Reklama

Z pielgrzymiego szlaku

W drodze do Królowej Podlasia

Czy pomyślałabym, że zawędruję kiedyś do Kodnia piechotą? Od lat słyszałam o Matce Bożej Kodeńskiej, do której wybierali się moi dalsi i bliżsi znajomi. Brzmiało to zawsze dość tajemniczo. Bo tamtejsze sanktuarium nigdy nie ściągało takich tłumów jak Częstochowa. Wydawało się wręcz zagubione gdzieś na rubieżach Polski. A jednak to właśnie tam dotarłam 1 lipca z niedużą grupą pielgrzymów, z którą każdego dnia przemierzałam ukryte wśród bujnej zieleni łąk i lasów polskie drogi.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Doba komputerów, czas usilnego dostosowania się do europejskich standardów. Na ulicach króluje młodzież w markowych, szytych jakby pod linijkę ciuchach. Szosy przemierzają lśniące samochody. W domach dominują ogromne, wbudowane w ścianę, szafy o szklanych powierzchniach. Nowoczesność - wymóg czasów. A co z rodzinnymi drobiazgami - śladami pamięci przodków, a zarazem świadkami niedawnej historii? Poupychane w zakamarkach mieszkań trwają. Przeszłość jakby uprzątnięta. Nie pasuje do wielkomiejskiego stylu życia. Tak, jak wydają się do niego nie pasować podążający w pieszych pielgrzymkach ludzie.

Zdecydowani

Startujemy z Lublina 27 czerwca. Z ulicy Zielonej, spod bramy kościoła św. Jozefata. Tej samej, przy której codziennie o godz. 13.00 ustawia się rząd głodnych ludzi. Ks. Jan Mazur od lat prowadzi dla nich stołówkę. Ale na te kilka dni w roku znika. Tak jest od czterech lat. Prowadzi wtedy pielgrzymkę do Kodnia. Do Królowej Podlasia, u której chromi, okaleczeni ludzie od 400 lat upraszają łaskę uzdrowienia. A o co będziemy prosić my, nasza 30-osobowa grupa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zwyczajni

Reklama

Może po prostu o silną wiarę. Taką, jaką mieli „Pratulińscy męczennicy”, których namalowany wizerunek niesiemy z przodu kolumny. Oparty na dość ciężkiej metalowej konstrukcji, zwieńczonej krzyżem, przypomina nam o czternastu mężczyznach, którzy pewnego dnia oddali życie za wiarę. „Byli ojcami rodzin, jak my zwykłymi ludźmi” - uzmysławia ks. Jan, opowiadając nam podczas pielgrzymiego marszu historię ich męczeństwa.

Różni

Idziemy dość szybkim krokiem. Skromnie ubrani, może nawet bezbarwni. Czyste koszule, zwykłe podręczne plecaki. Są wśród nas właściciele dobrze prosperującego zakładu, są bezrobotni, są ułomni fizycznie. Kto z nas ubogi, kto bogaty - z boku trudno odgadnąć. W obliczu życiowych problemów chyba jesteśmy wszyscy podobnie bezradni. Podobnie potrzebujący opieki Matki Bożej.

Wytrwali

26 km za nami pierwszego dnia. Ani dużo, ani mało. Trasa do Zezulina była małą rozgrzewką. Potem każdego dnia spędzamy 30-40 km dziennie w marszu. Ten dystans pokonują ludzie w różnym wieku. Najmłodsi to dwie 16-letnie licealistki i lubelska studentka, która dba o nasze bezpieczeństwo, sygnalizując kierowcom samochodów biało-czerwoną chorągiewką, że trzeba zwolnić, bo za chwilę miną pielgrzymkę. Jest parę trzydziestoletnich osób. I najbardziej wytrwali pątnicy - ludzie po 50., i tacy którzy za chwilę skończą 60 i 70 lat. „Mam z kolanem kłopoty, z sercem kłopoty” - mówi 58-letnia Grażyna. „Ale idę, bo to moja Matka” - argumentuje. 68-letni, szczupły, zahartowany w wysiłku mężczyzna nic nie mówi. Wskazując rękami, co chwila odkrywa przed nami uroki mijanych wsi - a to bociany w gniazdach, a to piękne, choć stare chałupy. Czasem czymś się zachwyci, albo zaproponuje komuś pomoc. Ale zawsze robi to na migi, bo z jego zoperowanej krtani wydostaje się tylko świszczący dźwięk.

Prawdziwi

Reklama

Pięciokilometrowe odcinki odmierzane różańcem. Zawsze poprzedzanym Koronką do Miłosierdzia Bożego. Krótkie intencje podawane przez kapłana. Większość z nas bierze udział w modlitwie. Pozostaje wtedy z własnymi myślami, dla których tłem jest urozmaicony podlaski krajobraz. Pokryte zbożem pagórki, wielkie wyrośnięte drzewa, malownicze drewniane chałupy. Z każdym krokiem odchodzimy od szumu cywilizacji. Stajemy się coraz bardziej naturalni. Tacy, jacy jesteśmy.

Nocleg

Takich przyjmują nas w Urszulinie. Gdy podchodzimy pod kościół witają nas rozbrzmiewające dzwony. Gromada ludzi niecierpliwie dopytuje się, kogo będzie mogła zabrać na nocleg. Moja grupka trafia do domu z żywą pamięcią polskiej historii. W gościnnym pokoju króluje ogromny drewniany stół, przy którym zasiadamy do kolacji. Wtedy gospodarz rozpoczyna wspomnienia o AK. Pokazuje stare wojenne dokumenty, przypomina sylwetkę marszałka Rydza-Śmigłego. „Jego imieniny już za kilka dni. Muszę dać na Mszę św. Chciałbym to zrobić jako żołnierz - kombatant. Niestety, my już wymieramy” - opowiada.
Po posiłku kąpiel w skromnych warunkach. Dla każdej z nas mała balia z wodą. Nagle jakby czas się cofnął. „Mogę umyć nawet plecy!” - gospodyni oferuje swoją pomoc, brzmiącą jak wspomnienie dawnych czasów, gdy takie przypadki były czymś potrzebnym i naturalnym.
Godz. 7.00 rano. Gdy wychodzimy, jeszcze jeden serdeczny akcent - propozycja podwiezienia naszych ciężkich bagaży na ramie rowerowej.

Niedziela

Reklama

Ranna niedzielna Msza św. Robi się coraz goręcej. Wiatr pozwala zapomnieć o uciążliwościach dnia. Ulgę też przynosi długi odcinek przez las. Wieczorem rozdzielamy się na dwie grupy. Moja dostaje się pod dach niezwykle gościnnych ludzi. Skromny, mały dom mieści dużą rodzinę: młode matki i kilkuletnie pociechy. My do dyspozycji mamy stodołę i wielkie podwórko. „Będziemy spać na sianie” - cieszą się dziewczyny z naszej grupy. Waldek, nasz chwilowy kierownik, dostarcza nam wodę do mycia i instruuje, jak z dość ograniczonej ilości ma skorzystać 9 osób. Wreszcie posiłek - jego obfitość to wyraz serdecznego zaangażowania w trudy pielgrzymiego wysiłku. Rosół, kurczaki, surówki, ciasta - chyba każdego z nas do głębi zastanawia nieoczekiwana gościnność. Bo przecież czasy są trudne, ludzie skupieni na sobie. A tu taka otwartość. Po Apelu Jasnogórskim spędzamy wspólny wieczór. Waldek jest muzykiem, więc wsłuchujemy się w dźwięki gitary. Kilkoro z nas wraz z Mariolką, Agatką - dziećmi gospodarzy, tańczy do upadłego przy utworach Arki Noego. Rano chętnie robimy wspólne zdjęcie, a potem pożegnanie i naprawdę serdeczne uśmiechy. Zupełnie dotąd sobie obcy przekroczyliśmy jakieś dzielące nas granice.

Sławatycze

Tu wypada nasz ostatni nocleg przed Kodniem. Gdy podchodzimy pod kościół Matki Bożej Różańcowej, właśnie kończy się nabożeństwo. Leje deszcz i dobiegają nas grzmoty kolejnej już - jakimś cudem - omijającej nas burzy. Ludzie zapraszają nas, ustępują miejsca. Potem skwapliwie, łamiąc mit o ludzkiej obojętności, zabierają nas na noc. Oczywiście ks. Jan wcześniej uzyskał potwierdzenie, że ktoś się nami na pewno zaopiekuje. Ale i tak zawsze pozostaje wolna wola.

Darowana kradzież

Obraz przedstawiający Matkę Bożą Kodeńską jest tak naprawdę wizerunkiem rzeźby zwanej Matką Bożą z Gwadelupy w Hiszpanii. Polski szlachcic i hulaka Mikołaj Sapieha modlił się przed obrazem w Watykanie i został cudownie uzdrowiony. Ale porywcza natura i sobiepaństwo mocno go trzymało: dokonał kradzieży obrazu z Rzymu; przywiózł go do Kodnia. Ścigała go klątwa papieża. Jednak Pani Kodeńska na Podlasiu zaczęła królować i działać. O licznych uzdrowieniach zaczyna być głośno, wreszcie papież klątwę cofnął. Do dziś lud Podlasia zdąża do Niej do świątyni pw. św. Anny i zanosi dziękczynne modły. Od XVII w. przybywający tu pielgrzymi mają zwyczaj obchodzenia ołtarza z obrazem na kolanach. Z prośbą w sercu, z tą z którą przyszli. Tak czynimy również i my.

Zamiast zakończenia

I jeszcze wybieramy się do Pratulina odwiedzić tych, których wizerunek nieśliśmy przez ponad 140 km od Lublina. Następnego dnia obraz, poświęcony podczas uroczystej Mszy św. przez bp. Zbigniewa Kiernikowskiego, zabieramy do lubelskiego kościoła Świętego Ducha. To nasz dar i hołd dla Matki Bożej Kodeńskiej i tego serdecznego podlaskiego ludu.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard Sandri: Nie ma wzrostu bez korzeni i nie ma rozkwitu bez nowych pędów

2025-04-30 21:29

[ TEMATY ]

kardynał

konklawe

Vatican News

kard. Sandri

kard. Sandri

"Nie ma przyszłości bez spotkania starych i młodych; nie ma wzrostu bez korzeni i nie ma rozkwitu bez nowych pędów. Nigdy proroctwo bez pamięci, nigdy pamięć bez proroctwa; i zawsze będzie konieczne spotkanie" - w jakiś sposób papież Franciszek pozostawia to słowo także Kolegium Kardynalskiemu, złożonemu z ludzi młodych i starszych - mówił kardynał Leonarda Sandri w homilii podczas piątej Mszy św. za duszę Papieża Franciszka w ramach Novendiali.

Kardynałowie przybyli do Rzymu na kongregacje generalne przed konklawe uczestniczyli w piątej Mszy św. w ramach Novendiali, czyli dziewięciu Msz św. odprawianych za zmarłego Papieża Franciszka. Podczas piątej Mszy św. Novendiali, kard. Leonardo Sandri mówił w homilii, że jak Apostołowie w Wieczeniku czekali na zesłanie Ducha Świętego, tak obecnie Kościół oczekuje na nowe natchnienie Ducha Świętego w czasie, kiedy będzie się dokonywać wybór nowego papieża.
CZYTAJ DALEJ

Białoruś: kapłan katolicki skazany na 13 lat więzienia za wymyślone przestępstwa

2025-05-01 16:21

[ TEMATY ]

Białoruś

Karol Porwich/Niedziela

Proboszcz parafii katolickiej Matki Bożej Fatimskiej i św. Jozafata Kuncewicza w Szumilinie (diecezja witebska) na Białorusi ks. Andrzej Juchniewicz OMI został 30 kwietnia skazany na 13 lat więzienia. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny i ma być zgłoszona apelacja od niego. Ks. Juchniewicz jest drugim kapłanem katolickim w tym kraju, który otrzymał tak surową karę, a jego proces toczył się przy drzwiach zamkniętych, bez dopuszczenia na salę rozpraw środków przekazu i publiczności.

Jako oblat Maryi Niepokalaej jest on nie tylko proboszczem w Szumilinie, ale także przewodniczącym Konferencji Wyższych Przełożonych Zakonów Męskich na Białorusi. Jego parafia jest narodowym sanktuarium fatimskim w tym kraju. Zatrzymano go w maju ub.r. za zamieszczenie w sieci zdjęca z flagami: biało-czerwono-białą niepodległej Białorusi (ale zakazanej tam przez reżym Alaksandra Łukaszenki) i ukraińskiej. Początkowo zarzucano mu "działalność dywersyjną", a następnie przestępstwa "przeciw nietykalności płciowej", których miał się rzekomo dopuściić 10 lat temu. Kapłan stanowczo zaprzeczył tym zarzutom oraz mówił o sfabrykowanej sprawie i o poddawaniu go torturom w SIZO (czyli izolatce śledczej - wstępnym aresztowaniu). Również sami wierni oświadczyli, że nie było na niego skarg ani przed laty, ani później.
CZYTAJ DALEJ

Nawet kiedy człowiek zapomina o Bogu, to jednak Bóg nie zapomina o człowieku

2025-05-01 16:30

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Nawet kiedy człowiek zapomina o Bogu, kiedy myśli, że Go nie ma lub że umarł, to jednak Bóg nie zapomina o człowieku. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie. Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną (Iz 49, 15-16) – powie Bóg.

Jezus znowu ukazał się nad Jeziorem Tyberiadzkim. A ukazał się w ten sposób: Byli razem Szymon Piotr, Tomasz, zwany Didymos, Natanael z Kany Galilejskiej, synowie Zebedeusza oraz dwaj inni z Jego uczniów. Szymon Piotr powiedział do nich: «Idę łowić ryby». Odpowiedzieli mu: «Idziemy i my z tobą». Wyszli więc i wsiedli do łodzi, ale tej nocy nic nie ułowili. A gdy ranek zaświtał, Jezus stanął na brzegu. Jednakże uczniowie nie wiedzieli, że to był Jezus. A Jezus rzekł do nich: «Dzieci, macie coś do jedzenia?» Odpowiedzieli Mu: «Nie». On rzekł do nich: «Zarzućcie sieć po prawej stronie łodzi, a znajdziecie». Zarzucili więc i z powodu mnóstwa ryb nie mogli jej wyciągnąć. Powiedział więc do Piotra ów uczeń, którego Jezus miłował: «To jest Pan!» Szymon Piotr, usłyszawszy, że to jest Pan, przywdział na siebie wierzchnią szatę – był bowiem prawie nagi – i rzucił się wpław do jeziora. Pozostali uczniowie przypłynęli łódką, ciągnąc za sobą sieć z rybami. Od brzegu bowiem nie było daleko – tylko około dwustu łokci. A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb. Rzekł do nich Jezus: «Przynieście jeszcze ryb, które teraz złowiliście». Poszedł Szymon Piotr i wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb w liczbie stu pięćdziesięciu trzech. A pomimo tak wielkiej ilości sieć nie rozerwała się. Rzekł do nich Jezus: «Chodźcie, posilcie się!» Żaden z uczniów nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan. A Jezus przyszedł, wziął chleb i podał im – podobnie i rybę. To już trzeci raz Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał. A gdy spożyli śniadanie, rzekł Jezus do Szymona Piotra: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci?» Odpowiedział Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś baranki moje». I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: «Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?» Odparł Mu: «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego: «Paś owce moje». Powiedział mu po raz trzeci: «Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie?» Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?» I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham». Rzekł do niego Jezus: «Paś owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz». To powiedział, aby zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to, rzekł do niego: «Pójdź za Mną!»
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję