Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Na autostradzie 94 w kierunku Downtown Chicago niebywałe korki. Późne popołudnie, prawie ciemno. Śniegu jak na lekarstwo, ale za to przeszywający wiatr i spory przymrozek. Tysiące błyszczących aut powoli toczyło się po trzech pasach. Tuż przy zjeździe na Irving Park na kamiennym murku siedział sobie anioł i z tego co usłyszał, co zaobserwował - wysyłał SMS-y do Pana Boga...
***
Godzina 18. 09. W czerwonej Mazdzie siedzi smutna i zmęczona młoda kobieta. Przyjechała do Chicago, żeby zarobić na studia w Polsce. Teraz chyba zostanie. Na dobre. Od poniedziałku do soboty haruje na domku, w niedziele śpi, a wieczorami tańczy w polskich klubach. I tak w kółko, przez ostatnie 2 lata...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
***
Godzina 20.02. O mało nie zjechał na trzeci pas. Gonzalo przeciera zaspane oczy i popija zimną kawę. Highway lekko odciążony. Za parę godzin wyczekiwany weekend. Pewnie zrobi zakupy, trzeba wysłać do Meksyku paczkę dla żony i dzieci. I wypadałoby zadzwonić. Święta się przecież zbliżają. Znowu będą wyrzuty i pytania, kiedy się w końcu zobaczą. Jutro są jego 35. urodziny. Trzeba to uczcić z kolesiami i zadzwonić do pięknej Marii.
***
Godzina 22.10. Sasza kipi ze złości. - No jedź już, na co czekasz?! Zaraz zamkną nam sklepy! Sasza pali papierosa za papierosem. To Peter tak ją denerwuje. A tyle jej obiecywał: nowy dom, lepsze auto, podróż na Hawaje - szkoda gadać. W ogóle nie może zrozumieć jego amerykańskiej natury. No nic, sama chciała z nim być. A raczej z jego „papierami” i dochodami. Nie ma na co się skarżyć. Tu trzeba być twardym. A który to dzisiaj? 17 December, o rany, za parę dni Święta - na śmierć zapomniała. Muszą kupić jakąś choinkę, bombki, prezenty, udekorować dom od frontu i na yardzie też, jak inni sąsiedzi. To już jakieś 3 lata minęły do ostatniego spotkania z Siergiejem. I lepiej, żeby go nie spotkała. Zresztą on i tak nie chciałby jej znać. Razem studiowali w Moskwie, razem tyle planowali. Miłość miłością, a życie życiem. - No dobra, Peter jedźże szybciej, wleczesz się jak stary ven!
***
Dochodzi północ. Zaczyna coraz mocniej prószyć śnieg. Biały wysłannik niebios kończy pracę. Wysyła ostatnie SMS-y do Pana Boga: „Miasto udekorowane prześlicznie. Sklepy już pozamykane, ale tylko na kilka godzin, bo jutro wielka obniżka cen. Korki, przedświąteczne zamieszanie, kolędy... Tylko z duszami nieco gorzej... Jeżeli mogę wtrącić swoje skromne zdanie, dobrze byłoby, aby Pan Jezus jak najszybciej się narodził, by uzdrowił i przemienił serca tych ludzi: zmęczonej dziewczyny w czerwonym samochodzie, Gonzai, Saszy i Petera. Niech wszyscy dostrzegą to Światło, które pomogło kiedyś pasterzom odnaleźć Dzieciątko w żłobie.