Film się zakończył, ale wiele osób nie wstało ze swoich krzeseł. Pasja Chrystusa była realistyczna, silna i poruszająca. Czułem się, jakbym rzeczywiście był świadkiem ukrzyżowania Chrystusa. Czy mieliście
podobne odczucia, że film ten przedstawił wizję śmierci nie kolejnego filmowego bohatera z jakiejś hollywoodzkiej superprodukcji, ale kogoś, kogo znacie? Przy okazji sporów o ten film wyszło na jaw coś
jeszcze, na co warto zwrócić uwagę. Pasja pokazała, jak niewiele jest we współczesnej kulturze filmów, które odważyły się właściwie pokazać biblijnego Boga. Oczywiście, idea Boga pojawia się w medialnej
kulturze całkiem często, ale jak często jest to Bóg znany nam z objawienia?
Filmy i telewizyjne spektakle wysyłają nam wiele informacji o Bogu i o tym, jaki On jest. Niekiedy informacje te dosyć wiernie pasują do tego, co o Bogu mówi Biblia. Przykładowo, nawet w bezpretensjonalnej
komedii Bruce wszechmogący przedstawia się Boga jako kogoś, kto troszczy się o nas, co rzecz jasna ma odzwierciedlenie w Ewangelii (por. Łk 12, 6-7).
Niestety, w zdecydowanej większości przypadków, gdy w filmach mowa jest o Bogu, jest to Bóg stworzony na „nasz obraz i podobieństwo”. Czasem wprost zaprzecza się biblijnemu obrazowi Boga,
czasem przedstawia się tylko fragmentaryczny, szczątkowy Jego obraz. Często wizje te są wzajemnie sprzeczne. Obraz Boga, jaki wyłania się z telewizyjnego show, można uplasować w kilku zasadniczych kategoriach.
Pierwszą jest przesłanie, które można streścić w dwóch słowach: uniwersalny Bóg. Sympatyczny chłopak konwersujący z Joan Girardi w filmie Joan of Arcadia oświadcza jej, że jest Bogiem. „Bogiem?”
- pyta go zaskoczona tytułowa bohaterka. „Tym ze Starego Testamentu, od wieży Babel, płonącego krzewu, Bogiem Dziesięciorga Przykazań?”. „Cóż, nieco lepiej ukazałem się w Nowym
Testamencie i islamie” - wyjaśnia jej „Bóg”, ale tak, to jest ten sam Bóg. Tak jak we wspomnianym filmie, Bóg ukazywany jest często jako wspólny Bóg wszystkich religii. Jest On
bardzo uniwersalny, nie stawiający wymagań. Jest On zredukowany do podstawowych idei: istnieje, jest dobry i nie dba o to, w jaki sposób ludzie oddają Mu cześć. W takich przedstawieniach Syn Boży -
Jezus, jako jedyny pośrednik między Bogiem a ludźmi, jest zupełnie wyeliminowany, aby nie zakłócał tego idyllicznego obrazu Boga jako dobrej, magicznej siły.
Szczególną odmianą tego obrazu jest wizja Boga będącego czymś na kształt nowoczesnego św. Mikołaja. Taki Bóg jest przyjazny wszystkim, jak prawdziwy dobry wujek nie zawraca sobie i nam głowy jakimikolwiek
wymaganiami, a jedynie czego chce, to byśmy byli mili i dobrzy. Nieważne w co wierzysz (jeśli nie wierzysz, to też nie jest źle), Bóg jest po to, by zapewniać nam w miarę wygodne życie.
Trzeci obraz Boga jest zaprzeczeniem dwóch poprzednich: według niego Bóg jest okrutnym tyranem. W takich ujęciach Bóg przedstawiany jest jako bezwzględny sędzia. Jest jak okrutny tyran, który siedzi
na obłokach i którego największą frajdą jest miotanie ognistych pocisków na tych, którzy Go nie lubią. Z takim obrazem zgodziłby się np. Homer Simpson z doskonałej skądinąd komedii Simpsonowie, który
często twierdzi, że Bóg go nienawidzi, a chrześcijaństwo opisuje jako „religię wszystkich zakazów”.
To prawda, Bóg jest sprawiedliwym sędzią, który za dobre nagradza, a za złe karze: „Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał: Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę
i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków
aż do trzeciego i czwartego pokolenia” (Wj 34, 6-7). Ale jest on także miłosiernym i łaskawym Ojcem, który chce obdarzać nas swym przebaczeniem: „Lecz Pan czeka, by wam okazać łaskę, i dlatego
stoi, by się zlitować nad wami, bo Pan jest sprawiedliwym Bogiem. Szczęśliwi wszyscy, którzy w Nim ufają!” (Iz 30, 18). Dał On swego Syna, aby swoją krwią odkupił ludzi: „Albowiem Bóg nie
posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony” (J 3, 17).
To prawda, Bóg chce, abyśmy byli szczęśliwi, ale to szczęście jest w zbawieniu ofiarowanym nam przez Jezusa Chrystusa. W Nim stajemy się nowym stworzeniem: „Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie,
jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe” (2 Kor 5, 17).
Również hollywoodzki „uniwersalny Bóg” ma bardzo niewiele wspólnego z objawionym nam żywym Bogiem, do którego mamy dostęp jedynie przez Jezusa Chrystusa: „Odpowiedział mu Jezus:
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie” (J 14, 6), „I nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego
innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12).
Jak z powyższego widać, oprócz kilku wyjątków, prawda o Bogu nie ma wstępu na salony show-biznesu. Jeśli już pojawia się w nich jakaś imitacja Boga, musi być ona odpowiednio przefiltrowana i zredukowana
do niekontrowersyjnej postaci, która pasuje prawie każdemu. Oczywiście, dla chrześcijanina taka sytuacja nie jest zaskoczeniem. Królestwo Boże nie jest przecież „z tego świata” (zob. J 18,
36). To m.in. dlatego żadna większa wytwórnia nie chciała podjąć się dystrybucji filmu Mela Gibsona, nie mówiąc już o współfinansowaniu produkcji. Jego film nie był po prostu ze świata hollywoodzkich
produkcji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu