Reklama

W wolnej chwili

Ekstremalna pogoda

Pogoda zaskakuje nas nieustannie. Niestety, głównie zjawiskami ekstremalnymi. Czy jednak ostatnie, bardzo deszczowe miesiące zwiastują koniec suszy w Polsce?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pokilku latach bardzo suchych, kiedy dramatycznie wyczerpywały się zasoby wód podskórnych i głębinowych, a zwłaszcza po ostatniej wyjątkowo ciepłej i bezśnieżnej zimie, z wielką troską spoglądaliśmy na coraz niższe stany wód w naszych rzekach i jeziorach, odsłaniające się piaszczyste łachy, których normalnie nie powinniśmy przejść suchą stopą, i zarastające roślinnością nabrzeża i koryta.

Wydawało się, że także ten rok pogłębi niedobory wilgoci. Problem magazynowania wody opadowej i spowalniania jej spływu do morza zaistniał bardzo mocno w świadomości mieszkańców Polski. Nikt się już nie śmieje z pomysłu małej retencji, „odbetonowywania” miast, sadzenia kwietnych łąk i tego, aby pozwolić trawnikom zarastać i kumulować więcej wody niż wtedy, kiedy są przycięte równo, tuż nad gruntem. Temat został poważnie potraktowany zarówno przez agencje rządowe, jak i podczas tegorocznej kampanii prezydenckiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Czyżby susza się skończyła?

Po bezśnieżnej i ciepłej zimie słychać było głosy, że aby uzupełnić braki w wodach głębinowych, a także stan wód powierzchniowych, musiałoby padać przez 3 miesiące bez przerwy. Właściwie postulat ten powoli staje się rzeczywistością. Niestety, to nie takie proste. Przesiąkanie wód z gruntu do podziemnych zbiorników wody trwa klika lat. Idealnie byłoby także, aby opady deszczu były bardzo mało intensywne, gdyż tylko wtedy mają szansę wsiąknąć głęboko w glebę. W naszych szerokościach geograficznych ogromny wpływ na to, czy mamy suszę czy nie, ma prąd powietrza, który okrąża biegun północny. Wije się on nieustannie wężowym ruchem i tworzy zakola oraz zatoki. Kiedy takie „zakole” wędruje daleko na południe, wówczas dociera nad teren naszego kraju, gdzie ściera się z gorącym powietrzem podzwrotnikowym; to wywołuje opady, burze i inne gwałtowne zjawiska pogodowe. Zwykle taki stan trwał kilka dni, po czym powietrze arktyczne się cofało, by zrobić miejsce dla suchych mas powietrza z południa. Zmiany klimatu spowodowały, że obecnie przesuwanie się prądu okołobiegunowego bardzo spowolniło i stan, który kiedyś był krótkotrwały, teraz trwa całe tygodnie. Globalne ocieplenie przysparza także ogromnych ilości energii atmosferze, dlatego zjawiska, które się w niej pojawiają, są takie gwałtowne. Więcej ciepła w atmosferze to także zwiększone parowanie z powierzchni Ziemi. Wydaje się więc, że balansowanie na krawędzi głębokich niedoborów wody pozostanie z nami na bardzo długo.

Reklama

Skąd takie gwałtowne burze?

Burza – a z nią wyładowania elektryczne (pioruny) – powstaje wtedy, gdy zderzają się masy powietrza o różnych temperaturach. Na styku takiego zderzenia powstaje wał chmur – wytrącają się drobne kropelki wody, które bardzo szybko się wznoszą. To zjawisko można czasem zauważyć, gdy dość gwałtownie chmury się wypiętrzają (kiedy spotykają się masy powietrza o różnych temperaturach, to cieplejsze powietrze się unosi). Wysokie chmury burzowe noszą nazwę cumulonimbusów. Na miejsce ciepłego powietrza napływa chłodne i dlatego tuż przed burzą wyraźnie czuć spadek temperatury. Kropelki wody unoszone są coraz wyżej, gdzie schładzają się i często zamarzają. Podczas tego ruchu woda i drobne kryształki lodu zderzają się ze sobą, trą i elektryzują. Na górze chmury burzowej znajdują się ładunki dodatnie, a na dole – ujemne. Cumulonimbus jest wtedy jak ogromny kondensator, naładowany i gotowy do uwolnienia energii elektrycznej. Powietrze między gruntem a chmurą jest bardzo dobrym izolatorem, ale ilość energii jest tak wielka, że w pewnym momencie następuje przeskok iskry. Ta iskra to piorun. Podczas wyładowania odbywa się przepływ elektronów z chmury w kierunku Ziemi. Szacuje się, że natężenie prądu w błyskawicy sięga 50 tys. A, przy napięciu od 10 do 100 mln V. Wyładowaniom elektrycznym towarzyszą efekty dźwiękowe, kiedy poruszająca się w kierunku Ziemi błyskawica osiąga prędkość znacznie przekraczającą prędkość rozchodzenia się dźwięku w powietrzu. Powstaje wtedy fala uderzeniowa słyszana jako grzmot. Podobne zjawisko, choć o dużo mniejszym natężeniu, można usłyszeć, kiedy prędkość dźwięku przekraczają samoloty.

Reklama

Trąby powietrzne będą coraz częstsze

Gwałtowność procesów pogodowych to odbicie ogromnej ilości energii magazynowanej w atmosferze. Spalanie paliw kopalnych, erupcje wulkaniczne, zwiększona aktywność słoneczna – to wszystko przyczynia się do jej podgrzewania i zwiększa siłę zjawisk, które dotykają wszystkie organizmy na Ziemi.

W Polsce coraz częściej mamy do czynienia z trąbami powietrznymi. One zawsze występowały, ale ostatnio zdarzają się częściej i mają większą siłę. Ich niszczycielska moc bierze się z siły wiatrów, które napędzają ruch wirowy trąby powietrznej. Podobnie jak w przypadku burzy mieszające się masy powietrza o różnej temperaturze powodują ich unoszenie się, a wiatry wiejące wyżej, często w różnych kierunkach, powodują odchylenie wiru do pionu. Trąby powietrzne nie zawsze sięgają powierzchni ziemi lub morza, ale te, które ich dosięgną, powodują ogromne zniszczenia. Charakterystyczny ciemny kolor wiru bierze się z zasysanego i unoszonego do góry pyłu, piasku lub wody; jeśli wir nie dotyka powierzchni Ziemi, może być zupełnie niewidoczny.

Możemy przypuszczać, że ekstremalne zjawiska w pogodzie, których doświadczamy w ostatnich latach, będą się nasilać. Tylko racjonalna gospodarka wodą, jej oszczędzanie i zatrzymywanie opadów na powierzchni oraz spowalnianie spływania deszczówki do morza dadzą nam możliwość odwrócenia negatywnych skutków ocieplania się klimatu.

2020-07-14 09:42

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tydzień w IFT

Poniedziałek. Instytut Filozoficzno-Teologiczny w Zielonej Górze. Dziś zajęcia ma tylko pierwszy i piąty rok. Przedmiot – nauki o rodzinie. Prowadzi ks. dr Mariusz Dudka, diecezjalny duszpasterz rodzin. Wykłady odbywają się w sali zwanej niebieską z racji koloru ścian. Tu znajduje się także projektor multimedialny. W sali przebywa jedenaście osób. Ks. Dudka omawia przygotowaną przez siebie prezentację. Dziś o językach miłości, etapach zakochania i różnicach pomiędzy kobietą i mężczyzną. Luźna rozmowa. Wiele z tych tematów zaczerpniętych jest z weekendowych, prowadzonych w formie warsztatów, kursów przedmałżeńskich, które przygotowuje Wydział Duszpasterstwa Rodzin. Nie ma co, wykład bardzo atrakcyjny. Pod względem i teorii, i praktycznych przykładów. Wiedza kapłana zderza się tu z doświadczeniem matek i żon – na piątym roku są cztery, na pierwszym trzy – i okazuje się, że odpowiada ona rzeczywistości. O dziwo! Tak naprawdę z bogactwa pracy duszpasterskiej ks. Mariusza i życia rodzinnego studentek korzystają pozostali, którzy przygotowują się do założenia własnej rodziny. To jeden z tych wykładów, na których dyskusje są bardzo żywe, a obecni chętnie wymieniają się doświadczeniem.

CZYTAJ DALEJ

Maryjo ratuj! Ogólnopolskie spotkanie Wojowników Maryi w Rzeszowie

2024-04-21 20:23

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Ks. Jakub Nagi/. J. Oczkowicz

W sobotę, 20 kwietnia 2024 r. do Rzeszowa przyjechali członkowie męskiej wspólnoty Wojowników Maryi z Polski oraz z innych krajów Europy, by razem dawać świadectwo swojej wiary. Łącznie w spotkaniu zatytułowanym „Ojciec i syn” wzięło udział ponad 8 tysięcy mężczyzn. Modlitwie przewodniczył bp Jan Wątroba i ks. Dominik Chmielewski, założyciel Wojowników Maryi.

Spotkanie formacyjne mężczyzn, tworzących wspólnotę Wojowników Maryi, rozpoczęło się na płycie rzeszowskiego rynku, gdzie ks. Dominik Chmielewski, salezjanin, założyciel wspólnoty mówił o licznych intencjach jakie towarzyszą dzisiejszemu spotkaniu. Wśród nich wymienił m.in. intencję za Rzeszów i świeckie władze miasta i regionu, za diecezję rzeszowską i jej duchowieństwo, za rodziny, szczególnie za małżeństwa w kryzysie, za dzieci i młode pokolenie. W ten sposób zachęcił do modlitwy różańcowej, by wzywając wstawiennictwa Maryi, prosić Boga o potrzebne łaski.

CZYTAJ DALEJ

Biblia nauczycielką miłości bliźniego

2024-04-24 11:24

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

Kolejnym przystankiem na trasie peregrynacji relikwii bł. Rodziny Ulmów była bazylika katedralna w Sandomierzu. Na wspólnej modlitwie zgromadzili się kapłani oraz wierni z rejonu sandomierskiego.

Uroczystego wprowadzenia relikwii do świątyni dokonał ks. Jacek Marchewka. Następnie wierni uczestniczyli w modlitwie różańcowej w intencji rodzin oraz mieli możliwość wysłuchania wykładu ks. dr. Michała Powęski pt. „Biblia w rodzinie Ulmów”. Prelegent podkreślał, że Pismo Święte w życiu Rodziny Ulmów miało bardzo ważne znaczenie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję