W gorzowskiej katedrze 19 stycznia odbyły się diecezjalne obchody 39. rocznicy śmierci Sługi Bożego. W modlitwie o jego rychłą beatyfikację uczestniczyli kapłani, przedstawiciele wspólnoty seminaryjnej, wierni oraz rodzina.
Liturgię poprzedził półgodzinny montaż słowno-muzyczny przygotowany przez uczniów Liceum św. Tomasza z Akwinu w Gorzowie Wlkp. Mszy św. przewodniczył pasterz diecezji bp Tadeusz Lityński. – Po raz kolejny pragniemy wyrazić szczerą wdzięczność Bogu za dar dobrego pasterza naszego Kościoła, który przez 27 lat heroicznie starał się pełnić pasterską posługę. Sługa Boży bp Wilhelm Pluta troszczył się szczególnie o podtrzymywanie życia Bożego w wiernych, zasiewając obficie słowo Boże, dbając o przekaz Ewangelii: w kościele, w katechezie dzieciom, młodzieży, w katechezie przedmałżeńskiej i małżeńskiej. Dążył do świętości i pragnął tej świętości dla innych – zauważył bp Lityński na wstępie liturgii. Homilię wygłosił dziekan Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego ks. dr hab. Grzegorz Chojnacki, wskazując na to, co charakteryzowało bp. Wilhelma Plutę w jego działaniu i posługiwaniu: autentyczność i nowatorskie myślenie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Od ponad 20 lat w diecezjalnych obchodach śmierci bp. Wilhelma Pluty uczestniczy jego rodzina. Jest to dla niej wyjątkowa chwila. – Mieszkałam u wujka przez 3 lata. Po maturze zaprosił mnie, żebym dalej uczyła się w Gorzowie Wlkp., dlatego mieszkałam w Domu Biskupim na ul. 30 stycznia. To były lata, których nie da się zapomnieć. Wujek był człowiekiem wielkiej modlitwy, np. widziałam jak jednej nocy leżał krzyżem – mówi Gabriela Malec. – Był bardzo rodzinny, miał czas dla nas zawsze, dbał o nas. Od 2002 r. przyjeżdżamy tu na pielgrzymkę. Każdego roku jesteśmy zapraszani przez kolejnych biskupów. Mieszkamy na Śląsku, 700 km stąd, ale dla nas to jest zawsze pierwsza data w kalendarzu. Bardzo się do niego modlimy, on musi nad nami czuwać – dodaje córka najmłodszej siostry Sługi Bożego.
– Mój teść był bratem bp. Wilhelma. Nazywał się Franciszek, ja wżeniłam się w rodzinę i jestem żoną Andrzeja Pluty – wyznaje z uśmiechem Leokadia Pluta. W latach 1975-76, jak mówi, przyjeżdżała do bp. Pluty do Gorzowa. – Był bardzo serdeczny, od razu miałam przyzwolenie, żeby mówić do niego „wujku”. Był bardzo ciepłym człowiekiem, gościnnym, bardzo rozmodlonym. Każde spotkanie rozpoczynało się w kaplicy. Te spotkania były przepiękne, traktowane przez rodzinę w kategoriach rekolekcji. Mój mąż wspomina z dzieciństwa, że przyjeżdżali tu jako dzieci. Mieli tutaj wakacje. Był to dla nich czas zabawy, ale też czas modlitwy. Wujek był człowiekiem, który budził szacunek, dostojeństwo, ale z drugiej strony nie było w tym żadnej granicy, która byłaby nie do przeskoczenia – opowiada p. Leokadia. – W Roku Jubileuszowym jesteśmy pielgrzymami nadziei, o której mówi papież Franciszek. Ale my jesteśmy szczególnie pielgrzymami tej nadziei, że nasza modlitwa o beatyfikację zostanie wysłuchana i że doczekamy się tej pięknej chwili – podkreśla krewna Sługi Bożego i dodaje, że potrzeba na dzisiejsze czasy autorytetu takiego człowieka, który jest opanowany, spokojny, dostojny i z którego modlitwy wynikało piękne życie. A taki był właśnie Sługa Boży bp Wilhelm Pluta.
Bp Wilhelm Pluta poniósł śmierć w wypadku samochodowym w Przetocznicy niedaleko Krosna Odrzańskiego 22 stycznia 1986 r. 9 września 2015 r. zakończył się diecezjalny etap jego procesu beatyfikacyjnego. Obecnie jego sprawa jest rozpatrywana przez watykańską Dykasterię do spraw Kanonizacyjnych.