Reklama

W wolnej chwili

Muzyka na rozdrożu

Nie odkryję Ameryki, jeśli zauważę, że często najciekawsze rzeczy w sztuce, te ożywcze, powiewające świeżą bryzą, leżą na pograniczu stylów i gatunków. Krok po kroku ta czy inna forma wyrażania ekspresji zmierzają ku nowemu.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Polska ma szczęście do kompozytorów, którzy osadzeni w dźwiękowym sacrum nie boją się eksperymentu. Udanie eksplorują to wszystko, co leży na styku muzyki wokalnej, kameralnej, solowej czy chóralnej, i łączą to z własnymi fascynacjami. Owocem takich poszukiwań jest album Mass in E flat minor Andrzeja Mikulskiego. Należy tu dodać, że ma on stosowny dopisek: na organy, perkusję, kontralt i osiem głosów. Przyznają Państwo, że obsada to bardzo nietypowa. Ale czy nie tu właśnie jest ukryte intrygujące piękno współczesnych nam fraz, że nagle wystawiani jesteśmy na kontakt z czymś, czego dotąd jeszcze nie było? A przyznam z własnego, liczącego ponad 4 dekady, doświadczenia koncertowego, że wymyślić coś innowacyjnego nie jest łatwo. Bywa, że kompozytorzy niejako „na siłę” pragną czymś zaszokować, łącząc w jedność rolę twórcy i prowokatora. Oczywiście, coś, co bazuje na prowokacji, idąc na postronku taniej sensacji, skazane jest na szybkie zapomnienie. W pamięci pozostaje jedynie jakiś obrazoburczy akt, coś, co na zasadzie nonkonformizmu, w duchu anarchii, ma przykuć uwagę. I już spieszę Państwa uspokoić: niniejszego albumu takie mielizny artyzmu nie dotyczą.

Andrzej Mikulski, kompozytor, wirtuoz gry zarówno na organach, jak i na fortepianie, związany z uczelniami w Gdańsku, Warszawie i Lyonie, zawarł na albumie coś, co można nazwać odbiciem tego, co mu w duszy gra. A należy dodać, że kształcił się również w zakresie jazzu, i to pod okiem m.in. Włodka Pawlika. Jednym słowem – erudyta i co najważniejsze, erudyta natchniony.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Utrzymana w tonacji es-moll msza, jak wyjawia w płytowej wkładce sam kompozytor, osadzona jest stylistycznie w tym, co muzycznie tu i teraz. Klasyczna forma ukształtowana na przestrzeni wieków, wokalnie zawieszona między śpiewem gregoriańskim, polifonią wielogłosową renesansu i baroku aż po współczesność, kontrastuje z jazzem, hip-hopem i estetyką drum’n’bass. Akustyczne brzmienia kompozytor skonfrontował z elektroniką, czym utworzył kolaż nie tylko intrygujący swą formą, ale i niezwykle atrakcyjny oraz efektowny. Mikulski nie tylko wprowadza organy piszczałkowe, tak charakterystyczne dla kościelnych wnętrz i liturgii, do świata jazzu – ale nie tego pojmowanego w sposób sztywny. I tu wracam do tego, co już zauważyłem na wstępie, czyli przekraczania granic, zacierania sztywnych ram. Wraz z Czarkiem Konradem i Gniewomirem Tomczykiem, luminarzami naszej sztuki perkusyjnej, solistką – kontraltem Ewą Mikulską i wokalistami zjednoczonymi pod szyldem Art’n’Voices zabiera nas do świata bardzo nieoczywistego. Co tu ukrywać, siłą tego muzykowania jest nieprzewidywalność. Kończy się jedna część i nie wiemy, co czyha na nas za rogiem. Gdybym miał szukać jakichś analogii, to raczej kierowałbym się w stronę eksperymentów Keitha Emersona czy Ricka Wakemana, którzy już pół wieku temu dokonywali synergii muzyki klasycznej z rockiem, czym stworzyli podwaliny pod rocka progresywnego, w którym wyobraźnia improwizatorów i wielka wiedza muzyczna – teoretyczna – były genialnym fundamentem do odkrywania nowych lądów. Lider tego albumu w pewien sposób też wiedzie nas ku nieznanemu i tylko on sam wie, czy mamy do czynienia z wydarzeniem incydentalnym, czy też twórczo rozwinie tę koncepcję.

Reklama

Bezspornie atutem albumu jest jego wyborna jakość dźwiękowa (brzmienie), typowa dla wytwórni DUX. To ważne, takie nagranie bowiem, pozbawione pietyzmu bliskiego jakości audiofilskiej, zamiast wypłynąć na głębokie wody, utknęłoby na mieliźnie.

A na koniec maleńkie „ale”. Jestem człowiekiem śledzącym scenę muzyczną dosyć skrupulatnie, staram się odnotowywać to, co istotne, nie stronię od eksperymentu. Ten album wręczył mi Piotrek Rodowicz, gigant naszego jazzu, mówiąc: „To ci się spodoba. Odważne”. Gdzie więc problem? Otóż płyty tak nowatorskie jak ta wymagają szczególnej troski promocyjnej. Nagrać, wydać, rozdystrybuować – to zdecydowanie zbyt mało. Tu trzeba odrobiny więcej pracy, ot, choćby po to, aby pojawiły się recenzje w wysokonakładowych gazetach i magazynach. O radiu i telewizji nie wspominam. W przeciwnym razie perły takie jak ta zginą w zalewie muzycznej papki. A zaręczam, że na to nie zasługują. Dowodem – koncert Jakuba Józefa Orlińskiego (kontratenor) w ramach Męskiego Grania, podczas którego najpierw publiczność stała zszokowana, ale gdy pomieszał Henry’ego Purcella z Sealem i Bronski Beat, oszalała. Reasumując – taka muzyka potrzebuje swatów. Co niniejszym czynię.

2024-03-05 14:24

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stracić życie - Boguchwała z kolejnym uwielbieniowym singlem

RTCK zaprezentowało kolejny singiel zespołu Boguchwała, który pozwala oderwać się od pędu świata i zbliżyć do Boga.

Utwór "Stracić życie" powstał podczas koncertu tzw. silent (wszyscy słuchacze w słuchawkach).

CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Hiszpania: TK potwierdził kary dla osób modlących się pod klinikami aborcyjnymi

2024-05-08 20:12

[ TEMATY ]

aborcja

Hiszpania

Adobe Stock

Hiszpański Trybunał Konstytucyjny orzekł, że obowiązująca od 2022 r. ustawa, która zabrania odwodzenia kobiet zamierzających dokonać aborcji od tego zamiaru jest zgodna z ustawą zasadniczą tego kraju. Sędziowie TK utrzymali tym samym kary dla osób, które m.in. modlą się pod klinikami aborcyjnymi za kobiety, które zamierzają przerwać ciążę. Ustawa uznawana przez wielu komentatorów i polityków za sprzeczną z zasadą swobody wypowiedzi oraz ograniczającą prawo do zgromadzeń została przyjęta przez Kongres Deputowanych, niższą izbę parlamentu Hiszpanii, w lutym 2022 r. Zgodnie z nią za próbę wpływania na kobietę planującą aborcję, aby donosiła ciążę przewidziane zostały kary od 3 do 12 miesięcy pozbawienia wolności.

W maju 2023 r. TK Hiszpanii orzekł, że obowiązująca ustawa aborcyjna jest zgodna z konstytucją. Jego sędziowie stwierdzili, że przerwanie ciąży może zostać przeprowadzone w sytuacji, kiedy nie dochodzi do przypadku zmuszania kobiety do aborcji. Orzeczenie TK w tej sprawie pojawiło się blisko 13 lat od skargi złożonej do tego organu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję