Reklama

Kościół

Radości Kościoła 2021

Gdy przyglądamy się naszemu życiu kościelnemu, słuchamy rozmów, trudno się oprzeć wrażeniu, że żyjemy w czasach wielkiej smuty i nie ma nic, z czego można by się cieszyć.

Niedziela Ogólnopolska 52/2021, str. 16-17

[ TEMATY ]

wiara

Adobe.Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

To jednak nieprawda. Jeżelibyśmy tak myśleli, to mogłoby znaczyć, że daliśmy się „sfejkować”. Nie pomylę się zbytnio, jeśli w ogóle, kiedy powiem, że w większości tekstów o Kościele, które ujrzały światło dzienne w mijającym roku, pisano czy przynajmniej wspominano – otwarcie lub między wierszami – o kryzysie Kościoła. Mogło to sprawiać wrażenie, że Kościół jest bardzo chory, a nawet że jest kolosem na glinianych nogach i mało w nim życia. Zresztą prawdopodobne jest też, że części autorów tych przekazów o to właśnie chodziło: żeby Kościół zohydzić, zniechęcić do niego wspólnotę. Bo o ile prawdą jest, że Kościół zawsze jest w kryzysie – i się do tego przyznaje, ba, biada mu, gdyby o tym zapomniał! (Ecclesia semper reformanda – Kościół ciągle się reformuje, bo robi rachunek sumienia, a to oznacza, że widzi swoje niedostatki i to, że nie jest godny swego Oblubieńca) – to nie jest prawdą, że w Kościele nie ma życia. Jest on samym życiem. Życiodajną siłą Kościoła jest bowiem miłość Jego założyciela. I to ona nieustannie, w każdym czasie, przynosi nam radość.

Z czego najbardziej, jako ludzie Kościoła, powinniśmy się cieszyć u schyłku 2021 r.?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Bóg daje nowych mojżeszów

Reklama

Bez wątpienia najradośniejszą chwilą, szczególnie dla Kościoła w Polsce, była długo oczekiwana – z przeszkodami do samego końca, wiadomo: pandemia – beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego i m. Róży Czackiej. Ta akurat radość dotyczy postaci historycznych, ma jednak wymiar jak najbardziej współczesny. Przypomina bowiem o tym, że to nie człowiek, ale Bóg jest Panem czasu. I to On posyła ludzi na miarę czasów i wyzwań, które te ze sobą niosą. Tak było z kard. Wyszyńskim. Trudno dziś wyobrazić sobie Kościół, ale i naród w czasach komunistycznego zniewolenia bez niego. Postać błogosławionego Prymasa Tysiąclecia jest dowodem na to, że Bóg nie zostawia swego ludu i posyła takie spiżowe, charyzmatyczne postacie. Ciągle daje nowych mojżeszów, proroków, którzy są w stanie z Bożą pomocą przeprowadzić lud Boży przez wzburzone morza dziejów. Może to trwać długo, latami, nawet 40 lat. Praca prymasa Wyszyńskiego też wydawała się obserwatorom orką na ugorze. Niektórzy przepowiadali, że światowe siły „postępu” go zdmuchną, a ostatecznie na szarfie wieńca pogrzebowego napisano: „Niekoronowanemu Królowi Polski”.

Wiara żywa

Czas pandemii jest dla katolików nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie testem na jakość wiary. Podczas pierwszego, najsurowszego lockdownu, gdy w kościołach – myślę o Polsce – mogło przebywać co najwyżej pięć osób i nikt nie wiedział, kiedy obostrzenia się skończą, wielu zadawało sobie pytanie: czy ludzie się nie odzwyczają od chodzenia do kościoła? Byli tacy, którzy to pytanie zadawali publicznie z nieskrywaną nadzieją, że tak się stanie. W takich pytaniach zawarta była teza o rzekomej płytkości wiary. Bo wiara rzeczywiście byłaby płytka, gdyby opierała się tylko na zwyczaju, od którego można szybko i bezboleśnie odwyknąć, tak jak, nie przymierzając, od jedzenia słodyczy. Tymczasem katolicy w Polsce – na świecie także – do kościołów wrócili i myślę, że nie grało tu w żaden sposób roli zniesienie dyspens przez biskupów. Te dekrety pojawiły się wiosną, kiedy ludzie de facto już na powrót zapełnili kościoły. Dali w ten sposób dowód silnego zakorzenienia swojej wiary, a to oznacza, że narzekania – także płynące z ambony, co i mnie się zdarzało, przyznaję – iż nasza wiara ma bardzo powierzchowny charakter, są, mówiąc najdelikatniej, nietrafione. Powrót do kościołów po pandemii pokazuje, że wiara ludu Bożego ma silny, eucharystyczny, bardzo zdrowy charakter.

Kościół rośnie

Reklama

Kościół na świecie jest nadal żywy, pełen energii, a informacje o jego schyłku, które dominują w liberalnych mediach, wyglądają na zwykłe zaklęcie, które nie działa, bo czary, jak rozsądni ludzie wiedzą, nie działają. Kościół jest i musi być misyjny, bo zgodnie ze starą zasadą – kto stoi w miejscu, ten się cofa. Wystarczy spojrzeć na globalne statystyki dotyczące Kościoła. Mówią one jedno: ludzie nadal są spragnieni Dobrej Nowiny. Ona nadal ich pociąga. Jest zaczynem, który przemienia życie. Owszem, jeżeli patrzymy tylko na Europę – a szczególnie jej zachód – oraz na Amerykę Północną, możemy zauważyć stagnację, z którą skądinąd należy coś zrobić, ale jeśli spojrzymy na największy kontynent – Azję czy na najmłodszy – Afrykę, z łatwością dostrzeżemy siłę ewangelicznego zaczynu. Liczba ochrzczonych katolików rośnie, co zawdzięczamy przede wszystkim właśnie Afryce i Azji. Przybywa kapłanów, także tam, i często zasilają oni ewangeliczne siły w „starych” krajach chrześcijańskich. Niemal co piąty mieszkaniec naszego globu przyznaje się do łączności z biskupem Rzymu.

W służbie potrzebującym

Kościół katolicki jest największą organizacją charytatywną na ziemi. Praktycznie od początku wspólnoty kościelne, inspirowane Ewangelią, niosą pomoc najuboższym i najbardziej potrzebującym. Właśnie fakt, że to takie zwykłe, nie pozwala nam czerpać z tego radości i dumy ani odpierać zarzutów tych, którzy chcą wmówić, że Kościół odszedł od wskazań swego Boskiego Założyciela. Rzeczywistość jest następująca: 5,5 tys. szpitali, 18 tys. ambulatoriów, 16 tys. domów dla niepełnosprawnych i starszych, w większości prowadzonych w krajach ubogiego Południa. Miliardy dolarów przekazują każdego roku wszystkie Caritas na świecie. Pomoc, taka czy inna, która ma zawsze wymierną wartość, jest częścią składową misji 200 tys. parafii, a nie możemy zapominać o dziełach miłosierdzia prowadzonych przy zgromadzeniach zakonnych. Tylko uprzedzeni mogą na tę rzeczywistość zamykać oczy i nawoływać, że Kościół powinien mieć oczy otwarte na najuboższych. Otóż ma, i to nieustannie.

Decyzje wymagające odwagi

Niecałe 2 miesiące temu zawitałem do jednego z kościołów, aby pomóc w duszpasterstwie. Tak się złożyło, że w zakrystii był kleryk z naszego seminarium. Dopiero co rozpoczął studia. Jeszcze nie „obłóczony”, czyli bez sutanny. Przedstawiłem się, przywitałem i jeden z księży, chcąc zażartować (jestem pewien, że nie miał złych intencji), powiedział mniej więcej tak: „gatunek wymierający”. Zazgrzytał mi bardzo w uszach ten niezręczny żart. Nie wiem, jak to odebrał alumn, ale gdybym ja był na jego miejscu, miło by mi na pewno nie było. Kapłan ów odnosił się do mniejszej niż przed 10 laty (nie mówiąc już o 40) liczby młodzieńców przygotowujących się u nas do służby kapłańskiej. Nie jest, oczywiście, powodem do radości sam trend. Ma on różne przyczyny i w tym akurat tekście nie miejsce, aby je rozpatrywać. Chcę tylko podkreślić, że każdy z kleryków, każdy z nowych wyświęconych księży jest wielką radością Kościoła. Bo obok wewnętrznych przyczyn „kryzysu powołań” można wskazać zewnętrzne przyczyny tego zjawiska; wśród nich te, przez które dziś jest trudniej niż lat temu 20, czy 30 podjąć decyzję i powiedzieć: tak, idę za głosem Pana. Ta radość z każdego przyjętego do seminarium kleryka, podobnie jak radość z każdego na końcu drogi, wyświęconego, jest właśnie tym większa, im bardziej ostateczne powiedzenie „tak” w momencie święceń wymaga odwagi. Każdy kapłan, ale także każdy kleryk są darem Pana dla Kościoła i trzeba potrafić okazać Bogu za nich wdzięczność.

Nasz papież

„Nadal żyję” – miał powiedzieć Franciszek francuskiemu prezydentowi Emmanuelowi Macronowi, którego niedawno przyjął w Watykanie. Nawiązał w ten sposób do pobytu w szpitalu i operacji, którą przeszedł w połowie roku. Wcześniej, na przełomie 2020 i 2021 r., Ojciec Święty cierpiał na rwę kulszową. Dolegliwość zmusiła go do czasowego ograniczenia publicznej działalności. Pół roku później Franciszek trafił do polikliniki Gemelli, gdzie miał wykonany zabieg chirurgiczny na jelicie grubym. Jak na 85-latka przeszedł hospitalizację doskonale. Tydzień po operacji po raz pierwszy pojawił się publicznie, a 10 dni po zabiegu wrócił do swojego mieszkania. Już we wrześniu pojechał na Węgry i na Słowację, a w grudniu – na Cypr i do Grecji. Papież nie zwalnia. Nieustannie słyszymy o jego planach kolejnych pielgrzymek, także na inne niż Europa kontynenty. Ojcze Święty, 100 lat! Tylko czy to aby nie jest ograniczanie Bożej Opatrzności?

2021-12-20 20:02

Oceń: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

150 lat nieomylności

Niedziela Ogólnopolska 28/2020, str. 16-17

[ TEMATY ]

wiara

wikipedia.org

Dogmat o nieomylności papieża ogłoszono 150 lat temu na Soborze Watykańskim I, a zapisano w konstytucji dogmatycznej Pastor aeternus. Inicjatorem zwołania soboru był bł. Pius IX

Dogmat o nieomylności papieża ogłoszono 150 lat temu na Soborze Watykańskim I, a zapisano
w konstytucji dogmatycznej Pastor aeternus. Inicjatorem zwołania soboru był bł. Pius IX

Nie można z Ewangelii wyeliminować faktu powierzenia przez Chrystusa urzędu pasterskiego Piotrowi, z zachowaniem w tym, oczywiście, jasnej świadomości, że także pozostali Apostołowie oraz biskupi jako ich następcy pełnią urząd pochodzący od Chrystusa.

Ten urząd nie jest tylko jakąś „funkcją”, której doraźnie domaga się życie każdej społeczności, aby mogła trwać i rozwiązywać dotyczące jej problemy. Urząd Piotrowy zakorzenia się w samym Jezusie Chrystusie, tzn. jest on udziałem w Jego tożsamości i w Jego posłaniu. Wynika to z dwóch zasad teologicznych. Po pierwsze, Chrystus ma pełnię władzy jako „najwyższy kapłan”, która wyraża się w Jego ofiarowaniu siebie i swego życia za wszystkie owce na krzyżu – i czyni to „raz na zawsze”. Po drugie, warunkiem przekazania Piotrowi urzędu reprezentowania Chrystusa, a tym samym także prowadzenia Jego owiec do udziału w dokonanym przez Niego zbawieniu jest wyznanie przez Piotra wiary i miłości. Wyznał on wiarę pod Cezareą Filipową, jak przekazuje św. Mateusz, a miłość – nad Jeziorem Tyberiadzkim, jak podaje św. Jan.
CZYTAJ DALEJ

Sukces mierzy się ciężką pracą! [Felieton]

2025-09-29 10:39

PAP/EPA/ROLEX DELA PENA

Wśród naszych sportów narodowych można wymienić różne dyscypliny. Mamy w historii “trochę” sukcesów. Gdyby jednak była taka dyscyplina jak “narzekanie”, Polacy byliby w niej bezkonkurencyjni. Pomijam już codzienne rozmowy, ale zwracam uwagę na to, co dzieje się, gdy reprezentanci Polski biorą udział w różnych imprezach sportowych. Granica między chwałą, a hejtem jest bardzo cienka.

Na ostatnich mistrzostwach świata Polscy siatkarze zdobyli brązowe medale. Wielu internautów, podających się za kibiców [tu zaznaczę, że w moim pojęciu prawdziwy kibic to ten, kto jest z drużyną na dobre i na złe] zaczęło w niewybredny sposób atakować wręcz polskich zawodników za porażkę w Włochami. Dla mnie trzecie miejsce polskich siatkarzy to powód do dumy. Wiem, że to na tej imprezie najgorszy wynik od 2014 roku, ale przecież wcześniej tak pięknie nie było - mistrzostwo świata w 1974 roku i srebro w 2006 roku. A ponieważ z lat mej młodości pamiętam te “suche” lata, cieszę się, że reprezentacja Polski nie schodzi z wysokiego poziomu. W rzeczywistości 3 miejsce w mistrzostwach świata to dowód ogromnej pracy, wytrwałości i charakteru. W przypadku siatkówki, na sukces nakłada się wiele czynników, a wysiłek, który wkłada każdy z zawodników, aby wejść na poziom reprezentacyjny jest ogromny. Naprzeciw siebie stają zawodnicy, którzy poświęcają wiele, aby sukces sportowy odnieść. Obecnie nie ma miejsca na “taryfę ulgową”. Sport ma to do siebie, że bywa nieprzewidywalny. I co jest też ważne, sport, podobnie jak życie, to nie tylko zwycięstwa, lecz także potknięcia, z których trzeba wstać. I właśnie w tym tkwi prawdziwa wartość tego sukcesu.
CZYTAJ DALEJ

USA: plan dla Gazy

2025-09-30 07:55

[ TEMATY ]

Izrael

Palestyna

Gaza

PAP/EPA/MOHAMMED SABER

Podczas konferencji prasowej Donalda Trumpa i Benjamina Netanjahu 29 września w Waszyngtonie amerykański prezydent poinformował o planie dla Gazy, który ma zakończyć bezprecedensowe cierpienia Palestyńczyków oraz doprowadzić do przekazania przez Hamas Izraelowi żywych i nieżyjących zakładników porwanych podczas bestialskiego pogromu 7 października 2023 roku, w którym zamordowano ponad 1200 Izraelczyków, w tym co najmniej dziesięcioro obywateli polskich.

Straty palestyńskie w wyniku izraelskiej akcji militarnej sięgają już 66 tysięcy zabitych i przez znaczącą część społeczności międzynarodowej określane są mianem zbrodni wojennej i ludobójstwem. Przeciwko takiej retoryce władze Izraela zdecydowanie protestują.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję