Reklama

Refleksje chicagowskie

Śladami Biblii: Miłośnik życia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z Księgi Rodzaju dowiadujemy się, że Pan Bóg zabronił ludziom dostępu do drzewa życia. Było to następstwem grzechu pierwszych ludzi. Człowiek, zrywając owoc zakazany, nie znalazł w nim spodziewanej wiedzy na temat dobra i zła, ale przez to stał się nieszczęśliwy, bo doświadczył cierpienia spowodowanego odłączeniem od swojego Stwórcy. Od tej pory boryka się on z samym sobą, nie rozumiejąc swojego cierpienia ani tego, po co jest na tym świecie. Mimo że człowiek odszedł od Boga i wzgardził Jego miłością, Bóg nigdy go nie opuścił, bo nie mógł się wyrzec swojego stworzenia, które powołał do życia z miłości. Tę miłość Boga do swoich stworzeń opiewają księgi Starego Testamentu. Księga Mądrości ukazuje Boga jako miłośnika życia, mówiąc ustami proroka: „Panie, Ty wszystko urządziłeś według miary i liczby, i wagi! [...]. Świat cały przy Tobie jak ziarnko na szali, kropla rosy porannej, co opadła na ziemię. Nad wszystkimi masz litość, bo wszystko w Twojej mocy, i oczy zamykasz na grzechy ludzi, by się nawrócili. Miłujesz bowiem wszystkie byty, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego ukształtował. Jakżeby coś trwać mogło, gdybyś Ty tego nie chciał? Jak by się zachowało, czego byś nie wezwał? Oszczędzasz wszystko, bo to wszystko Twoje, Panie, Miłośniku życia” (por. Mdr 11, 20-26).
Czy może człowiek poznać tajemnicę życia tutaj, na ziemi, przy pomocy swojego rozumu?
Wysiłki człowieka zmierzają do tego nieustannie, ale owa tajemnica wymyka mu się wziąż i prowadzi zdecydowanie w jednym kierunku - ku śmierci. Zrozpaczony człowiek mówi, że życie to tylko „oddech, który ujdzie i nie masz już nic po nim”. Kto może wyjaśnić zagadkę życia pytającemu człowiekowi? Zapytajmy lekarzy, oni dotykają tego problemu i obcują ze zjawiskiem umierania na co dzień. Można powiedzieć, że znajdują się w pierwszej linii na froncie walki człowieka ze śmiercią. Znając mechanizmy działania poszczególnych układów ludzkiego organizmu, mogą pomóc człowiekowi w walce z chorobami i bólem. W Starym Testamencie znajdujemy zachętę, aby nie unikać lekarzy. W Księdze Syracha czytamy (por. 38, 12-13): „W chorobie sprowadź lekarza, bo jego także Bóg stworzył. Nie odsuwaj się od niego, bo jest ci potrzebny. Jest czas, kiedy w jego ręku jest wyjście z choroby”. Ból, który odczuwamy z powodu jakiejś choroby, jest niczym innym jak znakiem walki o nasze życie. Jest on potrzebny jako sygnał ostrzegawczy dla całego organizmu, bo jeśli jeden członek ciała jest chory, to cierpią z nim wszystkie pozostałe. Tymi, którzy mogą nam pomóc, są właśnie lekarze, znający mechanizmy współpracy wszystkich organów ciała. Oni mają wiedzę i powołani są do tego, aby ratować życie. Ich praca to nieustanna pomoc człowiekowi w walce o życie. Za lekarzy i za całą Służbę Zdrowia modlimy się i błogosławimy ich ręce, aby mogły jak najlepiej nam służyć. Jeśli lekarze są ludźmi wierzącymi w Boga, to przychodzą do nas jako Jego wysłannicy, czyli aniołowie dobroci i miłosierdzia. Praca takich lekarzy nazywana jest słusznie powołaniem. Jest ono przecież naznaczone charyzmatem albo Bożą inspiracją, kiedy w imię Boga podejmują konkretną decyzję, służąc zagrożonemu życiu.
Nie możemy jednak zapomnieć, że jesteśmy istotami cielesno-duchowowymi, i że oprócz troski o życie fizyczne, winniśmy również troszczyć się o dobry stan zdrowia naszego ducha, który z pewnością cierpi, jeśli jest chory. O ile ból fizyczny jest sygnałem zbawiennym dla naszego organizmu, bo daje mu znak, że zbliża się zagrożenie dla naszego życia, to brak jest takiego mocnego sygnału, jeśli chodzi o niebezpieczeństwo zagrażające naszemu życiu duchowemu. Delikatnym sygnałem jest ledwo słyszalny głos, zakodowany w naszym sercu zwany sumieniem. Głos ten jest sygnałem ostrzegawczym, który chroni człowieka przed śmiercią duchową. Został on włączony w cały mechanizm duchowy, którym jest osoba ludzka. Jak wiemy, uległ on uszkodzeniu przez grzech pierworodny. Ten tragiczny fakt każdy człowiek musi sobie uświadomić osobiście. Jest to fakt, który nie zawsze dociera do naszej świadomości, ponieważ „organy” życia duchowego - jak się nam wydaje - funkcjonują prawidłowo. Są nimi rozum i wolna wola, natomiast ledwo słyszalny głos sumienia jest zbyt słaby, by uchronił nas przed grożącym niebezpieczeństwem. Dlatego bardzo rzadko odczuwamy ból naszego sumienia. Ból sumienia z powodu choroby duchowej może być też celowo zabijany lub uśmierzany różnymi sposobami, które podsuwa przeciwnik życia duchowego - szatan, a wtedy przestaje on całkowicie działać. Stąd też człowiek ciągle jest narażony na infekcję swojego ducha, która podobnie jak w fizycznej sferze życia jeśli nie jest leczona, może doprowadzić do śmierci duchowej. Śmierć taka jest niebezpieczna podwójnie, bo może zniszczyć całego człowieka. Jezus mówi: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle” (Mt 10, 28). U kogo możemy zatem szukać pomocy w chorobie ludzkiego ducha? Jedynym, który może nam pomóc, jest Bóg, do którego już od początku historii człowieka kierowane były prośby o ratunek, ukazywane w zachowaniach i rytuałach różnych religii na całym świecie. Cały kult religijny w swojej istocie wyraża tęsknotę człowieka za takim Bogiem, który ma moc obdarzania życiem bez końca. Długo ludzkość czekała na takiego wybawiciela, kóry mógłby w skuteczny sposób to uczynić. Dokonał tego dopiero Syn Boży Jezus Chrystus, który przez swoje Wcielenie wstąpił w „krwioobieg” całego wszechświata, przyjmując naturę ludzką. To Chrystus dokonał prawdziwego uzdrowienia człowieka od jego choroby ducha i ciała oraz wybawił go od śmierci wiecznej. Dokonał tego przez swoją śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie. W sposób mistyczny żyje teraz we wszystkim, co zostało w Nim odnowione, ale szczególnie zamieszkał w swoim Kościele przez sakramenty. On jest najlepszym lekarzem, bo najdoskonalej leczy całego człowieka. Zniszczywszy jego chorobę, jaką jest grzech, przez swoją miłość daje nowe życie każdemu, kto w Niego uwierzy. Trzeba Jemu tylko zaufać i uwierzyć w Jego uzdrawiającą moc. On jest Panem życia i śmierci. On jest Królem - Miłośnikiem życia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2004-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Proroctwo św. Andrzeja Boboli. Czy wypełniły się słowa Patrona Polski?

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Episkoapt News

Święty Andrzej Bobola nie pozwolił o sobie zapomnieć – sam zaczął upominać się o swój kult. Po śmierci ukazał się w Pińsku, Wilnie aż wreszcie w Strachocinie. Joanna i Włodzimierz Operaczowie w swojej najnowszej książce – biografii św. Andrzeja Boboli „ Boży Wojownik” poszukują odpowiedzi dotyczących specjalnej misji świętego oraz opisują proroctwo, które wyjawił o. Alozjemu Korzeniewskiemu.

Dominikanin o. Alojzy Korzeniewski należał do ludzi twardo stąpających po ziemi. Był wcześniej nauczycielem fizyki w gimnazjum w Grodnie i przełożył na język polski holenderski podręcznik do tego przedmiotu. Interesował się między innymi nowatorską ideą lotów balonem. Gdy w Grodnie zamieszkał wywieziony przez Rosjan ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski, odwiedzał o. Korzeniewskiego w jego laboratorium i rozmawiał z nim o balonach. Po wojnach napoleońskich dominikanin trafił do Wilna. Jako płomienny kaznodzieja często poruszający tematy patriotyczne naraził się władzom carskim, które zmusiły jego przełożonych do zakazania mu głoszenia kazań i słuchania spowiedzi.

CZYTAJ DALEJ

Andrzej Bobola uprosił mi uzdrowienie

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Nawet najnowocześniejsze terapie medyczne, rodem z filmów sci-fi, mogą zawieść. Tak było w przypadku Idy Kopeckiej z Krynicy.

U czterdziestodwuletniej kobiety niespodziewanie pojawiły się potworne bóle, promieniujące na całe ciało. Nawet nadrobniejszy dotyk był dla niej niczym cios wymierzony przez zawodowego boksera, a każdy, nawet najmniejszy wysiłek fizyczny przysparzał zmęczenia, jakby wspinała się na Mount Blanc.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Sarah do prezbiterów diecezji włocławskiej: bądźcie ludźmi Boga i ludźmi modlitwy

2024-05-16 19:49

[ TEMATY ]

kard. Robert Sarah

diecezja włocławska

Copyright Niedziela/Wlodzimierz Rędzioch

- Uważnie obserwujmy Kościół, jakim dzisiaj jesteśmy, a stwierdzimy, że on dużo mówi, a mało się modli. Zajmuje się sprawami niebędącymi w jego kompetencji, a zaniedbuje właściwą sobie misję, którą jest głoszenie Jezusowej Ewangelii - mówił kard. Robert Sarach do prezbiterów diecezji włocławskiej, przybyłych 16 maja do sanktuarium św. Józefa w Sieradzu.

Emerytowanego prefekta Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów powitał biskup włocławski Krzysztof Wętkowski. Obok biskupa diecezjalnego i biskupa seniora Stanisława Gębickiego, w wydarzeniu uczestniczyło około 300 prezbiterów. W programie dorocznej diecezjalnej pielgrzymki kapłanów znalazła się konferencja, adoracja Najświętszego Sakramentu i Msza św.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję