Reklama

Polska

My, Polacy, przypomnieliśmy sobie, że mamy kogo przyjąć

Głos Rady Społecznej przy Arcybiskupie Metropolicie Wrocławskim w sprawie repatriacji Polaków ze Wschodu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Według szacunków Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji 20 tysięcy Polaków i osób polskiego pochodzenia mieszka za Uralem, głównie w Kazachstanie, ale także w Armenii, Azerbejdżanie, Gruzji, Kirgistanie, Tadżykistanie, Turkmenistanie, Uzbekistanie i w azjatyckiej części Federacji Rosyjskiej.

Na liście Ministerstwa znajduje się 2,5 tysiąca osób oczekujących na repatriację. To ci, którzy zgłosili chęć powrotu do Polski, ich pochodzenie zostało sprawdzone, a promesa repatriacyjna przyznana. Czekają na zaproszenie przez polskie gminy po kilka lat. W tym czasie zmianie ulega ich sytuacja życiowa (umierają, zawierają związki małżeńskie, rodzą dzieci).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Oczekujący na repatriację i repatrianci są potomkami zesłańców z lat 30. i 40. minionego wieku, wywiezionych z Kresów Wschodnich ówczesnej Polski na północny wschód, do Azji. Przez ostatnie 70 lat odbyło się kilka większych akcji repatriacyjnych, czyli ściągania grup Polaków zza Uralu do Polski. Miały one charakter polityczny, każdorazowo ich podstawę stanowiły umowy międzynarodowe między PRL a ZSRR.

Ostatnia większa akcja miała miejsce w latach 90. XX wieku. Nie było wówczas jednolitych regulacji prawnych, które ujmowałyby sytuację repatrianta całościowo. Dlatego pojawienie się rodzin polskiego pochodzenia w postkomunistycznej Polsce stało się bardziej atrakcją medialną niż naturalną sytuacją społeczną.

Reklama

Dziennikarze prześcigali się w opisywaniu rodzin, które nie umieją się przestawić, nie radzą sobie, chcą wrócić za Ural, bo tam było im lepiej, ale nie mają za co i dokąd, bo wszystko sprzedali. Powstał medialny mit repatriacji jako złego, obcego dla naszego społeczeństwa przedsięwzięcia.

Młoda wolność mediów, skalana propagandą z minionego okresu i modą na szukanie sensacyjnie złych wiadomości, bardzo zaszkodziła repatriacji. Nawet ustawa z 2000 roku, która ucywilizowała cały proces przesiedleń Polaków z Azji do Polski, nie zdołała tego naprawić – nie zmieniła nieufnego podejścia Polaków do repatriantów.

Ustawa ta uregulowała wszystkie kwestie: od kwalifikacji rodzin do repatriacji, ich podróży, organizowania mieszkań i pierwszej pracy w Polsce, nauki języka, opieki społecznej i medycznej, przekwalifikowania zawodowego, a przede wszystkim obywatelstwa. Uregulowała także sytuację tych współmałżonków Polaków, którzy nie mają polskiego pochodzenia.

Co najważniejsze, ustawa zapewniła środki z budżetu państwa na osiedlenie i zagospodarowanie się repatriantów w nowym miejscu. Pomoc finansową otrzymują gminy lub sami repatrianci. Są to środki wystarczające na remonty, adaptację i wyposażenie mieszkań. Start po przeprowadzce zapewniają kwoty równe dwóm średnim pensjom, które dają repatriantom czas na znalezienie pracy, opłacanie czynszu, zakup odzieży, podręczników itp.

Zwiększone zainteresowanie i zmiana patrzenia na repatriację w ostatnim roku niewątpliwie wiążą się ze skomplikowaną sytuacją uchodźców w Europie i lękiem przed wpuszczeniem do kraju osób reprezentujących odmienne kultury i religie.

Reklama

My, Polacy, przypomnieliśmy sobie, że mamy kogo przyjąć. Nasi rodacy zza Uralu, choć często nie mówią po polsku, pozostają Polakami, Słowianami, chrześcijanami. Nie wracają na Kresy Wschodnie, bo tam Polski już nie ma. Przyjeżdżają na Zachód, tak jak dziadkowie obecnych mieszkańców ponad 70 lat temu.

Z drugiej strony, emigracja i zmniejszająca się w ostatnich latach liczba urodzeń w Polsce spowodowały wyludnianie się mniejszych miast i uboższych gmin w kraju. Pomysł, żeby puste domy zapełnić polskimi rodzinami z Kazachstanu, Uzbekistanu, Tadżykistanu itd., nie tylko oddaje sprawiedliwość potomkom wygnańców, ale także sprzyja lokalnym społecznościom.

Po stronie społeczności lokalnych, a szczególnie wspólnot parafialnych leży zaspokojenie bodaj największej potrzeby repatriantów, której nie zapewni im żadna ustawa, uchwała, ministerstwo ani Skarb Państwa – potrzeby dobrych sąsiadów w zupełnie nowym świecie.

Pamiętamy, że na Dolnym Śląsku większość mieszkańców to potomkowie repatriantów z lat 1945 i 1946, siłą i bez możliwości wyboru wypchniętych z Kresów Wschodnich ówczesnej Polski na Zachód, na tzw. Ziemie Odzyskane.

Z tych samych Kresów Wschodnich, tylko w przeciwnym kierunku, wygnani zostali kilka lat wcześniej przodkowie dzisiejszych repatriantów. Są oni Polakami z pochodzenia, mają prawo do życia w Ojczyźnie i jest nią Polska. Urodzili się w Azji nie dlatego, że mieli wybór, ale dlatego, że ich przodkowie zostali zesłani tam za karę, za to, że byli Polakami. Można powiedzieć, że wracają transportem spóźnionym o 70 lat.

Reklama

Ich powrót do wytęsknionej Ojczyzny okupiony jest lękami, rozterkami, doskwierającym przez lata bólem rozstawania się także z tamtym życiem na Wschodzie.

Decyzję o powrocie podejmują silniejsi od innych, młodsi, z różnymi kwalifikacjami, przyjeżdżają całymi rodzinami. Są tacy jak my – różni. I wierzą w lepsze u nas i z nami życie.

Pomóżmy im spełniać śniony przez pokolenia sen o życiu wśród swoich w ich nieznanej przecież prawdziwej Ojczyźnie. Ofiarujmy im naszego chrześcijańskiego i polskiego ducha, nasze poczucie braterstwa, naszą empatię i codzienną serdeczną życzliwość.

Obecnie trwają prace nad nową ustawą o repatriacji, która proces powrotów Polaków i ich rodzin z azjatyckiej części byłego Związku Radzieckiego ma uczynić jeszcze prostszym i bardziej przyjaznym.

Najważniejsze, żeby nie zmieniło się to, co zawarte jest w preambule obecnej ustawy o repatriacji, obowiązującej od 20 grudnia 2000 roku: Uznając, że powinnością Państwa Polskiego jest umożliwienie repatriacji Polakom, którzy pozostali na wschodzie, a zwłaszcza w azjatyckiej części byłego Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, i na skutek deportacji, zesłań i innych prześladowań narodowościowych lub politycznych nie mogli w Polsce nigdy się osiedlić, postanawia się, co następuje […].

To, że repatriacja jest procesem, a nie akcją, stało się jasne dla mieszkańców Wińska – gminy w powiecie wołowskim, do którego przyjechała już pierwsza grupa Rodaków ze Wschodu.

Reklama

Dla mieszkańców gminy, która nie jest samorządowym bogaczem, zaproszenie repatriantów to nie tylko jeden ze sposobów przywracania do życia opuszczonych miejsc, ale także wzmacniania społeczności lokalnej.

Podobną decyzję podjęli Radni Niechlowa w powiecie górowskim, przyjmując uchwałę o zaproszeniu ośmiu polskich rodzin do osiedlenia się w ich gminie.

Rada Społeczna przy Arcybiskupie Józefie Kupnym, Metropolicie Wrocławskim z uznaniem obserwuje ten proces, mając nadzieję, że kolejne społeczności otworzą się na przyjęcie naszych Rodaków ze Wschodu.

9 marca 2017 r.

2017-03-28 11:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Kupny: zasłaniając usta i nos pokazuję, że myślę o innych oraz że moi bliźni i ich los nie są mi obojętne

Każdy powinien odpowiedzieć sobie w sumieniu na pytanie czy jego wybory, decyzje i czyny przyczyniają się do zmniejszenia epidemii czy wręcz przeciwnie – naraża siebie i innych na zarażenie się korona wirusem – powiedział abp Józef Kupny na antenie Katolickiego Radia Rodzina. Hierarcha odniósł się również do kwestii braku dyspensy od uczestnictwa w niedzielnej Eucharystii oraz zaapelował do wiernych, by zaplanowali wizyty na cmentarzach w innych dniach niż 1 listopada.

W rozmowie, która została wyemitowana w porannym paśmie, metropolita wrocławski tłumaczył dlaczego zobowiązał kapłanów do tego, by zakładali maseczki podczas udzielania Komunii Świętej wiernym. Podkreślił przy tym, że zasłanianie ust i nosa jest wyrazem odpowiedzialności za siebie i za innych. – Patrząc przez pryzmat miłości bliźniego można pójść dalej i powiedzieć, że zakładając maseczkę troszczę się nie tyle o siebie, ile o tych, z którymi się spotykam – zaznaczył abp Kupny, dodając, że – jak przekonują lekarze – maseczka chroni nie tyle osobę która ją nosi, ile tych, z którymi się ona spotyka. – Zasłaniając usta i nos pokazuje, że myślę o innych, że moi bliźni i ich los nie są mi obojętne – dodał hierarcha.
CZYTAJ DALEJ

ŚDM w Seulu: oficjalna modlitwa także po polsku

2025-09-24 15:06

[ TEMATY ]

modlitwa

Światowe Dni Młodzieży

ŚDM

ŚDM Seul 2027

Vatican Media

Krajowe Biuro Organizacyjne ŚDM w Polsce opublikowało polskie tłumaczenie oficjalnej modlitwy w intencji 41. ŚDM Seul 2027. To kolejne narzędzie, które może pomóc młodym ludziom przygotować się do spotkania w Korei i już teraz jednoczyć się z rówieśnikami na całym świecie.

Oprócz loga i hymnu, to właśnie oficjalna modlitwa towarzyszy kolejnym edycjom ŚDM, jako element pomagający w duchowych przygotowaniach i lepszym zrozumieniu tematu oraz idei spotkania, które łączy młodych ludzi z całego świata, wspólnie z Ojcem Świętym. W przypadku 41. ŚDM Seul 2027, logo jest już znane, konkurs na hymn wciąż trwa, zaś polskie tłumaczenie oficjalnej modlitwy właśnie zostało opublikowane, dzięki staraniom Krajowego Biura Organizacyjnego ŚDM przy Konferencji Episkopatu Polski.
CZYTAJ DALEJ

Zmiany personalne w Diecezji Sandomierskiej

2025-09-25 12:18

Diecezja Sandomierska

Biskup Ordynariusz podjął następujące decyzje:

– mianował proboszczem parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Sandomierzu księdza kanonika dr. Rafała Kobiałkę, dotychczasowego ojca duchownego w Wyższym Seminarium Duchownym;
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję