Reklama

Kościół

Wojenne Spotkania Małżeńskie

Czasem mam ochotę krzyknąć: Boże, gdzie jesteś? Dlaczego nas zostawiłeś? – wyznaje o. Iwan, animator Spotkań Małżeńskich na Ukrainie, obecnie kapelan na froncie.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pan mówi jednak wtedy: Ja jestem. Jestem tu, daję życie, patrzcie, jak ci ludzie sobie pomagają, jak wspólnie znoszą ciężary, cierpienie... Czy nie widzicie, jaką miłość okazują innym, pokonując strach, nienawiść, złość, która też dotyka ich serca? Ja to sprawiłem – podkreślił o. Iwan podczas spotkania zorganizowanego dla animatorów Spotkań Małżeńskich na Ukrainie 25 lutego, w 1. rocznicę rosyjskiej agresji. Ukraińscy uczestnicy tego spotkania rozeznawali, co znaczą słowa Jezusa o miłości nieprzyjaciół oraz w jaki sposób duchowość i charyzmat Spotkań Małżeńskich pomagają im podczas wojny.

Wysłuchać nawet wroga

– Kiedy pracowałem w obwodzie ługańskim, zastosowałem praktykę określaną w ruchu Spotkań Małżeńskich jako „najpierw słuchanie”. To pierwsza zasada dialogu. Słuchać, wysłuchać osoby, aby ją usłyszeć, zrozumieć, a następnie podzielić się tym, dlaczego robimy to, co robimy. Pierwsze, co zastosowałem, to było pozwolenie, żeby separatyści mogli mówić, choć było wiele powodów, dla których należało potępić, a nawet ukarać tych ludzi. Kiedy zaczęliśmy to stosować wobec osób, które były przeciwko nam, większość z nich przyłączyła się do nas, przeszła na naszą stronę, poparła nas – zaznaczył o. Iwan.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ojciec przybliżył też konkretną sytuację: – Kiedyś na punkcie kontrolnym spotkali nas separatyści i zagrozili, że nas zastrzelą. Wszyscy nasi leżeli na ziemi. Ja nie chciałem, bo jestem księdzem, byłem w sutannie i z krzyżem. Początkowo nie chciałem słuchać tego, co mówili, ale kiedy przyszedł ich dowódca i wykrzykiwał różne rzeczy, przypomniałem sobie, że trzeba wysłuchać nawet jego. Kiedy w końcu wyrzucił z siebie wszystkie swoje emocje i zaczął mówić to, co było dla niego prawdą, jakby przeszedł do rzeczywistości, tu i teraz, to efekt końcowy był taki, że powiedział do nas: „Przepraszam, że tak się spotkaliśmy, chodź, dokończmy to spotkanie inaczej”. Dialog kosztuje zdrowie, siły, wymaga dużo cierpliwości i zaufania – przede wszystkim zaufania do Boga, do siebie i do osoby, która jest przed tobą. Nawet jeśli jest to wróg, najpierw jest to osoba, a potem wszystko inne. Faktycznie jest to bardzo trudne, ale są efekty – powiedział o. Iwan. Dodał też, że zasady dialogu znane mu ze Spotkań Małżeńskich odegrały później rolę w negocjacjach przy wymianie jeńców, a także w rozmowach z rodzinami poległych.

Reklama

Wysłuchać cierpiących

Także s. Erotea ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej w Kijowie zaznaczyła, że najważniejsze w tym niełatwym czasie jest to, aby po prostu słuchać i słyszeć. – Często ludzie chcą opowiedzieć, jak wyjeżdżali z Kijowa w pierwszych dniach po rosyjskiej agresji. Widziałam, jak Pan Bóg każdego z nich prowadził. Ważne było usłyszenie tych, którzy zostali w mieście. Pewien człowiek opowiadał mi ze łzami w oczach: „Wie siostra, zawsze byliśmy z żoną i z dziećmi. To jest dla mnie bardzo trudne, że ja jestem tu, w Kijowie, a oni za granicą...”. Słuchanie i widok łez w oczach dorosłego mężczyzny – to było dla mnie bardzo wzruszające, zachęcało do modlitwy za to małżeństwo i do wiary w moc Bożej i ludzkiej miłości. Każdy, kto dzieli się swoim życiem, swoimi przeżyciami, staje się dla mnie kimś bardzo bliskim. Słuchanie, którego uczę się w naszej wspólnocie Spotkań Małżeńskich, wzbogaca mnie i napełnia. Wzrastam jako osoba, a dzięki doświadczeniu animatorów uczę się żyć dialogiem. Zasady dialogu pomagają mi iść naprzód w życiu duchowym. A kiedy brakuje zrozumienia ze strony innych, z pomocą przychodzi przebaczenie – zauważyła s. Erotea.

Zaakceptować wrogów jako ludzi

Marta, również animatorka Spotkań Małżeńskich w Kijowie, powiedziała: – Moją miłością do nieprzyjaciół jest zaakceptowanie ich jako istot ludzkich, takich jak ja, stworzonych przez Boga, ale równocześnie potępienie wszystkich haniebnych, niemoralnych czynów, które popełniają. Moim nieustannym pragnieniem jest nawrócenie ich, a także sprawiedliwy i miłosierny sąd Boży nad nimi... Ja nie mogę być tą, która rzuci w nich kamieniem, bo tak nie zrobiłby Jezus. Nie mogę nazwać wrogami i rzucić kamieniem w tych Rosjan, którzy pisali do mnie, do nas, płakali razem z nami, wspierali nas w modlitwie, w intencjach pomocy... Te przejawy ich miłości wywołują we mnie wielkie wzruszenie.

Reklama

Mąż Marty – Andrei zauważył, że doświadczenia wielu Ukraińców są podobne do doświadczeń biblijnego Jonasza: – Bóg nakazał Jonaszowi udać się do Niniwy, aby tam głosić nawrócenie. Polecił mu udać się do miasta, które było dla Jonasza ucieleśnieniem prawdziwej nienawiści i złości, ponieważ całkiem niedawno imperium asyryjskie, którego centrum stanowiła Niniwa, zniszczyło jego rodzinne państwo, odebrało mu ziemię, być może zniszczyło jego rodzinę. To, co zrobił prorok, było ucieczką spowodowaną nieprzyjęciem tego, co mówił mu Pan, niezaakceptowaniem tego, że posyłał go do tych, których on najbardziej nienawidził. W kategoriach czysto ludzkich dobrze znana jest każdemu z nas ucieczka, ukrycie się, aby trudne problemy nas nie dosięgły. Ucieczka przed Bogiem zawsze będzie jednym ze sposobów, aby nie dać sobie odpowiedzi na to, co się z nami dzieje, nie dać odpowiedzi na wyzwania, które stawia przed nami Pan. A celem przyjęcia Bożej propozycji jest nasz wzrost w wierze – podkreślił Andrei.

Czy można miłować ich bezwarunkowo?

Pojawiła się jednak i taka wypowiedź: – Miłość do nieprzyjaciół oznacza dla mnie to, że nie strzelałbym do więźniów, dałbym im jedzenie i odszedłbym. Z kolei mój stosunek do naszych obecnych wrogów jest jednoznaczny: nie czuję nic poza nienawiścią... Nie dzielę Rosjan na dobrych i złych... Nie jestem gotów im teraz wybaczyć... I dopóki nie odpokutują, nie wybaczam im...

Przeżywanie uczucia nienawiści do nieprzyjaciół jest naturalne i zrozumiałe. Trzeba je nazwać, nie można go spychać w podświadomość. Ważne jest to, co się z tym uczuciem zrobi, czy się na nim buduje postawę i chęć zemsty, czy kształtuje się je racjonalnie rozumem i wolą. Często zwraca się dzisiaj uwagę na uznanie przez grzesznika prawdy, jasne określenie sprawiedliwości, jego żal za grzechy i pokutę jako warunki przebaczenia. Słusznie, bo Jezus powiedział „Jeśli brat twój zawini, upomnij go; i jeśli żałuje, przebacz mu!” (Łk 17, 3). Przebaczenie ma jednak swego rodzaju stopniowanie. To proces duchowy. Jezus, gdy wypowiadał na krzyżu prośbę do Ojca: „przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”, nie pytał swych oprawców, czy żałują, że Go ukrzyżowali. Prosił bezwarunkowo. Nie zmienia to jednak potrzeby sprawiedliwości i sądu Bożego, bo tylko miłosierny Bóg może wniknąć w serce człowieka otumanione propagandą i niepotrafiące w danym momencie przeciwstawić się złu. Tego rodzaju przebaczenie oznacza przede wszystkim wyrzeknięcie się zemsty.

2023-03-07 14:36

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Duchowe wsparcie dla bezdzietnych

Modlą się o dar potomstwa i wzajemnie wspierają. Co miesiąc małżonkowie borykający się z problem bezpłodności gromadzą się w parafii Chrystusa Króla w Bielsku-Białej Leszczynach na Mszy św. i wspólnym spotkaniu. Ostatnie odbyło się pod koniec marca, a kolejne zaplanowano 29 kwietnia.

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Lublin. Wiosna organowa

2024-04-28 10:52

materiały prasowe

W archikatedrze lubelskiej rozpoczyna się kolejna edycja „Lubelskiej Wiosny Organowej”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję