Reklama

Dom dla Jezusa obok barów

Chcemy im pomóc. Zapalił nas ich entuzjazm, pasja, z jaką mówią o swoim przyszłym domu. Pozazdrościliśmy poczucia wspólnoty i tej życzliwej, niewymuszonej konwenansem atmosfery. W Ameryce to normalność. U nas eksperyment. W Częstochowie powstaje pierwsza w Polsce parafia personalna, tzn. taka, do której nie jest przypisana jakaś część miasta czy kilka wiosek, ale taka, którą wybierają na swoją konkretni ludzie. Jej patronem będzie św. Ireneusz, a parafianami studenci i nauczyciele akademiccy - czyli inteligencja. I choć parafia ta istnieje tylko na papierze, jej zalążek już jest - to szary dom stojący w rzędzie kilku podobnych, na ulicy wciśniętej między bloki akademików. Parafia ta ma już oddanych przyjaciół, wśród nich ks. Ireneusza Skubicia, redaktora naczelnego „Niedzieli”, byłego duszpasterza akademickiego.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Te okolice nazywa się „częstochowskim centrum rozrywkowym”. Na niewielkim odcinku ulicy rozlokowało się trzydzieści kilka knajpek, barów, pubów, goszczących mnóstwo młodzieży, co łączy się hałaśliwą muzyką i głośnymi zabawami do rana. O krok dalej stoją dziesięciopiętrowe akademiki tworzące coś na kształty miasteczka akademickiego, w każdym, niewielkim pokoju po trzech studentów. Kilka kroków dalej gmachy wyższych uczelni, sale wykładowe, laboratoria, aule. Idealne miejsce dla katolickiego ośrodka akademickiego.

- Pomysł jest taki - tłumaczy ks. Andrzej Przybylski, duszpasterz akademicki z Częstochowy - żeby w tym właśnie miejscu uruchomić dom duszpasterstwa akademickiego. Taki drugi dom rodzinny. Żeby człowiek mógł wybrać między takim domem, a knajpą. Żeby miał w ogóle szansę wyboru...
Ośrodek akademicki ma stać się rodzajem liny ratunkowej rzuconej w kierunku młodzieży. Kto mądry linę chwyci, kto nie... trzeba przynajmniej wierzyć, że dajemy im szansę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zjawiamy się na podwórku w samo południe. Daria skończyła wydział marketingu i zarządzania, ale w niczym nie przeszkadza jej to siedzieć na ziemi w starych portkach i wyciągać z mozołem pordzewiałe żelastwo z desek. Albo Perła - niewielki chłopak, o takich mawia się „energetyczny” - student informatyki na Politechnice, albo Grzegorz student ochrony środowiska, Kinga, Kuba - z filologii niemieckiej - długo by wymieniać... - oto stała ekipa duszpasterstwa.
- Poszedłem do ks. abp. Stanisława Nowaka, metropolity częstochowskiego, i powiedziałem, że musimy coś zrobić z duszpasterstwem wśród studentów. - wspomina ks. Andrzej. - Chodziło o własne miejsce. Wielu mówiło, że do kościoła, przy którym działa kaplica akademicka, już się nie da chodzić, bo to daleko, nie po drodze i w ogóle. Miałem różne pomysły - jednym z nich było kupienie niewielkiego domu i adaptowanie go na potrzeby ośrodka. Abp. Nowak uznał ten pomysł za najlepszy.
- W takim akademiku problemem jest dom - mówią studenci. A raczej brak domu. Brak punktu odniesienia. Dlatego już w tej chwili mówimy o tym miejscu „dom”. Dom formacyjny. Miejsce, które ma dać poczucie sensu. Gdzie się przychodzi na chwilę lub na cały dzień.
- W tej chwili młodzi mają w Polsce naprawdę trudną młodość. Nie chodzi o brak kasy, brak pracy, kiepskie perspektywy, ale o braki duchowe. Takie błądzenie we mgle. Idziesz na to, co ładne, modne, kolorowe. A że głupie, płytkie, bez sensu... Czasem po prostu nie wiesz, że istnieje inny świat. Bo niby jak do niego trafić? - to zdanie studenta III roku chemii, niegłupiego chłopaka, który drogi do Boga szukał kilka lat.
- My, jako chrześcijanie, musimy znaleźć się na drodze młodych, którzy poszukują swojego miejsca w życiu. Dosłownie. - mówi ks. Andrzej - W tym wypadku takim miejscem jest skrzyżowanie dróg biegnących z uczelni do akademika, sklepu spożywczego..
- I pubu...?
- Jeśli trzeba to i pubu...

Reklama

Szary niepozorny budynek ma 200 metrów kwadratowych powierzchni. Wysoki parter i piętro. Na tyłach trochę trawy i drzew. Gdzieś z wnętrza budynku dobiega głuchy dźwięk tłuczenia.
- Na tej osobliwej budowie powstał nawet własny język - wyjaśnia ks. Andrzej - Jeśli ktoś mówi, że ma dziś „walentynki”, to znaczy, że idzie do piwnicy skuwać tynki ze ścian... No, „walę tynki”. Czasem w zakurzonych pomieszczeniach nie widać ludzi, a o tym, że są i pracują świadczy nieustanny śmiech.
Dom wybudował w latach 60. masarz, który miał w nim także swój sklepik. Dokładnie w miejscu, gdzie dziś ma być kaplica. Na parterze zmieszczą się także sale spotkań, na piętrze zaplanowano też niewielkie mieszkania dla kapłanów, w półmroku piwnicy mają odbywać się imprezy o charakterze kulturalnym, będzie można dyskutować po świt, posłuchać muzyki, spotkać ciekawych ludzi.
- Krótko mówiąc dom o otwartej formule, w którym zdarzenia religijne, wspólnotowe i kulturalnie mogłyby się przeplatać. Takie fajne miejsce. Zamiast spędzić kolejną godzinę w pubie, przyjdź do nas, poznaj nas. Chcemy mieć tu Msze św., bardzo wcześnie rano, gdy ludzie idą na zajęcia, i późnym wieczorem - bo to dobra pora dla studentów.
Ks. Andrzej pozwala nam pozwiedzać dom, przypominający, jak to przy remontach bywa, pole bitwy.
- Musimy zdążyć do października. Dlatego pracujemy od 8 rano do 8 wieczorem - mówi kapłan, którego strojem codziennym są od pewnego czasu dżinsy i podkoszulek oraz kurz z rozbijanych ręcznie ścian. Ks. Andrzej choć to klasyczny brunet jest szpakowaty za sprawą wszechobecnego pyłu. On także razem ze swoimi studentami zdaje dziś egzamin z wytrzymałości, pracowitości i tężyzny fizycznej. Gdy z taczką pełną gruzu nie trafi na prowizoryczny mostek runie w dół, po czym szybko wstanie, otrzepie się i ruszy dalej. Studenci mówią o nim „ojciec”, co może zabawnie brzmi biorąc pod uwagę wiek ks. Andrzeja, ale jednocześnie zobowiązuje do odpowiedniej postawy i hartu nie tylko ducha.
- Wokół domu jest też mnóstwo życzliwych ludzi. Jeśli sami nie mogą przyjść do pracy, wspierają to dzieło swoją modlitwą lub konkretną pomocą. Przychodzi sporo ludzi. Mamy do czynienia z mocną ekipą fachowców z dyplomami już w kieszeni.
- Bo tu jest taki układ - tłumaczy ks. Andrzej - że pracujemy, jemy i modlimy się razem. Zrobiliśmy na strychu małą kapliczkę i codziennie o 20.15 spotykamy się na modlitwie. Dziewczyny gotują obiady i wyciągają z desek gwoździe. Gdy trzeba, biorą się i za zupełnie męskie zajęcia. Kruszą ściany, zbijają tynki. Ciągle jest bardzo dużo ciężkiej fizycznej pracy. Studenci, mimo wakacji, przychodzą codziennie. Czasem żartujemy, że mamy tu ekipę robotników o niespotykanie wysokim ilorazie inteligencji.
Przeróbka domu to pierwszy z trzech etapów realizowania marzenia o własnym domu. Po generalnej przeróbce budynku dostawi się do niego nowoczesną bryłę aulo-kaplicy - miejsca, jak sama nazwa wskazuje, mającego spełniać te dwie funkcje. W trzecim etapie - jeśli Bóg pozwoli a dobrzy ludzie pomogą - stanie tu kościółek akademicki z prawdziwego zdarzenia. I to wszystko w miejscu, gdzie, jak już dziś mówią niektórzy ludzie - świątynia chrześcijańska może zostać uznana za prowokację.
Skąd wezmą pieniądze na to przedsięwzięcie, to pytanie prawie retoryczne.
- Formalnie zadecydował o kupnie domu Ksiądz Arcybiskup, ale inicjatywa i inspiracja należała do ks. inf. Ireneusza Skubisia. Mamy też datki od ludzi, od czytelników Niedzieli, przede wszystkim bardzo oszczędzamy, pracujemy za darmo, wydajemy tylko na to, co niezbędne. Ale za chwilę skończy się jechanie na dobrych chęciach. Musimy nająć fachowców.
- Patrząc na pracę studentów wydaje mi się - pisze na łamach Niedzieli Aleksander Walewski - że marzenie, by do października skończyć jest bardzo realne. Jeśli nie zabraknie im pieniędzy na materiały budowlane, to z pewnością doczekamy się w październiku stałej obecności Jezusa Eucharystycznego w miasteczku studenckim. Wizyta w tym domu stała się dla mnie źródłem nowej nadziei. Kiedy myślę sobie o wielkim kryzysie polskich elit i niepokoję się o przyszłość Ojczyzny, to takie obrazki jak ten pozwalają mi uwierzyć, że „idzie nowych ludzi plemię”, które ma swój system wartości i potrafi dla niego pracować i poświęcić swój czas i siły.

Czy możliwa jest pomoc młodych Polaków zza oceanu dla ich kolegów w kraju? Wedle hasła „student studentowi”? Polska solidarność znana jest w świecie i po wielokroć sprawdzona. Zresztą dlaczego tylko studenci, dlaczego tylko młodzi ludzie - pomóc częstochowskim zapaleńcom możemy wszyscy. Nie wolno przecież stawiać zapór dla dobroczynności. Na ulotkach studenci piszą: „Pomóż nam...”. Numery kont umieściliśmy na I str.

Pomożesz studentom w budowie tego domu wpłacając ofiary na konto:
Personalna Parafia Akademicka pw. św. Ireneusza BM,
42-200 Częstochowa, ul. Kilińskiego 132,
Bank Handlowy w Warszawie, Oddział w Częstochowie,
nr konta: USD-73103015820000000854026011

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy stać mnie na stratę ze względu na miłość do Boga?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii J 14, 27-31a.

Wtorek, 30 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Mistrz miłosierdzia

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

kapłan

miłosierdzie

kapłan

wikipedia.org

Św. Józef Benedykt Cottolengo, prezbiter

Św. Józef Benedykt
Cottolengo, prezbiter

Niósł pomoc tym cierpiącym, na których inni nawet nie chcieli spojrzeć.

Józef Benedykt Cottolengo od najmłodszych lat wyróżniał się wrażliwością na los ubogich. Z domu rodzinnego wyniósł zasady życia chrześcijańskiego oraz głębokie nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej. Do seminarium wstąpił w czasach, gdy po wybuchu rewolucji francuskiej wzmogły się represje przeciwko Kościołowi. Święcenia kapłańskie przyjął w 1811 r.

CZYTAJ DALEJ

Wołam Twoje Imię, Matko… Śladami „Polskiej litanii” ks. Jana Twardowskiego

2024-04-30 21:00

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Artur Stelmasiak

Najpiękniejszy miesiąc maj, Twoim Matko jest od lat – śpiewamy w jednej z pieśni. I oto po raz kolejny w naszym życiu, swoje podwoje otwiera przed nami ten szczególny miesiąc, tak pięknie wpisujący się w maryjną pobożność Polskiego Narodu.

Jak kraj długi i szeroki, ze wszystkich świątyń, chat, przydrożnych krzyży i kapliczek popłynie śpiew litanii loretańskiej. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się wołać do Maryi, bo przecież to nasza Matka, nasza Królowa. Dla wielu z nas Maryja jest prawdziwą powierniczką, Przyjaciółką, z którą rozmawiamy w modlitwie, powierzając Jej swoje sekrety, trudności, pragnienia i radości. Ileż tego wszystkiego się uzbierało i ile jeszcze będzie? Tak wiele spraw każdego dnia składamy w Jej matczynych dłoniach. Ktoś słusznie kiedyś zauważył, że „z maryjną pieśnią na ustach, lżej idzie się przez życie”. Niech więc śpiew litanii loretańskiej uczyni nasze życie lżejszym, zwłaszcza w przypadku chorób, cierpień, problemów i trudnych sytuacji, których po ludzku nie dajemy rady unieść. Powierzajmy wszystkie sprawy naszego życia wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny. Niech naszym przewodnikiem po majowych rozważaniach będzie ks. Jan Twardowski, który w „Polskiej litanii” opiewa cześć i miłość Matki Najświętszej, czczonej w tylu sanktuariach rozsianych po naszej ojczystej ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję