Reklama

Radość z dawania i pomagania

Niedziela płocka 40/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W swoich znakomitych Przypiskach ks. Kazimierz Wójtowicz CR podaje pouczającą legendę o pewnym bogaczu, który nagle umarł i obudził się ku swojemu zadowoleniu w raju. Suto zastawiony stół wyglądał obiecująco i cieszył nie tylko oko. Nic też dziwnego, że nasz gość zainteresował się warunkami uczestnictwa w tej niebiańskiej uczcie.
„To wszystko kosztuje niewiele: jedną rupię” - odpowiedział jakiś anioł ze służby. Ucieszył się na to bogacz, miał jeszcze bowiem w oczach swoje nieprzebrane ziemskie dobra. Kiedy jednak chciał wręczyć należność, powiedziano mu z politowaniem: „Niewiele się nauczyłeś na ziemi. U nas ważne są tylko te pieniądze, które podarowałeś”. Wtedy posmutniał bogacz, gdyż w jednej chwili stał się biedny jak mysz kościelna. Uprzytomnił sobie, że nigdy nic nikomu nie ofiarował.
Inną postawę reprezentował bohater opowiadania, które przytacza w Najpiękniejszych melodiach ks. Jerzy Machnacz SDB. Wieść niosła się lotem błyskawicy przez całe miasto: młody człowiek codziennie wygrywa na loterii i za każdym razem ofiarowuje komuś to, co wygrał. W poniedziałek starsza pani otrzymała od niego pudełko czekoladek, we wtorek pan na wózku inwalidzkim piękną torbę na zakupy, w środę nauczycielka prowadząca dzieci specjalnej troski otrzymała od niego obrus i serwetki. W czwartek zgromadziło się wielu ludzi - chcieli przypatrzeć się „szczęściarzowi”, jak już o nim mówiono. A on? On kupił los i jak zwykle wygrał, tym razem wielkiego, żółtego misia. Uśmiechnął się i popatrzył na zgromadzonych. Dostrzegł matkę z wózkiem, podszedł do niej i zatrzymał się trochę zmieszany: w wózku były bowiem bliźniaki. Przeprosił na chwilę, poszedł do kasy, kupił los i znów wygrał, tym razem wielkiego misia w kolorze brązowym. Podszedł jeszcze raz do kobiety z wózkiem i spytał, czy może jej dzieciom ofiarować misie. Ludzie zaczęli klaskać. Starsza pani trochę żałowała, że nie zabrała ze sobą swoich wnuczków, może oni właśnie otrzymaliby dzisiaj prezenty. Jakiś chłopiec myślał sobie: jutro nie pójdę do szkoły i gdy on wygra rower, z pewnością mi go da. Tak lub podobnie myślało wielu. Znalazł się jednak ktoś, kto pomyślał inaczej. Jak? W ten sposób: „Chcę wygrać ten wielki garnek dla mojej żony!”. Kupił los i nie sprawdziwszy jeszcze, cieszył się już, że sprawi żonie radość. Bo wielka jest radość z dawania i pomagania innemu człowiekowi. Ale tej pomocy nie możemy ograniczać jedynie do sfery materialnej, jak to się najczęściej zauważa. Nieraz bardziej potrzebna jest pomoc natury duchowej.
A taka pomoc wcale nie jest łatwa. Znany poeta niemiecki Rainer Maria Rilke podczas swojego ostatniego pobytu w Paryżu przechodził prawie codziennie z przyjaciółką obok swojego domu, przy którym siedziała żebraczka. Ta nic nie mówiła, nie patrzyła na przechodniów. Siedziała zawsze na tym samym miejscu i trzymała wyciągniętą rękę. Kobieta należała już do krajobrazu tej dzielnicy, była jednym z jej elementów. Rilke nigdy nic jej nie dał. Jego przyjaciółka dawała czasami drobne datki. Pewnego dnia przyjaciółka zapytała poetę, dlaczego tak obojętnie przechodzi obok człowieka w potrzebie, dlaczego nigdy nic nie dał tej kobiecie. „Jej trzeba dać serce, a nie pieniądze do ręki!” - odpowiedział. Następnego dnia Rilke przyniósł i dał żebraczce przepiękną różę. I gdy uszedł ze swoją przyjaciółką kilka kroków, stało się coś niezwykłego: żebraczka popatrzyła na różę, potem popatrzyła na tego, od którego ją otrzymała. Z trudem podniosła się z ziemi, zbliżyła do poety, ucałowała go w rękę i odeszła. Przez cały tydzień nie było jej na zwykłym miejscu. Dom, przy którym siedziała, wydawał się dziwnie pusty. Czegoś brakowało w krajobrazie tej okolicy. Przyjaciółka poety zastanawiała się: z czego w te dni żyje żebraczka? Gdzie ona się podziewa? Po ośmiu dniach stara kobieta pojawiła się na swoim miejscu. Była milcząca jak dawniej, nie patrzyła na przechodniów, trzymała przed sobą wyciągniętą rękę. „Z czego ona żyła przez te dni?” - spytała przyjaciółka Rilkego. „Żyła różą, którą jej ofiarowałem” - odparł poeta. (por. Najpiękniejsze melodie, s. 55).
W Ewangelii Jezus Chrystus z wielkim uznaniem wyraża się chociażby o biednej wdowie, która do skarbony świątynnej wrzuciła dwa pieniążki, bo tylko tyle miała. Inni wrzucali spore sumy, to, co im zbywało, lecz wdowa - wedle oceny Zbawiciela - dała najwięcej, bo wszystko, co miała, a więc całe swoje utrzymanie. Podobnie reaguje wdowa z Sarepty. Oddała ona biednemu człowiekowi wszystko, co miała dla siebie i swojego syna. Jakiż to paradoks, że prawdziwą ofiarność, hojność można znaleźć nie u możnych tego świata, ale u ludzi biednych, którzy sami potrzebują pomocy! Zbawiciel świata, który upodobnił się do człowieka we wszystkim z wyjątkiem grzechu, stał się ubogi. Swoją postawą dał wzór do naśladowania.
Zauważamy dziwne i niepokojące Chrystusowe prawo ekonomii: im więcej się daje, tym więcej się posiada. Pan Jezus wyraźnie stwierdza, iż więcej daje ten, kto daje wszystko, choćby to był tylko jeden grosz, niż ten, kto ofiarowuje wielkie kwoty stanowiące ułamek jego majętności - czyli to, co mu zbywa. Nie jest łatwo pogodzić się z logiką Pana Jezusa. A jednak są to słowa Pana skierowane do nas, ludzi wierzących. Ewangeliczna wdowa dała w sensie materialnym niewiele, ale swoją niezwykle szlachetną postawą oddała wielką cześć Bogu. A zatem im więcej miłości w ofierze, tym większa jest jej wartość. Wdowa nie martwi się, co będzie jutro jeść czy pić. Oddaje wszystko, całe swoje utrzymanie. Ona całkowicie ufa Bogu, który wie, czego nam potrzeba.
Zapewne wszyscy dostrzegamy, że wydarzenie z Ewangelii uobecnia się w każdej niedzielnej czy świątecznej Mszy św., kiedy zbierane są ofiary na tacę czy do kościelnej skarbony. Jak w praktyce stosuję Chrystusową logikę?
Zapoznajmy się z refleksją Mariana Brzezińskiego: „Rozpoczyna się właśnie ofiara, z zakrystii wychodzi ksiądz z tacą i idzie pomiędzy obecnych. Na ołtarzu kapłan ofiarowuje chleb i wino, śpiewa lub mówi prefację i dokonuje konsekracji, a w kościele słychać dźwięk monet i ciągle powtarzane „Bóg zapłać”. Często razi to obecnych: mówią, że świętym obrzędom towarzyszy brzęk pieniędzy. Dla mnie jednak jest to moment, który pogłębia jeszcze i poszerza akcent ofiary Mszy św. Tam przecież, na ołtarzu, Syn Boży jednoczy nas w ofierze składanej Ojcu, my zaś zgromadzeni wokół ołtarza włączmy się w tę ofiarę przez wyzbywanie się jakiejś cząstki tego, co posiadamy i składanie jej na potrzeby swojego kościoła. Ażeby na ołtarzu paliły się świece, ażeby w kościele było czysto, ażeby było wszystko, co jest potrzebne do sprawowania sakramentów - ofiarowujemy coś ze swego na jeden wspólny cel, który nas wiąże ze sobą. Dajemy z tego, co sami zapracowaliśmy, a więc z tego, co jest jakby cząstką nas. Jedni więcej, drudzy mniej, a to, ile naprawdę dajemy, widzi tylko Bóg. Tak oto powtarza się owa scena ewangeliczna. Czy nie czujemy się rodziną wtedy, gdy tak jednoczymy się we wspólnej ofierze dla wspólnego celu? Bo i cóż innego dokonuje się na ołtarzu, jeżeli nie ofiara? Prawda, ofiara Boga-Człowieka, ofiara zadziwiająca, ofiara zbawiająca, jedyna i nieskończenie święta, ale przecież ofiara. Owo zaś pobrzękiwanie pieniędzy rzucanych na tacę w tym czasie, to tylko sygnalizowana w ten sposób myśl, że jesteśmy świadomi tej ofiary i sami się w niej uobecniamy przez nasze drobne wyrzeczenia i datki. Dlatego wydaje mi się czasami, że to najzupełniej właściwy akompaniament dla tajemnicy dziejącej się na ołtarzu. Przez nasze ofiary - włączamy się w tę jedyną, wszystkich ogarniającą ofiarę Zbawiciela” (Zamyślania przy ołtarzu, s. 397).
Kończąc to rozważanie, zapytajmy wszyscy sami siebie: jaka jest moja ofiarność? Czy daję tylko tyle, ile mi zbywa, czy też cząstkę tego, co mam na swoje codzienne utrzymanie, na różnorodne rozrywki, kawę, papierosy, alkohol itp.? Tu nie zawsze chodzi o ofiarę realną, bo dla kogoś położenie na tacę złotówki w każdą niedzielę będzie niemałym wyrzeczeniem, a dla kogoś innego kwota dziesięciu złotych nie będzie żadnym wyrzeczeniem. Chodzi więc raczej o ofiarę personalną, osobową: czy ja daję coś z siebie, z tego, co należy do mnie, coś swojego? Odpowiedzmy sobie na to szczerze w ciszy swojego sumienia. Może mam sobie coś w tym względzie do zarzucenia? Może postanowię złożyć większą ofiarę na misje, biednych, seminarium duchowne, Katolicki Uniwersytet Lubelski czy utrzymanie swojego kościoła parafialnego?
Radosnego i hojnego ofiarodawcę Bóg szczególnie miłuje. Im więcej daję, tym więcej posiadam. Niech nam wzorem będzie ewangeliczna wdowa. Niech te wnioski będą w naszej pamięci.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zachariasz i Elżbieta, rodzice Jana Chrzciciela

Niedziela warszawska 46/2003

[ TEMATY ]

święci

Wikipedia.com

Święci Elżbieta i Zachariasz

Święci Elżbieta i Zachariasz

Zwiastowanie narodzin Jana Chrzciciela zaważyło w sposób wyjątkowy na reszcie życia Zachariasza i na jego stosunku do Boga.

1. O Zachariaszu wiemy z Ewangelii - tylko Łukasz o nim wspomina (1, 5-25. 57-80): - że pochodził z ósmej klasy kapłańskiej Abiasza; - że był małżonkiem Elżbiety; - że mieszkał ze swą małżonką Elżbietą w Ain Karem niedaleko Jerozolimy; - że byli to ludzie pobożni, zachowujący Prawo Pańskie; - że chyba nie byli jednak w pełni szczęśliwi, gdyż nie posiadali potomstwa, którego bardzo pragnęli. Dwa wydarzenia z życia podeszłego już w latach Zachariasza zasługują na szczególną uwagę: - zapowiedź narodzin Jana Chrzciciela; - obrzezanie nowo narodzonego dziecka i nadanie mu imienia.
CZYTAJ DALEJ

PILNE: Ważna zmiana w polskim Kościele. Warszawa ma nowego Arcybiskupa

2024-11-04 12:00

[ TEMATY ]

Warszawa

pallotyni

Archidiecezja Warszawska

Abp Adrian Galbas

nowy metropolita

BP KEP

Abp Adrian Galbas

Abp Adrian Galbas

Powiedzieć, że przewodniczenie tej archidiecezji ma swój szczególny wymiar, to jak nic nie powiedzieć. Na tym urzędzie zasiadali prymasi Królestwa Polskiego i Polski, kardynałowie, a także późniejsi błogosławieni i święci Kościoła Katolickiego.

Mowa oczywiście o diecezji, która swoją stolicę ma w Warszawie. To tutaj urzędowali m.in. św. Zygmunt Szczęsny Feliński, prymasi kard. August Hlond, bł. kard. Stefan Wyszyński, czy kard. Józef Glemp.
CZYTAJ DALEJ

Od „imprezowiczki” do misjonarki – młoda zakonnica zostanie wkrótce beatyfikowana?

2024-11-05 17:43

[ TEMATY ]

Clare Crockett

Archiwum Zgromadzeniu Służebnic Matczynego Ogniska

S. Klara Crockett

S. Klara Crockett

Irlandzka zakonnica Clare Crockett może wkrótce zostać beatyfikowana. Jej macierzyste Zgromadzenie Służebnic Domu Matki ogłosiło na swojej stronie internetowej, że proces beatyfikacyjny oficjalnie rozpocznie się 12 stycznia 2025 roku w katedrze w Alcalá de Henares koło Madrytu.

Siostra Clare Crockett zginęła w kwietniu 2016 roku wraz z pięcioma młodymi postulantkami ze swojego zakonu w wyniku silnego trzęsienia ziemi w Ekwadorze. Kiedy ówczesna 33-latka chciała zabrać w bezpieczne miejsce grupę uczennic ze swojej szkoły w Playa Prieta, zawaliła się klatka schodowa.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję