Reklama

Inny świat (1)

Droga do Marany

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po 40 latach pracy w oddziale chirurgicznym nie myślałem, że coś mnie jeszcze zaskoczy w życiu. Widziałem wszystko, co związane jest ze zdrowiem. Tak myślałem! Dwa lata temu odwiedziłem dzieci, objęte opieką przez Hospicjum im. Małego Księcia w Lublinie. Wtedy zobaczyłem inny świat niż ten, w którym żyję ja i ludzie zdrowi. Nasz świat jest pełen agresji i nienawiści, gdzie liczy się awans społeczny, pieniądze, samochody i dobra materialne. Chętnie oglądamy pełne krwi i przemocy filmy. Tak przechodzimy obok, może nieświadomie, innego świata, pełnego bólu, cierpienia i samotności, a jednocześnie wielkiej miłości, solidarności, ufności, nadziei i oddania Bogu. Zobaczyłem cierpiące, niekiedy odczłowieczone istoty ludzkie, nieuleczalnie chore dzieci i opiekujących się nimi, pełnych miłości i wyrzeczeń rodziców. Mój świat nabrał innego wymiaru. Zacząłem patrzeć na życie inaczej. A gdy w marcu ubiegłego roku na oczach całego świata odchodził do domu Ojca człowiek, który swoją miłością ogarniał wszystkich ludzi, pomyślałem, że może i ja dam trochę z siebie, zwłaszcza że wiele otrzymałem. Postanowiłem pomagać ludziom biednym, chorym i potrzebującym leczenia chirurgicznego.
W radiu wysłuchałem audycji o trędowatych i rozpocząłem naukę języka francuskiego. Chociaż szła mi ona ciężko, bo już nie te lata, opanowałem go na tyle, by móc się w miarę swobodnie porozumiewać. Nawiązałem wówczas kontakt z Towarzystwem Przyjaciół Trędowatych oraz z s. Małgorztą ze Zgromadzenia Sióstr św. Józefa z Cluny z ul. Krzywej w Lublinie. Wysłaliśmy wiadomość na Madagaskar o mojej gotowości do pracy z trędowatymi. Chciałem zostać wolontariuszem. Dzięki wsparciu finansowemu ze strony moich przyjaciół i wielu anonimowych osób, za 5500 zł kupiłem bilet lotniczy na przelot 12 tys. km. Chcę podziękować swojej kochanej i bardzo dzielnej żonie oraz synom za wyrażenie zgody na mój wyjazd.
23 września 2005 r., po ciężkiej, wręcz koszmarnej podróży, dotarłem na Madagaskar. Z lotniska odebrały mnie zakonnice ze Zgromadzenia św. Józefa z Cluny, u nich przenocowałem i następnego dnia wyjechałem do miejsca przeznaczenia. 400 km, droga bardzo wąska, biegnąca serpentynami w górach. Widok monotonny: góry, skały, przepaście, bardzo mało zieleni; gdzieniegdzie budynki ulepione z gliny, z czerwonej ziemi-gliny. W końcu przejazd przez 250-tysięczne miasto Fianarantsoa i wjechaliśmy na polną drogę, pełną kamieni i wybojów, przez skały, las i góry. Taką drogą dojechaliśmy do Marany. Wioska dla trędowatych, odcięta od świata. Ani telefonu, ani faksu, ani radia, ani telewizji, ani internetu, a mój telefon komórkowy też bezużyteczny! Wieś, której unikają zwłaszcza ludzie z miasta, bo wiąże się z nią słowo „boka”, tzn. trąd. Pracuje tutaj 6 zakonnic oraz wolontariuszki. Obejmują opieką ok. 50 chorych leżących w oddziale oraz ok. 150 mieszkających w wiosce i dyspanserze - ludzie po skończonym leczeniu, wymagający rehabilitacji. Dojazd do Marany potęgował moją ciekawość, ale gdy zobaczyłem przy drodze, na skraju lasu i przepaści domek o. Jana Beyzyma, a tuż za nim mury wysokości 2,5 m, ogradzające wioskę i szpital oraz oddzielnie budynki administracyjne, kuchnię, kościół, stolarnię, zabudowania gospodarcze i dyspanser - pomyślałem, że wjeżdżam do więzienia. Wrażenie potęgowane widokiem sterczących na murze odłamków butelek i innego szkła. Byłem zaskoczony. Widok przeszedł moje wyobrażenia.
Przed bramą dwóch mieszkańców pozdrowiło nas i pomogło wyładować bagaż (produkty spożywcze). Przywitałem się z zakonnicami. Przyznam, że byłem cały mokry z wrażenia i ze strachu. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, gdzie jestem. Zobaczyłem ludzi o smutnych oczach, milczących, patrzących na mnie z wielkim zainteresowaniem. Wyobrażałem sobie, jaki dramat przeżywali, w pełni świadomi swojej niemocy, odrzucenia, poniżenia, ciężkiej choroby i kalectwa. Pytałem potem, czy nie próbują skakać ze skał, odebrać sobie życia. Otóż nie, w Maranie nie zdarzyło się samobójstwo. Ci ludzie chcą żyć na przekór wszystkim przeciwnościom losu. Wierzą i mają nadzieję na poprawę swojego losu, a poprawa nastąpiła z chwilą, gdy zostali przygarnięci przez sióstry zakonne.
Jako lekarz zadaję sobie pytanie, co z eutanazją i aborcją, tak bardzo propagowanymi przez niektóre partie, koterie i stowarzyszenia kanapowe w Polsce? Ci wielcy bojownicy cywilizacji śmierci powinni zobaczyć - także w Polsce - podobne do Marany miejsca ludzkich nieszczęść. Ci ludzie chcą żyć, a tzw. dobra śmierć ich nie interesuje. Czy śmierć na zamówienie - ojca, nienarodzonego dziecka, którzy przeszkadzają w prowadzeniu wystawnego, rozrzutnego i beztroskiego życia - należy usankcjonować? I o to walczą wspomniani ludzie. Zapominają przy tym, że oni też się zestarzeją i będą chorymi. Kiedyś prawo przez nich ustanowione zrzuci ich ze skał Marany, bo będą już niepotrzebni! Wody nie poda im dziecko, bo wcześniej zostanie poddane aborcji. Trzeba zobaczyć biedę, okaleczenie bez szans na wyzdrowienie, odrzucenie na margines życia. Trzeba zobaczyć ludzi idących kamienistą, pełną wybojów drogą przez las, w góry, drogą na swoją Golgotę. Oni niosą swój krzyż cierpienia, bólu i osamotnienia, a w tej drodze nikt im nie pomaga. Na szczycie Golgoty doznają ulgi, bo znaleźli inny świat, świat biedny, ale kochający. Przy 2,5-metrowej, naszpikowanej odłamkami szkła „ścianie płaczu” składają podziękowanie za przyjęcie ich do świata ludzi. Zakonnice i wolontariuszki to osoby heroiczne, pracują tu całe życie. Jedna z zakonnic przeżyła już 101 lat, z tego 70 w Maranie jako nauczycielka dzieci trędowatych.
Mój pobyt tutaj i praca to kropla w morzu potrzeb, ale jak kiedyś powiedziała Matka Teresa z Kalkuty: „to, co czynimy, jest mniejsze niż kropla w oceanie, lecz bez tej kropli oceanowi brakowałoby czegoś”. Jest to najbardziej trafne stwierdzenie o pracy w tej wiosce, bo przecież nikt z nas nie żyje tylko dla siebie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2006-12-31 00:00

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zawiercie: Profanacja krzyża. Odcięli jego górne ramię i przemalowali na czarno

2025-04-18 15:49

[ TEMATY ]

krzyż

profanacja

Zawierciańska - źródło warte uwagi/zrzut ekranu

By dokonać tej profanacji krzyża, nieznani sprawcy musieli wdrapać się Skałę Rzędową w Zawierciu-Bzowie. To jedno z największych wzniesień w okolicy - ma 454 metry. Sprawą zajęła się policja - informuje TVP3 Katowice.

Za niszczenie mienia grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności, a za obrazę uczuć religijnych – do lat 2.
CZYTAJ DALEJ

Procesja rezurekcyjna - rano czy wieczorem?

W niektórych kościołach Wigilia Paschalna kończy się procesją rezurekcyjną. W innych uroczysta procesja rezurekcyjna jest prowadzona w Niedzielę Zmartwychwstania, przed Mszą św. rezurekcyjną. Skąd wynikają takie rozbieżności? Kiedy najlepiej byłoby, aby ta procesja się odbywała? Władysław z Łowicza
CZYTAJ DALEJ

Wielkanoc to cząstka wieczności – mówił ks. Jan Twardowski

2025-04-19 13:07

[ TEMATY ]

Wielkanoc

Milena Kindziuk

Red

Nie umiem / być srebrnym aniołem / ni gorejącym krzakiem / tyle Zmartwychwstań już przeszło / a serce mam byle jakie. / Tyle procesji z dzwonami / tyle już alleluja / a moja świętość dziurawa / na ćwiartce włoska się buja – pisał ksiądz poeta Jan Twardowski w wierszu pt. „Wielkanocny pacierz”. Gdy zapytałam go kiedyś, na czym według niego polega zmartwychwstanie Chrystusa, odpowiedział: „na tym, że Chrystus, który umarł, żyje!”.

Była to dla niego „prawda porażająca”. Bo przecież Pan Jezus po zmartwychwstaniu był niby ten sam, ale już zupełnie inny. Nawet Apostołowie nie mogli Go poznać. Wskrzeszona dziewczynka czy Łazarz z Ewangelii pozostali tacy sami. Po wskrzeszeniu - wrócili do normalnego życia, kiedyś potem znów poumierali. Natomiast Pan Jezus po zmartwychwstaniu był zupełnie inny – tłumaczył ks. Twardowski, dodając że właśnie dlatego w Komunii świętej przyjmujemy Zmartwychwstałego Pana Jezusa, a więc przemienionego przez śmierć i zmartwychwstanie. Ktoś, kto przechodzi przez śmierć, już jest inny – to bardzo ważna prawda wiary”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję