Wybory parlamentarne i wojna na Ukrainie zdeterminują ten rok nie tylko w Polsce, choć na tym się skupię, ale co najmniej w regionie Europy Środkowej i we wspólnotach, których jako kraj jesteśmy członkami, tj. w UE i NATO. Oba wydarzenia są, oczywiście, różne pod każdym względem: jedno stanowi przejaw demokracji, drugie – dyktatury i chęci dominacji, niemniej jednak wyjątkowo splatają się ze sobą i współzależą od siebie. Wynik październikowej elekcji i dalszy przebieg wojny, zależnie także od kolejności, w jakiej nastąpią, będą na siebie wpływać.
Reklama
Przegrana Rosji – lub przynajmniej znacząca i trwała utrata jej zdolności ofensywnych – stworzy możliwość odbudowy po zniszczeniach wojennych jednego państwa (Ukrainy) oraz rozwoju drugiego (Polski), zmieniając format współpracy ze wsparcia wojskowego i humanitarnego na strategiczne partnerstwo, o którym już od dawna słyszymy. Na naszym podwórku taka sytuacja ewidentnie uspokoiłaby nastroje przez potwierdzenie linii dotychczasowej polityki obozu władzy, przysporzenie argumentów, stworzenie wielu dróg rozwoju i otwarcie szeregu możliwości w wyborczym wyścigu do kolejnej wygranej. Dałoby to w konsekwencji czas – i możliwości – na wzmocnienie Polski. Niestety, należy również wspomnieć o możliwym innym scenariuszu, który nie tylko oznaczałby rosyjskie wojsko na naszej granicy, ale i wszelkie możliwe konsekwencje wewnętrzne i zewnętrzne. Niczego nie można byłoby wykluczyć, a zmiana rządzącej partii czy koalicji miałaby w takiej sytuacji najmniejsze znaczenie. Zmiana kursu, w którym Polska wówczas musiałaby płynąć, byłaby pierwszą i najłatwiejszą do przewidzenia konsekwencją.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Szybkie i mądre wzmacnianie państwa postrzegam jako warunek konieczny i niezbędny, dający perspektywę rozwoju i bezpieczeństwa. Powinno się ono dokonywać przez trwałe wydzielenie zabezpieczonych przed bieżącą polityką partyjną bloków kardynalnych, takich jak bezpieczeństwo, obronność, polityka międzynarodowa czy wreszcie wymiar sprawiedliwości. Dla każdego z tych działów powinna zostać ustalona i przyjęta ponadpartyjna strategia państwowa, wykorzystująca dorobek poprzedników i ogniskująca wspólne wysiłki do jednego celu. Kluczowy jest dobór kadr – kompetentnych, propaństwowych urzędników i parlamentarzystów, z potwierdzonymi kompetencjami, z doświadczeniem zdobytym w latach działalności zawodowej. Z punktu widzenia obywatela budziłoby to zaufanie i szacunek do państwa. Jego wzmacnianie wymagałoby zbudowania ordynacji wyborczej, której skutkiem musiałyby (a nie mogły) być rządy koalicyjne, być może trudne czy gorzkie, ale zmuszające do kompromisów, w przeciwieństwie do rządów samodzielnych. Dla partii dominującej oznaczałoby to konieczność dzielenia się władzą, ale zapewniałoby wielokadencyjność, a przez to stabilność dla państwa.
Ostatnim, ale nie mniej ważnym punktem jest uporządkowanie Konstytucji RP. Od jej uchwalenia minie niedługo 30 lat. O ile była formatem drogi wyprowadzenia Polski z komuny, o tyle teraz powinna się stać formatem wizji i drogi na nadchodzące kolejne 100 lat, bo jak widzimy – niezależnie od naszego członkostwa w UE i NATO – zmienia się nasze otoczenie geopolityczne, czego nasza ustawa zasadnicza nie uwzględnia.
Zdaję sobie sprawę, że w sytuacji rozchwiania i skłócenia wewnętrznego, rozlicznych zmian i problemów ujawniających się w okolicznościach zewnętrznych, wobec inflacyjno-kryzysowych działań bieżących wyznaczanie szerokiego i dalekosiężnego planu wzmacniania Polski może się wydawać mrzonką i dziesiątym priorytetem. Trudno jednak jest mi się pogodzić z przyzwyczajeniem do doraźnych akcji, niezaplanowanych mobilizacji, po których znów przyjdzie powiedzieć: „Miałeś, chamie, złoty róg...”.