Prawie trzy tygodnie trwała wycinka dwóch liczących sobie ponad sto lat drzew na cmentarzu parafialnym w Restarzewie gm. Widawa. Drzewa były już suche i zagrażały bezpieczeństwu ludzi. Prace wykonywał
parafianin, będący na urlopie.
Pod topór poszły suchy klon i jesion. Na wycinkę tych dwóch drzew wcześniej wyraził zgodę Wojewódzki Konserwator Ochrony Przyrody w Łodzi. „Te dwa drzewa spędzały mi sen z powiek od dawna. Gdybyśmy
tego nie zrobili to mogłoby dojść do tragedii. Ponadto opadające konary oraz rozrastające się korzenie niszczyły od dłuższego czasu nagrobki i nie można było dłużej czekać. Problem był również ze znalezieniem
firmy, która miała wykonać taką usługę” - mówi ks. Włodzimierz Konopczyński, proboszcz parafii pw. św. Andrzeja Apostoła w Restarzewie. Tego zadania podjął się jednak jeden z tamtejszych parafian,
który jest leśnikiem, pracującym na co dzień w bełchatowskim nadleśnictwie. „Nie było to łatwe, ponieważ wiążąc linę do konara nie byłem nigdy pewien czy na półspróchniała gałąź nie spadnie razem
ze mną. Innej możliwości nie było, gdyż tamtejsze alejki są zbyt wąskie, aby wjechał samochód z wysięgnikiem. Trwało to tak długo, gdyż drzewa przycinałem od korony w dół po małym kawałku. Każdy klocek
spuszczałem liną na ziemię” - mówił Jerzy Kuniewski z Chociwia. W tych kaskaderskich pracach leśnikowi pomagali najbliżsi członkowie jego rodziny odbierając i wynosząc poza ogrodzenie ścięte
w ten sposób kawałki drewna. Przy okazji ścinki drzew na cmentarzu zdemontowano także wielki, spróchniały drewniany krzyż stojący między drzewami. Obecnie stoi już nowy krzyż, a wykonano go ze ściętego
wcześniej klonu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu