Bóg przemawia do nas w Swoim słowie, które Kościół ofiarowuje nam w liturgii. Nie pozwólmy, aby wpadło ono w pustkę – powiedział metropolita przemyski abp Adam Szal podczas środowej Eucharystii.
Środą Popielcową rozpoczął się 40-dniowy okres Wielkiego Postu. W tym dniu wiele parafii rozpoczęło swoje rekolekcje. Podobnie było w przemyskiej archikatedrze, gdzie wieczornej Mszy św. przewodniczył abp Adam Szal. Metropolita zaprosił wiernych do wspólnej wielkopostnej wędrówki i powiedział, że to czas kroczenia razem. – Wielki Post jest czasem łaski. Bóg przemawia do nas w Swoim słowie, które Kościół ofiarowuje nam w liturgii. Nie pozwólmy, aby wpadło ono w pustkę – powiedział hierarcha.
Wydobyć z zapomnienia
Z racji rozpoczynających się w tym dniu rekolekcji, homilię wygłosił oficjał Sądu Metropolitalnego w Przemyślu ks. Piotr Baraniewicz, który poprowadził wielkopostne ćwiczenia duchowe. Kapłan zwrócił uwagę wiernych, że rozpoczęty Środą Popielcową Wielki Post przypomina nam, że mamy wydobyć z zapomnienia obecność Boga w naszym życiu. – Czasami jest tak, że idziemy jakby równolegle; jakby dwoma równoległymi drogami i przez to nie możemy spotkać Chrystusa. Dlatego Wielki Post i rekolekcje będą nas zapraszać do tego, byśmy weszli na drogę podążania razem jako Kościół, w który wierzymy – powiedział.
Jako pierwsze zadanie ks. Piotr wskazał, by nauczyć się mówić dobrze o drugim człowieku. – Chcę was zapytać, czy kiedykolwiek w słowie Bożym znaleźliście taki fragment, w którym Bóg mówi źle o człowieku, poniża go i o nim plotkuje? Nie. Gdy patrzy na nas, jest zachwycony i widzi siebie, a skoro jest Miłością, to nie może mówić źle o Sobie. Dlatego początek rekolekcji niech będzie właśnie dobrą mową, bo Słowo, które zostało do nas skierowane, jest tylko dobre – wyjaśnił rekolekcjonista i dodał, że mimo wolności wyznawania naszej wiary, czasem brakuje w nas zapału do głoszenia Słowa, bo są wokół nas tacy, którzy o wierzących nie mówią dobrze. – Żyjemy w świecie cywilizowanym, w którym nikt nam nie zabrania przyjść dziś do świątyni. Ale zobaczmy, jaki hejt wylewa się na Kościół, który jest złożony ze wszystkich ochrzczonych. Gdy nie ma błogosławieństwa, w człowieku zabija się pragnienie świętości – powiedział kaznodzieja.
Czas Bożej miłości
Ksiądz Baraniewicz przypomniał, że Wielki Post jest dla nas okazją, by ponownie przyjąć miłość Boga. – Nie da się zrozumieć Bożej miłości do nas. To jest miłość nie do opisania. Bóg przerzuca mój grzech na Swojego Syna, aby został zaniesiony przez Niego na Kalwarię i tam przybity do krzyża, aby zwyciężyć ten mój grzech. Dlatego jesteś w stanie w pracy nad sobą, w twojej duchowości przezwyciężyć wszystko i stać się człowiekiem błogosławieństwa – podkreślił kapłan. I dodał, że rekolekcje są czasem, który Bóg wybrał, aby ponownie objąć nas swoją miłością i o niej nam przypomnieć. – To czas spotkania z żywym Jezusem, czas szczególnego działania Ducha Świętego, intensywnego wołania do Boga. To czas refleksji, bym nie był zgorszeniem dla Kościoła, który jest święty – powiedział.
Nieodłącznym elementem Środy Popielcowej jest obrzęd posypania głów popiołem. To przypomnienie o konieczności pokuty i duchowego przygotowania się na zmartwychwstanie Jezusa. Sam popiół jest symbolem tego, co jest materialne i przemijające.
W modlitwie razem z abp. Adamem Szalem uczestniczyli arcybiskup senior Józef Michalik i bp Stanisław Jamrozek oraz licznie zgromadzeni kapłani.
Krzyż - znak, symbol, przedmiot. Na ile obecny w naszym życiu, na co dzień i od święta? Jak wiele znaczący? Czy napomina, prowadzi, staje się przewodnikiem i świadkiem historii naszego życia?
- Taką datę ma wyrytą na postumencie. Widzisz? 1863. Jakaś niewprawna ręka pisała te cyfry. Może mój prapradziadek... - Ewa dotyka z czułością ramienia krzyża. W jej blokowym mieszkaniu udało się odtworzyć klimat polskiego dworku. Stare meble, na ścianach klasyczne malarstwo i szabla stryjka Makarego, powstańca styczniowego.
Krzyż jest zwyczajny, metalowy. Liczy jakieś 30 cm, wliczając metalowy postumencik, pełen symboli męki Pańskiej. Ramiona krzyża zdobią nieczytelne już napisy.
Krzyż ten w rodzinie Ewy traktowany jest niemal jak relikwia. Dlatego na moich oczach wydobywa się go z szafki w kredensie, gdzie przechowywany jest na co dzień. Stoi na półce z rodzinnymi pamiątkami, owinięty szczelnie flanelowym kocykiem. Wyciąga się go raptem kilka razy w roku: do wieczerzy wigilijnej, jak ksiądz chodzi po kolędzie i gdy w rodzinie dzieje się coś ważnego - ślub, chrzciny, pogrzeb, choroba czy jak ostatnio - egzamin komisyjny wnuka...
Krzyż jest koślawy, co rzuca się w oczy, podobnie jak jego ciemnosrebrny kolor. Brakuje jednej z nóżek postumentu. Ale choć uszkodzony, stanowi, po szabli, drugą pamiątkę po dawnych czasach. Jest w rodzinie pamięć o niewielkim majątku ziemskim, który Rosjanie zabrali, karząc za udział w powstaniu. Wspomina się, że pradziad i cała rodzina wyszli z dworu jak stali. Pozwolono im zabrać raptem kilka tobołków. Musiał być w nich i ten krzyż.
80 lat później pojawia się w dziejach rodziny ponownie, gdy dziadek Ewy z siostrą wywożeni są na Sybir. Jest lutowa noc, straszliwy ziąb i zamieć, pociąg rusza ze stacji w Wilnie. Stukot kół zagłusza uderzenia krzyżem o zamek wagonu. Tak w niego tłukli, że aż urwali kawałek postumentu, ale udało się. Ocaleli.
Ewa: - Nikomu nie przyszło do głowy go naprawiać. I chyba słusznie - bo wtedy pamięć o tamtej cudownej ucieczce z sowieckiego eszelonu zabrzmiałaby jak bajka.
Dziadek Ewy przeżył wojnę. Był aptekarzem, wychował pięcioro dzieci, ludzie go szanowali. Gdy zmarł, chciano jednej z nowych ulic nadać jego imię. Rodzina się nie zgodziła. To nie w dziadka stylu.
Natomiast cudownie ocaloną Lenę, siostrę, tuż po wyzwoleniu zastrzelili żołnierze Armii Czerwonej, gdy stanęła w obronie Niemki, nad którą się znęcali. Wtedy dziadek Ewy usiłował wyryć na lewym ramieniu krzyża datę jej śmierci. Ale krzyż, choć uchodził w rodzinie za srebrny, ani drgnął.
Ewa: - Bodaj jeszcze babcia Michalina była przekonana, że krzyż jest wykonany z cennego materiału, w związku z tym jest sporo wart. Ale jak przychodziła bieda, wyprzedawano w rodzinie wszystko. Z wyjątkiem niego. Opowiadano nam, że nawet w czasie okupacji, jak stryjka trzeba było wykupić, to rodzina się u lichwiarza zadłużyła, a krzyża nikt nie sprzedał. Może to i dobrze, bo popatrz... - pokazuje palcem tył postumentu. - Parę lat temu wpadliśmy na pomysł wyczyszczenia go mleczkiem cif i zaczął szpetnie obłazić. To pewnie jakiś stop, zwyczajny metal, pociągnięty tylko czymś srebrnym...
Wartość takich rzeczy nie mierzy się wartością kruszcu, to oczywiste.
Ewa: - Myślę o rękach, które go dotykały. O uroczystościach, które widział. O ludziach, którzy odeszli. O modlitwach, jakie przed nim szeptano. Był pewnie świadkiem tylu pięknych i strasznych chwil. W jakimś sensie jest on naszym pamiętaniem, częścią naszej rodzinnej „koślawej” przeszłości.
Prezydent Karol Nawrocki podkreślił podczas debaty w ONZ, że Rosja musi zakończyć wojnę i przyjąć za nią pełną odpowiedzialność. Zaznaczył, że sprawcy wszystkich zbrodni międzynarodowych muszą być sądzeni przed właściwymi sądami.
Prezydent ocenił, że obecne działania Rosji nie wskazują na gotowość do prawdziwego pokoju. - Deklaracjom o dialogu towarzyszą ofensywy militarne i ataki na ukraińskie miasta, których ofiarami są cywile, w tym dzieci. Kiedy Moskwa mówi „pokój”, w praktyce ma na myśli kapitulację Ukrainy. Rozmowy pokojowe muszą obejmować udział władz Ukrainy i mieć mandat jej obywateli - podkreślił Nawrocki.
W wywiadzie dla mediów watykańskich Maher Nicola Canawati, burmistrz Betlejem, opowiada o swoim spotkaniu z Leonem XIV po środowej audiencji generalnej, 24 września, i apeluje o zatrzymanie wojny oraz o zachowanie obecności chrześcijan w Ziemi Świętej. „Bez żywych kamieni, to po prostu muzeum” – mówi.
Przywożąc ze sobą troski swojego ludu oraz wołanie o pokój i nadzieję dla Ziemi Świętej, nowy burmistrz Betlejem, Maher Nicola Canawati, spotkał się 24 września z Papieżem po audiencji generalnej na Placu św. Piotra. „Właściwie pierwszy list, jaki napisałem, gdy zostałem burmistrzem Betlejem, skierowałem do Papieża, ponieważ wierzymy, że stąd można zrobić wiele i wesprzeć nasz naród” – mówi w wywiadzie dla mediów watykańskich – „Najważniejsze, by dać ludziom nadzieję”.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.