Reklama

Wiara

Wiara mnie ukształtowała

Rodzina jest dla niej najważniejsza. Chroni swoją prywatność, w tym poglądy, które najczęściej zachowuje dla siebie. Kiedy jednak trzeba ich bronić i dać świadectwo – potrafi walczyć z otwartą przyłbicą.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dorota Gawryluk pochodzi z niewielkiej miejscowości, z okolic Limanowej. Nie miała łatwo. Była jednym z trójki dzieci państwa Zelków. Ambitna mała dziewczynka marzyła o tym, żeby być dziennikarką. Z Limanowej do Warszawy miała daleką drogę do przebycia. Ale zrobiła pierwszy krok, potem następny i kolejne... Ciężką pracą, obowiązkowością, determinacją zrealizowała swoje marzenia.

Aneta Nawrot: Pochodzi Pani z tzw. tradycyjnej rodziny...

Dorota Gawryluk: Rodzina była i jest wielobarwna. Jak to rodzina. W moim rodzinnym domu standardy wyznaczała mama. Zawsze była najsilniejsza... Przekazywała tradycyjne wartości. Mówiła nam, że trzeba w życiu uczciwie pracować, uczyć się, żeby dojść do wyznaczonego celu. Wpajała nam szacunek do osób starszych, do tradycji chrześcijańskich. Ojciec trochę inaczej (śmiech). Chodziliśmy na religię, na niedzielne czy świąteczne Msze św. Do kościoła wcale nie było blisko i my jako dzieci buntowaliśmy się, ale autorytet mamy był zbyt silny. W zasadzie do dzisiaj zastanawiam się przed zrobieniem czegoś głupiego co by na to powiedziała i jak by zareagowała.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Jest Pani osobą wierzącą...

Staram się. Wiara to rzeczywiście istotna część mojego życia. Można powiedzieć, że mnie ukształtowała i ukierunkowała. Dla mnie wiara nie sprowadza się jedynie do celebracji. Wiara to postawa wobec rodziny, drugiego człowieka. To umiejętność zachowania się przyzwoicie w trudnych momentach. Wiara to również umiejętność i siła do powstania, kiedy się upadnie. Staram się nie obnosić ze swoją wiarą. Nie opowiadam, jak ją przeżywam i co robię. Nie lubię manifestacji. Mam swoje przekonania i kiedy trzeba dać świadectwo, to je daję. Wolę działać, a nie opowiadać o tym, co „bohaterskiego” zrobiłam. Jestem zadaniowa. Jeśli, w moim przekonaniu, należy kogoś poprzeć, pomóc mu, wesprzeć go – to nawet jeśli jest to niepopularne, robię to.

Jeśli uważam, że konieczne jest to, by pomodlić się za kogoś, to też to robię. Mało kto sobie uświadamia, że najczęściej modli się za siebie lub swoich bliskich. A ile osób modli się za kogoś nieznajomego? Albo za osoby duchowne? Będąc we wspólnocie, jaką jest Kościół, powinniśmy też czasami, tak po ludzku, pomyśleć o kapłanach, którzy niejednokrotnie są bardziej narażeni na pokusy tego świata niż zwykły zjadacz chleba. Muszą ponosić wiele wyrzeczeń. Ktoś może powiedzieć, że sami się na to zdecydowali. Tak, ale kiedy podejmowali tę decyzję, czy do końca zdawali sobie z tego sprawę? Może nasza modlitwa o to, żeby wytrwali, pomoże im w chwilach zwątpienia? Warto o tym pomyśleć. Zwłaszcza w tych trudnych dla Kościoła czasach, gdy obraz księży jest zdeformowany, wyolbrzymiane są ich przewiny i powszechny jest brak informacji o tym, ile dobrego dzieje się dzięki ich posłudze. Zresztą deformacja obrazu świata – również w innych aspektach – to dziś ogromny problem mediów.

Czy, Pani zdaniem, można w dowolnym momencie zrezygnować z wiary, z Kościoła, z bycia we wspólnocie chrześcijańskiej?

Rozstanie się i rezygnacja z tego, co trudne, są najprostsze, ale to zdrada swoich postaw i przekonań. Rezygnacja to poddanie się i kapitulacja. Również gdy chodzi o wspólnotę kościelną.

Reklama

W moim przekonaniu, rezygnacja to także swego rodzaju niewiedza, dlatego uważam, że nie można mówić o wierze, jeśli nie czyta się Pisma Świętego. W Biblii jest odpowiedź na wiele pytań, które wydają się nierozwiązalne. Biblia to nie tylko pismo wyjaśniające i wskazujące drogę chrześcijaninowi; w Piśmie Świętym odnajdujemy też wiele odniesień do malarstwa, literatury, muzyki... Ale każdy ma przecież wybór, wolną wolę. To jest najpiękniejsze.

Kilka lat temu w Pani domu miałam okazję zobaczyć dużych rozmiarów obraz Matki Bożej, szczególnie mi bliskiej. Wizerunek Czarnej Madonny był doskonale widoczny z kilku stron mieszkania. Wyglądało to tak, jakby Matka Boża czuwała nad wszystkimi, którzy znajdują się w Państwa domu.

Rzeczywiście miałam taki obraz. Bardzo podobał się on mojej mamie i został jej podarowany, ale to nie znaczy, że pozostały mi puste ściany. Muszę się przyznać, że osobiście „czerpię” jakąś siłę, kiedy wpatruję się w wizerunki świętych czy błogosławionych kobiet. W moim domu nadal jest obecna Matka Boża Częstochowska, są też wizerunki św. Barbary czy św. Faustyny Kowalskiej. Dają mi siłę, więc je kupuję!

Tylko święte kobiety wchodzą w grę?

Prawie. Mam też świętych Józefów autorstwa częstochowskiego, znanego nie tylko w Polsce plastyka – Jacka Łydżby. Jego twórczość bardzo do mnie przemawia. W tych obrazach są prostota i piękno bez zbędnych komplikacji. Są one odbiciem piękna przyrody, która otaczała mnie w górach.

Reklama

Chodziła Pani na pielgrzymki?

Jako dziecko i młoda dziewczyna – nigdy. Po raz pierwszy byłam w ubiegłym roku w... Stanach Zjednoczonych. Przez kilka tygodni byłam w USA i moi znajomi wyciągnęli mnie na 2-dniową pielgrzymkę do Doylestown. Marsz zaczynał się o godz. 6 rano, a kończył wieczorem. Na początku myślałam, że to nie ma sensu – że to jest męczące i nie wiadomo po co. W sumie takie niemodne – no bo teraz „na fali” są rowery czy bieganie. Ale mnie to wciągnęło. Teraz już wiem, po co się idzie. Wszystkim polecam. Jest to czas skupienia, wzruszenia. Czas skoncentrowania się na Najważniejszym – na Bogu! I fajne jest to, że można się wyżyć w śpiewaniu. Nie musisz umieć śpiewać, nikogo to nie interesuje. Śpiewasz, bo niesie cię tłum.

Szłam przez tę Pensylwanię i byłam dumna, że jestem Polką, i widziałam u Amerykanów podziw dla pielgrzymów. Autentyczny. Tam poczułam, że nasza wiara i nasze tradycje to coś, za co jesteśmy cenieni w świecie. Tylko szaleńcy albo ludzie o złej woli z tego kpią lub to hejtują.

Seminaria duchowne świecą pustkami, młodych ludzi w kościołach też nie jest zbyt dużo. Czy, Pani zdaniem, ten proces jest do zatrzymania? Do odwrócenia?

To smutne, ale to jest – z jednej strony – odbicie kondycji społeczeństwa, ale z drugiej – może liczy się jakość, a nie ilość? Ważne jest to, by naprawę świata zaczynać od siebie. Od dawania świadectwa i wspierania młodzieży. Od szanowania wartości. Pokazywania, że życie nie składa się tylko z przyjemności. Nie może być „tylko łatwo”: narkotyki dostępne w sieci, alkohol dostępny na stacjach benzynowych, swoboda seksualna, „wpływowi rodzice”, którzy „załatwią i zapłacą”. To prowadzi do degeneracji i destrukcji. Należy dawać młodym ludziom przykład, a nie „kasę” czy coraz droższe prezenty. Mam dzieci. Syn ma 32 lata i swoje życie. Córka ma 14 lat. Wiemy, jak trudno wychowywać dzieci i młodzież w świecie social mediów. Wraz z mężem mamy nadzieję, że – mimo pewnie wielu błędów, które każdy popełnia – może nam się uda ją wychować. Pewnie dlatego też, że mąż jest dla mnie wsparciem. Ja częściej „bujam w obłokach”, on twardo stąpa po ziemi. Zawsze potrafi mnie wesprzeć. I nasze dzieci widzą, że działamy wspólnie – mimo różnic, nie tylko charakterów i postaw. Swego czasu w naszym domu obchodziliśmy „podwójne” święta. Mój mąż jest Polakiem pochodzenia białoruskiego. Sporo czasu spędziliśmy w Hajnówce. Rodzina męża pomagała nam w opiece nad synem. Jestem im za to bardzo wdzięczna. I tam właśnie, na terenach wschodniej Polski, lepiej poznałam tradycje i zwyczaje. Połączenie moich z tamtymi dawało zawsze ekscytującą mieszankę, ale zmuszało również do samoograniczenia i tolerancji. Szacunku do innych, do różnic, do odmienności.

Dorota Gawryluk dziennikarka, prezenterka telewizyjna i radiowa. Od lat związana z Polsatem, gdzie prowadzi m.in. autorski program „Lepsza Polska”.

2025-02-04 13:42

Ocena: +30 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: Zanim urodził się nasz syn, lekarze proponowali aborcję

[ TEMATY ]

świadectwo

Bliżej Życia z wiarą

Archiwum rodzinne

„Modliliśmy się o cud dla naszego dziecka, tymczasem to on okazał się cudem dla nas” – mówią Olga i Paweł Dębowscy o swoim synu. Zanim się urodził, lekarze proponowali aborcję.

Olga i Paweł Dębowscy to małżeństwo z 5-letnim stażem. Poznali się 20 lat temu, ale przez ponad 11 żyli w niesakramentalnym związku. Przyznają, że ich wiara sprowadzała się do chodzenia do kościoła dwa razy w roku: ze święconką na Wielkanoc i ewentualnie w Boże Narodzenie. – Wszystko podporządkowaliśmy gonitwie za fałszywym szczęściem, które miały nam zapewnić pieniądze i niezależność – opowiadają tygodnikowi Bliżej Życia z Wiarą.
CZYTAJ DALEJ

„Krzyż Baryczkowski po trzykroć Cudowny”. Esej biskupa Michała Janochy

2025-03-11 15:05

[ TEMATY ]

Warszawa

bp Michał Janocha

esej

Krzyż Baryczkowski

pl.wikipedia.org

"Jako dzieło sztuki jest cudem artystycznym. Jego istnienie w mieście skazanym na nieistnienie jest cudem historycznym. Jego nieprzerwany przez pięć stuleci kult, który można opisać, oraz indywidualne doświadczenia Spotkania, których nie można opisać – są cudem teologicznym" - pisze bp Michał Janocha.

Kiedy w 1525 roku bogaty kupiec i rajca warszawski Jerzy Baryczka przywiózł z Norymbergi gotycki krucyfiks, był świadom, że ofiarowuje świętojańskiej kolegiacie dzieło niezwykłego piękna, ale nie mógł być świadom, że wraz z tym darem rozpoczyna się historia piękna jeszcze niezwyklejszego. Historia pisana już pół tysiąclecia w pieśniach, legendach, wotywnych tabliczkach, obrazach i wierszach, oraz historia niepisana, ulotna, więc najprawdziwsza, historia wzruszeń, cudów i łez albo powszednich chwil i zwykłego trwania. Jerzy Baryczka nie mógł być świadom, że przed tym krucyfiksem przez wieki będą się zginać kolana dzieci i starców, mieszczan, chłopów, ubogich wędrowców, flisaków, szlachty, magnatów, książąt, kapłanów, biskupów, posłów i senatorów, królów Polski, powstańców, skazańców, artystów, poetów, inteligencji, spiskowców, dysydentów, prezydentów, dwóch świętych metropolitów i dwóch papieży (w tym jednego świętego – na razie)…
CZYTAJ DALEJ

Sejmowe biuro prawne: petycja o zakazie spowiadania dzieci nie zasługuje na uwzględnienie

2025-03-11 17:04

[ TEMATY ]

spowiedź

Karol Porwich/Niedziela

Wprowadzenie zakazu spowiedzi dzieci stanowiłoby nieproporcjonalną ingerencję w wolność sumienia i wyznania dziecka i w prawo rodziców do wychowania zgodnie z przekonaniami. Petycja nie zasługuje na uwzględnienie - wynika z opinii sejmowego Biura Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji.

Petycja Rafała Betlejewskiego w sprawie zakazu spowiadania dzieci trafiła do Sejmu w październiku 2024 r. i wzbudziła wiele komentarzy. Do postulatu odniosło się sejmowe Biuro Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję