Reklama

Wiara

Kotwica duszy

Chrystus powstał z grobu, Chrystus naprawdę zmartwychwstał! Jak przebić się z tą nowiną do ludzi, którzy tak mocno uwierzyli w radość życia ziemskiego, że już nie interesuje ich radość życia wiecznego? – pytamy o. prof. Jacka Salija, dominikanina.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Monika M. Zając: Gdy dziś świętujemy radość Zmartwychwstania Pańskiego, to jednocześnie mierzymy się z wiarą w życie wieczne i nadzieją na nie. Chyba jednak wielu z nas dość często koncentruje się na zmartwychwstaniu Chrystusa jako fakcie historycznym, a zapomina, że odsłania ono także perspektywę naszego zmartwychwstania...

O. prof. Jacek Salij: Fakt zmartwychwstania Chrystusa Pana jest czymś absolutnie fundamentalnym. Proszę posłuchać apostoła Pawła: „Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. Okazuje się bowiem, że byliśmy fałszywymi świadkami Boga” (1 Kor 15, 14-15). Apostoł mówi tu niesłychanie ostro: gdybyśmy głosili zmartwychwstanie Chrystusa, a to nie byłoby prawdą, ciężko obrażalibyśmy wówczas Boga, gdyż stalibyśmy się w ten sposób Jego fałszywymi świadkami, bo przeciwko Niemu świadczylibyśmy, że On z martwych wskrzesił Chrystusa. Mówiąc wprost: samemu Bogu próbowalibyśmy w ten sposób przypisać nasze kłamstwo.

Chodzi tu zatem o coś więcej niż o absolutną pewność Pawła czy naszą pewność co do tego, że Chrystus zmartwychwstał...

Święty Paweł kilka linijek dalej powiada, że gdybyśmy naszą wiarę w Zmartwychwstanie ograniczali do samego tylko Chrystusa, to nasza wiara byłaby niewiele warta: „Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania. (...) jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli” (w. 19-20). Po prostu nasza wiara w zmartwychwstanie Chrystusa nie miałaby sensu, gdyby nie była początkiem nadziei na życie wieczne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ta nadzieja jednak bywa determinowana naszymi, ludzkimi, wyobrażeniami o życiu wiecznym...

Nigdy dość podkreślania, że o własnych siłach życia wiecznego byśmy nie osiągnęli. To absolutnie przekracza nasze możliwości. Niestety, dzisiaj nauczyliśmy się konstruować nasze wyobrażenia o życiu wiecznym tylko na swoją miarę. Słyszy się np. nieraz, że jak ktoś żyje uczciwie, to zbawienie mu się po prostu należy i na pewno będzie zbawiony. Tak jakbyśmy mogli uzyskać zbawienie bez Chrystusa, bez Jego krzyża i zmartwychwstania. Zwłaszcza dzisiaj trzeba sobie przypomnieć słowa, które na samym początku dziejów Kościoła wygłosił apostoł Piotr: „(...) nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12). Jak pani widzi, zaczynam mówić o nadziei, o tej nadziei jedynej, absolutnie najważniejszej.

Reklama

To znaczy?

Chodzi mi o to, że tej nadziei – nadziei na życie wieczne nie można sobie wypracować ani na nią zasłużyć. Otrzymujemy ją – wraz z dwiema pozostałymi cnotami teologalnymi: wiarą i miłością – w darze od Boga w sakramencie chrztu. Mentalność nowożytna chciałaby tu zaprotestować: przecież niemowlę nie jest świadome tego, że udzielany jest mu chrzest. A ponadto nie ma ono jeszcze żadnych przekonań, więc ani nie ma w nim wiary, ani nawet nie jest jeszcze do niej zdolne. Na pewno nie ma w nim jeszcze nadziei na zbawienie wieczne. Podobnie jest z miłością: my to dziecko kochamy, ale czy ono już potrafi nas kochać?

I tak kwestionuje się najcenniejsze Boże dary...

Na te sprzeciwy odpowiem poglądowo na przykładzie rozumu. Niemowlę wydaje się jeszcze niezdolne do używania rozumu, ale rozum już ma. Z naszą pomocą będzie się uczyć jego używania, a za jakiś czas może nawet zdoła zrobić doktorat. Podobnie jest z wiarą, nadzieją i miłością, tymi cnotami teologalnymi, które dziecko otrzymuje już na chrzcie św.

Cnoty teologalne, czyli jakie?

Podczas chrztu otrzymaliśmy godność przyjaciela Bożego, zostaliśmy wezwani i uzdolnieni do uczestnictwa w naturze samego Boga. Jest to udział w tym poznaniu i w tej miłości, które są w samym Bogu. Czymś tak niepojęcie wspaniałym tylko jeden Bóg może nas obdarzyć. Dlatego też cnoty, dzięki którym zaczyna się w nas udział w poznaniu oraz miłości Boga, nazywamy teologalnymi. Zgodnie z tym wyjaśnieniem wiara to „sprawność duchowa, mocą której rozpoczyna się w nas życie wieczne”, jak stwierdził św. Tomasz z Akwinu. A zatem wiara jest cnotą teologalną w tym sensie, że jest ona czymś więcej niż posiadaniem religijnych poglądów, a nawet czymś więcej niż postawą zawierzenia Bogu. Jest wszczepionym nam przez Boga zarodkiem życia wiecznego.

Reklama

Czy analogicznie możemy wyjaśnić teologalną cnotę nadziei?

Jest ona daną nam przez Boga sprawnością duchową, mocą której dokonuje się nasze przygotowanie, przybliżanie się, dojrzewanie do życia wiecznego. To dzięki tej nadziei nie marnujemy łaski Bożej, która nas uzdalnia i pociąga do modlitwy, wzywa do wierności Bożym przykazaniom, dzięki której również wsłuchujemy się w słowo Boże, korzystamy z sakramentów, karmimy się Eucharystią, ale też nawracamy się, kiedy zdarza nam się zejść z tej drogi.

A zatem wiara, nadzieja i miłość to dary, które już jako niemowlęta otrzymujemy zupełnie niezasłużenie podczas chrztu św., a które są w nas zarodkiem życia wiecznego.

To brzmi niewiarygodnie, ale apostoł Paweł prawdziwie napisał: „w nadziei już jesteśmy zbawieni” (por. Rz 8, 24). Tak, my do zbawienia dopiero dążymy, ale zarazem przecież już teraz możemy spotykać się z Panem Jezusem aż tak intymnie, jak to się dzieje podczas Najświętszej Eucharystii. A w sakramencie pokuty Pan Jezus naprawdę odpuszcza nam grzechy i nie pozwala wątpić w to, że wielka jest radość w niebie z powodu tego nawrócenia.

Czymś niesłychanie ważnym na drodze rozwijania tego, co otrzymaliśmy jako „zarodek życia wiecznego”, jest wpatrywanie się w świadków nadziei. Kościół zna ich bardzo wielu, często przypomina nam w liturgii o świętych i błogosławionych.

Pomyślałem sobie teraz o pani patronce – św. Monice. Jej wytrwała, długoletnia i pozornie nieskuteczna modlitwa o nawrócenie zbłąkanego syna – Augustyna do dziś podtrzymuje nadzieję wielu rodziców, którzy cierpią z podobnych powodów. Pomyślałem sobie również, że w przedziwnych planach Bożej Opatrzności młodszy ode mnie ks. Jerzy Popiełuszko, dla którego byłem jakimś tam autorytetem, stał się dzisiaj dla mnie niedościgłym wzorem w drodze do niebieskiej ojczyzny.

Reklama

W niektórych tekstach biblijnych „wiara” i „nadzieja” wydają się synonimami. Benedykt XVI zauważa, że perykopy Pisma Świętego podkreślają wartość i znaczenie nadziei jako cnoty i jako postawy otwartości w stosunku do przyszłości.

Trzy cnoty teologalne stanowią swoistą trójjednię. Przypomnijmy sobie zakończenie słynnego Hymnu o miłości: „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich [jednak] miłość” (1 Kor 13, 13). Wspomniany św. Tomasz podkreślał, że wiara, podobnie jak nadzieja, byłyby cnotami okaleczonymi, wybrakowanymi, gdyby nie były przepojone nadprzyrodzoną miłością Boga.

Świętując zmartwychwstanie Chrystusa, wyrażamy wiarę i nadzieję także na nasze zmartwychwstanie. Wierzymy, że będziemy zdolni dopłynąć do tego – jak mówimy – portu zbawienia.

No właśnie – do portu. Podstawowym symbolem nadziei jest kotwica. Kiedy okręt już się zbliża do portu, marynarze zarzucają kotwicę, żeby im okręt nie uciekł w morze. Otóż metafora kotwicy pojawia się pod koniec 6. rozdziału Listu do Hebrajczyków. Nasz okręt, którym jest Kościół, do portu już dopływa, ale jeszcze nie dopłynął. Jego kotwica jest już zarzucona – rzecz jasna, nie w głębiny morskie, ale ku samemu niebu. Jezus tam już wszedł, trzymajmy się zatem tej nadziei „jak bezpiecznej i silnej dla duszy kotwicy” – czytamy w tamtym fragmencie Listu do Hebrajczyków.

Reklama

W najbliższych dniach liturgia będzie nam przypominać o licznych spotkaniach z Chrystusem Zmartwychwstałym. To bardzo konkretne zaproszenie także dla nas.

Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że „(...) chrześcijańska nadzieja na zmartwychwstanie jest cała naznaczona doświadczeniem spotkań z Chrystusem Zmartwychwstałym. My zmartwychwstaniemy jak On, z Nim i przez Niego” (n. 995). Bo Chrystus Zmartwychwstały objawia się także teraz. Takie spotkania dokonują się nieustannie.

Dzisiaj wielu ludziom trudno w to uwierzyć...

Jeśli komuś trudno uwierzyć, niech spróbuje uwrażliwiać się na moc Bożą, która przemienia człowieka – również naszą cielesność – już dzisiaj. Przecież już teraz przyjaciel Boży może zaznać transcendencji wobec różnego zła, które usiłuje nas sobie podporządkować. Już teraz nasze dzieci mogą mieć czystych rodziców, a ciałami naszymi nie muszą rządzić nerwy ani namiętności, ale rozum i pokój Boży. Już teraz człowiek może coraz bardziej odzyskiwać swoją osobową podmiotowość i być coraz mniej podatny na manipulację i uprzedmiotowienie. Już teraz rany naszych grzechów Chrystus Zbawca chce cudownie przemieniać w znaki wzywające do ofiarnej miłości.

Wspomniał Ojciec, że także nasze ciało może już uczestniczyć w tej transcendencji...

Już teraz nasze ciała mogą częściowo cieszyć się swoją pierwotną, przez Stwórcę zamierzoną, celowością: będąc świątyniami Ducha Świętego, mają przecież wyrażać i objawiać przepełnioną Bogiem duszę. Kto tego wszystkiego doświadcza – bodaj trochę, choćby tylko przeczuciem i pragnieniem – zobaczy ważność orędzia o zmartwychwstaniu ostatecznym w wewnętrznej logice wiary chrześcijańskiej.

Reklama

Jak przebić się z tym do ludzi, którzy tak mocno uwierzyli w radość życia ziemskiego, że już nie interesuje ich radość życia wiecznego?

To jest tajemnica ludzkiej wolności, że ktoś wybiera radość prowadzącą donikąd, że ktoś wybiera rozpacz na wesoło. Przypominają mi się słowa Pana Jezusa z Apokalipsy: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną”( Ap 3, 20). Ale może za mało zależy nam na tym, żeby dzielić się dobrą nowiną o życiu wiecznym? Może za mało się modlimy? Może nasze świadectwo jest byle jakie?

Co pomaga nam obudzić tę tęsknotę za coraz większą obecnością Chrystusa w naszym życiu doczesnym, a w końcu tęsknotę za życiem z Nim w wieczności?

Wielkim znakiem nadziei na nową ziemię i nowe niebo jest Eucharystia, zwłaszcza niedzielna. To jest nasze gromadzenie się w święty lud Boży, który jest przeznaczony do życia wiecznego. Pogłębiają się w nim nasze podobieństwo do Chrystusa, nasza dyspozycja do tego, by być Oblubienicą Chrystusa.

Oczekując na spełnienie się obietnicy naszego zmartwychwstania, nie możemy zapomnieć, że poprzedzą je nasza śmierć i sąd Boży.

Jeśli kiedyś panią albo mnie takie lęki nawiedzą, przypomnijmy sobie wtedy te zdania zawarte w Piśmie Świętym, w których sąd Boży przedstawiony jest jako wydarzenie radosne i wytęsknione. Oto fragment Psalmu 96:

„Niech się cieszy niebo i ziemia raduje,

niech huczy morze i to, co je napełnia;

niech się weselą pola i wszystko, co jest na nich,

niech się także radują wszystkie drzewa leśne

przed obliczem Pana, bo nadchodzi,

Reklama

bo nadchodzi, aby sądzić ziemię.

On będzie sądził świat sprawiedliwie,

zgodnie ze swą prawdą – narody” (11-13).

Święta Wielkanocne stanowią dobrą okazję do przypomnienia sobie, że Sąd Ostateczny będzie uroczystym podsumowaniem ostatecznego zwycięstwa Chrystusa Pana. Owszem, nie jest błędem to, że tego sądu się lękamy, nie zapominajmy jednak, że sąd ten będzie wydarzeniem w najwyższym stopniu radosnym. Wtedy zwycięstwo Chrystusa objawi się ostatecznie.

Zakończeniem oktawy wielkanocnej jest – zgodnie z prośbą Pana Jezusa – Niedziela Miłosierdzia Bożego, wieńcząca obchody Misterium Paschalnego Chrystusa. Dar miłosierdzia jest zatem darem od Chrystusa już zmartwychwstałego...

W objawieniach, które otrzymała św. Faustyna, mocno podkreślono, że okazując miłosierdzie, Pan Jezus pragnie ocalić naszą ludzką godność. A zatem: „Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę” (Hbr 10, 23).

O. prof. dr hab. Jacek Salij - dominikanin, teolog, duszpasterz, autor wielu publikacji naukowych, popularyzatorskich i tłumaczeń. Przez lata był związany z Uniwersytetem Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, był m.in. kierownikiem Katedry Teologii Dogmatycznej. W 2018 r. został wyróżniony przez prezydenta RP Medalem Stulecia Odzyskania Niepodległości, a w 2022 r. – odznaczony Orderem Orła Białego.

2024-03-26 12:46

Ocena: +5 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„...na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata”

Wielkanoc to czas, kiedy w sposób szczególny doświadczamy bliskości wspólnoty Kościoła, ciesząc się ze zmartwychwstania Chrystusa, który buduje Kościół na mocnych fundamentach. Dodatkowo są one wzmacniane modlitwą, życiem wspólnotowym i Eucharystią. Bez cienia wątpliwości możemy powiedzieć, że czasy pierwotnego Kościoła to niemal czasy eschatologiczne i zapowiedź tego, czego będziemy doświadczać w przyszłym świecie po naszym z martwych powstaniu. Wspólna celebracja Eucharystii, uwielbienie Boga, prawdziwie braterska wspólnota, zdolna do dbania o siebie nawzajem, otwarta na potrzeby drugiego, a każdy w niej pełen radości i prostoty serca – to wszystko budziło powszechny szacunek i życzliwość; codziennie przybywało tych, którzy przyjmowali wiarę w Chrystusa. Takie doświadczenie Kościoła jest naszym ideałem, wyzwaniem i zadaniem. Taka wspólnota to prawdziwe uobecnienie Pana Zmartwychwstałego. Wiemy jednak, że wszędzie tam, gdzie jest człowiek, wkradają się: słabość, grzechy, lęk i zwątpienie. I takich przeżyć doświadczali Apostołowie. Zapewne i raczkujący Kościół, mimo euforii i entuzjazmu ze zmartwychwstania Jezusa, był szargany wielorakimi pokusami. Zwycięstwo nad grzechem i śmiercią nie zakończyło walki każdego z nas o świętość, ale ukazało cel, do którego mamy zmierzać.

Lęki i obawa o siebie oraz najbliższych towarzyszyły Apostołom i towarzyszą także dziś nam. Nieraz zamykamy drzwi nie tylko naszych domów, ale i naszych serc przed innymi, przed bardziej i mniej uzasadnionymi obawami. Uczucia te i postawa nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem. Chrystus Zmartwychwstały przynosi pokój. Ten rodzący się w Betlejem i przychodzący jako Zmartwychwstały niesie nam i całemu światu pokój, dziś odmieniany przez wszystkie przypadki. Z Jego cierpienia, z przebitych rąk i boku płynie nadzieja na pokonanie wszystkich przeciwności, wszelkich pokus i wyjścia nawet z najcięższych grzechów. Gdybyśmy mieli wątpliwość, jeszcze raz mówi nam: „Pokój wam”. Posłanym z mocą Ducha Świętego daje wewnętrzny pokój na to wszystko, co się dzieje wokół nas. Na lęk i strach, niepewność jutra, zagmatwane życie, może uwikłanie w grzechy, przychodzi moc kapłańskiego i apostolskiego pojednania z Bogiem i drugim człowiekiem. Czy uwierzysz w to? Czy zaświadczysz tak jak Apostołowie: widzieliśmy Pana? Jeśli tak – bądź błogosławiony. Bądź świadkiem tak, jak Apostołowie byli świadkami wobec niedowierzającego Tomasza – Bóg na pewno postawi na twojej drodze życia takiego Tomasza. Bóg da mu poznać siebie. Ale błogosławieństwo płynie przez świadectwo tych, którzy uwierzyli. Jezus w dzisiejszej Ewangelii po raz trzeci przynosi Apostołom swój pokój. Teraz wierzy nawet Tomasz. Widzi, jednak to nie przez oczy wiary popłynie błogosławieństwo, ale przez oczy serca patrzące na wspólnotę wierzących.

CZYTAJ DALEJ

Czego uczy nas świętość Jana Pawła II? Msza św. z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża

2024-04-27 17:55

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

@VaticanNewsPL

Odważny, zdecydowany, konsekwentny, człowiek pokoju, obrońca rodziny, godności każdego ludzkiego życia, prawdziwy i szczery przyjaciel młodych oraz wielka pobożność Maryjna - tak scharakteryzował św. Jana Pawła II kard. Angelo Comastri. Emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej w homilii podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża Polaka starał się odpowiedzieć na pytanie: Czego uczy nas świętość Jana Pawła II - niezwykłego ucznia Jezusa w XX wieku?

Hierarcha nawiązał do dnia pogrzebu Jana Pawła II, 8 kwietnia 2005 roku na Placu Świętego Piotra, wspominając księgę Ewangelii, której strony zaczął przewracać wiatr. "W tym momencie wszyscy zadaliśmy sobie pytanie: `Kim był Jan Paweł II? Dlaczego tak bardzo go kochaliśmy?`" - powiedział kardynał i dodał: "Niewidzialna ręka przewracająca Ewangeliarz zdawała się mówić nam: `Odpowiedź jest w Ewangelii! Życie Jana Pawła II było nieustannym posłuszeństwem Ewangelii Jezusa, i z tego powodu - mówił nam wiatr! - z tego powodu go umiłowaliście!`"

CZYTAJ DALEJ

Lublin. Wiosna organowa

2024-04-28 10:52

materiały prasowe

W archikatedrze lubelskiej rozpoczyna się kolejna edycja „Lubelskiej Wiosny Organowej”.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję