Gdy czyta się nauki Jezusa, a także inne zalecenia Pisma Świętego oraz wskazania Kościoła, można odnieść wrażenie, że wzywają one do rzeczy zbyt trudnych, wręcz niemożliwych. Nie potrafimy żyć według tych zasad i stale mamy się z czego spowiadać. Wokół też wciąż widzimy, że łamane są Boże przykazania. Jest to problem realny i nie należy twierdzić, że wszystko jest w porządku, że wystarczy przestrzegać reguł. Z drugiej strony ci, którzy widzą trudność, czasem proponują nietrafne jej rozwiązania.
Droga na szczyt
Wielu ludzi chciałoby ułatwienia ze strony prawa Bożego. Dlatego jest ono na różne sposoby atakowane. Jedni chcą się poczuć lepsi, ale nie dzięki większemu wysiłkowi i Bożej łasce, lecz dzięki dostosowaniu poziomu wymagań do ich możliwości. Inni w ogóle odrzucają moralność chrześcijańską jako zbyt wymagającą, a wolność pojmują jako wolność grzeszenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Widać tu pewne podobieństwo do wymagań szkolnych. Wielu chce po prostu mniej pracy i cieszy się z wykreślania lektur, niskich progów z matematyki itd. Ale nawet jeśli programy niektórych przedmiotów są przeładowane, każdy rozumie, że rezygnacja z dużej części wymagań musi w ostatecznym rachunku spowodować obniżenie poziomu.
Reklama
Podobnie jest z moralnością. Niższe wymagania powodują, że ci lepsi, których stać na więcej, mniej się starają, a ci słabsi chcieliby, żeby wymagania obniżały się coraz bardziej. Potem przeciętny chrześcijanin pyta: ile potrzeba na tróję, jakie jest minimum, które chroni przed potępieniem? Tymczasem chrześcijaństwo uczy, ile potrzeba na szóstkę, czyli jak być świętym i doskonałym.
Jeśli świętymi nie jesteśmy, trzeba z tym żyć, nie każdy jest prymusem. Jezus Chrystus przyszedł, żeby wybawić grzeszników, a nie po to, by wręczyć laurki najlepszym. W ostatecznym rachunku wybawienie od zła i śmierci zawdzięczamy przecież nie sobie, lecz Bogu, który zesłał swojego Syna na świat, aby go zbawił, tzn. uratował przed jego własnym złem.
Mamy zatem obietnicę zbawienia, ale Jezus oczekuje, byśmy na ten Boży dar odpowiedzieli. Mówi o tym przypowieść o talentach. Ludzie otrzymują wielkie dary (talenty to jakby miliony). Powinni jednak pomnożyć je w swoim życiu. W życiu moralnym chodzi więc nie tyle o to, żeby przeskoczyć bez treningu wysoką poprzeczkę albo by pilnie przestrzegać przepisów, ile o to, by stale pomnażać dobro, wzrastać i zbliżać się do Boga.
Inne porównanie to droga na szczyt góry. Prawda Boża i przykazania to drogowskaz, za którym trzeba iść. Ścieżka ku górze może być uciążliwa, ale prowadzi ku pięknym widokom i szczytowi w słońcu. A ścieżka w dół skręca na bagna i w chaszcze.
Zrozumieć trudne wymagania
Te nadmierne w pojęciu ludzi wymagania mają więc sens. Należy je jednak dobrze rozumieć. Zdarza się bowiem również rozszerzanie zaleceń Ewangelii. Czasami winne jest tłumaczenie, czasami niedokładne zrozumienie. Oto przykłady.
Reklama
W Kazaniu na Górze (Mt 5-7) Ewangelista zebrał dla nas najważniejsze nauki moralne Jezusa. Czytamy tam m.in.: „nie stawiajcie oporu złemu” (Mt 5, 39, Biblia Tysiąclecia). Ale stop! Tu zawiódł tłumacz. Słowa greckie w oryginale oznaczają odparcie wroga z podobną siłą. Jezus mówi zatem, żebyśmy się nie rewanżowali złu i nie przejmowali jego metod na zasadzie „oko za oko”. Nie ma tu nakazu bierności wobec zła ani naiwnego pacyfizmu.
Inne miejsce, w którym tłumacz przeholował, to Ewangelia wg św. Mateusza: „Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa”(5, 28). Powinno być: „Każdy przyglądający się mężatce po to, aby jej pożądać, już w sercu swoim popełnił z nią cudzołóstwo”. Możliwy jest grzech w myśli i Jezus go gani, ale grzech pojawia się dopiero wraz ze złym zamiarem. Sama pokusa nim jeszcze nie jest, nie jest też grzechem odruchowy zachwyt wobec osoby płci odmiennej.
Niedaleko padają słowa: „Miłujcie waszych nieprzyjaciół” (Mt 5, 44). Tu potrzeba dobrego objaśnienia. Po pierwsze, słowo z oryginału oznacza wrogów nie na wojnie, lecz raczej w kontekście zwykłego życia. Po drugie, w czym ma się ta miłość wyrażać? Zaraz potem czytamy, żeby się modlić za prześladowców. Troska o złych to dążenie do tego, by stali się lepsi i doszli do zbawienia, a nie przyzwalanie na to, by stali się jeszcze gorsi.
Są to wymogi trudne, ale nie niemożliwe – i nie samobójcze. Mają też szersze uzasadnienie. Ewangelia podaje dwa. Jedno zdroworozsądkowe: warto być lepszym niż pospolici ludzie, którzy odpowiadają życzliwością na życzliwość. Według drugiego, powinniśmy naśladować Boga, który troszczy się również o złych. Jezus mówi: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48).
Reklama
Tu napotykamy najgłębsze uzasadnienie wysokich wymagań moralnych. Etyka biblijna opiera się na więzi z Bogiem i na naśladowaniu Go. Zaznaczył to już Stary Testament: „Bądźcie świętymi, bo ja jestem święty, Pan, Bóg wasz” (Kpł 19, 2; także por. 11, 44-45; 20, 7; zacytowane w 1 P 1, 16). Chrześcijańska moralność nie może więc być inna niż najbardziej wymagająca, idealna, maksymalistyczna.
W Nowym Testamencie chodzi o naśladowanie Jezusa – Boga, który stał się człowiekiem. Dlatego Jezus powiedział uczniom, że trzeba brać swój krzyż i naśladować Go (por. Mk 8, 34; Łk 14, 27). W Ewangelii wg św. Mateusza czytamy: „Bierzcie jarzmo me na siebie i uczcie się ode Mnie” (por. 11, 29). Ewangelia wg św. Jana mówi: „To jest moje przykazanie, abyście miłowali jedni drugich, jak Ja was umiłowałem”(por. 15, 12). Z kolei w Pierwszym Liście św. Jana Apostoła czytamy: „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci” (3, 16).
Umyślna przesada
W naszej mowie często przesadzamy, ubarwiamy, wyolbrzymiamy. Nie dlatego, że chcemy zniekształcić prawdę, lecz po to, by zwrócić na coś uwagę. Jest to środek stylistyczny zwany uczenie hiperbolą. Otóż i w języku biblijnym występuje czasami umyślna przesada, także w ustach Jezusa.
W zacytowanym wyżej wersecie Mt 5, 39 czytamy jeszcze: „Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”. Jest to właśnie umyślna przesada. Lepiej ustąpić niż wdawać się w bójkę, ale napotykamy tu obraz. Nie musimy narażać się na wybicie zębów. I, oczywiście, nie ma mowy o tym, żeby nadstawiać cudzy policzek, czyli żeby zaniechać bronienia innych.
Reklama
Nie inaczej jest obok: „Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie” (Mt 5, 29). Dalej podobnie mowa jest o ręce. Prawdą jest, że lepiej stracić rękę niż życie, ale wiadomo również, że można się odwrócić od grzechu bez konieczności obcinania sobie ręki. Nikt nie traktuje tego zalecenia dosłownie.
Weźmy jeszcze Ewangelię wg św. Łukasza: „Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem”(14, 26). I znowu jest to przesadny, kontrastowy obraz. Jezus nie zapomniał o przykazaniu miłości, lecz wskazał, że służenie Bogu ma być ważniejsze.
Da się więc te wysokie wymagania wyjaśnić, ale konflikt między wezwaniem Jezusa a naszym życiem pozostanie. Droga życia to trudna ścieżka pod górę, a nie wygodna autostrada.