Reklama

Aspekty

Uratowały mnie organy

Do Studium Organistowskiego w Zielonej Górze przyjeżdża aż z Wielkopolski. Organistą jest od dziecka. Tadeusz Wypych opowiada o tym, czego nie widać w posłudze organisty.

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 32/2023, str. IV

[ TEMATY ]

Studium organistowskie

Angelika Zamrzycka

Tadeusz Wypych

Tadeusz Wypych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Rafał Witkowski: Jak zaczęła się u Ciebie większa przygoda z Kościołem?

Tadeusz Wypych: Kiedy byłem w IV klasie szkoły podstawowej, chciałem wstąpić do grona ministrantów w mojej parafii. Tata był trochę nieprzekonany, ale w końcu się zgodził.

Dlaczego?

Wiedział, że bardzo interesowałem się wszystkim, co było związane z elektryką. Różne włączniki, bezpieczniki... A wiadomo, że w zakrystii jest tego dużo. Tata obawiał się, że mogę spowodować jakieś nieszczęście w kościele. Poprosiłem księdza wikariusza, który opiekował się ministrantami, żeby porozmawiał z moim tatą. Poskutkowało. Jednocześnie chodziłem do ogniska muzycznego, gdzie uczyłem się grać na fortepianie. W V klasie zacząłem bardzo interesować się organami. Zdarzało się nawet, że kiedy byłem na Mszy św., to zamiast służyć przy ołtarzu, wchodziłem na chór, aby patrzeć, jak gra organista. Pewnego dnia zapytałem go, czy mogę zagrać na tym wielkim instrumencie. Oczywiście, poza liturgią. W jedną z sobót, kiedy było spotkanie ministrantów, nie poszedłem na zbiórkę, ale wziąłem klucze od chóru i poszedłem grać. To był moment, kiedy zakochałem się w tym instrumencie. To był pierwszy raz – grałem wtedy z dwie, a może nawet trzy godziny.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Co się zmieniło w Twoim życiu?

Do kościoła zacząłem przychodzić bardzo często, nawet codziennie. Każdą okazję wykorzystywałem, aby grać. Organy musiały grać! Nawet zapominałem otworzyć drzwi do kościoła (to był jeden z moich obowiązków) i ludzie czekali na dworze, ale organy musiały grać!

Kiedy pierwszy raz zagrałeś do Mszy św.?

W jedną z pierwszych sobót miesiąca 2016 r. spełniło się moje marzenie: jako trzynastolatek zagrałem swoją pierwszą Mszę św. w życiu. To była poranna Eucharystia o godz. 9, a w kościele nie było wiele osób. Dla mnie było to niesamowite wydarzenie.

Reklama

Pamiętasz, jak Ci wtedy szło?

Wychodziło „ciekawie”... całkiem różnie. Nie trafiałem w tonację księdza. Proboszcz jednak nie przejmował się tym. Bardziej cieszył się, że mały chłopiec chce się uczyć. Miłe były reakcje pań obecnych na tamtej Mszy św. Pamiętam, że jak zszedłem z chóru, to wszystkie panie zaczęły mnie przytulać. Były przeszczęśliwe. Gratulowały mi, że chcę się uczyć. Później zacząłem sam w domu uczyć się harmonizacji pieśni, łatwiejszej literatury muzycznej. Po ognisku muzycznym rozpocząłem naukę w szkole muzycznej we Wschowie. Jednocześnie chodziłem na prywatne zajęcia do emerytowanej organistki, która uczyła mnie grać do liturgii. Już pod koniec VI klasy szkoły podstawowej zostałem stałym organistą w małym kościele filialnym w parafii Przemęt. Była tam jedna Msza św. niedzielna, a ponadto Msze św. ślubne i pogrzebowe. Potem przez przypadek w 2018 r. zostałem organistą w parafii św. Bartłomieja Apostoła w Lginiu.

Dlaczego przez przypadek?

Znajomy mojego taty był tam organistą i zaproponował, bym zagrał na instrumencie w tamtym kościele. Chętnie skorzystałem z okazji. Organy piszczałkowe były wtedy w stanie agonalnym – stały nieczynne od 1986 r. Ledwie można było wydobyć z nich dźwięk. Po miesiącu tamtejszy organista zapytał, czy jedną Mszę św. zagrałbym w zastępstwie. Zgodziłem się. Całą drogę do Lginia spierałem się z tatą, na czym zagram. Tata mówił, że będę grał na organach elektrycznych, a ja chciałem grać na piszczałkowych, choć były w fatalnym stanie. Było po mojemu, choć brzmiało to co najmniej fatalnie. Byłem jednak zadowolony, że wierni po wielu latach mogli sobie przypomnieć, że mają w kościele organy piszczałkowe. Za kilka dni miał się odbyć odpust parafialny ku czci św. Bartłomieja. Ówczesny proboszcz ks. Marcin Muszyński poprosił, żebym zagrał wtedy na tych piszczałkowych. Zabrałem się za naprawę instrumentu, jego wyczyszczenie, naprawienie zerwanych klawiszy. Instrument był częściowo rozebrany. Wiele piszczałek było wyjętych z wiatrownicy i porozrzucanych po chórze. Miałem 3 dni, żeby przygotować instrument do odpustu.

Reklama

Sam się za to zabrałeś?

Tak, długie godziny siedziałem w kościele. Tak się złożyło, że Mszę św. odpustową odprawiał dyrektor Diecezjalnego Studium Organistowskiego ks. dr Bogusław Grzebień. Po Eucharystii poprosił, żebym pokazał mu te organy. Wszedł na chór, chwilę pograł, zobaczył dmuchawę, miechy i nic nie mówił. Pod kościołem powiedział: „Współczuję ci”. Można powiedzieć, że w taki sposób rozpocząłem trwającą już od 5 lat pracę organisty w kościele w Lginiu. Jestem zadowolony.

Przez ten czas udało Ci się wiele uczynić na rzecz własnego rozwoju. Uczyłeś się prywatnie, w szkole muzycznej, a od roku jesteś słuchaczem Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Zielonej Górze. Jak tam trafiłeś?

Do studium poszedłem przez przypadek. Przed rokiem mój kolega Jakub z Wolsztyna powiedział mi, że wraz z niektórymi studentami ze studium organistowskiego wybierają się do fary poznańskiej obejrzeć i posłuchać tamtejszych organów. Akurat byłem wtedy w Poznaniu i dołączyłem do nich. Mogłem porozmawiać z p. Leszkiem Knoppem, wykładowcą studium. Po Mszy św. każdy mógł zagrać na organach poznańskiej fary. Przyszła moja kolej. Nie miałem żadnych nut przy sobie. Zagrałem z pamięci pieśń Boże, lud Twój czcią przejęty z własną harmonizacją. Pan Leszek powiedział wtedy: „Zapraszam w ostatnią sobotę września do studium organistowskiego w Zielonej Górze, ul. Bułgarska 30”. Tak znalazłem się w studium i zostałem od razu przyjęty na drugi rok, bo ukończyłem szkołę muzyczną pierwszego stopnia.

Reklama

Co daje Ci nauka w Diecezjalnym Studium Organistowskim w Zielonej Górze?

Problemem dla mnie było, że nie mam w domu instrumentu do ćwiczeń. Musiałem znaleźć kościół, w którym mógłbym się uczyć. Bardzo życzliwy proboszcz parafii w Łysinach ks. Bogumił Baszko udostępnił mi organy w kościele. Choć mam do niego 40 km, staram się raz albo dwa razy w tygodniu udać się tam na naukę gry na organach. Nie znalazłem dobrego instrumentu bliżej swojej miejscowości. Dzięki nauce w Studium Organistowskim mam możliwość indywidualnego kształcenia i korzystania z dobrych instrumentów.

Czy będąc organistą, nie wpada się w rutynę?

Był taki czas w moim życiu, że do kościoła przychodziłem tylko dlatego, że byłem organistą. Często byłem zniechęcony i nawet nie chciało mi się przychodzić na nabożeństwa. Miałem parę takich momentów, że po prostu siadałem przed organami, grałem jakieś pieśni na zasadzie, żeby zacząć i skończyć i czekałem, kiedy pójdę do domu i dostanę za to pieniądze. Tyle było z mojego udziału w Kościele. Sensu duchowego nie było dla mnie wtedy żadnego. Pewnego razu, kiedy po lekcjach szedłem przez Leszno, zatrzymałem się przy bazylice św. Mikołaja. Nie wiem, co mnie tchnęło, żeby tam wejść. Udałem się do kaplicy wieczystej adoracji, uklęknąłem przed Najświętszym Sakramentem i byłem tam z 40 minut. I nagle wrócił do mnie duch! Znowu poczułem chęć, żeby „nie odklepywać formułki na organach”, ale żeby grać, śpiewać i jednocześnie się modlić. Mówi się, że ten, kto śpiewa, ten dwa razy się modli. Starałem się na nowo uczestniczyć w Kościele jako wspólnocie. Organy mnie „przytrzymały” w kościele.

Czy teraz już wszystko toczy się pomyślnie?

Przychodzą nieraz różne trudności, może już nie tyle duchowe, co bardziej techniczne. Zdarzyło się nieraz, że organy były w bardzo złym stanie i po każdym uruchomieniu grały inaczej. Albo był jakiś klawisz zerwany, albo coś się zacięło, albo brakowało powietrza. Brzmienie też nie było zachęcające. Na szczęście, dzięki inicjatywie obecnego proboszcza ks. Mariusza Żurawicza udało się rozpocząć remont instrumentu.

Co jest istotne w posłudze organisty?

Na organach trzeba grać z pasją. Są na tyle specyficznym instrumentem, że można się przy nich relaksować. Odczuwałem często, że organy grały tak, w jakim ja byłem nastroju. Jeżeli byłem szczęśliwy, grałem utwory durowe; jeżeli byłem smutny – przez głośną grę uspokajałem się. Śpiewem i graniem też można się modlić. W moim przypadku tak się dzieje.

Tadeusz Wypych jest tegorocznym maturzystą i jednocześnie kształci się w Diecezjalnym Studium Organistowskim w Zielonej Górze

2023-08-01 08:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Organista, więcej niż zawód

Niedziela kielecka 4/2024, str. I

[ TEMATY ]

Kielce

Studium organistowskie

Archiwum

Na chórze bazyliki katedralnej, pod okiem Mariusza Bednarza

Na chórze bazyliki katedralnej, pod okiem Mariusza Bednarza

27 stycznia został wybrany na dzień jubileuszu Diecezjalnego Studium Organistowskiego im. św. Cecylii, świętującego 35 lat. Wykształciło ono ponad 130 dobrze przygotowanych do pracy organistów, którzy nam wszystkim pomagają się dobrze modlić przez muzykę i śpiew.

Obecnie do pracy organisty w murach studium przygotowują się 34 osoby. Wśród kadry znajduje się wiele znanych postaci ze świata muzyki m.in. kompozytor dr Paweł Łukowiec czy koncertujący organista dr hab. Paweł Wróbel. Większość wykładowców stanowią praktykujący organiści grający w kieleckich parafiach. Wśród kandydatów do Studium są także osoby po szkołach muzycznych II stopnia i studiach muzycznych. Dla nich przewidziany jest indywidualny tok nauki.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Pizzaballa: musimy pracować na rzecz zawieszenia broni

2024-05-02 16:29

[ TEMATY ]

pokój

strefa gazy

Pierbattista Pizzaballa

Włodzimierz Rędzioch

Pierbattista Pizzaballa OFM

Pierbattista Pizzaballa OFM

"Musimy pracować na rzecz zawieszenia broni jako pierwszego kroku w kierunku innych perspektyw politycznych, które jednak należy budować" - uważa kard. Pierbattista Pizzaballa. Dzień po objęciu kościoła tytularnego Sant'Onofrio w Rzymie łaciński patriarcha Jerozolimy, wygłosił "lectio magistralis" (wykład mistrzowski) na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim (PUL) na temat: „Postaci i kryteria duszpasterstwa pokoju”. Kardynał mówił o słabości społeczności międzynarodowej i wezwał religie, aby nie "dolewać benzyny do ognia": potrzebni są wiarygodni i uczciwi świadkowie, to w Ewangelii można znaleźć wszystkie kryteria budowania pokoju.

Spotkanie przebiegało w szczególnie serdecznej atmosferze ze względu na przynależność Instytutu Studiów Teologicznych Łacińskiego Patriarchatu Jerozolimy do Wydziału Teologicznego PUL. "Więź między Rzymem a Jerozolimą ma fundamentalne znaczenie dla dzisiejszego Kościoła”, zauważył kardynał. Wśród obecnych był o. Francis Patton, franciszkański Kustosz Ziemi Świętej.

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski - plan obchodów na Jasnej Górze

2024-05-03 09:01

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Matka Boża

Karol Porwich/Niedziela

Dziś na Jasnej Górze, 3-go maja, uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Suma odpustowa odprawiona zostanie na Szczycie o godz. 11.00, poprzedzi ją program słowno-muzyczny: „W oczekiwaniu na beatyfikację sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej” o godz. 10.00. W czasie Sumy ponowiony zostanie Milenijny Akt Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Maryi, Matce Kościoła za Wolność Kościoła Chrystusowego. O godz. 19.00 Mszę św. odprawi metropolita częstochowski, abp Wacław Depo. Uroczystości zakończy Apel Jasnogórski.

- Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski związana jest ze ślubami lwowskimi Jana Kazimierza - wyjaśnia o. Michał Bortnik, rzecznik prasowy Jasnej Góry. Śluby te były wyrazem wdzięczności za cudowną obronę Jasnej Góry i ocalenie Ojczyzny. Jan Kazimierz obrał wtedy Maryję Królową i Matką swoją i swoich poddanych, całego królestwa. - Ciekawą rzeczą jest to, że Maryja sama wybrała sobie ten tytuł, bo w 1608 r. objawiła się mieszkającemu w Neapolu włoskiemu misjonarzowi, o. Juliuszowi Manicinelli z zakonu jezuitów, który był czcicielem polskich świętych - dodał o. Bortnik. Włoski misjonarz podczas modlitwy zastanawiał się nad najpiękniejszym tytułem, jakim uhonorować można Matkę Bożą. Ukazała mu się wtedy sama Maryja pytając, dlaczego nie nazwie Jej Królową Polski. Maryja uzasadniła swoją prośbę tym, że jest to naród, który sobie wybrała, naród, który Ją czci. Kiedy w 1610 r. o. Manicinelli przyjechał do Polski i odprawiał Mszę św. w katedrze na Wawelu kolejny raz objawiła mu się Matka Boża ponawiając swoje życzenie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję