby było nasze państwo. Jednym słowem – chcemy, aby państwo było sprawne i twarde wobec innych, a nadzwyczajnie uległe i safandułowate wobec nas samych.

Byłem ostatnio w wielkim mieście handlowym, w jakie przerodziła się podwarszawska Wólka Kosowska. Ogromne hale wyłożone dobrą posadzką, po których bezszelestnie przemykają dziesiątki niewielkich postaci na hulajnogach. To teren działania chińskich handlowców. Nieopodal miasteczka wietnamskie i tureckie. Specjaliści twierdzą, że obroty tego gigantycznego targowiska sięgają ponad 16 mld zł rocznie. Jedynie ułamek z tej sumy płynie do skarbu państwa w formie podatków. Cała Wólka to bowiem gigantyczny kombinat ukrywania dochodów, prawdziwych przepływów towarów, produkcji pustych faktur, tworzenia skomplikowanych „łańcuchów vatowskich”, które narażają polskie państwo na gigantyczne straty. Przez wiele lat kolejne rządy udawały, że tego zjawiska nie ma. Służby skarbowe prawie w ogóle się tu nie zapuszczały. W 2017 r. coś się jednak zmieniło. Krajowa Administracja Skarbowa przycisnęła ten niepoznany przez państwo ląd. Wpływy z podatków znacznie wzrosły, a co kilka dni służby skarbowe rekwirowały – nocami – nielegalny towar o wartości przekraczającej dziesiątki milionów złotych. Coś drgnęło, maszyna skarbowa ruszyła. Przy okazji zaczęły wychodzić o wiele większe sprawy: okazało się, że Wólka jest także centrum dystrybucji ogromnych sum zwożonych z całej Europy. Właśnie w Wólce dzielono miliony euro i dolarów na poszczególne chińskie organizacje. Na terenie handlowego miasteczka funkcjonowały też nielegalne salony gier hazardowych. Państwo zaczęło pokazywać tam swoją nieco twardszą postać i wtedy rozpoczęły się gigantyczne intrygi przeciwko liderom tego nowego postępowania. Mnożyły się prowokacje i groźby pod adresem inspektorów kontrolujących swoiste państwo w państwie. Aż doszło do tego, że uderzenie skierowano w samo kierownictwo KAS. Oczywiście, ludzie ci nie byli bez winy, na początku tego roku aresztowano bowiem prominentnych urzędników KAS – Arkadiusza B. i Krzysztofa B.; obaj otrzymali bardzo poważne zarzuty korupcji i powoływania się na wpływy. Okazało się, że duże pieniądze kuszą w taki sposób, że słabe charaktery nie potrafią tego przezwyciężyć. Afera wokół twórcy KAS i późniejszego szefa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia po części była zawiniona przez niego samego, bo nie dopełnił formalności, które pozwoliłyby mu być poza wszelkim podejrzeniem, nie jest to jednak główny motor ataku na tego urzędnika. Jego największym „grzechem” było bowiem uderzenie w układy, których nikt do tej pory nie poważył się nawet tknąć. W Polsce – od 1989 r. – działa bowiem twór, który nazwałem antypaństwem. Korzysta on z pomocy byłych oficerów służb specjalnych, kreuje ogromne biznesy i bezwzględnie wykorzystuje finansową przewagę nad resztą obywateli. To właśnie pod skrzydłami antypaństwa rozwijali swoje latyfundia dzisiejsi polscy oligarchowie, którzy pozostają w cieniu, ale wykorzystują swoje majątki i wpływy do nacisków na świat oficjalnej polityki. Do tej pory nikt tak mocno, jak ludzie Banasia, nie uderzył w podstawy potęgi antypaństwa – w jego nielegalnie gromadzone fortuny. Banaś to zrobił, przyniosło to budżetowi Polski ogromne – zupełnie nowe – fundusze. Teraz jednak musi za swoje działania zapłacić cenę i nie są to – jak widać – nagrody, tylko opłacana w mediach, długotrwała kampania, która ma na celu złamanie go i całkowite oszkalowanie w oczach opinii publicznej. To ma być nauczka dla każdego, kto poważy się na starcie z nieformalnym antypaństwem. Politycy zawsze dużo mówią o czystych rękach, kiedy jednak przychodzi im się zmierzyć z największymi patologiami, udają, że ich po prostu nie widzą. Teraz każdy, kto będzie miał zapał, aby walczyć o finanse państwa na serio, będzie musiał wnikliwie przestudiować przypadek Mariana Banasia. Nie wiem, jak potoczą się losy obecnego prezesa NIK, być może nigdy nie upora się już z ogromną maszyną propagandową, którą przeciwko niemu wytoczono. Nie wiadomo nawet, czy popierający go dotychczas PiS nie zdecyduje się na spektakularne rzucenie go na pożarcie, ma bowiem – jak to się mówi w kręgach cynicznych specjalistów od PR – zły wizerunek medialny. Aby go całkowicie zohydzić, wykorzystano fakt, że w należącej do niego kamienicy działał wątpliwej reputacji hotelik, prowadzony przez równie wątpliwych moralnie ludzi. Banaś stał się więc publicznie niemal sutenerem. Czy ktoś jednak zajrzał pod kurtynę tej medialnej kampanii, pod podszewkę spreparowanych przez TVN materiałów? Nie, po prostu osoba publiczna jest wystawiona pod pręgierz i musi zbierać razy za wszystkie swoje błędy. Nikt nie napisał Państwu o finansowanej po cichu i inspirowanej z cichych gabinetów kampanii. „Zlecenie” na Banasia było już od wielu miesięcy, najmniej spodziewał się tego jednak główny zainteresowany, który uważał, że wykonuje misję swojego życia, uderzając w zorganizowane grupy przestępcze, które okradały nasze państwo na miliardy złotych.

Przytaczam obrazki z Wólki Kosowskiej i przypadek Mariana Banasia, aby uświadomić Państwu, jak wyrafinowane mechanizmy funkcjonują wewnątrz tego, co my postrzegamy jako nasze państwo. Wydzieranie polskiej niepodległości z rąk beneficjentów „okrągłego stołu” – ludzi Kiszczaka i Jaruzelskiego, Geremka i Michnika – będzie trwało jeszcze przez wiele lat. Od postępów tego procesu będą zależały prawdziwa suwerenność Polski oraz nasze dostrzeganie rządzących nią mechanizmów. Poczucie sprawiedliwości rośnie bowiem tylko wtedy, gdy obywatele zauważają, że w sferze publicznej jest coraz więcej konsekwencji i poważnego podejścia do najprostszych zasad etycznych. Oczywiście, gdy będziemy się przyglądać tak dużym igrzyskom, każdy z nas dojdzie do wniosku, że właściwie nie ma na nic wpływu i każda indywidualna działalność jest z góry skazana na ośmieszenie i klęskę. Antypaństwu właśnie o to chodzi – ono chce, aby obezwładniały nas strach i poczucie własnej niemocy. Tymczasem państwo budujemy my wszyscy i warunki, które w nim panują, są wypadkową tego, na co pozwalamy, co tolerujemy, czemu biernie się przypatrujemy. Od aktywności każdego z nas zależy, czy Polska wreszcie pokona ukryte w sobie źródła niemocy, czy potrafi tak uporządkować swoje życie, aby przestać być zabawką w rękach mocarstw. To naprawdę jest możliwe, to zadanie wypływa nawet z naszych religijnych inspiracji – wystarczy sięgnąć po „Dzienniczek” s. Faustyny Kowalskiej, aby się o tym przekonać. Polskę czeka dobry los, ale tylko wtedy, gdy miliony jej mieszkańców zaangażują się w dzieło jej budowania i obrony kształtujących ją wartości. Nie możemy biernie przyjmować tego, co nas poniża i umniejsza. Mamy prawo czuć się dumnym narodem, który tak wiele doświadczył w swoich dziejach, że potrafi z tego wyciągnąć mądrą naukę. Nadszedł właśnie czas, gdy mamy niepowtarzalną szansę podjąć walkę nie tylko o ocalenie Polski takiej, jaką kochamy, ale także o przywrócenie naszemu kontynentowi kształtu, który sprawił, że stworzył on niepowtarzalną kulturę i wspólnotę. Musimy znaleźć w sobie tyle godności, wolności i siły, aby swoją postawą zacząć wpływać na otoczenie, pociągać ludzi za sobą. Potrzeba jedynie odrobiny odwagi, aby wyjść poza mikroświat własnych problemów. Tu potrzeba tylko wzmocnienia się wewnętrznie i udzielenia tej siły tym, którzy tkwią pod przemożnym wpływem medialnej propagandy. Jeżdżę po wielu polskich miasteczkach, spotykam się z ludźmi i widzę, jak wielka jest wola działania, jak rośnie zrozumienie tego, że bez naszej aktywności nic dobrego się nie stanie. Musimy zdać sobie sprawę z tego, jak wielka siła tkwi właśnie w nas, zwykłych obywatelach, którym coraz bardziej zależy na państwie. Jest wiele świetnych pomysłów, wiele zaangażowania, trzeba jedynie przekroczyć próg samotności, podejść do innych – i wtedy wszystko stanie się łatwiejsze. A jak już poczujemy własną siłę, to... z antypaństwa pozostaną jedynie złe wspomnienia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2019-11-19 12:16

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zapowiedź - #PodcastUmajony na naszym portalu już od 1 maja!

2024-04-28 07:35

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

#JezusowaKardiologia

Mat.prasowy

Zapraszamy na codzienne refleksje maryjne przygotowane dla naszego portalu na maj 2024 r. przez ks. Tomasza Podlewskiego.

Startujemy 1 maja 2024 roku, zaraz po północy. Do usłyszenia!

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Bp Piotrowski: duchowni byli ostoją polskości

2024-04-29 11:42

[ TEMATY ]

bp Jan Piotrowski

duchowni

archiwum Ryszard Wyszyński

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Duchowni byli ostoją polskości, co uniemożliwiało skuteczne wyniszczenie narodu, zgodnie z niemieckim planem - mówił dzisiaj w kieleckiej bazylice bp Jan Piotrowski, sprawując Mszę św. przy ołtarzu Matki Bożej Łaskawej, z okazji Narodowego Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

- To duchowni, według Niemców, byli grupą niezwykle niebezpieczną, ponieważ poprzez swoją pracę duszpasterską wspierali wszystkich Polaków - podkreślał biskup w homilii. - Od początku wojny byli wyłapywani, torturowani, niszczeni i mordowani - dodał. Jak zauważył, „sakramentalne kapłaństwo było dla Niemców, Rosjan, a potem komunistów znakiem sprzeciwu”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję