Reklama

Wiara

„Człowiek z Całunu” to naprawdę Chrystus

O historii, współczesnych badaniach i sensacyjnych odkryciach z prof. Emanuelą Marinelli, specjalistką od Całunu Turyńskiego, rozmawia Włodzimierz Rędzioch.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Włodzimierz Rędzioch: Czy naprawdę jest możliwe, że Całun to płótno, w które zostało owinięte ciało Jezusa po zdjęciu z krzyża?

Prof. Emanuela Marinelli: Badania Całunu prowadzą do wniosku, że jest to właśnie płótno pogrzebowe Jezusa Chrystusa. Aby naukowo zweryfikować, jak wiarygodne jest utożsamianie „człowieka z Całunu” z Jezusem, należy porównać informacje podane w Ewangeliach z tym, co widać na Całunie. Po ustaleniu istnienia wspólnych cech można potwierdzić tę tezę, opierając się na rachunku prawdopodobieństwa – zrobił to matematyk Bruno Barberis, profesor Uniwersytetu w Turynie. Każdej z cech wspólnych Jezusa i „człowieka z Całunu” przypisano prawdopodobieństwo. Z obliczeń wynika, że prawdopodobieństwo pojawienia się wszystkich tych cech u tego samego mężczyzny, który cierpiał tortury ukrzyżowania, wynosi 1 na 200 mld. Oznacza to, że teoretycznie wśród 200 mld ukrzyżowanych mogła istnieć tylko jedna osoba, która miała cechy wspólne „człowieka z Całunu” i Jezusa. Ponieważ w historii ludzkości nie ukrzyżowano 200 mld ludzi, obliczenia pozwalają nam stwierdzić z bardzo dużym prawdopodobieństwem, że ukrzyżowany o takich cechach jest wyjątkowy, a zatem „człowiek z Całunu” to naprawdę Jezus.

Czy obraz na Całunie, który nie jest wykonany z pigmentów, może być „fotografią” zmartwychwstania?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Obraz to zżółknienie tkaniny w wyniku degradacji lnu w procesie utlenienia i odwodnienia. Nie został „wyprodukowany” sztucznymi środkami. Nie są to ani malowidło, ani nadruk, bo na tkaninie nie ma żadnego pigmentu. Nie jest to też wynik powierzchownego przypalenia powstałego na rozgrzanej płaskorzeźbie – otrzymane w ten sposób odciski przechodzą bowiem przez całą tkaninę, mają inną fluorescencję i nie mają takich samych trójwymiarowych właściwości jak Całun. Nie jest to nawet efekt użycia kwaśnych pigmentów, które zmieniłyby tkaninę i uszkodziły krew.

We Włoszech, w Narodowej Agencji Nowych Technologii, Energetyki i Zrównoważonego Rozwoju Gospodarczego (ENEA), przeprowadzono bardzo interesujące eksperymenty dotyczące Całunu. Na czym one polegały?

To prawda. W ENEA we Frascati (k. Rzymu) tkaniny lniane naświetlano laserem ekscymerowym – urządzeniem emitującym promieniowanie ultrafioletowe o wysokiej intensywności. Wyniki, gdy porówna się je z obrazem z Całunu, pokazują interesujące podobieństwa i potwierdzają możliwość, że obraz był wynikiem działania kierunkowego promieniowania ultrafioletowego. Zdaniem niektórych naukowców, obraz na Całunie mógł być spowodowany światłem emanującym z ciała Chrystusa w czasie zmartwychwstania. Hipoteza nie jest nieprawdopodobna – przypomnijmy sobie moment Przemienienia Pańskiego.

Reklama

Co wiemy o historii Całunu przed jego przybyciem do Europy w XIII wieku? Co mówią o nim źródła literackie i ikonograficzne?

W ciągu pierwszych trzech stuleci Całun musiał być ukrywany z powodu prześladowań chrześcijan, a Jezus był przedstawiany w sposób symboliczny. Jednak od IV wieku przedstawienia Chrystusa mają wiele nieregularnych elementów, trudnych do przypisania wyobraźni artystów, wyraźnie inspirowanych Całunem. Prawdopodobnie dostępny był już model – Oblicze z Edessy, które później zostanie nazwane Mandylionem. Według literackich źródeł, było to oblicze Chrystusa odciśnięte w cudowny sposób na płótnie. Później okaże się, że płótno to było długim, złożonym materiałem – można sądzić, że był to sam Całun. Święty obraz w 944 r. został przewieziony do Konstantynopola; tam w 1204 r. krzyżowiec Robert de Clari widział Całun wystawiony w kościele Matki Bożej Blacherneńskiej. Prawdopodobnie został zabrany i przewieziony do Francji przez Othona de la Roche.

Nauka zajmowała się śladami materii organicznej, w tym krwi, znalezionymi na Całunie. Jakie są wyniki tych badań?

Wiele analiz naukowych potwierdza autentyczność Całunu – ogromna obfitość pyłków bliskowschodnich, aloesu i mirry; prymitywny sposób produkcji sukna; obecność aragonitu podobnego do występującego w jaskiniach Jerozolimy; obecność brudu na kolanach i nosie; szew boczny identyczny jak na tkaninach żydowskich z I wieku; widoczne ślady DNA charakterystycznego dla ludzi z Bliskiego Wschodu. Na Całunie widoczny jest w negatywie odcisk ciała, które było weń owinięte, obok plam krwi, która okazała się prawdziwą krwią ludzką wypływającą z ran zwłok w szacowanym czasie 36-40 godzin.

13 października 1988 r. kard. Anastasio Alberto Ballestrero z Turynu ogłosił wyniki badań Całunu przeprowadzonych za pomocą węgla radioaktywnego C14 w trzech laboratoriach – w Oksfordzie, Zurychu i Tucson – które miały wskazywać na jego średniowieczne datowanie. Dla wielu ludzi był to szok. Dlaczego Całun jest tak ważny także dla wiary ludu?

Wiara nie opiera się na Całunie, jest jednak oczywiste, że stanowi on potwierdzenie, wsparcie dla wiary. To niezwykłe płótno daje nam możliwość zobaczenia na własne oczy tego wszystkiego, co przedstawiono w Ewangeliach opisujących Mękę Pańską z jeszcze bardziej imponującymi i poruszającymi szczegółami. Ponad 120 ran po biczu, korona cierniowa, obrzęk twarzy od uderzeń i upadków, dziury po gwoździach w nadgarstkach, rana na boku z dużą ilością krwi i surowicy. To wszystko nie może pozostawić obojętnymi wiernych, którzy oglądają Całun.

W ostatnich latach sama nauka kwestionuje pierwotne, średniowieczne datowanie Całunu. Co odkryli naukowcy, którzy podważyli wyniki badań z 1988 r.?

Narożnik, z którego został wycięty fragment tkaniny do datowania, został zanieczyszczony i był w przeszłości cerowany. Analiza badań metodą C14 z 1988 r. pokazuje, że próbki nie były jednorodne, dlatego nie można ich uznać za reprezentatywne dla całego płótna. Wynik tego testu nie pozwala więc na uznanie średniowiecznego pochodzenia Całunu, jak stwierdzono w 1988 r.

Czym jest dla Pani Całun Turyński?

To Ewangelia napisana krwią samego Jezusa, jak powiedział mój mistrz syndonologii ks. Giulio Ricci, autor tzw. Crocifisso Sindonico. To płótno jest bezpośrednim świadkiem Męki i Zmartwychwstania. Zostało pozostawione przez Pana w darze wszystkim „Tomaszom”, którzy potrzebują pomocy ze względu na słabość ich wiary. Dziś potrzebujemy tego bardziej niż kiedykolwiek!

Emanuela Marinelli
badaczka Całunu Turyńskiego. Członkini rzymskiego Centrum Syndonologicznego. Autorka dwudziestu książek poświęconych Całunowi; jedna z nich, Całun – obraz „niemożliwy?”, została przetłumaczona na język polski. Ostatnia książka pod jej redakcją (Nowe światło rzucone na Całun. Historia, nauka, duchowość) oferuje multidyscyplinarne podejście do tematu.

Na Papieskim Uniwersytecie Regina Apostolorum w Rzymie znajduje się stała ekspozycja na temat Całunu Turyńskiego i odbywa się jedyny uniwersytecki kurs syndonologii.
To właśnie tam wystawiony jest tzw. Crocifisso Sindonico – krucyfiks wykonany przez ks. Giulia Ricciego (na ilustracji powyżej). Ten rzymski kapłan był w stanie odtworzyć postać Chrystusa wiszącego na krzyżu na podstawie badań ciała na Całunie i analizy strumieni krwi. Wszystkie późniejsze badania naukowe potwierdziły trafność rekonstrukcji ks. Ricciego.

2021-03-23 19:41

Ocena: +37 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niemy świadek miłości

Niedziela Ogólnopolska 25/2015, str. 12-13

[ TEMATY ]

papież

całun turyński

Franciszek

Ireneusz Kajdana

Dla wielu podróż do Turynu i zobaczenie Całunu Turyńskiego jest spełnieniem marzeń

Dla wielu podróż do Turynu i zobaczenie Całunu Turyńskiego jest spełnieniem marzeń

Papież Franciszek 21 i 22 czerwca br. będzie w Turynie, gdzie w katedrze pw. św. Jana Chrzciciela – w kaplicy Świętego Całunu – przechowywana jest najważniejsza relikwia chrześcijaństwa. Czy Ojciec Święty zdecyduje się na ogłoszenie autentyczności słynnego na cały świat Całunu? Wezwania do tego ostatecznego werdyktu płyną z wielu stron

Podróż do Turynu jest spełnieniem jednego z marzeń: zobaczyć największą relikwię chrześcijaństwa – osławiony Całun Turyński. Wydaje się, że wielu ludzi odczuwa podobnie. Wszak nie tak dawno zarejestrowało się blisko milion chętnych z całego świata, którzy chcą zobaczyć z bliska niemego świadka męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu. Według statystyk organizatorów, podanych na półmetku ponaddwumiesięcznego okresu wystawienia Całunu na widok publiczny, Polacy – prawie 22 tys. pielgrzymów – byli drugą grupą narodową, zaraz po Francuzach – ok. 27 tys. chętnych – która chciała go ujrzeć. Co tak pociąga wszystkich, aby oczekiwać na pojawiający się co kilka lat komunikat ogłaszający możliwość prawie namacalnego kontaktu z... Właśnie: jakiego określenia użyć? Relikwia, ikona, największe fałszerstwo wszech czasów? Kościół zdaje się na badania naukowców, a ci z kolei licytują się wnioskami z badań.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Ks. Ptasznik: nie patrzmy na Jana Pawła II sentymentalnie, wracajmy do jego nauczania

2024-04-25 12:59

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Krzysztof Tadej

Ks. prał. Paweł Ptasznik

Ks. prał. Paweł Ptasznik

„Powinniśmy starać się wracać przede wszystkim do nauczania Jana Pawła II, a odejść od jedynie sentymentalnego patrzenia na tamte lata" - podkreśla ks. prałat Paweł Ptasznik w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News przed 10. rocznicą kanonizacji Papieża Polaka. W sobotę, 27 kwietnia, w Bazylice św. Piotra w Watykanie z tej okazji będzie celebrowana uroczysta Msza Święta o godz. 17.00.

Organizatorem uroczystości jest Watykańska Fundacja Jana Pawła II, w której ksiądz Ptasznik pełni funkcję Przewodniczącego Rady Administracyjnej. Już w 2005 roku, podczas pogrzebu Papieża rozległy się okrzyki „santo subito". „Wszyscy mieliśmy to przekonanie o tym, że Jan Paweł II przez swoje życie, swoją działalność i nauczanie głosi Chrystusa, żyje Chrystusem i ta fama świętości pozostała po jego śmierci i została oficjalnie zatwierdzona przez akt kanonizacji" - podkreślił ksiądz Ptasznik. „Jako fundacja wystąpiliśmy z inicjatywą obchodów 10. rocznicy kanonizacji Jana Pawła II, wsparci autorytetem kardynała Stanisława Dziwisza i została ona bardzo dobrze przyjęta w środowiskach watykańskich, a błogosławieństwa dla inicjatywy udzielił Papież Franciszek" - dodał. Rozmówca Radia Watykańskiego - Vatican News zaznaczył, że fundacja zgodnie z wolą Jana Pawła II promuje kulturę chrześcijańską, wspiera studentów, a także decyzją jej władz dokumentuje pontyfikat i prowadzi studium nauczania Papieża Polaka. W Rzymie pod jej auspicjami działa też Dom Polski dla pielgrzymów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję