Nawet nie wiecie jaka to ważna rzecz pisać pamiętnik. Dzięki tym
notatkom nauczyłem się formułować swoje myśli i spostrzeżenia. Potwierdzeniem
tego była matura z polskiego. Okazało się, że nie miałem z tym egzaminem
żadnego kłopotu. "Kuba, ty to chyba zostaniesz pisarzem. Skąd ty
to masz, że z taką łatwością potrafisz pisać o wszystkim?" . zapytała
mnie ostatnio Magda. Odpowiedź na to mam już gotową: trzeba pisać
pamiętniki. Ludzie, ja, tegoroczny maturzysta, chcę was namówić do
pisania pamiętników. Na początku może być trochę oporów, ale potem
to już czysta rozkosz, a do tego niesamowita frajda móc wrócić do
niektórych wspomnień. Śmieję się bardzo często, kiedy odczytuję sobie
jakieś wydarzenia z pierwszej klasy. Mówię sobie wtedy: "jaki ja
byłem głupi!". Dziś to co innego. Mam już maturę prawie w kieszeni
i wydaje mi się, że jestem najmądrzejszym człowiekiem na świecie.
Nasza klasa po egzaminach pisemnych wypadła rewelacyjnie.
Nikt nie oblał egzaminu i do tego wszystkiego osiągnęliśmy
najwyższą średnią w całej szkole. "Teraz to już nam nikt w szkole
nie może podskoczyć! . stwierdził z dumą Wojtek . Jesteśmy już ludźmi
z pełnym średnim wykształceniem. Proponuję założyć stowarzyszenie
młodych intelektualistów. Musimy przecież dbać o swój prestiż i podkreślić,
że mocno odcinamy się od masy niewykształconych ludzi". Wojtek mówił
to z wielkim przekonaniem co do swoich intelektualnych osiągnięć.
Sam przecież osiągnął duży stopień pewności siebie, gdyż mimo wielu
kłopotów z matematyką akurat na maturze otrzymał czwórkę. Pomysł
na utworzenie stowarzyszenia świeżo upieczonych intelektualistów
całkiem nam się spodobał, a ponieważ pierwszy etap matury minął bardzo
pomyślnie postanowiliśmy spotkać się wszyscy razem w jakimś kulturalnym
pubie, takim, który odpowiadałby nam intelektualnie. Wybraliśmy miejsce,
które często odwiedzają najwięksi biznesmeni naszego miasta. Cóż,
w takim lokalu stać nas było tylko na małą colę z lodem. Siedzieliśmy
przy pięknie nakrytych stolikach zachwyceni sobą i naszym skokiem
w grono najmądrzejszej intelektualnie elity narodu. Znów przez ponad
godzinę rozpływaliśmy się w marzeniach o naszych naukowych aspiracjach
i wyższości nad dużą grupą społeczeństwa. Spotkanie się już kończyło,
gdy nagle do naszego stolika podszedł jakiś podejrzanie wyglądający
młody chłopak. Robił wrażenie klasycznego żebraka wyłudzającego jakieś
grosiki od spotkanych ludzi. " Jestem Kaziu" . zaczął się przedstawiać.
Robił przy tym tak idiotyczne miny, że od razu można było poznać,
że ma jakieś defekty psychiczne. Potem zdjął z głowy czapkę i zaczął
nam śpiewać piosenkę. Tekst był kompletnie pozbawiony sensu, a do
tego nasz Kaziu tak przeraźliwie fałszował, że nawet ktoś o kompletnie
słabym słuchu byłby przerażony. "To jakiś wariat . odezwał się Wojtek.
. Musimy go bardzo delikatnie spławić". Kaziu rzeczywiście zburzył
nasz intelektualny nastrój i byliśmy mocno zgorszeni, że takiego
typa wpuszcza się do tak solidnego lokalu.
"Spływaj chłopcze . odezwał się dość ostro Marcin. . My
tu czcimy naszą maturę i nie mamy dziś ochoty na towarzystwo kogoś
tak przymulonego jak ty". Nasz Kaziu posmutniał i przesunął się do
sąsiedniego stolika. Tam zaczął śpiewać swoje fałszerstwa jakiejś
eleganckiej pani. Nasza sąsiadka też bardzo ostro przegoniła Kazia.
Kiedy ten zaczynał już terroryzować sobą cały lokal postanowiliśmy
interweniować. Konrad zawołał właściciela pubu. "Proszę pana . zaczął
. czy nie uważa pan, że w takim sympatycznym lokalu nie powinno się
pozwalać na wpuszczenie takiego idioty jak ten człowiek, który teraz
chodzi między stolikami i żebrze?" "Panowie mi wybaczą . tłumaczył
się właściciel. . Kazia to ja znam już dwa lata i może on na głupiego
wygląda ale ma dobre serce". Zawołał szybko Kazia i zaczął przy nas
rozmowę z nim. "Kaziu powiedz panom po co ty tak chodzisz i zbierasz
te pieniądze?" "Jak to po co? Za pieniądze to można kupić dużo różnych
rzeczy" . odpowiedział. "No, dobrze, ale co ty chcesz kupić za to,
co uzbierasz?" . pytał go dalej właściciel lokalu. Kazio wyjął z
kieszeni płaszcza kartkę zapisaną długim słupkiem wyrazów. "Jak dzisiaj
coś zbiorę, to najpierw muszę iść na Srebrną do pani Kwiatkowskiej.
Ona prosiła, żeby jej kupić kilo cukru i cztery bułki. Potem muszę
jeszcze zanieść mleko dla pani Stokowskiej z Krótkiej. A jak mi starczy
pieniędzy to kupię drożdżówkę dla Marka z Małej i trochę kaszanki
dla pana Wacka, bo już jest tak chory, że nie wychodzi z domu. A
najtrudniej to jest z kotami pod blokiem, bo sam już nie wiem, które
karmiłem wczoraj, a którym muszę dać jeść dzisiaj". Lista spraw była
najwyraźniej bardzo długa. Właściciel pubu wyjaśnił nam, że Kazio
tak od kilku lat obsługuje wielu chorych ludzi i zbiera pieniądze
dla tych biedaków. Zrobiło nam się przykro za nasze wcześniejsze
docinki. Zaprosiliśmy Kazia do naszego stolika i postanowiliśmy zrzucić
się na wspaniałą pizzę dla niego. Kiedy tak jadł ze smakiem, Wojtek
przyznał mu się: "Bo widzisz Kazio, my tu rozmawiamy o bardzo ważnych
rzeczach. Chcemy stworzyć stowarzyszenie o nazwie «Nie ma głupich»
i bardzo nam zależy, żebyś pomógł nam je założyć". Kazio popatrzył
na nas uważnie i wyjął z płaszcza swoją listę spraw. "Teraz to sobie
tylko zapiszę, ale jak już przyjdzie kolej na was to możecie na mnie
liczyć".
Pomóż w rozwoju naszego portalu