Reklama

Zrywam z polityczną poprawnością

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Felieton powstaje 4 dni przed II turą wyborów. Nie wiem, jakie będą losy prezydenckiego projektu zmiany w prawie oświatowym, który zakłada, że każda działalność zewnętrznych organizacji na terenie szkoły musi się odbywać za zgodą rodziców. Nikt nie wie, jak potoczy się sprawa – nawet gdy czyta już te słowa, bo ścieżka legislacyjna ma swoje ramy czasowe. Z jednej strony, pewne wydaje mi się to, że gdyby lipiec 2020 r. wypadał w środku kadencji prezydenta, to dziś byśmy o tym nie rozmawiali. Z drugiej – jak twierdzi część politologów, święte prawo kampanii zakłada takie właśnie ruchy, które mają mieć wydźwięk głównie kampanijny.

Ja nie jestem pewien, czy owo prawo jest święte, a pomijając cały polityczny marketing, mam nadzieję, że taki projekt nowelizacji prawa oświatowego znajdzie pozytywny finał. Czy to rozwiąże problem narażenia moich dzieci na propagandę (przepraszam: „edukację”) światopoglądowej lewicy? Oczywiście, że nie. Skrajnie nieodpowiedzialne byłoby patrzenie na taką ewentualną zmianę w prawie oświatowym jako na coś, co zwalnia mnie z czujności.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Szkoła, daj Bóg, nie będzie zatem miejscem, gdzie dziecko usłyszy o tym, jak to dobrze jest się masturbować i jakim bogactwem seksualności człowieka jest obcowanie z tą samą płcią lub w ogóle zmiana tej płci. Tutaj prawo może nam załatwić temat (przynajmniej na kilka najbliższych lat) i pozwoli, że jako rodzic sam zajmę się wprowadzaniem pociechy w świat płciowości. Ale chwila... Czy prawo państwowe rzeczywiście mi to zagwarantuje? Jak już wyżej napisałem, czujność musi być, bo obok szkoły jest chociażby dalsza rodzina.

Nie zamierzam, oczywiście, wprowadzać do domu syndromu oblężonej twierdzy, ale podczas gdy szkoła być może zapyta mnie kiedyś o zdanie, na pewno nie zapyta o nie zafascynowana światem LGBT siostrzenica. Przekonałem się o tym ostatnio po raz pierwszy na własnej skórze, bo akurat w czasie, gdy prezydent ogłaszał swoje plany w tej kwestii odnoszące się do wielkiej ojczyzny, w mojej małej ojczyźnie zderzyliśmy się z żoną z sytuacją, gdy dorastająca „na tęczowo” kuzynka zaczęła opowiadać naszej 5-letniej córce o swoich poglądach na świat.

Reklama

Nie ma w nas lęku przed takimi poglądami, ale bez wątpienia na zewnątrz jest wobec nich postawa pewnej „politycznej poprawności”. Na tym się złapaliśmy i to była pierwsza konkluzja. Druga dotyczyła relacji z naszymi dziećmi. Poczuliśmy się bardzo mocno zdyscyplinowani w kwestii utrzymywania ich zaufania do nas jako rodziców, unikania jak ognia sytuacji, gdy mogą poczuć się odrzucone czy zlekceważone, przekazywania im naszych wartości w sposób jasny i konsekwentny w atmosferze miłości. Takie warunki ich wzrostu nie powinny sprawić, że pójdą ślepo za „nowinkami” – będą raczej osadzone na trwałym fundamencie. Takie odświeżenie, a raczej kubeł zimnej wody w kwestii rodzicielskiej misji, było potrzebne. Była też trzecia konkluzja: trzeba zerwać z polityczną poprawnością i jasno wyrażać wobec rodziny swoje zdanie na temat poglądów ideologicznej lewicy.

Czy ta ostatnia konkluzja oznacza walkę? Nie sądzę. Nie jest to nastawienie waleczne – raczej autodefiniujące, rozwiewające ewentualne wątpliwości, będące też świadectwem dla naszych dzieci, które zobaczą, że rodzice potrafią nazywać po imieniu świat wartości, w którym żyją i je wychowują. Czy to wymaga odwagi? O tak. Dlaczego? Bo może oznaczać zerwanie relacji. Oby nie, ale jeżeli rodzina, sytuująca się światopoglądowo po lewej stronie, nie potrafi zaakceptować tego, że żyjemy w określonym systemie wartości, to taka relacja siłą rzeczy się rozleci i nie będzie sensu ciągnąć jej za wszelką cenę.

Ogólnie rzecz biorąc, dobrze by było, gdyby nasze dzieci spotkały od czasu do czasu ciocię, wujka czy kuzynkę, nawet jeśli ich światopogląd znacznie się różni od naszego. Dopóki jednak dzieciaki chłoną jak gąbka, granice rozmów i oddziaływania na nie muszą być postawione twardo i konsekwentnie. Nie z lęku, ale dla jednoznaczności przekazu, który chcemy dawać naszym maluchom na co dzień. I nie po to, by trzymać je pod kloszem, ale by zachować prawo opowiedzenia dziecku o świecie wartości sprzecznych z naszymi samemu.

Jarosław Kumor
Dziennikarz i publicysta, jeden z liderów Drogi Odważnych

2020-07-14 09:42

Oceń: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przyjeżdżają turyści, wyjeżdżają pielgrzymi

2025-04-08 15:22

Niedziela Ogólnopolska 15/2025, str. 24-26

[ TEMATY ]

wiara

Kalwaria Zebrzydowska

Karol Porwich/Niedziela

Jeżeli człowiek naprawdę chce spotkać Boga i szuka ciszy w dzisiejszym świecie, to Kalwaria Zebrzydowska jest do tego idealnym miejscem – mówi Mateusz Wałach, który na własne oczy zobaczył tutaj cud uzdrowienia.

Kalwaria Zebrzydowska to nie tylko bazylika i Cudowny Obraz, ale również dróżki, na których są upamiętnione najważniejsze wydarzenia zbawcze. Sanktuarium należy dzisiaj do najciekawszych w Polsce założeń krajobrazowo-architektonicznych i jest zaraz po Częstochowie drugim najchętniej wybieranym kierunkiem pielgrzymkowym.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę: Brat Albert pokonał depresję

2025-04-11 07:58

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

mat. prasowy

Ciekawym porównaniem jest proces tworzenia fortepianów Steinway, które powstają po długim i skomplikowanym procesie, pełnym wyzwań. Podobnie jak drewno, które musi przejść przez wiele prób, aby stać się instrumentem muzycznym o doskonałym brzmieniu, tak i nasze życie, poddane cierpieniu, może stać się źródłem piękna i dobra. Przykłady wielkich artystów i myślicieli, którzy zmagali się z problemami psychicznymi, pokazują, że cierpienie może być drogą do głębszego zrozumienia i twórczości.

Przykład życia Adama Chmielowskiego, znanego jako Brat Albert, ilustruje jak cierpienie może prowadzić do odkrycia głębszego sensu życia. Choć jego życie było pełne trudności, w tym utraty rodziców i zmagania z chorobą psychiczną, to właśnie przez te doświadczenia odkrył swoje powołanie do służby najbiedniejszym. Jego decyzja o porzuceniu kariery malarskiej na rzecz pomocy innym pokazuje, jak cierpienie może być przekształcone w coś pięknego i wartościowego.
CZYTAJ DALEJ

Ukraina/ 34 osoby zginęły w rosyjskim ataku rakietowym na Sumy

2025-04-13 18:54

[ TEMATY ]

Niedziela Palmowa

atak rakietowy

Sumy

34 osoby

PAP/EPA

Rosyjski atak rakietowy na Sumy

Rosyjski atak rakietowy na Sumy

Co najmniej 34 osoby zginęły, a 117 zostało rannych w Niedzielę Palmową w rosyjskim ataku rakietowym na Sumy na północnym wschodzie Ukrainy. Wojska rosyjskie zaatakowały centrum miasta dwoma rakietami balistycznymi z głowicami kasetowymi. Uderzenie potępili przywódcy m.in. Polski, Unii Europejskiej, Francji, W. Brytanii, Niemiec i Włoch.

Pociski spadły na centrum miasta około godz. 10.15 (godz. 9.15 w Polsce), gdy ludzie m.in. wracali bądź udawali się do cerkwi z okazji Niedzieli Palmowej lub spacerowali po bulwarze w centralnej części miasta.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję