Zapisane w wierszach
Mam 93 lata. Nie byłem na żadnej pielgrzymce papieża. W telewizji widziałem, jak w drzwiach samolotu witał rodaków, jak polską ziemię na klęczkach całował, jak modlił się w ciszy w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej... Resztę opowiedzą wiersze z mojego zbiorku Zmienić ziemi oblicze. (Jeden z wierszy z tomiku przesłanego redakcji publikujemy poniżej – przyp. red.).
Tak się złożyło, że 23 lata temu, dzień przed Bożym Ciałem, znalazłem się w szpitalu, gdzie musiałem przeleżeć prawie bez ruchu z zasłoniętymi oczami do poniedziałku (lekarze byli na długim urlopie). Kilka wierszy z podziękowaniem Matce Bożej Częstochowskiej za otrzymane łaski umieściłem w tomiku pt. Modlitwy po latach, którego dwa egzemplarze przesłałem na Jasną Górę, skąd otrzymałem pismo o skierowaniu ich do biblioteki klasztornej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jest takie powiedzenie: „wierszy nikt nie czyta”, dlatego moje tomiki wydaję dla rodziny. Wybrane wiersze załączone do niniejszego listu są związane ze św. Janem Pawłem II.
Andrzej Puchrowicz, Kluczbork
Garść ziemi
Kiedy wyjeżdżał na konklawe
Nawet nie nabrał ziemi do woreczka
Jak zabierali jadący za chlebem
Garsteczkę ziemi znajomej od dziecka
Którą zostawią by pod obcym niebem
Na innej roli zaczynać uprawę
Papież a jednego ziarnka piasku nie ma
Bo się nie zostało na stopie pielgrzyma
Kiedy do kraju wracał na dni kilka
Reklama
Jak pielgrzym odwiedzić swoje miejsca święte
Z samolotu powoli na ziemię zstępował
Ręce do rodaków trzymał wyciągnięte
Cieszył się klękał i ziemię całował
Ziarnka piasku do warg przylgnięte
Z ust dłonią bardzo delikatnie ścierał
Zostawiał słowo a nic nie zabierał
Pielgrzym niestrudzony
Jest wciąż obecny w mediach na ulicy
Co dzień odwiedza domy parafie i kraje
Choć go nienawidzą współcześni celnicy
Zwycięża na garści piasku z nami pozostaje
Coraz gdzieś na cokół wysoki wzniesiony
Milczący wymownym gestem drogę pokazuje
Jedyną do Królestwa gdzie Chrystus króluje.
15 czerwca 2008 r.
Jan Paweł II jest moim patronem, moim imiennikiem. Urodziłem się w roku jego wyboru na papieża – stąd imię. Rodzice wspominali, że wcześniej chcieli mi dać na imię Stefan, na cześć kard. Wyszyńskiego, ale w takiej sytuacji wybrali imię Karol. Gdy Jan Paweł II przyjeżdżał do Polski, zawsze jeździłem na spotkania z nim i modlitwę. Ten ostatni raz, w 2002 r., to był rok mojego ślubu. Nigdy nie udało mi się spotkać go osobiście. Nie nadarzyła się okazja wyjazdu do Rzymu i audiencji prywatnej. Mimo to zawsze miałem dziwne wrażenie, że się znamy – w sensie duchowym, pozawerbalnym. Kilka razy w życiu złapałem się na tym, że w trudnych chwilach, gdy podejmowałem ważne decyzje, np. o zmianie pracy, miejsca zamieszkania, metod leczenia, zastanawiałem się, co by mi doradził Jan Paweł II. Albo szukałem, czy coś na ten temat napisał. Nie przesadzam. Tak się robi, gdy kogoś uważa się za prawdziwego mędrca, człowieka, którego się słucha... I tak jest do dziś, choć teraz częściej ma to formę modlitwy...
Karol Płachnio z Wrocławia