W Markowej 24 marca 1944 r. natura budziła się do życia. W sadzie Ulmów drzewa puszczały pierwsze pąki zapowiadające wiosnę, a miejscowość przygotowywała się do Wielkanocy przez parafialną spowiedź. Już wkrótce obchody świąt paschalnych miały obwieszczać światu zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią.
Tego dnia Markową obiegła straszna wiadomość. Rodzina Ulmów została zastrzelona, nie oszczędzono nawet dzieci. Najpierw zginęli ukrywani przez nich od kilkunastu miesięcy Żydzi. – Oprawcy kierowali się obłąkaną nienawiścią do Polaków i Żydów, która wynikała z ich osobistych przekonań. Przez lata indoktrynowani założeniami nazistowskiej ideologii narodowosocjalistycznej w bardzo przemyślany sposób realizują zbrodniczy plan. Wybierają konkretnych żandarmów, organizują woźniców, którzy przywiozą ich pod dom rodziny Ulmów; biorą eskortę w postaci kilku funkcjonariuszy policji granatowej, którzy otaczają dom. To wszystko pokazuje jak krok po kroku, w bezwzględny sposób realizują swój plan – przytacza zeznania świadków ks. Witold Burda, postulator procesu beatyfikacyjnego. Jeden z oprawców, strzelając do dzieci, krzyczy: „patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zbigniew Kluz, siostrzeniec Wiktorii i rówieśnik Basi, pamięta, jak tego dnia do ich domu rodzinnego przywieziono pozostałe rzeczy z domu Józefa i Wiktorii. Jego mama, siostra Wiktorii, płakała. Zapytał: „Mamo, czemu płaczesz?”. Odpowiedziała: „Wiktusię zastrzelili i dzieci, i wszystkich z domu”.
Dziś w Markowej także natura budzi się do życia, stare drzewa, niemi świadkowie tej zbrodni, znów nieśmiało wydają z siebie pierwsze oznaki zieleni, które zwiastują budzące się życie. We wrześniu, kiedy w Markowej odbędzie się beatyfikacja, wydadzą dorodne owoce. Oby i te wydarzenia sprzed 79 lat wydały w nas owoce godne ofiary złożonej przez rodzinę Ulmów.