Reklama

Armaty na wałach

Jasna Góra, to nie tylko sanktuarium, ale i twierdza. Przypomina o tym pięć armat rozmieszczonych na bastionie św. Rocha. Wszystkie są dziełem Czesława Kanafka z Bładnic Dolnych koło Skoczowa.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Lufa największego z wykonanych dla paulinów dział ma 250 cm i waży 600 kg. Odlana została z brązu w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych, tych samych, w których powstaje dla bielsko-żywieckiej Kurii posąg Jana Pawła II. Waga armaty z lawetą wynosi 950 kg. Długość lawety to trzy metry, a wysokość kół półtorej metra. Wykonanie tego „cacka” zajęło Czesławowi Kanafkowi sześć miesięcy. Dla porównania drugie co do wielkości działo posiada identycznych rozmiarów lufę, tyle że osadzoną na mniejszej lawecie. Średnica kół wynosi tam 130 cm. W odróżnieniu od tych kolosów pozostałe trzy armaty powstały po czterech miesiącach pracy.
Jak wspomina konstruktor, pierwsze próby ogniowe największego działa miały miejsce w przydomowym ogródku. - Podmuch wystrzału zniszczył wtedy dwa parasole ogrodowe - mówi C. Kanafek. - Nie dwa, ale cztery - poprawia go żona. - Ależ moja droga, te dwa pozostałe były bardzo stare i trudno je wliczać - ripostuje konstruktor.
Pierwsza publiczna prezentacja największego działa odbyła się z okazji wejścia Polski do Unii Europejskiej. Za poligon doświadczalny posłużył Most Przyjaźni w Cieszynie. Później możliwości armaty były prezentowane wyłącznie na Jasnej Górze, gdzie stała się częścią historycznej ekspozycji. Ostatnio jednak nie do końca pobyt u paulinów jej służy. Jakiś pseudoturysta zdekompletował ją, kradnąc umieszczone na łożu napisy z informacją o wykonawcy. Podobny los spotkał jeszcze jedno z umieszczonych tam dział. Ale jak to się mówi, na złodzieja nie ma rady.
Oprócz pięciu armat już wkrótce we wnętrzu bastionu św. Rocha będzie można zobaczyć także inne wyroby C. Kanafka. Chodzi o dwa moździerze i jeden kołowo-lontowy muszkiet typu francuskiego. To repliki XVI-wiecznych rodzajów broni.

Początki

Pierwsze próby z działolejstwem C. Kanafek podjął 25 lat temu. Zaczęło się od znalezienia na złomie żeliwnej rury przypominającej swym wyglądem armatnią lufę. - Już gdy ją zobaczyłem wiedziałem, jakie będzie mieć zastosowanie. Dorobiłem czopy, delfinki oraz lawetę i miałem swoją pierwszą armatę. Na dodatek cichą, bo nie strzelała - wspomina C. Kanafek.
Pięć lat później światło dzienne ujrzała wersja wystrzałowa. Była to sześciofuntowa armata oblężnicza o wadze ok. 450 kg. Sama lufa miała 260 kg. Odlano ją w zakładach w Ustroniu. Później ta i podobne armaty zaczęły systematycznie opuszczać pracownię C. Kanafka. Zamawiali różni, od członków Cieszyńskiego Bractwa Kurkowego poczynając, po ogrodowych kolekcjonerów, a na Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni skończywszy. W końcu wytwarzanymi pod Skoczowem armatami zainteresowała się kinematografia.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Przygoda z filmem

Mówi się, że przypadek rządzi światem. Potwierdzić to może C. Kanafek, którego filmowy debiut jest tego doskonałym przykładem. Sylwestrowy wystrzał z armaty, jaki padł w Skoczowie, słyszał przebywający na noworocznym balu profesor łódzkiej „Filmówki”. Na dodatek krajan C. Kanafka. To za jego sprawą wieść o tutejszym działoleju rozeszła się wśród reżyserów. Pomogła w tym także krótka etiuda filmowa, jaką profesor wraz ze studentami nakręcił w ogrodzie C. Kanafka. Pełno w niej było dymu, huku i przede wszystkim armat. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Pierwszy odzew pochodził z planu produkcyjnego filmu Ogniem i Mieczem. Po negocjacjach zagrało w nim siedem armat. Później przyszedł czas na Pana Tadeusza. Tam z kolei wykorzystano cztery lufy wykonane przez C. Kanafka. Z replik XVII-wiecznych lawet zrezygnowano, bo nie nadawały się do produkcji przedstawiającej historię z czasów wojen napoleońskich. W tych dwóch filmach oprócz armat znalazło się także miejsce dla samego konstruktora. W Ogniem i Mieczem zagrał Kozaka oraz szwedzkiego puszkarza.

O wypadek nie trudno

Pomimo, iż zdjęcia do Ogniem i mieczem kręcono na poligonie wojskowym, C. Kanafka nigdy nie podkusiło, by z dział strzelać kamiennymi kulami. Nawet na próbę. Zawsze jako amunicji używał papieru, trocin i prochu, które w połączeniu dają odpowiedni efekt akustyczny i wizualny. Przy realizacji Ogniem i Mieczem więcej niż zazwyczaj było prochu, bo reżyserowi zależało na donośnym huku. W takich sytuacjach zalecana jest jednak wysoko posunięta ostrożność. Dla większego bezpieczeństwa armaty Kanafka zamiast tradycyjnego rdzenia mają wewnątrz stalową rurę, która zabezpiecza tak użytkowników, jak i gapiów. Brak tego typu zabezpieczeń niekiedy prowadzi do tragedii. Tak było koło Torunia, gdzie amatorom działolejstwa rozerwało armatę własnej konstrukcji. Jak twierdzi C. Kanafek inną przyczyną nieszczęść jest nieuwaga użytkowników. W Czechach doszło do poważnego wypadku z powodu wrzucenia przez dzieci kasztanów do lufy. Tyle wystarczyło, by poważne rany odniosły osoby postronne.

Nie tylko armaty

Jeszcze kilka lat temu C. Kanafek był jedynym znanym działolejnikiem w kraju. Teraz sytuacja uległa diametralnej zmianie. Wykonane według historycznych wskazówek armaty zostały wyparte przez betonowe i plastikowe podróbki, których jedyną zaletą jest to, że są tanie i „bezpieczne”. Bezpieczne w tym sensie, że nic nie można z nich wystrzelić. Postępująca na rynku bessa spowodowała, że portfolio wyrobów C. Kanafka znacznie się rozszerzyło. Ostatnio spod jego ręki wychodzi XVII-wieczna broń palna. Są to kunsztownie wykonane, inkrustowane srebrem i masą perłową strzelby zwane „cieszynkami”. Jak więc widać, człowiek ogarnięty pasją nigdy nie cierpi na brak zajęć. Nie tylko, że tworzy kolejne repliki, ale innym daje szansę nacieszyć nimi oczy. Co roku można przekonać się o tym uczestnicząc w Święcie Trzech Barci w Cieszynie i Dniach Skoczowa. Zawsze jedną z tamtejszych atrakcji są salwy wykonane z broni Czesława Kanafka.

2006-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Ukraina: papieska korona dla Matki Bożej w Fastowie

2024-05-12 15:33

Grażyna Kołek

W przededniu rocznicy objawień fatimskich papieską koronę otrzymała figura Matki Bożej w Fastowie. W tym ukraińskim mieście leżącym nieopodal Kijowa działa dominikański Dom św. Marcina de Porres, stanowiący jeden z największych hubów humanitarnych w tym ogarniętym wojną kraju. Maryjna figura powstała dwa lata po objawieniach w Fatimie i przechowywana jest w miejscowym kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, ważnym punkcie modlitwy o pokój na Ukrainie.

Odpowiedzialnym za funkcjonowanie ośrodka w Fastowie jest ukraiński dominikanin ojciec Mykhaiło Romaniw, który współpracuje z całą rzeszą świeckich wolontariuszy. „Pomysł koronacji wziął się stąd, że nasz parafianin, pan Aleksander Łysenko, na jednej ze stron antykwarycznych znalazł figurę Matki Bożej Fatimskiej. Figura jest drewniana, ma 120 centymetrów wysokości. Pochodzi z Fatimy i została wyprodukowana w 1919 roku. To nas bardzo zainteresowało” - mówi Radiu Watykańskiemu ojciec Romaniw. Jak podkreśla, „drugą ważną rzeczą było to, że Matka Boża Fatimska właśnie w tym kontekście wojny prosiła o to, aby się modlić za Rosję. To jest bardzo ważne i od zawsze pamiętałem, iż żadne inne objawienie nigdy nie mówi o Rosji”.

CZYTAJ DALEJ

Aby posługa była owocna

2024-05-12 21:00

[ TEMATY ]

święcenia

bp Tadeusz Lityński

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

Karolina Krasowska

Bp Tadeusz Lityński

Bp Tadeusz Lityński

Kandydaci do święceń rozpoczęli już rekolekcje, które są bezpośrednim przygotowaniem duchowym do przyjęcia prezbiteratu i diakonatu. Prosimy o modlitwę w ich intencji.

W niedzielę 12 maja w kościołach naszej diecezji został odczytany komunikat Biskupa Diecezjalnego Tadeusza Lityńskiego w sprawie święceń diakonatu i prezbiteratu, w którym Pasterz diecezji nie tylko poinformował wiernych o dacie i miejscu uroczystości święceń, ale też poprosił wszystkich o modlitwę w intencji kandydatów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję