Dekret, który czynił mnie administratorem, wszedł w życie w Niedzielę Palmową, 24 marca. Obejmowałem parafię w najgorętszym czasie Wielkiego Tygodnia. Na szczęście z pomocą wikariusza, ks. Radosława Skałki, i kościelnej, pani Zofii, udało się – zachowując miejscowe tradycje – przygotować wszystko na ten wyjątkowy czas Triduum Paschalnego i Świąt Wielkanocnych oraz duchowo przeżyć ten okres – opowiada ks. Maciejewski.
Uśmiech i życzliwość
Parafia, którą objął, w przyszłym roku świętować będzie swoje 40-lecie. Jej proboszczami byli ks. Jan Kantor (budowniczy pierwszej kaplicy), ks. Jan Gaik (rozbudował kościół, który został poświęcony w 1995 r.), ks. Jan Błaszczyk, ks. Stanisław Rozner i ks. Zbigniew Bigaj. Po przedwczesnej śmierci tego ostatniego zarządzanie parafią powierzono ks. Maciejewskiemu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Znałem ks. Zbigniewa, był tutaj bardzo szanowany i wciąż jeszcze odprawiamy za jego zbawienie sporo Mszy św. Wchodzę w dobro, które on i poprzednicy stworzyli, i czerpię z owoców, starając się je pomnożyć – podkreśla ks. Grzegorz. Dodaje, że parafię najpierw chciał dokładnie poznać, by nie przychodzić z gotowymi rozwiązaniami i nie zmieniać tego, do czego ludzie są przyzwyczajeni, a co sprawdza się w duszpasterstwie. – Bycie proboszczem to stały wysiłek, by parafia dobrze funkcjonowała od strony duchowej i materialnej. Wiadomo, że choć wiele zostało zrobione, prace wciąż czekają – rzeczy się zużywają, pojawiają się nowe technologie i możliwości – zaznacza.
Nie jest to proste. To znak czasów i coraz częstszy problem, że proboszcz czy administrator zostaje sam na parafii, gdzie jeszcze do niedawna był wikariusz. Do tego ks. Maciejewski wciąż pozostaje katechetą (aktywnym od 29 lat!) w szkole podstawowej w Będzinie-Łagiszy. Na szczęście nie zniechęca się trudnościami, a uśmiech i życzliwość, z których jest znany w diecezji, wciąż mu towarzyszą. Nie zapomina też o swoich wypróbowanych duchowych praktykach, które przynoszą wyciszenie i refleksję, a o które na co dzień trudno – kolejny raz pielgrzymował z Będzina na Jasną Górę, jak czyni to każdego roku. Ostatniego dnia dojechał do Częstochowy autokarem z liczną grupą parafian, by uczestniczyć w imieninach Matki Bożej Jasnogórskiej, której tak wiele zawdzięcza.
Zaczątek Rady Parafialnej
Zadaniem parafialnego festynu, który przy pięknej, słonecznej pogodzie trwał od godz. 13 do 18, była integracja parafii. Temu miały służyć rozliczne atrakcje dla dzieci i dorosłych – animacje, pokazy ratowników medycznych i straży pożarnej, zajęcia z zumby, dmuchańce, motocykle, fotobudka, poczęstunek, a także różnorodne występy artystyczne, o które zadbali: kwartet Bliżej Nieba, zespół Duet z Wojkowic, solistka Karolina Kubasik, a nawet orkiestra dęta.
Reklama
– Mój poprzednik zorganizował takie wydarzenie trzykrotnie, potem tradycja została przerwana przez pandemię. Cieszę się, że mogę to dzieło wskrzesić i kontynuować. W słuszności tego pomysłu utwierdziła mnie też konferencja bp. Artura Ważnego do kapłanów. To znakomita okazja, by porozmawiać z parafianami na nieco luźniejszej stopie. Cieszę się, że mieliśmy też wsparcie miasta, które udostępniło nam scenę – mówi ks. Maciejewski.
Z grupy organizującej to wydarzenie od razu stworzył Radę Parafialną, by – jak podkreśla – nie stracić tych osób i nie zmarnować ich zaangażowania, ale mieć przy sobie grono ludzi, którzy doradzą i pomogą w kolejnych wyzwaniach. Na pewno niedługo w parafii zainaugurowana zostanie młodzieżowa oaza – są już dwie animatorki, które mogą ją prowadzić. Nowemu administratorowi na sercu leży też katecheza dorosłych, stąd wprowadzenie codziennych homilii oraz chęć stworzenia kręgu biblijnego.
Wzory
Zapytany o swoje kapłańskie wzorce i autorytety, ks. Maciejewski wymienia śp. ks. Kazimierza Szwarlika, wieloletniego proboszcza parafii Świętej Trójcy w Będzinie. – Wychowywałem się przy nim. To był człowiek wielkich ideałów i wielkiego ducha. Jego wikariusze wciągnęli mnie do oazy, w parafii działało wiele wspólnot, a plebania była zawsze otwartym domem, gdzie można było spotkać się i przy kawie porozmawiać o różnych sprawach. Staram się, by moja plebania też była otwarta i dostosowana do potrzeb licznych osób – mówi administrator parafii św. Mateusza. – Tylko tak wyobrażam sobie dobre funkcjonowanie parafii: w ścisłej współpracy ze świeckimi – dodaje. I przyzywa orędownictwa świętego ewangelisty, patrona parafii, ale także swojego patrona – św. Grzegorza Wielkiego, którego homilie i dziedzictwo do dziś wywierają wpływ na Kościół.
Gdy pytam go, czy bycie proboszczem to ciężka praca, czy kariera, odpowiada: – Widziałem ostatnio mężczyznę w koszulce z napisem „Ojcostwo to najlepsza kariera”. I tak jest z proboszczowaniem. To spełnienie i radość, choć także mnóstwo pracy i zmęczenia. Człowiek wie, że robi to, do czego go Bóg powołał. I nawet jak wieczorem pada się zmęczonym po pracy w szkole i posługach w kościele, człowiek ma satysfakcję i poczucie wypełnienia woli Bożej. Jeśli kogoś męczy to, co robi, musi zmienić swoje miejsce. Tutaj zawsze Bóg wspiera, wspomaga i przysyła dobrych ludzi. Czego chcieć więcej?